poniedziałek, 26 stycznia 2015

Rozdział 6

Miesiąc Później.

     Czerwonowłosy chłopak spał smacznie przykryty kołdrą po czubek nosa. W pokoju panowała zupełna cisza, którą po chwili okrutnie przerwał głośny dźwięk budzika. Skrzywił się słysząc ten znienawidzony sygnał. Wyciągnął rękę spod kołdry i mocnym uderzeniem wyłączył budzik. Nie chętnie otworzył zaspane oczy i spojrzał na zegarek stojący na komodzie. A więc, nadszedł ten dzień. Skończyły się wakacje i trzeba było wracać do szkoły. Usiadł na łóżku przeciągając się i ziewając. Nie wyspał się.. Wakacje go rozbestwiły, mógł spać do dziesiątej, chociaż babcia i tak zganiała go z łóżka już o dziewiątej rano, ale on zazwyczaj leżał jeszcze z godzinę za nim się wygramolił. Wiele by dał, by móc sobie jeszcze pospać, choć i tak wstał wcześniej niż powinien. Zegarek pokazywał godzinę szóstą trzydzieści. Spokojnie mógł wstać o siódmej, ale zamierzał przed szkołą pójść jeszcze na cmentarz. Powlekł się do szafy i wyjął z niej mundurek, który wczoraj babcia mu wyprasowała. Nie cieszył się na powrót do szkoły.. zwłaszcza, że to jego nowa szkoła. Wszyscy będą się znać, a on do nich po prostu dojdzie. Będzie nowy, w zupełnie obcej mu klasie. Stresował się, a bardzo nie lubił się stresować. Patrzył chwilę na mundurek, różnił się od tego z jego poprzedniej szkoły, pewnie dlatego, że chodził wtedy do szkoły prywatnej, teraz idzie do państwowej, więc miał jeszcze więcej obaw. Przebrał się w mundurek i zszedł do kuchni. Zastał tam babcie, która przygotowywała śniadanie. Przywitał się z nią krótkim „cześć” i usiadł przy stole cierpliwie czekając na posiłek. Gdy tylko na stole pojawiły się jajka z ryżem, od razu zabrał się za jedzenie. Chiyo nagle odchrząknęła znacząco. Chłopak spojrzał na nią orzechowymi oczami.
- Aa.. modlitwa.. - zawsze zapominał. Złożył ręce i zamknął oczy. - Dziękuję za ten posiłek z torebki i za to że babcia nie próbuje mnie otruć, a jeżeli próbuje to dziękuję że jej to nie wychodzi. - otworzył oczy i zabrał się za jedzenie.
- Jesteś niewdzięczny – rzuciła staruszka, dając mu kuksańca w głowę. Chłopak zbeształ ją wzrokiem. Jak to tak bić własnego wnuka? I to jeszcze po głowie, gdy idzie pierwszego dnia do szkoły. Jeszcze wybije mu całą mądrość. Po śniadaniu umył zęby i poprawił swoją fryzurę. Bywał trochę narcystyczny, zdając sobie sprawę z własnej urody. Jeszcze rok temu w ogóle nie przejmował się swoją fryzurą. Było mu wszystko jedno czy ma potargane włosy, czy ułożone. Jego mama najczęściej zwracała mu na to uwagę. Dopiero gdy zaczął chodzić do drugiej gimnazjum, bardziej zaczął przejmować się tym jak wygląda. Nie pasowały mu już byle jakie ubrania, sam chciał je wybierać skoro to on ma je nosić, do tego potargane na wszystkie strony włosy, w ogóle nie wchodziły w grę. Nawet zaczął używać męskich dezodorantów, czego wcześniej nie robił, choć i teraz używa ich raczej sporadycznie.

     Kierował się właśnie na cmentarz. Tylko tam czuł, że rodzice są blisko i tylko tam mógł się komuś zwierzyć. Nie miał tutaj żadnych przyjaciół, przez co czuł się trochę samotnie. Mimo to nie tracił wiary w to, że znajdzie sobie bliskiego przyjaciela, a nawet jeśli miałby być samotny do końca życia, to taką opcje też potrafił zaakceptować. Gdy był już przed cmentarzem, zatrzymał się przy stoisku z wiadrami i kranem. Nalał wody do wiadra i ruszył do grobu swoich rodziców. Grób mieścił się niedaleko od wejścia na cmentarz, to też nie musiał długo iść. Postawił wiadro na ziemi i oblał nagrobek parę razy chochlą z wodą. Wyją ze szkolnej torby kadzidło i zapalił je, po czym złożył ręce do modlitwy i z zamkniętymi oczami odmówił pacierz. Po dłuższej chwili ciszy otworzył oczy i schował ręce do kieszeni, nie przejmował się tym, że nie wypada.
- To mój pierwszy dzień w nowej szkole.. - powiedział kierując te słowa do swoich rodziców. - Trochę się.. denerwuję.. - W tym momencie chciał wrócić do poprzedniej szkoły, na pewno nie stresowałby się powrotem do swojej starej klasy, ale z drugiej strony wcale tego nie chciał, miał zacząć nowe życie i nie oglądać się w przeszłość. Do tego tamta szkoła była za daleko, a i babcia nie miała aż tyle pieniędzy, by opłacać mu szkołę prywatną.
- Muszę iść.. Niedługo znów was odwiedzę. Trzymajcie za mnie kciuki – uśmiechnął się w stronę grobu i pobiegł do wyjścia, jednak po paru krokach zatrzymał się. Zapomniał zabrać wiadra. Szybko wrócił po nie i chwyciwszy je, wybiegł z cmentarza.
    Teraz kierował się już prosto do szkoły. Dobrze wiedział gdzie się znajduje jego nowe gimnazjum, bo był już w nim się zapisać. Miał nadzieję, że klasa ciepło go przyjmie, i że nauczyciele będą znośni. Nie miał pojęcia jak to jest w szkole państwowej, zawsze chodził do prywatnej. Ale pocieszała go jedna myśl. Do tej samej szkoły chodzi jego sąsiadka Konan, czuł się z tą myślą jakoś tak raźniej. Mimo iż nie miał z nią bardzo dobrych kontaktów. Ona miała już swoich znajomych, z którymi często wychodziła. Przez cały ten miesiąc rozmawiał z nią cztery razy. Wreszcie dotarł do celu. Stojąc pod szkołą odetchnął i wszedł przez duże drzwi prowadzące na hol szkoły. Na samym początku przywitały go oczywiście szafki na buty. Paru uczniów i uczennic kręciło się w ich pobliżu, ale żadne z nich nie zwracało na niego specjalnej uwagi, z czego się naprawdę cieszył. Podszedł do swojej szafki z numerem sześćdziesiątym dziewiątym.. Ta szkoła już go nie lubi.. dali mu taki dwuznaczny numer. Chyba nikt inny go nie chciał.. Zmienił buty i ruszył do pokoju nauczycielskiego, tak jak kazał mu jego nowy wychowawca, w dzień w którym przyszedł się zapisać. Nagle zatrzymał się. Przypomniał sobie, że zupełnie zapomniał gdzie jest pokój nauczycielski.. Musiał kogoś zapytać. Podszedł do najbliżej stojącego, czarnowłosego chłopaka. Puknął go palcem w plecy.
- Przepraszam, ja.. - zaczął. Czarnowłosy odwrócił się do niego, a trzynastolatek ujrzał znaną mu już twarz. Był to Itachi z imprezy u Naruto. Nawet on chodzi do tej szkoły.. czyżby wszyscy mieszkali gdzieś w pobliżu? - To ty..
- Beksa.. - rzucił bez zastanowienia, przypominając sobie scenę w domu Naruto. Sasori usłyszał to ale nie skomentował. - To znaczy.. - starał się przypomnieć sobie jego imię. - Sasori.. Chodzisz tutaj do szkoły? - zdziwił się, bo sądził, że jest jeszcze w podstawówce. Być może był tak mądry jak on i również przeskoczył klasę.
- Dopiero zacząłem.. Nie wiesz gdzie jest pokój nauczycielski? - trochę się spieszył, nie mógł z nim dłużej gadać, a nawet nie chciał. Nie będzie rozmawiał z kimś, kto nazwał go beksą.
- Musisz iść do końca korytarza – pokazał mu w którą stronę. - A później skręcić w lewo. Na końcu będą drzwi do pokoju nauczycielskiego – wyjaśnił. Czerwonowłosy podziękował i poszedł wskazaną trasą. Na szczęście Itachi mówił prawdę, to był pokój nauczycielski.
