Piłka wpadła
przez obręcz, lądując na betonie, by odbić się od niego jeszcze
kilkukrotnie za nim trzynastolatek złapał ją w swoje ręce.
Wakacyjne południe, na betonowym boisku do kosza, gdzie nie było
nigdzie cienia, dawało nieźle popalić i nawet gra nie cieszyła
tak bardzo. Choć samotna gra nigdy nie była tak przyjemna jak ta w
grupie. Sasori kozłował i rzucał do kosza, trafiał niemal za
każdym razem. Minęło dwa dni od pogrzebu. Wracał myślami do
pięknych chwil z przeszłości, i wciąż było to bolesne, ale
wydawało mu się, że już nie potrafi płakać. Jakby wszystkie łzy
jakie miał, wyschły. Być może nie na zawsze, tego nie wiedział,
ale na pewno przez jakiś czas, nie zapłacze. No i obiecał
rodzicom, że będzie dzielny, nie może teraz tak po prostu się
rozbeczeć. Przeszłości nie zmieni, więc pozostało mu się tylko
z tym pogodzić. Tak mu mówił Kakashi, ale on wiedział, że nigdy
nie pogodzi się z tym, że ktoś zabił jego rodziców, bo miał
taki kaprys. Nigdy. Ta myśl go strasznie wkurzała. Rzucił w
tablice z całej siły. Piłka odbiła się od niej i poleciała na
drugi koniec boiska.
- Za dużo agresji w
to wkładasz – usłyszał głos siwowłosego i odwrócił się w
jego stronę. Inspektor siedział w swoim samochodzie. Był na chwilę
w pracy, a że Sasori nie miał zamiaru siedzieć w domu, Kakashi
podrzucił go na boisko, wracając postanowił po niego podjechać. W
końcu będzie miał go na głowie jeszcze przez dwa dni. A potem
sprawa sądowa i się pożegnają.
- Pf.. mówisz
jakbyś się na tym znał – Co prawda nie miał pewności czy
Hatake potrafi grać w kosza czy też nie, ale bywał złośliwy i
pyskaty, więc nie obyłoby się bez takiego komentarza.
- Wsiadaj – rzucił
nie zwracając uwagi na niezbyt przyjazny komentarz ze strony
dzieciaka. Przez te parę dni zdążył go odrobinę poznać, i
reagowanie na takie zaczepki było po prostu zbędne, no i bawiło go
to jak się wkurzał, gdy olewał zupełnie jego docinki. Akasuna
pobiegł po piłkę, po czym wsiadł do samochodu i pojechali w
stronę domu Inspektora.
Wieczorem gdy
Kakashi wreszcie mógł sobie odpocząć od przeglądania papierów,
usiadł na kapie z pilotem w ręce i włączył telewizor. Sasori
siedział na podłodze i rzucał psu piłkę, a ten uradowany mu
przynosił. Musiał przyznać, bardzo polubił tego psiaka. Jako
jedyny tutaj przejmował się jego stanem emocjonalnym i zawsze gdy
gorzej się czuł, pies koło niego leżała i się do niego łasił.
Oczywiście nie chciałby, żeby Kakashi odwalał coś takiego, ale
miło by było gdyby chociaż zapytał. No dobra.. czasami pytał,
ale to nie było tak miłe jak Chiaki. Chyba faktycznie za bardzo był
rozpieszczany, że oczekuje nie wiadomo czego po prawie obcym
facecie. Westchnął na swoje przemyślenia, po czym wstał z podłogi
i poszedł do części kuchennej, by nalać sobie soku do szklanki.
Czuł się tutaj już jak u siebie w domu.. no prawie. Ruszył ze
szklanką do sypialni.
- Sasori, nie
oglądasz meczu? - zapytał czerwonowłosego, który przechodził
obok niego. Akasuna zatrzymał się na chwilę i spojrzał w
telewizor. Mecz Baseballowy. Yomuri Giants vs Yokohama DeNA BayStars.
- Nie ma po co i tak
wiadomo kto wygra – rzucił, ponownie ruszając do sypialni.
Drużyna z Tokio kontra drużyna z Jokohamy, to mogło być ciekawe
ale.. jak dla niego wynik był już przesądzony.
- Niby skąd to
możesz wiedzieć? - zapytał Kakashi, zatrzymując go tym samym
przed drzwiami do pokoju.
- To proste. Giants
wygrało o wiele więcej meczy niż Yokohama, która wygrała tylko
dwa razy w histroii – był pewny tego co mówi. Hatake nie za
bardzo podobała się ta jego przemądrzałość i to podejście.
- Nie możesz
skreślać drużyny z Jokohamy tylko dlatego, że nie wygrali tak
dużo razy, jak drużyna z Tokio. - zaczął patrząc w telewizor. -
Wszyscy ci zawodnicy z jednej i drugiej drużyny wkładają tyle samo
wysiłku w grę. Różnica polega na tym, że Giants ma paru
bardziej utalentowanych zawodników, i trochę więcej szczęścia.
Ale to nie oznacza, że Yokohama nie ma prawa wygrać. - Miał
nadzieję, że chłopak coś zrozumiał z tego co powiedział.
- Po czyjej ty
jesteś stronie, że ich tak bronisz? Myślałem że kibicujesz
Giantsom, w końcu mieszkasz w Tokio – zirytował go wykład
Kakashiego, on w ogóle nie rozumiał co to znaczy mieć silnych
zawodników. Im jest się lepszym zawodnikiem tym ma się większe
szanse na wygraną, to przecież oczywiste.
- Oczywiście, że
kibicuje Tokio – rzucił do Sasoriego, który czuł się zbity z
tropu. Kibicuje Tokio, a broni Jokohamy. Kakashi uśmiechnął się
do siebie, widząc minę chłopaka. - Ale to nie znaczy, że Jokohama
nie ma szans na wygraną. Nie ma rzeczy niemożliwych.
-Sam zobaczysz kto
wygra – Niech sobie wierzy, że Jokohama wygra, on i tak wiedział
swoje. Wiedział, że drużyna z Tokio jest najlepsza.
- Ta? A może chcesz
się założyć, hm? - Był ciekaw jakby chłopak zareagował na
przegraną Giantsów. Sam nie wiedział kto wygra, ale choć
kibicował Tokio, chciał by tym razem wygrała Jokohama. Chciał
uświadomić temu upartemu dzieciakowi, że zbytnia pewność siebie
i ufanie tylko statystykom nie zawsze się sprawdza. - Stawiam na to,
że wygra Jokohama. Jeśli przegram, zrobię co będziesz chciał. -
Sasori był zaskoczony samą propozycją zakładu, a co dopiero tym
że Kakashi powiedział, że zrobi co będzie chciał. Będzie miał
świetną zabawę, jeśli poprosi o coś Kakashiego, a on bez swoich
durnych zakazów wykona jego prośbę.
- Zgoda. Jeśli
wygram, pojedziemy zjeść coś na mieście do drogiej restauracji –
wiedział, że mógł poprosić o cokolwiek, ale jego jedzenie
naprawdę nie było za dobre. Chciał zjeść coś porządnego i
smacznego. I przy okazji zrobić mu na złość, by wydał sporo
pieniędzy w drogiej restauracji. Jak na kogoś kto tyle zarabia,
jest naprawdę za bardzo oszczędny. Nie był jeszcze tak śmiały w
stosunku do niego, by zażyczyć sobie czegoś większego. Hatake
popatrzył na niego nieco zaskoczony jego prośbą. Już myślał, że
powie coś w stylu „pójdziemy na strzelnicę i dasz mi postrzelać
z karabinu” albo „dasz mi poprowadzić”, ale to była prośba o
wypad do restauracji. Na prawdę jest aż tak niedożywiony? Ile
nastolatki potrafią zjeść skoro trzy posiłki dziennie plus
przekąski mu nie wystarczają? Eh. Będzie musiał zainwestować w
więcej prowiantu.
- Niech będzie, ale
jeśli to ja wygram... – Sasori patrzył na niego, ciekaw co
takiego wymyśli. - Pójdziesz spać bez kolacji. - powiedział
stanowczo. Przez chwilę Sasori poczuł strach przed przegranym
zakładem, i nie chodziło tutaj o durny brak kolacji, tylko o dumę.
Na szczęście to uczucie trwało tylko chwilę.
- W porządku,
mógłbym nawet osobiście przeprosić trenera Jokohamy..- z takimi
oto słowami zniknął w sypialni. Siwowłosy westchnął. Co za
dzieciak.
Minęło półgodziny
od zaczęcia się meczu i póki co wynik był wyrównany. Mężczyzna
był ciekaw co takiego ciekawego Sasori robi w sypialni, o tej porze.
Czy aby na pewno ciekawiej jest siedzieć samemu w pokoju niż
dołączyć do wspólnego oglądania meczu? Taka myśl nie dawała mu
przez chwilę spokoju, więc poszedł sprawdzić co czerwonowłosy
wyprawia. Gdy tylko zajrzał do pokoju, okazało się, że dzieciak
leży na łóżku i gapi się w sufit. Fascynujące zajęcie, nie ma
co.
- Sasori –
Chłopiec spojrzał na siwowłosego mężczyznę. - Nawet jeśli
jesteś przekonany kto wygra, to nie wiesz w jakim stylu. Może
chcesz jednak obejrzeć mecz, zamiast się nudzić.
- Nie, dzięki –
nie miał na to ochoty. Mecz jak mecz, rzucanie, odbijanie, łapanie,
bieganie, skakanie, rzucanie się ślizgiem. Wszystko to kochał.
Każdy odgłos, każdą sekundę gry, ale nie był w stanie tego
oglądać.
- Nie lubisz
baseballu?
- Lubię ale.. -
odwrócił się na bok plecami do Kakashiego. Inspektor cierpliwie
wyczekiwał na odpowiedź, która nadeszła po długiej chwili ciszy.
- Mój tata uwielbiał baseball. Nie chcę teraz tego oglądać...
- Rozumiem. - O nic
więcej nie pytał, po prostu zostawił go samego i wrócił do
oglądania. Znał już powód, i wolał nie poruszać tematu
rodziców, wiedział że chłopak wciąż cierpiał.
Na dworze robiło
się coraz ciemniej, a mecz powoli dobiegał końca. Akasuna wciąż
siedział w sypialni, tym razem już nie leżąc tylko przeglądając
jakiś magazyn samochodowy, który znalazł w szufladzie u
Kakashiego. Być może nie powinien mu tak grzebać, ale nie jego
wina, że ma nudno w domu, a granie na telefonie już mu się
znudziło.
- Sasori! - usłyszał
wołający go głos z salonu. - Chodź tutaj! - Czerwonowłosy
westchnął. Czego może znowu chcieć ten facet? Zdecydowanie za
dużo razy czegoś od niego chce.
- Idę, idę.. -
wstał z łóżka i wyszedł z sypialni. - Co? - rzucił do wciąż
gapiącego się w telewizor Kakashiego, który po chwili odwrócił
swój wzrok w jego stronę.
- Jokohama wygrała
– powiedział z triumfalnym uśmiechem.
- Co?? Jak to?! -
podbiegł szybko do telewizora. Nie mógł uwierzyć własnym oczom.
Osiem-Sześć dla Jokohamy. Jak to możliwe? Przecież tyle lat
przegrywali.
- Jednak statystyki
to nie wszystko, prawda? - zapytał widząc zaskoczoną minę swojego
młodszego lokatora. Śmiać mu się chciało z jego naiwności.
Zgodził się na taki głupi zakład. - Wygrałem.
- Ale to... To nie..
Skąd ty.. - nie mógł znaleźć odpowiednich słów. Jak to
przegrał? Niemożliwe! A zaczynał się robić głodny. To
niesprawiedliwe. Dlaczego akurat teraz, po tylu latach Yokohama
musiała wygrać? Dlaczego? Wszystko na przekór jemu. Jego życie
stało się trudniejsze niż myślał.
- Mówiłeś coś o
przeproszeniu trenera...
- Co? Nie.. ja tylko
żartowałem.. - Wybronił się szybko. Nie miał pojęcia na co stać
Kakashiego, co jeśli byłby tak szalony i zabrał go na stadion
Jokohamy i kazał przeprosić trenera drużyny, za to co mówił?
Wolał uniknąć wstydu i nie szargać więcej swojej dumy. Mężczyzna
zaśmiał się na jego reakcję co zirytowało chłopaka, ale tym
razem postanowił trzymać język za zębami.
Siwowłosy
ziewną ze zmęczenia, stojąc przed domem rodziny Akasunów, gdzie
kontynuowali śledztwo w sprawie morderstwa. Była piąta rano, nie
znosił tak wcześnie pracować, ale to jedyny sposób, by nie
kręciło się dużo ludzi. Dom i cała posesja, została dookoła
odgrodzona specjalną taśmą, żeby nikt nie wchodził na teren
śledztwa. Policjanci kręcili się wokół domu, szukając
jakiegokolwiek śladu zabójcy.
- Nic z tego,
żadnych śladów mordercy – powiedział zrezygnowany Minato,
podchodząc do Kakashiego.
- Przeszukaliśmy
już cały teren i oprócz śladów krwi niczego nie znaleźliśmy.