    Klasa 2-C jak zwykle hałasowała w sali. Zawsze byli głośni, ale po wakacjach to już w ogóle rozpierała ich energia. A to jedni opowiadali gdzie to byli na wakacjach, inni narzekali na powrót do szkoły, albo na to, że całe wakacje przesiedzieli w domu, a jeszcze inni rozmawiali o tym jak to będzie w tym semestrze. Po sali latały samoloty z papieru, a na tablicy powstawały dzieła mniej lub bardziej wybitne. Szarowłosy wysoki chłopak wszedł do klasy. Parę dziewczyn spojrzało na niego zarumienione. Był przystojny, ale niestety zajęty, jednak nic nie broniło im podziwiać go z daleka, a jemu to się podobało. Zresztą, żadna z dziewczyn w klasie, ani prawie żadna w szkole, nie miałaby odwagi do niego podejść, był strasznym łobuzem, wiele osób się go bało. Hidan odsunął krzesło, usiadł na nim i położył nogi na ławce, jak to miał w zwyczaju robić. Po czym wyjął telefon z kieszeni i zaczął w nim coś klikać. Nikt nie wnikał co. Był najstarszy z klasy, ponieważ raz nie zdał, przez to, że opuszczał często lekcje. Żaden z uczniów jednak, nie wnikał dlaczego tak często nie było go w szkole, ale krążyły plotki, że miał jakieś problemy rodzinne.
- Nie znoszę tej budy.. - jęknął długowłosy blondyn siadając bokiem na krześle w ławce przed Hidanem. Położył szkolną torbę na podłodze.
- Słysze to dwudziesty pierwszy raz.. – odpowiedział Hidan, nawet na niego nie zerknął. Cały czas wzrok miał wbity w swoją komórkę. Grał w jedną z tych gier, które są po prostu głupie, ale i tak uzależniają.
- Liczyłeś?.. - spojrzał na niego z zaskoczeniem, a jednocześnie zażenowaniem.. że też mu się chciało. Nie doczekał się odpowiedzi, ale nawet na nią nie liczył. Do sali wszedł profesor Iruka. Widząc go, uczniowie zaczęli zajmować swoje miejsca w ławkach. Hidan jednak nie zaprzątał sobie głowy dobrym wychowaniem, wciąż siedział z nogami na ławce. Profesor stanął przy biurku i przeleciał wzrokiem po swojej klasie. Byli wszyscy.
- Jak tam moja klasa się czuje po wakacjach? - zapytał, kładąc na biurku potrzebne rzeczy do prowadzenia lekcji.
- Mogłyby być dłuższe.. - rzucił jeden z uczniów, wyraźnie niezadowolony tym, że już się skończyły.
- A najlepiej jakby to szkoła trwała miesiąc, a reszta dni byłaby wakacjami – zawtórowała mu koleżanka.
- Aż tak nie lubicie naszej szkoły? No wiecie.. - udał zawiedzionego. Dobrze wiedział, że młodzi ludzie lubią narzekać na szkołę, sam tak robił gdy był w ich wieku.
- Za dużo nauki! - zawołał brązowowłosy chłopak. Te egzaminy były czasami nie do zniesienia. Wkrótce czekają ich kolejne, żadnemu uczniowi się do nich nie spieszyło.
- Za dużo? W liceum będzie jeszcze więcej..
- Też mi pocieszenie – klasa obruszyła się na takie beznadziejne pocieszenie profesora, a on zaśmiał się na taki zgodny okrzyk. Spojrzał na szarowłosego, który w ogóle nie uczestniczył w klasowej rozmowie, był jednak przekonany, że wszystko słyszy. Mimo to, nie mógł pozwolić, by siedział w taki niechlujny sposób.
- Hidan, nogi – rzucił do ucznia, ale ten nie zareagował. – Hidan. - powtórzył.
- Juuż.. - zdjął nogi z ławki nie odrywając wzroku od telefonu. Granie w gry na smartphonie jest dużo ciekawsze niż gadanie o pierdołach. Nie chciał się wtrącać do rozmowy, która go w ogóle nie interesuje. Chyba każdy wiedział, że nie cieszy się z powrotu do szkoły, bo to oznaczało kolejne miesiące nauki.. Nie musiał więc tego ogłaszać światu.
- A teraz się skupcie, bo mam wam coś ważnego do powiedzenia. - klasa nadstawiła uszu. - Wejdź proszę – powiedział w stronę drzwi. Uczniowie przenieśli swój wzrok na wejście do sali. Nawet Hidan się zainteresował i oderwał wzrok od komórki. Czerwonowłosy, dosyć niski, ale również przystojny chłopak wszedł do klasy i stanął obok biurka nauczyciela.
- To jest wasz nowy kolega. - oznajmił profesor, po czym przeniósł wzrok na Sasoriego. - Przedstaw się – powiedział do niego z uśmiechem, po czym zaczął szukać czegoś w swoim podręczniku.
- Nazywam się Akasuna Sasori.. - zaczął nieśmiało, miętoląc w palcach materiał spodni. - Od urodzenia mieszkam w Tokio, przeniosłem się tu z innej szkoły.. - gdy tak mówił o sobie, po sali przeszła fala szeptów.
- Widziałaś jaki ładny? - szeptało parę dziewczyn. Sasori słyszał niektóre z tych rozmów, ale w ogóle nie zawracał sobie nimi głowy. Skupiał się na mówieniu o sobie.
- Jaką ma gładką buzię.. - były zachwycone urodą nowego ucznia.
- Jest nawet ładniejszy niż Hidan – szepnęła jedna z dziewczyn. Te szepty doszły do uszu szarowłosego. Nie podobało mu się to, a zwłaszcza to ostatnie porównanie.
- Ts.. już go nie lubię – rzucił do siebie, ale Deidara doskonale to słyszał.
- Zazdrosny? - uśmiechnął się do niego wymownie.
- Nic z tych rzeczy.. Po prostu.. nie lubię gdy ktoś się panoszy na moim terytorium – przez słowo terytorium miał na myśli to, że był tutaj pierwszy i nie chciał, by ktoś zajmował jego miejsce w stadzie.
- Odpuść tym razem.. masz przecież dziewczynę – przypomniał mu blondyn. Czasami miał wrażenie, że Hidan o tym zapominał.
- No i? - spojrzał na niego niewzruszony. Nie robiło to dla niego żadnej różnicy, przecież nie miał zamiaru jej zdradzać, ale co jest złego w tym, że lubi być podziwiany?
- Racja – posłał mu zgodny uśmiech. - To co zrobisz?
- To co zawsze.. zacznę od ostrzeżenia – powiedziawszy to, ponownie wrócił do grania w telefonie. Kiedy Sasori już się przedstawił, profesor Iruka powiedział, żeby usiadł w wolnej ławce. Była to środkowa ławka w rzędzie pod oknem. Tam też się rozpakował i usadowił. Odetchnął z ulgą, że ma to już za sobą. Najbardziej stresował się całym tym powitaniem klasy. Publiczne przemowy to nie jego bajka. Nawet jeśli chodziło tylko o przedstawienie się klasie.
- Hidan – zaczął znowu profesor widząc, że chłopak nie zamierza skupiać się na lekcji, tylko na telefonie. - Oddaj telefon, odbierzesz go po lekcjach.. - Hidan szybko wyszedł z gry i blokując telefon schował go do kieszeni spodni.
- Jaki telefon? - spojrzał na nauczyciela niezrozumiale. Parę uczniów parsknęło śmiechem.
- Ha ha. Chodź, wytrzesz tablicę – był najwyższy z klasy, więc na pewno nie będzie miał z tym trudności i nie będzie musiał podskakiwać, by wytrzeć górne części tablicy, jak to robili niektórzy uczniowie.
- Dlaczego ja? - Tyle uczniów w klasie, koło trzydziestu, a on akurat upatrzył sobie jego..