Cholera... - Było to strasznie frustrujące, gdy nie można było
znaleźć poszlak. Oznaczało to, że morderca jest sprytniejszy od
policji, a to w ogóle mu się nie podobało.
- Będziemy musieli
zakończyć tutaj śledztwo.. - westchnął. Jemu również nie
podobał się fakt, że został przechytrzony, ale nic na to nie
poradzą. Muszą znaleźć trop mordercy w inny sposób. Sam rysopis
Sasoriego niewiele pomógł, ale to zawsze coś.
- Ten gość.. -
zaczął Hatake, zamyślając się na krótką chwilę. - ..to jakiś
popieprzony wariat. Skoro chciał ich zabić, dlaczego do nich nie
strzelił, tylko zarąbał siekierom.. Rzygać mi się chcę gdy
myślę o kimś takim – rzucił z pogardą. Co motywuje ludzi do
tak okropnych czynów? Czy takich psychopatów można nazwać ludźmi?
Dla niego byli to zwykli śmiecie, których trzeba się szybko pozbyć
usuwając ich do kosza, jakim w tym przypadku było więzienie.
- Dlatego za wszelką
cenę musimy go złapać. - powiedział zapewniając go tym samym, że
na pewno to zrobią. Wiedział jak Kakashi nie znosił takich ludzi,
dlatego właśnie został policjantem. Swoje w życiu przeżył i nie
złapanie przestępcy było dla niego osobistą porażką, z którą
trudno było mu sobie poradzić. Na szczęście jak do tej pory takie
sytuacje nie zdarzały się często. - A jak tam Sasori?
- Ts.. nawet o nim
nie wspominaj. Strasznie mnie denerwuje. - zacisnął pięść, a
brew sama zaczęła mu niebezpiecznie drgać. - Przemądrzały,
pyskaty, wkurzający... Całe szczęście, ze jutro się wyprowadzi..
- Wiesz o co pytam –
przerwał mu Namikaze. Był pewien, że Kakashi mówi tak tylko pod
wpływem zdenerwowania, za wszelką cenę ukrywa to, że polubił
Sasoriego. Jednak chciał uzyskać konkretną odpowiedź.
- Wiem, wiem.. -
westchnął, chowając ręce do kieszeni. Odwrócił wzrok od
przyjaciela. - Nigdy jeszcze nie spotkałem dzieciaka, który jest
tak silny psychicznie.
- To znaczy?
- Po tym co się
stało, co widział... otrząsnął się z tego niesamowicie szybko.
Wciąż łapie doły, ale wcale mu się nie dziwię. Jednakże... to
naprawdę silny dzieciak. - On w jego wieku, nie mógł pochwalić
się taką silną psychiką. Nie potrafi podnieść się tak szybko
po upadku, nawet teraz, gdy był już dorosły i doświadczony,
zajmowało mu to więcej czasu niż młodemu Akasunie.
Czerwonowłosy
otworzył zaspane oczy i zerknął na zegarek stojący na komodzie.
Dochodziła dziewiąta rano, chciał odwrócić się na drugi bok i
spać dalej, ale coś mu na to nie pozwalało. Jego żołądek aż
błagał o jedzenie. Wczoraj zgodnie z obietnicą poszedł spać bez
kolacji, więc teraz słyszał jak co chwila burczy mu w brzuchu.
Niechętnie wstał i powlókł się do kuchni. Na blacie zauważył
kartkę. Widniały na niej litery, to też wziął ją do ręki i
zaczął czytać.
„Poszedłem do pracy, wrócę
wieczorem. Wyjdź z Chiakim, ale lepiej nie puszczaj go ze smyczy. I
zjedz jakieś pożywne śniadanie, w końcu nie zjadłeś wczoraj
kolacji.” Po przeczytaniu,
zgniótł kartkę w dłoni. Ciekawe, przez kogo nie zjadł kolacji?
Nie podobały mu się takie rozkazy, dlaczego miałby wyjść z psem?
Nie jest jego. Do tego wkurzało go, że Hatake zachowuje się jak by
był jego ojcem. Jakim prawem mówi mu co ma robić? Tak bardzo go to
denerwowało. Wrzucił kartkę do kosza i podszedł do lodówki.
Wyjął z niej dwa kawałki pizzy które pozostały z wczorajszego
obiadu i odgrzał je w mikrofali. Kiedy kawałki pizzy były już
gotowe, zdarł z nich wszystkie dodatki, zostawiając tylko ser na
cieście. Nie przepadał za pizzą, ale tylko to mógł zrobić
najszybciej, a był bardzo głodny. Dodatki z pizzy rzucił psu i sam
zabrał się za jedzenie tego włoskiego dania.
Odkręcił kurki,
puszczając ciepłą wodę pod prysznicem. Jutro dzień przed którym
się trochę stresował. Nigdy nie był na rozprawie w sądzie, nie
miał pojęcia jak to wygląda. Widział tylko na filmach, ale to
wcale nie musi oznaczać, że jest tak samo. Co jeśli nie przyznają
jego babci opieki? Nie rozumiał dlaczego Kakashi jest taki spokojny,
i jego babcia tak samo. Oboje wierzą, że będzie mógł zamieszkać
z babcią. Skąd mogą to wiedzieć? Dlaczego są tacy pewni? Takie
pytania gromadziły się w jego głowie. Być może wcale im nie
zależy na tym, by mógł zamieszkać z babcią. Może Chiyo wcale
tego nie chce. Bo w sumie.. dlaczego miałby się nim zajmować? Może
uważa go za problem. Jest już stara i na pewno chce mieć spokój.
Po tych przemyśleniach, miał jeszcze większe obawy. Zaczynał się
poważnie martwić. Zakręcił kurki wyłączając wodę i wyszedł
spod prysznica. Ubrał spodnie i wyszedł z łazienki wycierając
włosy ręcznikiem. Nagle rozbrzmiał dźwięk jego telefonu.
Spojrzał w miejsce gdzie go położył, czyli na stolik w salonie i
podszedł do niego. Biorąc telefon do ręki, spojrzał na
wyświetlacz, dzwoniła babcia, więc odebrał.
- Co jest? -
zapytał. Chiyo zaczęła wypytywać. Pytała jak się czuje, czy
jest grzeczny, i czy się dobrze odżywia. Nie mogła tego dnia go
odwiedzić, musiała załatwić parę spraw. - Jadłem... tak.. ale,
tu jedzenie jest ohydne, mam nadzieje że ty lepiej gotujesz niż ten
facet... Wcale nie wybrzydzam.. tak wiem, wiem... Okej. To na razie..
a babciu, czekaj! - zatrzymał staruszkę, która chciała się
właśnie rozłączyć. Za nim jednak cokolwiek powiedział, milczał
długą chwilę. Słyszał w słuchawce babcie, która pytała czy
wszystko w porządku, ale nie odpowiedział. - Jutro.. zamieszkamy
razem, prawda? - chciał się upewnić. Nie chciał się do tego
przed sobą przyznać, ale się bał. Znowu się bał. Nie chciał
się bać. To głupie uczucie. Strach... Nie chciał być tchórzem.