- Bo nikt inny. No chodź – Niechętnie wstał i podszedł do tablicy biorąc gąbkę do ręki. Iruka w tym czasie zaczął prowadzić lekcje, co nie obeszło się bez chwilowego marudzenia uczniów. Chcieli ten pierwszy dzień mieć luźny, a nie od razu się uczyć, ale profesor nie dał się ubłagać, obiecał tylko, że tę lekcję skończy piętnaście minut przed dzwonkiem, na co uczniowie przystali i nawet się ucieszyli. Sasori czuł na sobie wzrok nowych koleżanek z klasy, ale to mu wcale nie przeszkadzało, przyzwyczaił się już do tego, w poprzedniej szkole też tak było. Nie skupiał się w ogóle na lekcji, podparty na dłoni patrzył za okno.

     Yahiko biegł co sił w nogach. Kończył jeść kanapkę w biegu, a właściwie to trzymał ją w zębach i jednocześnie zapinał pasek od spodni. Omal co się nie zabił, ledwo wyrabiał na zakrętach. Jak na złość pasek od spodni nie chciał się zapiąć, nie miał czasu by się zatrzymać i zrobić to powoli. Koszula wyłaziła mu ze spodni, lewy but odsznurowany, wyglądał jak chodzące nieszczęście. Nie mógł uwierzyć, że zaspał. Dlaczego dziadek go nie obudził? Dlaczego poszedł odprowadzić jego młodszą siostrę do przedszkola, a jego nie obudził? Teraz pozostało mu już zrzucać winę tylko na dziadka, albo na głupi telefon, w którym to budzik się zaciął. Złośliwość rzeczy martwych. Spóźnia się pierwszego dnia po wakacjach.. nie mógł w to uwierzyć. Często się spóźniał, ale nie aż tak i nie pierwszego dnia. Nie pomyślał, ale mógł wziąć rower.. byłoby szybciej. Do tego ta szkoła mieści się na niewielkim wzgórzu, więc trzeba iść pod górkę. Wreszcie dobiegł do szkoły, szybko dokończył jeść kanapkę, wpychając ją sobie do buzi. Zapiął pasek, zmienił buty i pobiegł w stronę sali w której zawsze lekcje miała klasa 3-B. Odsunął drzwi gwałtownie i wpadł do sali niczym piorun. Wszyscy skierowali wzrok na niego, włączenie z profesorem Asumą.
- Przepraszam za spóźnienie! - krzyknął. Chciał to powiedzieć, ale był tak zdyszany, że żeby zmusić się do mówienia, to musiał aż krzyczeć. Stał podparty o swoje kolana oddychając ciężko. Nikt nie był zdziwiony spóźnieniem chłopaka, jego klasa przyzwyczaiła się do jego braku punktualności. Po chwili gdy poczuł, że trochę odpoczął, wyprostował się. I nagle, jego spodnie zsunęły się i cała klasa ujrzała jego różowe bokserki w kobiece usta. Po sali rozległy się śmiechy, a profesor przetarł twarz dłonią. Eh.. ten chłopak zawsze taki roztrzepany. Konan była zażenowana sytuacją, w jakiej znalazł się jej przyjaciel. Rudowłosy zrobił się czerwony ze wstydu i szybko schylił się po spodnie i tym razem zapiął je porządnie.
- Yahiko.. – westchnął Asuma. - Pierwszego dnia się spóźniać.. mam nadzieję, że masz na to dobre usprawiedliwienie. - liczył na to, że miał. Choć uczy go już trzeci rok, to poznał go na tyle dobrze, by wiedzieć, że tylko się łudzi.
- Za..zaspałem – podrapał się zakłopotany w tył głowy.
- Mogłem się domyślić.. - czyli jednak się łudził. - No nic, siadaj do ławki – Yahiko chętnie wykonał rozkaz. Przywitał się z Nagato i usiadł w ławce za nim. - A w nagrodę za spóźnienie, przedstawisz nam swój projekt, jaki zrobiłeś w wakacje – oznajmił nauczyciel. Rudowłosy stanął jak wryty. Zupełnie o tym zapomniał... No to po nim. Nie dość, że się spóźnił to jeszcze nie zrobił projektu.. najlepiej byłoby gdyby tego dnia w ogóle nie pojawił się w szkole. Widział wzrok nauczyciela, który oczekiwał od niego, że weźmie swój projekt i wyjdzie na środek sali, żeby go przedstawić. Czuł też na sobie wzrok kolegów i koleżanek z klasy, którzy chyba bardzo chcieli wiedzieć, co go jeszcze czeka.
- Robił ze mną – odezwał się Nagato, po czym wyją z torby segregator, w którym trzymał wszystko co opisał na dany temat. Odwrócił się do Yahiko i położył mu swój projekt na ławce.
- Nie musisz.. - szepnął do przyjaciela. To nie było uczciwe. Sam wszystko zrobił, a teraz niby on miałby sobie przywłaszczyć tę pracę? Co prawda tylko w połowie, ale widać, że się chłopak napracował.
- Ale chcę. Weź i po prostu czytaj – wyszeptał i uśmiechnął się ciepło do przyjaciela. Nie było czasu na sprzeczki. Wziął segregator i podszedł do profesora. Asuma nie był głupi, łatwo domyślił się, że Yahiko nie współpracował z Nagato i że nie przyniósł własnej pracy, ale nie chciał go męczyć za bardzo w pierwszy dzień po wakacjach to też, przymrużył na to oko.
Na przerwie profesor wyszedł do pokoju nauczycielskiego, zostawiając uczniów samych sobie. Rudowłosy był oburzony tym, że musiał czytać projekt, tylko dlatego, że się spóźnił, przepraszał też Nagato, i dziękował mu, że był tak miły i mu pomógł. Lepszego przyjaciela nie mógł sobie chyba wymarzyć.
- Nie masz co narzekać, to twoja wina, że się spóźniłeś – wyrzuciła mu Konan. Mógłby się wreszcie nauczyć, że nie wypada się spóźniać. Cokolwiek by się nie zdarzyło, to i tak by zaspał.
- To wina budzika! I mojego dziadka.. - chociaż dobrze wiedział, że nawet gdy go dziadek budził to i tak potrafił się spóźnić.
- Ominęło cię półgodziny lekcji, więc chyba nie masz czego żałować – wtrącił Itachi. Przynajmniej miał krótszą lekcję o dwadzieścia minut. Do sali wszedł Hidan. Przywitał się z całą czwórką i usiadł na jednej z ławek w pobliżu przyjaciół. Za nim nie zdał, chodził do klasy właśnie z nimi.
- Gdzie Dei? - zapytała Konan, nie widząc długowłosego z Hidanem, zazwyczaj z nim przychodził.
- A nie wiem, gdzieś polazł. - Nie bardzo go to interesowało, może poszedł się odlać, może do sklepiku, kto go tam wie.. przecież nie będzie go śledził. - A tak w ogóle – spojrzał na Yahiko. - Fajne gacie. - uśmiechnął się do niego wymownie.
- Skąd wiesz? - ponownie zalał się rumieńcami. Przecież on tego nie widział, jak to możliwe, że plotki tak szybko się rozchodzą?
- Ktoś z twojej klasy rozesłał to zdjęcie – wyjął telefon i pokazał mu fotografię jego we własnej osobie z suniętymi spodniami. Cała czwórka nagle spojrzała w jego telefon, po czym zaczęli sprawdzać swoje. Faktycznie, oni też mieli to zdjęcie.
- Jestem skończony.. - jęknął i opadł na krzesło.
- Daj spokój, mnie się podobały twoje bokserki – powiedziała Konan pocieszając przyjaciela.
- Serio? - ożywił się słysząc jej słowa. Przytaknęła z uśmiechem.
- Są takie... całuśne – zaśmiała się. Yahiko zbeształ ją wzrokiem. Ona się z niego śmieje, co za niewdzięczna przyjaciółka. Chyba zapomniała, że miesiąc temu zabrał ją na koncert. Powinien jej to teraz wypomnieć... ale nie zrobi tego, nie był taki nie miły. Nie był taki niemiły dla niej.
- Mamy nowego ucznia w klasie – powiedział siwowłosy pogardliwie, zmieniając temat.
- Co z nim nie tak? - zapytał Nagato, wyczuwając tę wrogą aurę u Hidana.
- Wszystko.. - typowa odpowiedź w jego stylu.
- Jak się nazywa ten nowy? - Konan podejrzewała kto to może być, dlatego też zapytała. Wysoki chłopak zamyślił się chwilę nad pytaniem.
- S..Sora.. Akasuna.. jakoś tak – powiedział po chwili, wzruszając ramionami.
- Sasori Akasuna – poprawiła go.