- Ale... nie zostawisz mnie? Nie oddasz do domu dziecka? - zacisnął
palce na swojej komórce. Chciał wiedzieć, chciał znać prawdę.
Nawet jeżeli będzie to okrutna prawda, nie chciał być oszukiwany.
Choć miał wielką nadzieję, że usłyszy pozytywną dla niego
odpowiedź.
- O czym ty mówisz?
Jakbym mogła cię zostawić? - usłyszał w słuchawce odpowiedź. -
Jestem twoją babcią, nigdy w życiu nigdzie cię nie oddam. -
zapewniła go. Zrobiło jej się przykro, bo jej wnuk nie do końca
jej ufa, ale przecież sama jest sobie winna. Nie poświęcała mu
nigdy za dużo uwagi, a na pewno nie tyle ile powinna. Jednak również
nie mogła dziwić się jego reakcji, przeżył coś okropnego,
widział straszne rzeczy, nie obwiniała go o to pytanie. Rozumiała,
że się boi, to nic złego.
- To dobrze... -
odetchnął z ulgą, licząc na to, że babcia mówi prawdę. Te
słowa trochę go uspokoiły. - Tak tylko pytałem.. chciałem
wiedzieć, czy będę mieszkać z tobą czy w domu dziecka. Trzeba
wiedzieć takie rzeczy wcześniej.. - dodał, grając pewnego siebie.
Wstydził się przyznać, że się boi.
Miały
godziny, a Sasori siedział w domu przed telewizorem. Tak jak napisał
mu Kakashi, był z psem, pospacerował trochę i wrócił. Oglądał
telewizję od czterech godzin, co jakiś czas zmieniając kanały.
Oglądał już kreskówki, jakiś serial i film, który właśnie się
skończył. Postanowił więc ponownie zmienić kanał. Przełączał
z jednego na drugi, ale nic ciekawego nie mógł znaleźć. W pewnej
chwili jednak, coś przykuło jego uwagę. Zostawił na kanale z
wiadomościami. Zazwyczaj ich nie oglądał, bo go to nie
interesowało, ale tym razem w wiadomościach zobaczył nie tylko
reportera, który coś gadał do mikrofonu, paru gapiów, ale także
w tle ujrzał swój dom. Swój rodzinny dom, gdzie jeszcze niedawno
mieszkał. To był jego dom, był tego pewny. Nigdy by go nie
pomylił. Rozpoznał też wśród gapiów, swoich sąsiadów. Ale to
nie było najistotniejsze. Pod głosił, by słyszeć dokładnie co
dziennikarz będzie mówił.
- ....doszło do
morderstwa. Sprawca zabił znanego i lubianego redaktora gazety
Asashi Shimbum, Satoshiego Akasune, wraz z jego żoną. Osierocili
syna... - Nie rozumiał. Dlaczego o tym mówią w telewizji?
Dobrze zdawał sobie sprawę, że jego tata był znanym redaktorem,
ale nie był jakiś sławny. Po co o tym mówią? Przecież to nie
ich sprawa. Nie podobało mu się to, a nawet był zły, że ktoś
się w to wtrąca. - … policja nie chce nic powiedzieć na ten
temat. Jednak potwierdzone jest to, iż miesiąc temu pan Akasuna
opublikował w gazecie informacje o nietypowych zabójstwach, które
w ostatnim czasie miały miejsce, opisując zbrodniarza jako potwora,
na którego prosił by uważano. Czy to możliwe, by tym czynem
przyczynił się do własnej śmierci?.. - przestał słuchać po
tych słowach. Jaki post w gazecie? Nic o tym nie wiedział. Co miał
teraz myśleć? To prawda, czy media znowu próbują wszystkich
oszukać? Zacisnął pięści i zęby. Nie chciał w to wierzyć. To
niemożliwe, żeby to wszystko było winą jego ojca. Czy gdyby nie
napisał tej informacji w gazecie, on i jego mama nadal by żyli? To
nie mogła być prawda. Jego tata, nigdy nie zrobiłby czegoś tak
głupiego. Nie zrobiłby. To nie prawda!
- Przestań kłamać!!
- krzyknął do telewizora chwytając go mocno rękami i z całej
siły zepchnął go z komody. Telewizor spadł na podłogę, robiąc
przy tym sporo huku. W tym momencie Sasori zdał sobie sprawę z tego
co zrobił. Serce podeszło mu do gardła. Ekran telewizora był
cały popękany, nie było widać obrazu, cały ekran śnieżył.
Wiedział, że tego nie da się ukryć. Kakashi się wścieknie.
Popsuł mu telewizor, a znając jego oszczędność, nie będzie
chciał kupić nowego. I jak na zawołanie drzwi od domu otworzyły
się i stanął w nich Kakashi. Sasori momentalnie odsunął się od
telewizora, szukając w głowie szybko jakiejś wymówki. Siwowłosy
wszedł do domu i pierwsze co rzuciło mu się w oczy, to telewizor
leżący na podłodze. Patrzył na niego chwilę otępiałym
wzrokiem, po czym przeniósł spojrzenie na czerwonowłosego. Nie
zwracał w tym momencie uwagi na cieszącego się pasa, który
merdając ogonem chodził w okół niego.
- No bo.. - zaczął
Akasuna. nie mając pojęcia co powiedzieć. - No bo.. to spadło, ja
nie wiem jak, po prostu spadło – liczył na to, że Kakashi mu
uwierzy. Chociaż trudno było uwierzyć w to, że telewizor sam
spadł z dosyć szerokiej komody. - To chyba wszystko przez
trzęsienie ziemi.. - którego oczywiście nie było.
- Jakie trzęsienie
ziemi? - zapytał załamując ręce. Co ten bachor zrobił mu z
telewizorem?
- No.. to, przed
chwilą... nic nie czułeś? - zapytał udając zaskoczonego. Aktorem
był nie najgorszym, ale też nie najlepszym, zwłaszcza gdy musiał
improwizować. Czasami mu to wychodziło, a czasami zupełnie nie.
- Przestań
kłamać... - prychnął zbliżając się do niego. Chłopak spuścił
głowę i zaczął bawić się fragmentem swojej koszuli. Cholera..
przejrzał go. Mężczyzna złapał Sasoriego za koszule i zmusił by
spojrzał mu w oczy. - Zdajesz sobie sprawę co właśnie zrobiłeś?