- Znasz go? - zapytał zdziwiony. Tego się nie spodziewał, zresztą jak reszta kolegów.
- To mój sąsiad..
- Ten z czerwonymi włosami? - dopytał Uchiha. Konan skinęła głową, na znak, że właśnie ten.
- Ty też go znasz?? - Hidan nie mógł uwierzyć, że ten nowy, był taki znany. Nie miało to jednak znaczenia, i tak mu pokaże kto tu rządzi. Robił to nie tylko dlatego, że był zazdrosny, choć się do tego nie przyznawał, nie tylko dlatego, że czuł się odsunięty w cień, ale też dlatego, że po prostu lubił dokuczać nowym, nieco zagubionym w nowej szkole uczniom. Chociaż dokuczać, to za mało powiedziane.
- Raz spotkałem go w wakacje.. to nic wielkiego – wyjaśnił przyjacielowi. Czuł, że Hidan coś wykombinuje i że będą przez to kłopoty, i że na pewno oni też się w to w plątają. A kiedy on tak czuł, to zazwyczaj miał rację.
Sasori siedział w ławce podparty na dłoni i westchnął w duchu. Obstawiło go trzy dziewczyny z klasy, były miłe ale jednocześnie za bardzo ciekawskie. Zadawały mu za dużo pytań, od tych mniej po te bardziej prywatne i do tego pożerały go wzrokiem. Nic by do nich nie miał, gdyby faktycznie przyszły się z nim za kumplować, ale one przyszły do niego tylko dlatego, że im się podobał. Oceniały go po wyglądzie i przez jego wygląd zwróciły na niego uwagę, gdyby był brzydki nawet by do niego nie podeszły. Odpowiadał im na pytania tylko takie, na które miał ochotę odpowiadać, takie które nie zdradzały jego przeszłości, takich pytań unikał, albo zmieniał temat, albo udawał, że nie słyszy. Sprawiał wrażenie zadowolonego, posyłając koleżanką delikatny uśmiech, ale wewnątrz był straszliwie znudzony. Wreszcie zadzwonił dzwonek na lekcję, to był pierwszy raz gdy tak bardzo cieszył się z tego powodu. Uwolni się od męczących koleżanek i wreszcie będzie mógł odetchnąć. Cholera.. przez to wszystko nie poszedł do łazienki.. będzie musiał trzymać do następnej przerwy. Wszyscy zaczęli gromadzić się w klasie, a wśród nich był profesor Ebisu, nauczyciel języka japońskiego. Gdy wszyscy siedzieli już w ławkach, profesor poprosił wchodzącego właśnie do klasy Deidarę, aby rozdał wszystkim, prócz Sasoriego, bo on jest nowy, test sprawdzający, który obiecał im zrobić przed wakacjami. Klasa chóralnie się obruszyła, ale Ebisu nie pozwolił na długie marudzenie. Po długiej chwili testy zostały rozdane i mężczyzna pozwolił im zacząć pisać. Akasunie nie bardzo się to akurat podobało, to prawda był nowy, nie wiedział co omawiali przed wakacjami, ale nie chciał być traktowany jak wyjątek. Jeszcze go przez to znielubią. Nagle na zupełnym luzie, do sali wszedł Hidan. Nauczyciel spiorunował go spojrzeniem spod okularów.
- Jeszcze jedno spóźnienie, a będziesz stał całą lekcję na korytarzu – rzucił do niego niezadowolony. Ebisu nie należał do łagodnych i miłych nauczycieli. Był trochę fajtłapowaty, więc uczniowie głównie się z niego śmiali, ale później ponosili za to karę, mimo to nie bardzo się go bali.
- Rany.. to pierwszy dzień po wakacjach.. - mruknął. Zupełnie nie rozumiał o co profesor tak się spina. To tylko pięć minut spóźnienia, każdemu się mogło zdarzyć. Po chwili nauczyciel wręczył mu test. Szarowłosy spojrzał na sprawdzian zaskoczony, a potem przeleciał wzrokiem po klasie.
- A on? - zapytał wskazując ruchem głowy na Czerwonowłosego. - Czemu nie pisze? - niesprawiedliwe! Nie podobało mu się to, już go nie lubił, a teraz zaczynał go nie znosić.
- Sasori jest nowy w tej szkole, przerabiał nieco inne materiały – wyjaśnił mu niechętnie, bo wcale nie miał ochoty tego robić. Nie lubił tego siwowłosego chłopaka, jako nauczyciel nie powinien poróżniać uczniów, ale ten mu wyjątkowo działał na nerwy. Ciągle były z nim problemy. Do tego w tym roku dostał na wychowawstwo klasę pełną idiotów, więc jest jeszcze bardziej znerwicowany.
- Ale.. mogę napisać – odezwał się Akasuna. Doprawdy.. nie muszą traktować go aż tak wyjątkowo.
- Dyrektorka nie kazała, a więc nie będziesz. - postanowił tonem, nieznoszącym sprzeciwów. - A ty siadaj - rzucił w stronę Hidana, zasiadając przy biurku. Chłopak spojrzał wrogo na Sasoriego, po czym odłożył test na biurko i usiadł w ławce wyjmując z kieszeni telefon. Miał to gdzieś, skoro tamten nie pisze, to on też nie. Ebisu nawet nie starał się go namówić do napisania, wiedział, że to nic nie da. Nie miał zamiaru się prosić. Deidara spojrzał na przyjaciela z politowaniem. Co on sobie myśli? Przecież przez to zaszkodzi tylko sobie. Co go obchodzi jakiś nowy uczeń? Czasami kompletnie go nie rozumiał. A potem będzie miał pretensje, że matka znowu się czepia o złe stopnie. I czyja to wina? Ah ten Hidan.. nigdy się nie nauczy.

    Kolejne lekcje minęły dosyć szybko, pierwszego dnia po wakacjach nauka nie była specjalnie ciężka. Zwłaszcza dla Akasuny, który i tak siedział na lekcjach myśląc o niebieskich migdałach. Uważał, że jeszcze zdąży się do końca semestru pouczyć, więc po co robić to od razu? W pierwsze dni, na pewno nie zamierzał się przemęczać. Zamknął szafkę zostawiając w niej szkolne buty, po czym wziął szkolną torbę i wyszedł ze szkoły. O piętnastej trzydzieści, kończyła lekcja niemal każda klasa, jednak większość uczniów zostawała na zajęciach pozalekcyjnych. Również i jego Iruka namawiał do dołączenia do jakiegoś klubu, i zapewne tak zrobi, w końcu dla kogoś, kto nie uczy się najlepiej taki klub na pewno pomoże w zdaniu do następnej klasy.
- Hej – Usłyszał, gdy zdążył tylko wyjść za bramę szkoły. Odwrócił się w stronę mówcy i ujrzał siwowłosego chłopaka, tego samego który chodził z nim do klasy. Stał oparty o bramę z rękami w kieszeni. - Radzę ci się tak nie panoszyć – oznajmił, a Sasori spojrzał na niego niezrozumiale.
- Nie robię tego – powiedział, nie miał pojęcia co innego mógłby odpowiedzieć na jego ostrzeżenie.
- Po prostu.. skończ zarywać do wszystkich dziewczyn...
- Tego też nie robię.. - przerwał mu, zażenowany jego dziwnym i głupim stwierdzeniem. Niby on je podrywa? To chyba było na odwrót.
- Skończ pieprzyć! – wycedził przez zaciśnięte zęby i szybkim ruchem dobił do Sasoriego. Złapał go za koszule i pociągnął lekko ku górze. - Pamiętaj, że to ja byłem pierwszy w tej klasie, i to ja tam rządzę, więc jeśli coś mi się nie podoba to po prostu to usuwam. I wiedz.. że nie podobasz mi się ty. - Sasori przełknął głośno ślinę. Szarowłosy wbijał w niego swoje wściekłe spojrzenie. Trzynastolatek nie chciał zostać pobity pierwszego dnia w szkole z jakiś głupich przyczyn.
- O..okej.. - powiedział po chwili, czując że Hidan czeka na jakiś odzew z jego strony. Nic innego nie mógł powiedzieć, bo nie bardzo wiedział co mu zrobił? Może chodziło mu o ten test, którego nie musiał pisać? Bo chyba, nie był by tak zazdrosny o parę dziewczyn z klasy.