- zapytał groźnie. Sasori milczał, przestraszył się. - Wkurzyłeś
mnie! Przyszedłem z pracy zmęczony, chcąc obejrzeć coś w
telewizji, żeby odpocząć, a przychodzę i co? Telewizor
zniszczony! Zero szacunku dla cudzych rzeczy... - Mógł się
domyślić. To w końcu bogaty dzieciak, zawsze rozpieszczony, na
pewno miał co chciał, więc dlaczego miałby szanować cudzą
rzecz.
- To nie tak... -
wyjąkał przestraszony. - Ja odkupię... to znaczy, moja babcia.. -
źle się czuł z tym, że babcia będzie musiała przez niego płacić
za telewizor, ale sam nie miał tylu pieniędzy, nie miał ich w
ogóle.
- Pf.. dzieciaku.. -
puścił jego koszulę. - Myślisz, że będę obciążał kosztami
kobietę na emeryturze? Za nim zniszczyłeś mi telewizor mogłeś
pomyśleć o konsekwencjach. - Przez chwilę, naprawdę był na niego
wściekły, gdyby był jego ojcem na pewno nie uszło by mu to na
sucho. Jednak.. widział w jego oczach, że coś jest nie tak. Nie
zepsułby chyba telewizora od tak sobie. Może zrobił to podczas
zabawy z psem, albo był jakiś inny powód.
- Czyli nie muszę
płacić? - zdziwił się, bo przecież to normalne, że powinien
odkupić telewizor.
- Dlaczego go
zniszczyłeś? - postanowił zapytać. Sasori stał z niezdecydowaną
miną. Mówić, nie mówić? Chyba powinien powiedzieć. W końcu to
wina policji, że wpuścili tam media, więc Kakashi jest mu winny
wyjaśnienie.
- Widziałem w
telewizji.. wiadomości.. - Dalej mówić nie musiał, Hatake już
wiedział o co chodzi. Te wiadomości były nagrane dzień po tym
zdarzeniu, a Sasori musiał obejrzeć powtórkę. I on i Minato
woleliby, żeby chłopak tego nie widział, ale przecież nie mogli
przed nim ukryć prawdy na długo.
- To tylko głupie
media, nie wierz we wszystko co mówią. - podszedł do gniazdka i
wyją stamtąd wtyczkę od telewizora. Ekran zrobił się czarny.
Telewizor był już do wyrzucenia, będzie musiał kupić sobie nowy.
Nie był biedny, ale do bogaczy również nie należał, był
oszczędny i nie wydawał pieniędzy na prawo i lewo. Ale bez
telewizji żyje się ciężko, nawet jeżeli nie ma czasu, by ją
oglądać, to dobrze mu się przy niej zasypia. Podniósł telewizor
i póki co położył go na komodę.
- Ale to prawda? To
co powiedzieli o tym artykule? - Musiał wiedzieć, po prostu musiał.
Chciał wiedzieć, czy jego tata napisał coś takiego. Kakashi
westchnął i spojrzał na chłopaka, który czekał z
niecierpliwością na odpowiedź.
- To prawda -
zdecydował się go nie okłamywać. - To prawda, twój ojciec
napisał taki artykuł, by nieco ostrzec ludzi, ale przecież nie
było w tym nic złego. Nie mam pojęcia dlaczego...
- Ale gdyby go nie
napisał to by żył! Dlaczego to zrobił?! - pytania kierował w
stronę Inspektora, ale tak naprawdę pytał sam siebie. - Dlaczego
mój tata to zrobił...? - opadł na kanapę. Nie mógł uwierzyć.
Tata nie mógł być taki lekkomyślny. - Tato... dlaczego byłeś
taki głupi... - wydusił przez zaciśnięte gardło.
- Twój ojciec
chciał pomóc innym - przerwał mu. - Dlatego. Jeśli uważasz teraz
swojego ojca za skończonego idiotę, to sam nim jesteś. - Sasori
spojrzał wściekle na Kakashiego. Nie podobało mu się, że
sugeruje mu iż jest idiotą. - Jestem pewny, że dzięki tej
wiadomości niektórzy zachowali ostrożność, i być może dzięki
temu przeżyli. Twój tata nie był głupcem, tylko bohaterem. -
Czerwonowłosy patrzył na Kakashiego zaskoczony jego słowami.
- Bohaterem? - nie
rozumiał. Jaki tam bohater z jego ojca? To tylko artykuł. Głupi
artykuł, który przysłużył się do śmierci jego rodziców.
- Po prostu –
podszedł do chłopaka. - czasami lepiej zrobić coś ryzykownego
pomagając przy tym innym, niż całe życie chować głowę w
piasek. - był policjantem więc u niego takie myślenie było
zupełnie normalne. Zwłaszcza, że on prawie na każdym kroku
ryzykował życiem.
- Ale gdyby nie
to...
- Głupi jesteś, że
nie rozumiesz? - warknął, wiedział do czego chłopak zmierza więc
mu przerwał, w niezbyt miły sposób.
- Nie jestem głupi!
- Akasuna zacisnął pięści. Jak on śmie go tak przezywać? Gdyby
Kakashi, nie był dorosły uderzyłby go za to. Chociaż.. jeszcze
nigdy nikogo nie uderzył. No może kiedyś jak był mały, ale wtedy
był porywczym dzieckiem.
- A teraz przejdźmy
do rzeczy najważniejszych – skrzyżował ręce na piersi. - Jak i
dlaczego zniszczyłeś telewizor? - rozumiał, że chłopak był zły,
smutny, sfrustrowany słysząc wiadomości, ale żeby niszczyć mu
telewizor? To była przesada.
- Bo ja..
zdenerwowałem się i.. nie zastanawiałem się co robię.. - gdyby
wiedział, że zepchnięcie telewizora tak się skończy, nigdy by
tego nie zrobił. Ale w tamtym momencie po prostu nie myślał.
Kakashi porozmawiał z nim chwilę na ten temat i jak się okazało,
to nie pierwszy raz gdy Sasori w nerwach coś popsuł. Nie były to
częste przypadki, bo z tego co wynikało z opowieści chłopca
musiało zdenerwować go coś na poważnie.
- Jak czujesz, że
jesteś zdenerwowany, to krzycz, biegaj, skacz rób cokolwiek co cie
zmęczy, wtedy unikniesz takich sytuacji – nie był psychologiem,
ale wiedział, że to pomaga. Znał kogoś takiego, kto kiedyś
praktykował taki o to sposób.
- I to mi pomoże
pozbyć się złości?
- Oczywiście, a na
pewno w dużym stopniu – powiedział pewnie, tak że Sasori był
wstanie w to uwierzyć. Miał trzynaście lat bywał naiwny, ale bez
przesady. Jednak nie sądził by musiał używać rady Inspektora,
takie napady złości, nie zdarzają mu się za często.