- Znaj swoje miejsce śmieciu.. - puścił jego koszulę i popchnął mocno, przez co Sasori prawie upadł, ale na szczęście zdołał utrzymać równowagę. Hidan rzucił mu ostatnie ostrzegające spojrzenie, po czym odwrócił się od niego i ruszył przed siebie. Chłopak stał jak wryty. Dlaczego ktoś się go czepia? Przecież siedział dzisiaj w klasie bardzo cicho, nikomu nie wadził.. Nie rozumiał, co takiego zrobił. Liczył na to, że następnego dnia dojdą jakoś do porozumienia, zdecydowanie wolał zyskiwać przyjaciół niż wrogów, a to dlatego, że nie potrafił się bić.. wolał więc żyć bezkonfliktowo, bo nie miał też nikogo, kto mógłby go obronić. 


Od Autorki: No i proszę, kolejny rozdział :D Wreszcie jest Aktsuki Jupi! Mam nadzieję, że cieszycie się z tego podowdu tak samo jak ja :P Ja się cieszę, bo pisanie o wielu osobach bywa ciekawsze, ale jednocześnie też wymaga więcej pomysłowości, więc mam nadzieje że podołam :D Chyba się nie obrazicie, jeśli w opowiadaniu będę poświęcać sporo czasu nie tylko Sasoriemu ale również Akatsuki. Oczywiście o Sasorim będzie najwięcej, ale chcę też przedstawić wa m losy jego przyjaciół i ich rodzin :) Mam nadzieję, że nie będziecie z tego powodu zawiedzeni ;p
Zachowanie Hidana, może i jest trochę dziecinne (Trochę O.o) Ale pamiętajmy, że to są jeszcze gimnazjaliści.. no i że faceci dojrzewają wolniej xD

A teraz odbiegając od tematu x)
To jest takie smutne :< a jednocześnie takie piękne T-T


Wybaczcie, tego smutaśnego gifa :( Następnym razem dam śmiechowego, żeby była równowaga xP


wtorek, 6 stycznia 2015

Rozdział 5


    Nadszedł dzień w którym to Sasori musiał odwiedzić sąd, tak dobrze znane mu miejsce z filmów. W rzeczywistości był tu dopiero pierwszy raz i już chciał wracać do domu. Czerwonowłosy siedział na ławce, tuż obok swojej babci, czekając aż wielkie drzwi prowadzące do sali sądowej się otworzą i ktoś ich zawoła. Czuł się jak skazaniec. Nie zrobił nic złego, a ciągają go po sądach, bo takie prawo. Nie rozumiał tego. Nie musiał, bo i tak mu się to nie podobało. Do tego strasznie się denerwował, bez przerwy się wiercił, zmieniając pozycje. A to podkurczał nogi, a to siadał po turecku, albo na kolanach. Trudno mu było usiedzieć w miejscu w takim stresie, choć babcia i Kakashi, który na luzie poszedł sobie kupić herbatę z automatu, mówili mu że to tylko formalność i nie ma się czym martwić. Nie bardzo chciał w to wierzyć, on wiedział, że miał powód do zmartwień. Co jeżeli oddadzą go do domu dziecka? Babcia chyba naprawdę miała to gdzieś. A nawet jeśli nie, to były inne sprawy którymi się martwił. Jak to, że oskarżą go o zabicie rodziców... w końcu nie znaleźli sprawcy, co jeśli uznają jego za morderce? Zdawał sobie sprawcę absurdalności swych myśli, ale nie mógł nic poradzić, że właśnie takie go nachodziły.
- Sasori, siądź po ludzku – odezwała się babcia, tracąc już cierpliwość do wygibasów swojego wnuka. Ciągle się roił, jakby miał robaki w tyłku.
- No przecież siedzę.. - burknął, ponownie podkurczając nogę, podciągając ją aż pod samą brodę. Oparł podbródek na kolanie.
- Siądź normalnie – rozkazała, zsuwając jego nogę z ławki. Jak to wygląda, żeby tak w publicznym miejscu? Ah ta dzisiejsza młodzież, taka niewychowana. Po chwili przyszedł Kakashi sącząc herbatę z jednorazowego kubeczka. Wyciągnął do Sasoriego rękę w której trzymał puszkę z napojem. Chłopak patrzył chwilę na napój, po czym wziął go od mężczyzny. Nie prosił go, żeby mu coś kupił, ale skoro to zrobił to nie pogardzi. Otworzył puszkę, po czym zaczął pić. Jak się okazało był naprawdę bardzo spragniony, jakby przemierzył pół pustyni.. albo chociaż ćwiartkę. Z nerwów nawet w gardle mu zaschło. Tak strasznie się denerwował, a jednocześnie niecierpliwił, że myślał, że zaraz zwariuję. Nie chciał tu być, ale jak już jest, to chciałby mieć już wszystko za sobą. Dlaczego te cholerne drzwi się jeszcze nie otwierają? To było bardzo stresujące. Wstał i podszedł do Kakashiego, który oparty o ścianę i zaczął gapić się w okno. Siwowłosy spojrzał na czerwonowłosego opierającego się o parapet.
- Co robisz? - zapytał trzynastolatek. Chciał chociaż pogadać, by nie zadręczać się głupimi myślami. Babcia niebyła skora do rozmów, tak wywnioskował po tym, że przeglądała jakiś magazyn. Kakashi rzucił mu pełne politowania spojrzenie. Czy nie było widać co robi? Głupie pytanie.
- Nic specjalnego – Stał i patrzył jak się życie toczy za oknem. Nie było to ciekawe zajęcie, ale skoro trzeba czekać, to trzeba.
- Ile masz lat? - zapytał o pierwsze co przyszło mu do głowy. Chciał jakoś podtrzymać rozmowę, może i pytanie było durne, ale o coś musiał zapytać, inaczej z rozmowy nici, bo Hatake nie wyglądał na rozmownego. Z reguły nie był gadatliwy, ale tego dnia to już w ogóle za dużo milczy.
- Dużo – odpowiedział obojętnie. Nie widział celu w tym pytaniu, nie miał pojęcia po co je zadał ale nie wnikał. To tylko dzieciak, one zawsze mają głupie pomysły, więc nie miał zamiaru zaprzątać sobie głowy takimi pierdołami.
- Dużo, to znaczy ile? - dopytał niezadowolony z odpowiedzi Siwowłosego. Patrzył na niego oczekując konkretnej odpowiedzi. Mało go obchodziło ile ten staruch ma lat, ale jak już zapytał, to chciałby to wiedzieć.
- To znaczy, że dużo więcej niż ty – Taka odpowiedź również go nie usatysfakcjonowała, a nawet zirytowała.
- Uważasz, że ja mam mało lat? - odezwał się poirytowany. Hatake westchnął. Nie da mu spokoju.. A tak bardzo chciał sobie postać w ciszy.
- Tak, właśnie uważam – odpowiedział dla świętego spokoju.
- Trzynaście lat, to dużo – uświadomił mężczyznę. Przecież to oczywiste, że trzynaście lat to wcale nie jest mało. Niech go nie uważa za jakieś małe dziecko, bo mały to na pewno nie jest.
-Jak będziesz w moim wieku, to trzynaście lat będzie dla ciebie mało – dodał zrezygnowany. Co to za temat na rozmowę? Gdyby chociaż zapytał o to czy może wyprać kołdrę pod którą spał przez ten tydzień. Ale nie. On musi prowadzić rozmowę na takie tematy, które nie mają najmniejszego znaczenia, zwłaszcza dla niego.
- Jesteś aż taki stary, że to dla ciebie trzynaście lat to aż tak mało? - zapytał złośliwie. Kakashi spojrzał na niego z irytacją i mordem w oczach.
- Jesteś wkurzający.. - mruknął pod nosem odwracając wzrok w stronę okna. Po chwili wielkie drzwi prowadzące do sali sądowej otworzyły się. Sasori spojrzał w tamtą stronę z przerażeniem. Stres i strach powróciły, ale choć na chwilę o nich zapomniał. Nie jaki pan, zupełnie mu nieznany, zaprosił ich do środka, tak więc weszli.