- Zmiana planów –
powiedział Kakashi, po chwili ciszy. Chłopak spojrzał na niego
niezrozumiale. - Sprawa sądowa została przełożona na pojutrze –
niestety tak to czasami z sądami bywa, nie podobało się to jednak
Sasoriemu. On chciał już wreszcie zamieszkać z babcią, a co
najważniejsze w domu w którym będzie miał swój własny kąt.
Swój komputer, swoje łóżko, miejsce gdzie będzie miał co robić.
- Ale jest i dobra wiadomość.
- Niby jaka..? -
burknął ponuro. Co może być dobrą wiadomością w takiej chwili?
Jedyna to chyba byłaby gdyby zabili tego wstrętnego morderce. Albo
chociaż złapali.
- Naruto.. pamiętasz
tego chłopca, co? - Sasori skinął głową. - Zaprosił cię do
siebie.
- Po co? - zdziwił
się, ledwo zna tego dzieciaka.
- A tak, robi jakieś
spotkanie z kolegami więc ty też pójdziesz. - Prawdą było, że
Minato zaprosił Kakashiego z Sasorim, by chłopak nie nudził się
tak u niego i miał trochę zabawy. Naruto od czasu do czasu
zapraszał swoich przyjaciół do siebie na taką dziecięcą imprezę
i nawet ucieszył się gdy dowiedział się, że Sasori do niego
przyjdzie. Lubił poznawać nowych ludzi.
- Nie chce tam iść..
- odpowiedział, kładąc się na kanapie. Nie chciał się bawić z
dziewięciolatkiem, był dla niego za młody.
-Pójdziesz, bo i
ja tam idę. Po z tym... zniszczyłeś mi telewizor, chcesz może
jakoś w inny sposób za to odpłacić? - rzucił mu wymowne
spojrzenie, a Sasori przystał na jego układ. Pójdzie do Naruto na
imprezę. Hatake uśmiechnął się do siebie widząc zrezygnowaną
minę chłopaka. Chciał po prostu, by poszedł spotkać się z
dzieciakami i miło spędził z nimi czas, nie myśląc o tym co
przeżył.
Nadszedł dzień
imprezy u Naruto. Czerwonowłosy naprawdę nie był zadowolony z tego
powodu, że musi tam jechać. Nie rozumiał dlaczego musi słuchać
obcego faceta.. Żalił się nawet swojej babci, ale ona powiedziała,
że Kakashi jest dla nich bardzo miły, pozwalając Sasoriemu u niego
mieszkać i że nie powinien narzekać, bo mógłby mieszkać w
sierocińcu. Takie argumenty nie podobały się chłopakowi, a to
dlatego, że Chiyo nie była po jego stronie. To niesprawiedliwe, w
końcu są rodziną, powinna trzymać się z nim, a nie wspierać
jeszcze siwowłosego. Okrutną ma babcię..
Po domu rozległ się dzwonek. Do drzwi podbiegł blondwłosy chłopiec i z radosnym uśmiechem otworzył je. Niebieskimi oczami ujrzał Kakashiego i obok niego stojącego Sasoriego, którego nie mógł tak się doczekać. Trzynastolatek miał naburmuszony wyraz twarzy, ale Naruto w ogóle na to nie zwrócił uwagi. Chwycił Sasoriego za rękę i pociągnął do siebie wprowadzając go tym samym do środka. Inspektor wszedł za nim. W korytarzu przywitała ich Kushina, po czym zaprosiła ich do salonu. Ku zdziwieniu Naruto w salonie bawiło się jeszcze piątka dzieciaków, plus Nadinspektor siedzący na kanapie razem z jakąś kobietą i mężczyzną, obok których siedział czarnowłosy chłopak, mniej więcej w wieku Sasoriego. Kakashi przywitał się z nimi, wyglądało na to, że zna nie tylko Minato ale i tamtą dwójkę. Wydawało mu się, że będzie tylko on i Kakashi, a tu taka impreza. Nie podobało mu się to. Zdecydowanie wolałby być teraz w mniejszym gronie.
Po domu rozległ się dzwonek. Do drzwi podbiegł blondwłosy chłopiec i z radosnym uśmiechem otworzył je. Niebieskimi oczami ujrzał Kakashiego i obok niego stojącego Sasoriego, którego nie mógł tak się doczekać. Trzynastolatek miał naburmuszony wyraz twarzy, ale Naruto w ogóle na to nie zwrócił uwagi. Chwycił Sasoriego za rękę i pociągnął do siebie wprowadzając go tym samym do środka. Inspektor wszedł za nim. W korytarzu przywitała ich Kushina, po czym zaprosiła ich do salonu. Ku zdziwieniu Naruto w salonie bawiło się jeszcze piątka dzieciaków, plus Nadinspektor siedzący na kanapie razem z jakąś kobietą i mężczyzną, obok których siedział czarnowłosy chłopak, mniej więcej w wieku Sasoriego. Kakashi przywitał się z nimi, wyglądało na to, że zna nie tylko Minato ale i tamtą dwójkę. Wydawało mu się, że będzie tylko on i Kakashi, a tu taka impreza. Nie podobało mu się to. Zdecydowanie wolałby być teraz w mniejszym gronie.
- To jest Sasori! -
oznajmił Naruto trzem swoim kolegom i dwóm koleżanką. Akasuna
skrępował się widząc jak wszystkie dzieciaki się mu przyglądają.
Sięgały mu mniej więcej do ramienia, niektórzy do podbródka, ale
i tak był wyższy. Czuł się dziwnie.
- Skąd go znasz? -
zapytała różowowłosa dziewczynka.
- Z komisariatu –
oznajmił Uzumaki, zadowolony i dumny z tego, że ma starszego
kolegę.
- Przestępca?! -
zawołała Sakura, a Hinata schowała się za nią. Jak Naruto mógł
przyprowadzić do domu zbira? To przecież niebezpieczne.
- Możemy go
zastrzelić? - zapytał Sasuke.
- Hej... - mruknął
zażenowany Sasori. Co oni sobie wyobrażają? Wcale nie wygląda na
przestępce. Niech go nie porównują, do tego człowieka co zabił
jego rodziców.
- Głupi jesteście.
On jest świadkiem! Nie jest zły – wyjaśnił blondyn
przyjaciołom, na co odpowiedziało mu chóralne „aa...”. Chociaż
Sasuke wyglądał na zawiedzionego. Zaczęli grać w twistera, ale
Sasori za nic nie chciał się przyłączyć, więc tylko się
przyglądał ich wygłupom. Zerknął na chłopaka siedzącego wśród
dorosłych. Dlaczego tamten może tam siedzieć, a on nie? Dlaczego
musi bawić się z dziećmi? Eh.. nie sprawiedliwe. Po chwili w
salonie zaczęło się robić za głośno, bo dzieci zaczęły się
przekomarzać.