    Rozprawa trwała niespełna godzinę. Było nudno, trochę ciężko, gdy padały pytania o jego rodziców, lub o jego babcię, by mogli wywnioskować czy nadaje się do opieki nad swoim wnukiem. Jak się okazało, nie było po co się bać, przyznali opiekę nad chłopcem, Chiyo. Cały stres opadł i poczuł się naprawdę szczęśliwy. Już dawno tak się nie czuł, już prawie zapomniał jak to jest się z czegoś ucieszyć. Ostatnie dni były dla niego trudne, ale teraz będzie miał własny kąt, swój pokój, i jego nowe życie zacznie rozkwitać. Żałował, że babcia postanowiła sprzedać jego stary dom, a ma zamieszkać w jej, który mieścił się w zupełnie innej części miasta. Będzie miał więc nowy pokój, i nowy dom. Nowy ale stary.. jak był mniejszy przyjeżdżał do babci w odwiedziny za nim jeszcze wyjechała za granicę, więc wiedział jak wygląda jej dwupiętrowe mieszkanie. Lepiej niż to Kakashiego, to na pewno. Po rozprawie Kakashi zabrał Sasoriego do siebie, by mógł się spakować, za to Chiyo udała się do sklepu by powiększyć zapasy w lodówce. Z tego co mówił Hatake, Czerwonowłosy naprawdę dużo je, chociaż w ogóle nie wygląda. Chiyo czuła się źle z tym, że tak mało wie o swoim wnuku, nawet prawie obcy mężczyzna który mieszkał z nim zaledwie tydzień, wiedział o nim więcej. Nie powinna go tak zaniedbywać, nawet jeżeli to on nie chciał do niej przyjeżdżać. Ale nie chciała go do niczego zmuszać.
Gdy Akasuna tylko spakował swoje rzeczy, a raczej upchał je do torby, był już gotowy do drogi do domu. Przykucnął żegnając się z Chiakim. Pies lizał go po twarzy merdając ogonem, chyba nie bardzo wiedział o co chodzi. Nie cieszył by się tak, gdyby wiedział, że chłopak już tu nie wróci. A przynajmniej Kakashi nie planował jego powrotu, wreszcie będzie miał łóżko tylko dla siebie. Sasori wyprostował się i spojrzał na czekającego na niego przy drzwiach Siwowłosego.
- Będzie mu beze mnie smutno – stwierdził chłopak patrząc na psa.
- Pewnie.. ty jesteś niezastąpiony – rzucił sarkastycznie mężczyzna otwierając drzwi i dając znać, żeby już wychodził. Chłopak ruszył w stronę drzwi.
- Ale może mi powiesz w końcu co to za dziew... - zaczął zerkając na zdjęcie brązowowłosej kobiety. Kakashi wypchnął go z domu, nim zdążył dokończyć, po czym sam za nim wyszedł zamykając za sobą drzwi na klucz. Co za wścibski dzieciak.. Wszystko chciałby wiedzieć.. Zdecydowanie wolał go wtedy gdy nic nie mówił, ale zamiast tego beczał. Teraz, zamiast beczeć, ciągle go wkurzał.
Dojechali na miejsce. Trzynastoletni Akasuna wysiadł z samochodu i spojrzał na dom od góry do dołu. Zwykły dom jednorodzinny, podobno jego ojciec się tutaj wychował. Znał ten dom bardzo dobrze, jednak niedawno babcia go odnawiała, a w takim nowym stanie go jeszcze nie widział. Wreszcie był na swoim, cieszył się z tego powodu. Skończą się głupie rozkazy Kakashiego.. choć musiał przyznać, że pomimo jego oziębłości, nawet go polubił.. przynajmniej go karmił. Nie zrobił mu krzywdy i zawsze jak w czymś go zapewniał to mówił prawdę. Miał do niego zaufanie. Hatake otworzył bagażnik i wyjął z niego torbę z rzeczami chłopaka. Podszedł do niego i wręczył mu ją.
- Trzymaj się – rzucił bez emocji do trzynastolatka, gdy ten odbierał od niego swoją własność.
- Będziesz za mną tęsknił? - postanowił zapytać, uśmiechając się chytrze. A co mu tam, na koniec może się jeszcze podroczyć z tym facetem.
- Jak za komarami.. - mruknął i zamknął drzwi od samochodu przez które przed chwilą wysiadł Sasori.
- Pytam poważnie – zmarszczył brwi. Może było to droczenie się, ale naprawdę chciał, by odpowiedź była szczera, a w jego mniemaniu szczera czyli taka jaką on chciał usłyszeć.
- A myślisz, że jak ja mówię? - patrzył na niego z powagą. Zawsze patrzył z powagą nawet jeśli mówił żart. Akasunie taka wymijająca odpowiedź również nieprzypadła do gustu.
- Myślę, że kłamiesz.. przyznaj się, że będziesz tęsknił.
- Oczywiście. Będę tęsknił... za spaniem na mojej ukochanej kanapie – Czego ten chłopak od niego jeszcze chce? Niechże da mu wreszcie spokój.. Nareszcie się wyśpi na swoim miękkim łóżku, a nie na dosyć twardej kanapie, od której zaczęły go już boleć plecy. Sasori spojrzał na niego pretensjonalnie. Inspektor widząc ten wzrok dodał - I... za takim jednym z którego mogłem się śmiać – miał na myśli oczywiście Sasoriego.
- Pf.. to bardzo dobrze, tęsknij sobie. Ja się tam cieszę, że wreszcie się od ciebie uwolniłem.. - burknął i odwrócił się tyłem do mężczyzny. Nie podobały mu się to co przed chwilą powiedział, choć był to tylko żart. Kakashi uśmiechnął się do siebie na te słowa. Zachowywał się jak dziecko, ale przecież... był dzieckiem.
- Już jesteście – odezwała się Chiyo wychodząc z domu. Chciała zaprosić Inspektora na obiad, ale ten nie dał się namówić, twierdząc że ma dużo pracy, ale była to nie prawda. Sasori dobrze wiedział, że tego dnia ma wolne, sam tak przecież mówił rozmawiając przez telefon ze swoim szefem. Dobrze to słyszał. Mężczyzna poczochrał włosy Sasoriemu, po czy wsiadł do samochodu i odjechał. Chłopak śledził go wzrokiem dopóki nie zniknął, a potem udał się za babcią do domu.
- O! Chłopak z czerwoną czupryną! - Zatrzymał się słysząc dziewczęcy głos. Spojrzał w miejsce, z którego głos dochodził i jego oczy natrafiły na niebieskowłosą dziewczynę, trochę wyższą od niego. Patrzył na nią jak na idiotkę. Po co był ten okrzyk? Nie rozumiał. Dziewczyna podeszła do niego. - Nie pamiętasz mnie? - zapytała patrząc na niego z uśmiechem. Przyjrzał się jej uważnie, ale nie kojarzył jej w ogóle.
- Nie, kto ty? - postanowił zapytać. Skoro go znała, to znaczy że już się spotkali, chciał wiedzieć gdzie i kiedy.
- Sąsiadka twojej babci, bawiliśmy się kiedyś jak tu przyjeżdżałeś – oznajmiła pstrykając go w czoło. On od razu spiorunował ją spojrzeniem kładąc ręka na czole. Kiedy ostatnio był tutaj u babci chodził jeszcze do podstawówki, więc nic dziwnego, że jej nie rozpoznał. Nie spodziewał się, że w drugiej klasie podstawowej miałaby już takie piersi, na które zerknął niezauważalnie. Miał już trzynaście lat, takie rzeczy zaczynały go pociągać. Dziwiło go jednak to, że ona go pamięta.
- Już pamiętam – powiedział po chwili. W ogóle jej nie kojarzył.
- No wreszcie – dodała z tą samą pozytywną energią co wcześniej. Nie rozumiał jej entuzjazmu, nawet go nie podzielał. - Przyjechałeś na wakacje?
- Nie zupełnie... - nie chciał o tym rozmawiać. Nie miał zamiaru się jej zwierzać z tego co przeżył, zwłaszcza że sam nie lubił wracać do tego myślami. - Muszę iść. Babcia czeka..
- Jasne, to do zobaczenia, sąsiedzie – wyszczerzyła się do niego, ale on nie odwzajemnił uśmiechu. Nawet lekko nie podniósł kącików ust ku górze. Z tą samą miną nieokazującą emocji odwrócił się od niej i ruszył do domu.
- Konan! - wydarł się rudowłosy chłopak idący w jej kierunku, machając do niej. Sasori zatrzymał się przy drzwiach od domu i spojrzał na niego. A więc miała na imię Konan. Teraz coś zaczęło mu świtać, kiedyś faktycznie bawił się z jakąś Konan. Rudowłosy podbiegł do dziewczyny.
- Nie uwierzysz, mam dla ciebie niespodziankę – powiedział nie mogąc doczekać się jej reakcji, na jego prezent. Spojrzał na torbę, która zwisała z ramienia dziewczyny. - Dokąd idziesz? - zapytał, ciekaw gdzie też jego przyjaciółka i jednocześnie obiekt westchnień się wybiera.
- Na korepetycję – oznajmiła jakby było to oczywiste.
- Przecież są wakacje... - rzucił ponuro.
- Nie zapominaj, że mamy na wakacje zadany projekt z Fizyki – Również nie przepadała, za uczeniem się w wakacje, ale jak mus to mus, nie chciała dostać słabej oceny, chciała się postarać.
- Wakacje niedawno się zaczęły, zdążysz się jeszcze nauczyć – Wolał by z nim została, a nie szła na jakieś korepetycje.
- Nie, nie odkładam wszystkiego na ostatnią chwilę, tak jak ty – pokazała mu język. A on stwierdził w duchu, że było to urocze. - No i co to za niespodzianka? - dopytała niecierpliwa tego, czym chce ją zaskoczyć.
- Lubisz ten zespół... YUZU, prawda? - rzucił jej pytające, a jednocześnie wymowne spojrzenie.
- Uwielbiam! - pisnęła radośnie. - I co z nimi? Co, co? - zbliżyła się do czternastoletniego chłopaka, patrząc mu prosto w oczy. Zarumienił się nieznacznie, widząc jej twarz tak blisko swojej. Była taka piękna... Otrząsnął się ze swoich fantazji, wracając na ziemię.
- Mam dwa bilety na jutrzejszy koncert! - zawołał wyjmując bilety z tylnej kieszeni spodni. Oczy Konan zabłysnęły. Wyrwała mu bilety patrząc na nie, jak na przepustkę do raju.
- Skąd je masz? - wbiła wzrok w chłopaka, gdy już napatrzyła się na wejściówki.
- Znajomy mojego dziadka będzie ochroniarzem na koncercie, no i dostał te bilety, a potem dał mojemu dziadkowi, a on dał je mnie – wyjaśnił w skrócie. W każdym razie miał duże szczęście, że znajomy dziadka pomyślał właśnie o nim. Inaczej nie mógłby zaprosić Konan na ten koncert. To może być ich pierwsza randka, naprawdę by się z tego bardzo cieszył.
- Niesamowite.. - znów spojrzała na bilety. Nie mogła uwierzyć, że będzie mogła pójść na koncert swojego ulubionego zespołu. Ich plakat widniał u niej w pokoju, nawet miała z piosenkarzami z zespołu zdjęcie w ramce, które zawsze całowała przed spaniem. - Normalnie, kocham cię! - krzyknęła całując go w policzek. Dotknął wilgotnego policzka, zachwycony tym co powiedziała. Chciał powiedzieć, że też ją kocha, ale nie miał odwagi, bo dobrze zdawał sobie sprawę z tego, że powiedziała to pod wpływem chwili, było to okrutne, ale niestety prawdziwe.
- Nie ma za co – powiedział siląc się na obojętność. Chciał być macho.
- Muszę lecieć, widzimy się później, pa! - pomachała mu i pobiegła w swoją stronę. Patrzył za nią chwilę rozmarzony i zaraz przypomniał sobie, że nie wziął od niej biletów. Chciał już nawet za nią biec, ale uświadomił sobie, że z nią wejściówki będą bardziej bezpieczne niż z nim. On mógłby je zgubić, a ona tak je pokochała, że na pewno będzie miała na nie oko. Skierował się w przeciwną stronę co przed paroma sekundami, niebieskowłosa. Nagle zauważył czerwonowłosego chłopaka stojącego przy drzwiach jednego z domówi gapiącego się na niego. Zatrzymał się na chwilę.
- Co jest? - zapytał, sądząc, że może czegoś od niego chce skoro tak się patrzy. Sasori dopiero teraz zorientował się, że się aż tak perfidnie przygląda.
- ..Nic.. - odpowiedział dosyć cicho, ale słyszalnie.
- Tylko jej nie podrywaj, dobrze ci radzę – Zabrzmiało to jak groźba. Uśmiechnął się do niego chytrze, po czym znów ruszył przed siebie. Akasuna zbeształ go wzrokiem. Nie miał zamiaru nikogo podrywać.. Otworzył drzwi i wszedł do domu.
Dom był nieco inny niż pamiętał, miał nowe meble, wyremontowane schody, pokładzione panele i odmalowane ściany. Wyglądał ładniej i żywiej. W końcu go odmłodzili, to nie ma się co dziwić.
- Sasori, zanieś rzeczy na górę i zejdź na obiad – zawołała Chiyo z kuchni mieszając zupę w garnku. Po dostaniu informacji od babci, który to jego pokój udał się tam. Był to pokój na wprost od schodów. Był mniejszy niż ten jaki miał w swoim domu gdzie mieszkał z rodzicami, ale tutaj również nie było ciasno. Było przytulnie. Rozejrzał się po pokoju. Na jednej ścianie stała półka na książki, na drugiej rozsuwana szafa, trzecia była zupełnie pusta, brakowało łóżka... a przy czwartej ścianie stało biurko naprzeciw okna. Niby było wszystko w porządku, ale czegoś brakowało. A mianowicie komputera. Zszedł na dół z zamiarem nie tylko zjedzenia obiadu, ale również chciał zapytać babcię, dlaczego pewnych potrzebnych rzeczy brakuje w jego pokoju.
- Babciu.. gdzie jest łóżko? - zapytał pretensjonalnie wchodząc do kuchni. Chyba zapomniała, że musi na czymś spać.
- Póki co musisz spać na materacu, stare łóżko wyrzuciłam, a nowe przywiozą dopiero w przyszłym tygodniu – mówiła kładąc miskę z zupą na stole.
- A komputer? Gdzie jest? - łóżko jakoś przeżyje, ale komputer? Nie ma mowy. Już i tak długo wytrzymał bez niego, przez ten tydzień. Wtedy nawet nie czuł potrzeby korzystania z niego, ale ta potrzeba wróciła. Chiyo wskazała na komputer stojący na biurku w salonie.
- Dlaczego tutaj stoi? - Nie rozumiał. Przecież miał swoje biurko w pokoju, tam mógł stać.
- Dlatego, że w pokoju masz biurko do nauki – wyjaśniła siadając do stołu i zabierając się do jedzenia. - Siadaj, bo ci wystygnie.
- Ale babciu.. na komputerze też się mogę uczyć..
- Już ja wiem jak wy młodzi uczycie się na tych komputerach. Komputer będzie stał tutaj, i będziesz z niego korzystał tylko dwie godziny dziennie – oznajmiła nie ważąc na zdanie wnuka. Czerwonowłosy nie mógł uwierzyć, że jego babcia wprowadziła do domu taką durną zasadę. Nie mógł się poddać, będzie walczył o swój komputer.
- To za mało.. - burknął, krzyżując ręce na piersi. Musi negocjować, w trzy godziny to nawet nie zdąży zagrać w fajną grę, albo poserfować po internecie. Internet zjada czas zbyt szybko, babcia tego nie wie, że dwie godziny jest jak pół.
- Wcale nie za mało. Nie będziesz psuł sobie oczu od patrzenia w ekran, to nie zdrowe. - Nie zwracała uwagi na lamenty wnuka. Musiała przyznać, że rodzice za bardzo go rozpieścili, pewnie nawet nie kontrolowali tego ile siedział przed komputerem. Ona nie miała zamiaru mu tak pozwalać na wszystko. Ma być zdrowy i dobrze wychowany.
- Nie bądź okrutna babciu... komputer jest mi naprawdę potrzebny.. u mnie w pokoju – Nie chciało mu się wierzyć, że będzie kontrolowany przez babcię w godzinach włączania i wyłączania komputera. Nie chciał tak.
- Jedz bo wystygnie – powiedziała wskazują na miskę z zupą. Sasori aż zacisnął pięści ze złości. Ta baba go w ogóle nie słuchała.
-Nie będę jadł – zbuntował się, mocno opierając się o ścianę. Miał dosyć zasad. Jego rodzice byli niezastąpieni. Nie pozwalali mu na wszystko, również mieli swoje zasady, ale nie aż takie. Nie podobało mu się to, nie chciał takiego rygoru. Chiyo westchnęła i wstała od stołu. Podeszła do lodówki.