- Dzieciaki –
odezwał się Minato w ich stronę. - Idźcie może pobawić się na
górę, co? - tam nikomu nie będą przeszkadzać, nie to co tutaj.
Nie można usłyszeć własnych myśli, taki hałas zrobiła szóstka
dzieciaków.
- No dobraa.. -
zgodził się Naruto i zawołał gestem ręki swoich towarzyszy, by
poszli za nim na górę. Sasori chciał zostać, wreszcie miał
okazję, ale nic z tego. Naruto chwycił go za nadgarstek i pociągnął
za sobą.
- Itachi, ty też
idź z nimi – odezwał się Fugaku patrząc na syna, który jadł
herbatnika.
- Muszę? - wolał
zostać tutaj. Dorosłych sprawy były dla niego ciekawsze niż
bawienie się z dziećmi. I tak to robił dosyć często spędzając
czas ze swoim młodszym bratem.
- Musisz. -
zawtórowała mężowi Mikoto. Ma dopiero trzynaście lat, mógłby
naprawdę spędzić więcej czasu na zabawie, niż siedzeniem wśród
dorosłych ludzi.
- No dobrze.. -
wstał niechętnie i poszedł na górę gdzie przed chwilą zniknęła
gromadka dzieciaków, z nieznajomym mu czerwonowłosym. Na górze
Naruto zaprosił ich wszystkich do swojego pokoju. Był to przytulny
pokój, mieszczący wygodne jednoosobowe łóżko, biurko, półkę
na książki, komódkę i szafę na ubrania. Na półce mieściły
się różnego rodzaju mangi i komiksy. W pudełkach na podłodze
posegregowane były zabawki. Takie jak resoraki, pluszaki, klocki,
czy też gry planszowe. Na suficie widniały przyklejone do niego
gwiazdki, które świeciły w ciemności. Sasori rozglądał się
chwilę po pokoju, jako jedyny z obecnych nie był tu jeszcze nigdy.
- W co się bawimy?
- odezwał się Shikamaru. On nigdy nie miał pomysłów, więc
liczył na to że ktoś inny będzie miał wspaniałe pomysły na
zabawę.
- W chowanego! -
oznajmił Naruto. Wszystkie dzieciaki uznały to za genialny pomysł,
w końcu mają całą górę dla siebie. Przeszli więc od razu do
wyliczanki, bo jakoś musieli ustalić kto będzie krył, a przecież
nikt nie chciał tego robić. Gdy tak wyliczył i palec Naruto padł
na Sasoriego w jedne z sylab, ten odezwał się.
- Ja nie gram –
oznajmił siadając na łóżku obok Itachiego, a właściwie to na
drugim końcu łóżka.
- Dlaczego? -
zapytał zawiedziony dziewięciolatek. Bardzo chciał, by Sasori
bawił się razem z nimi.
-Bo tak.. -
odpowiedział półszeptem odwracając wzrok. Nie chciał się bawić
z dziećmi, nie tylko dlatego, że się wstydził, ale też dlatego,
że ta zabawa za bardzo przypominała mu o pięknych chwilach w jego
życiu, które już nie wrócą.
- Pewnie boi się,
że będzie krył – odezwał się starszy Uchiha. Czerwonowłosy
zbeształ go wzrokiem, bo była to nieprawda.
- No właśnie –
zawtórował Sasuke. - Nie bądź tchórzem, tchórzu! -
Czerwonowłsoy tylko prychnął na taką obelgę. Chociaż cisnęło
mu się na usta by wykrzyczeć mu iż nie jest tchórzem. Ale
niestety.. był. Bolała go ta prawda, ale co mógł zrobić? Musiał
z tym żyć.
- Sasuke, tobie nie
wolno dokuczać starszym od ciebie – powiedział Itachi, zupełnie
poważnie. - Okazuj szacunek, dla starszych kolegów. - Kruczowłosy
dziewięciolatek przewrócił oczami na wywód brata. Nie będzie go
pouczał, głupek jeden. - Baw się z nami. - zwrócił się do
Akasuny - Ja też się bawię, a jestem pewnie starszy od ciebie –
na takiego przynajmniej wyglądał. Powoli wchodził w fazę mutacji,
był o czoło wyższy od Akasuny, więc stwierdził, że jest
starszy. Sasori westchnął, i niechętnie zgodził się bawić z
nimi. Po tym zaczęła się kłótnia kto będzie krył bo mimo tego
że wyliczanka wybrała Kibę to on nie chciał i zarzucał Naruto
oszustwo. Mogliby się kłócić do rana, gdyby nie wkroczył Itachi
i nie oznajmił im, że to on będzie krył. Wszyscy się zgodzili
bez żadnych sprzeciwów. Czarnowłosy stanął w kącie pokoju i
zaczął liczyć do pięćdziesięciu. Pozostali zaczęli szukać
kryjówek. Sasori robił to bez entuzjazmu, w przeciwieństwie do
młodszych kolegów. Wyszedł z pokoju i rozejrzał się dookoła. W
ogóle nie znał tego domu. Nagle zauważył uchylone drzwi. Nie
wiedział dokąd prowadzą, postanowił więc do nich zajrzeć.
Otworzył je szerzej i wszedł do środka. Te drzwi okazały się być
schowkiem na szczotki, odkurzacz, deskę do prasowania i tego typu
rzeczy. To miejsce nie należało do najprzyjemniejszych. Było tu
ciasno i ciemnawo, do tego to najbardziej oczywista kryjówka ze
wszystkich. Nagle usłyszał trzask i dźwięk przekręcanych kluczy.
Zrobiło się ciemniej. Sasuke chichrał się pod nosem i mijając
zamknięty schowek pobiegł szukać swojej kryjówki. Do schowka
wpadało blade niewyraźne światło z matowych niedużych okienek w
drzwiach. Sasori nacisnął na klamkę, ale tak jak myślał, drzwi
zostały zamknięte. Nacisnął po raz kolejny, tym razem mocniej i
nic. Było tu za ciemno, nie chciał tu być. Nacisnął jeszcze raz.
I jeszcze, i jeszcze raz. Nic nie dawało. Zaczynał naprawdę źle
się czuć, było tutaj tak samo ciemno jak w szafie w jego domu.
Szarpał się z drzwiami, ale nic to nie dawało.
- Cholera... -
wyjąkał zdenerwowany. Nie myślał teraz racjonalnie, jedyny cel to
wydostać się stąd. Szarpał się i szarpał, niewiele brakowało,
a wyrwał by klamkę. Dlaczego go tutaj zamknęli? To jakiś żart?
Może go nie zauważyli? Ale przecież nie jest niewidzialny, do
cholery! Zdenerwował się. Tutaj było tak jak w szafie tamtego
dnia, nie chciał tu być. Zacisnął pięść i z całej siły
uderzył w jedno z kwadratowych okienek, wybijając je. Na jego ręce
pojawiła się krew. Widząc to jego źrenice zrobiły się szerokie,
a po chwili dało się słyszeć krzyk rozlegający się po całym
domu. Wszyscy dorośli szybko zgromadzili się na górze,
przestraszeni że coś się stało. Na piętrze zastali dzieciaki
stojące przy schowku i Itachiego, który kucał przy przerażonym
Sasorim klęczącym na ziemi. Z ręki Akasuny kapała krew, podobnie
jak tamtego dnia. Widok krwi, przywołał zbyt bolesne wspomnienia.
Minato i Kakashi podeszli do nich.
- Co się stało? -
zapytał Hatake również przykucając przy czerwonowłosym.
- Nie wiem.. -
zaczął Itachi. - Znalazłem go zamkniętego w schowku. - Nie miał
pojęcia kto go zamknął. Nie wiedział też dlaczego tak się
wydarł. Być może bał się ciemności, albo jego ręka tak bardzo
bolała.
- Naruto.. -
Namikaze spojrzał na syna, oczekując wyjaśnień.
- To nie ja –
zapewnił ojca. Nie zrobił by czegoś takiego.. no może by zrobił,
ale dobrze że tym razem to nie był on.
- Na pewno? –
zapytała Kushina podpierając ręce na biodrach. Oby jej syn nie
miał z tym nic wspólnego, bo nie ręczy za siebie.
- Na pewno, to nie
ja – oburzył się, że mu nie wierzą. Zastanawiał się więc,
kto mógłby to zrobić. Hinata odpada, to na pewno. Shikamaru za
leniwy. Sakura? Chyba nie byłaby aż tak pomysłowa.. Zostaje Kiba
albo Sasuke. Żadne z dzieci nie chciało się przyznać, do póki
nie padło na młodszego Uchihe, który trochę plątał się w
słowach.
- To miał być
tylko żart.. - jęknął zrozpaczony, że nie udało mu się jakoś
z tego wybrnąć. Gdyby wiedział, że Sasori się boi schowków
nigdy by tego nie zrobił. Nie chciał zrobić mu krzywdy, chciał
tylko zażartować.
- To miał być
żart!? - krzyknęła Mikoto chwytając syna za ucho i ciągnąć w
stronę Sasoriego.
- Aua.. nie
chciałem.. to boli.. - to na prawde bolało. Jego własna matka jest
okrutna. Jego biedne ucho..
- Przeproś
Sasoriego, w tej chwili! - rozkazała nie zadowolona z poczynań
syna. Jak mógł zrobić coś tak głupiego. Powinien zastanowić się
nad tym kilka razy, za nim coś zrobi.
- Przepraszam... -
powiedział pociągając nosem. To ucho go naprawdę bolało, niech
ta mam go już puści.
- W porządku... -
odpowiedział cicho dopiero po chwili. Trzymał się cały czas za
obolałą rękę. Krew już nie ciekła, a uczucie szoku powoli
mijało. Dlaczego tak zareagował? Tylko się ośmieszył, teraz to
już wszyscy mają go za tchórza. Nie chciał tego, tak bardzo nie
chciał być uważany za tchórza. Dlaczego nie chciał? Przecież
nim był. Nie pomógł rodzicom, nikomu by nie potrafił pomóc.
Dlaczego tak bardzo uciekał przed prawdą? Myślał, że już
pogodził się ze swoim tchórzostwem, a jednak wciąż czuł się
źle, gdy inni tak o nim myślą. Był przekonany, że teraz wszyscy
mają go za tchórza. Nie sądził, że widok krwi przywoła te
straszne wspomnienia. Czyżby już nigdy nie mógł patrzeć na krew?
W łazience Kushina
opatrywała rękę Sasoriemu. Na szczęście żadne szkoło nie
dostało się do rany, ale trochę sobie tę rękę pokaleczył i
trzeba było zdezynfekować i założyć bandaż.
- Następnym razem
uważaj, bo to naprawdę niebezpieczne tak wybijać szybę gołą
ręką – powiedziała uśmiechając się do chłopca. Zdawała
sobie sprawę, że zrobił to pod wpływem strachu, ale nie będzie
mu przecież tego wypominać, na pewno nie chciałby słuchać o tym
jak to się bał. Nikt by nie chciał. To zupełnie normalne po tym
co przeszedł, a wiedziała to od męża.
- Przepraszam.. -
rzucił tak nagle, że zszokowało to Kushine. Spojrzała na niego
nie bardzo rozumiejąc za co ją przeprasza. - Za tę szybę... ja
nie chciałem.. - jak nie telewizor, to teraz szyba. On to ma
szczęście.
- Nie przepraszaj,
nic się nie stało, to tylko mała szybka – mówiła kończąc
wiązać mu bandaż. Sasoriemu aż ścisnęło się gardło. Była
dla niego taka dobra, jak mama.
- I jak się
czujesz? - do łazienki zajrzał Kakashi opierając się o framugę
drzwi.
- Dobrze.. -
fizycznie czuł się dobrze, psychicznie już nieco gorzej. Wiedział,
że nie powinien tu przyjeżdżać. Głupia zabawa w chowanego.. Wiedział, że nie powinien się w to bawić.
Od Autorki: Tak jak obiecałam rozdział pojawił się w tym tygodniu.. właściwie to na sam koniec tego tygodnia, ale nie ważne. Ważne że ten tydzień jeszcze nie minął :P
Ten rozdział wyszedł dłuższy niż poprzednie.. Mam nadzieję, że dotrwaliście do końca :)
Ten rozdział wyszedł dłuższy niż poprzednie.. Mam nadzieję, że dotrwaliście do końca :)
Już sama nie mogę się doczekać, aż zacznę dodawać tu rozdziały w których pojawi się Akatsuki, a na to będzie trzeba jeszcze poczekać z dwa rozdziały :<
(Error - nadużywanie słowa rozdział kłuje w oczy xD)
(Error - nadużywanie słowa rozdział kłuje w oczy xD)
Dziękuję wam bardzo, że czytacie i że wyrażacie swoją opinie w komentarzach ^^
Nie dodam tutaj żadnego rozdziału do świąt, to na pewno, dlatego też, Życzę wam zdrowych, pogodnych i pełnych miłości Świąt. Abyście spędzili je w gronie najbliższych, i aby te święta były dla was radosne :D
WESOŁYCH ŚWIĄT!!!