- Sasori, podejdź tutaj – powiedziała i czekała aż chłopak raczy uczynić to o co prosiła. Stał jeszcze dłuższą chwilę marszcząc brwi i ignorując babcię, po czym złamał się pod wpływem jej nieustępliwego wzroku i podszedł do lodówki.
- Mieszkasz teraz ze mną i proszę cię byś przestrzegał moich zasad. To wszystko dla twojego dobra. - wskazała na kartkę przyczepioną magnesem do lodówki. - Zapoznaj się. - Sasori spojrzał na kartkę. Była to lista zasad panujących w domu Chiyo. Nie mógł w to uwierzyć. Wiedział, że babcia zawsze była rygorystyczna i stanowcza, ale nie żeby tak bardzo. Na prawdę miał nadzieję, że po tym co przeżył, zacznie teraz żyć od nowa z dnia na dzień coraz lepiej, ale jak widać życie go nie znosi, bo postawiło mu na drodze taką babci, która nie chce jego szczęścia. Nie będzie szczęśliwy z taką listą zasad. Na liście widniało dziesięć punktów, które powinien przestrzegać, jak na przykład: Chodzenie spać najpóźniej o dwudziestej drugiej. Codziennie poświęcać na odrabianie lekcji co najmniej dwie godziny. Powrót do domu o godzinie dziewiętnastej. Co drugi dzień zmywanie naczyń. I tak dalej. Im dalej czytał, tym bardziej czuł się niezadowolony i wściekły. Nie chciał przestrzegać tego wszystkiego.
- O dziewiętnastej do domu? - zapytał załamany, taką decyzją staruszki. - Nawet dzieci z przedszkola mogą później wracać..
- Za dwa lata będziesz mógł wracać po dwudziestej – Nie miała zamiaru zmieniać zasad. Martwiła się o niego i dziewiętnasta była to odpowiednia godzina na powrót, zwłaszcza w roku szkolnym.
- I to ma mnie niby pocieszyć? - zirytowała go. Tak bardzo się cieszył, że wreszcie będzie na swoim, że będzie miał własny kąt, a jak się okazało w tym kącie nie będzie miał nawet komputera. Do tego te wszystkie zasady go przytłaczały.
- Nie zjadłeś zupy – zawołała za nim widząc, że jej wnuk wychodzi z kuchni.
- Nie jestem głodny... - burknął, ruszając do swojego pokoju. Miał gdzieś takie zasady, być może nie były one czymś z czym nie spotkałby się do tej pory. Ale sam fakt, że mówi mu o nich już pierwszego dnia pobytu w domu zepsuło mu humor, bo liczył na cieplejsze powitanie. Był też zły o komputer. Chciał go mieć w swoim pokoju, a nie w salonie. To nie było w porządku.

   Przez ostatnie dwa dni Sasori nie robił praktycznie nic. Przesiedział je w domu, nie miał na nic ochoty. Już nawet u Kakashiego miał więcej zajęć, bo Inspektor miał psa z którym lubił się bawić i mógł z nim nawet wyjść na spacer. Tutaj nie miał nikogo z kim mógłby gdzieś wyjść, a nawet nie chciał. Całe dwa dni zawracał babci głowę, prosząc ją o zmianę decyzji dotyczącej komputera. Chodził za nią i jęczał, żeby pozwoliła mu wziąć komputer do swojego pokoju. Ciężko było ją przekonać, była uparta jak cholera. Jednak udało mu się wymusić płaczem, mówiąc że i tak już ma nieszczęśliwe życie, że czuje się nie kochany, a przez komputer chciałby pisać ze swoimi starymi znajomymi, a nie będzie umiał tego robić w tak publicznym miejscu jak salon. Chciał mieć trochę więcej prywatności, bo ma już trzynaście lat. Pod takimi argumentami, którym towarzyszyły łzy, Chiyo w końcu uległa. Chłopak sam chciał wszystko przenieść i po podłączać, choć nie do końca wiedział czy potrafi to zrobić, ale chciał mieć komputer u siebie jak najszybciej. Babcia jednak zabroniła mu samemu się w tym rządzić, twierdząc, że jeszcze coś popsuje, toteż poprosiła o pomoc sąsiada, który bez problemu się zgodził i przyszedł podłączyć komputer razem ze swoją córką, Konan, która chciała zobaczyć co słychać u czerwonowłosego chłopca. Nie pamiętała jak miał na imię, ale pamiętała, że kiedyś miło spędzała z nim czas. Sasori nie był zadowolony z jej wizyty, bo chciał się przyglądać jak sąsiad podłącza komputer, to było ciekawsze niż rozmowa z nią i jedzenie ciasteczek w salonie. Babcia jednak uważała, że nie powinni przeszkadzać panu na górze.
- Po co ci komputer u babci? - zapytała ciekawa. Ona u dziadków nie miała komputera, gdy rodzice ją wysłali na wakacje, chcieli właśnie żeby odpoczęła od internetu.
- Bo chce – nie będzie jej przecież tłumaczył. Nie znał jej nawet dobrze. Co jeśli by jej powiedział prawdę, a ona by komuś rozgadała? Może to żadna tajemnica, ale nie chciał się chwalić tym, w jaki sposób zginęli jego rodzice.
- Też mi odpowiedź.. - obruszyła się. Nie należał do najmilszych, mimo że kiedyś wydawał jej się na prawdę w porządku.
- Lepsza taka niż żadna – z kwestionował.
- Lepsza prawda niż kłamstwo – sięgnęła po ciasteczko leżące na talerzyku. Sasori spojrzał na nią lekko zaskoczony. Czyżby coś wiedziała, o jego rodzicach? Ale co do komputera to przecież nie kłamał. Na prawdę chciał mieć komputer u siebie w pokoju. Akasuna wstał i bez słowa wyszedł z domu, zostawiając Konan samą w salonie. Dziewczyna posłała za nim piorunujące spojrzenie, zostawił ją tak bez słowa. Również wstała i poszła w jego ślady. Wyszła przed dom. Sasori siedział na schodkach przed drzwiami. Usiadła obok niego. Zbeształ ją wzrokiem.
- Ale się mnie czepiłaś... - mruknął niezadowolony
- Jestem Konan – przedstawiła się wyciągając do niego dłoń. Może właśnie od tego powinna zacząć.
- Sasori... - burknął. - Akasuna. - zawsze przedstawiał się pełnym imieniem i nazwiskiem.
- Tak myślałam.. - Chłopak spojrzał na nią niezrozumiale.
- Co masz na myśli? - patrzył na nią podpierając podbródek na dłoni.
- Zamieszkasz tutaj na stałe, prawda? - zapytała podpierając się na rękach, patrząc w bezchmurne niebo. Nic nie odpowiedział. - To dlatego, że twoi rodzice nie...
- Skąd to wiesz? - przerwał jej nagle marszcząc brwi. Spojrzała na niego smutnym wzrokiem. Zapadła chwila ciszy, po czym niebieskowłosa znów spojrzała w niebo.
- Gdy twoja babcia była za granicą, moja mama przychodziła tu podlewać kwiatki. Pewnego dnia przyszła i zastałą twoją babcie w domu.. Przyjechała tak nagle.. Powiedziała mojej mamie co się stało, a mama w domu rozmawiała o tym z tatą.. trochę podsłuchałam ich rozmowę. - wyjaśniła, mówiąc przy tym całą prawdę. Podkurczyła nogi i ponownie na niego spojrzała. - Przykro mi..
- Nie chce litości.. - rzucił oschle, niezadowolony z tego, że jego babcia wszystko wygadała sąsiadom.
- Nie lituję się nad tobą, po prostu jest mi przykro. Twoi rodzice musieli być wspaniali.. - smutno jej było, że ludzie giną w takich okolicznościach. Nie znała jego rodziców, może widziała ich tylko raz, czy dwa i to tak przelotnie. Była jednak człowiekiem i miała serce, to przykre że tak się właśnie stało.
- Byli.. - potwierdził jej słowa szeptem, a do jego oczu napłynęły łzy. Szybko je wytarł, by nowa koleżanka niczego nie zauważyła. - Oko mnie swędzi – powiedział trąc je materiałem bluzy.
- Widzę.. - uśmiechnęła się na jego urocze kłamstwo, zasłaniając uśmiech dłonią.
- Obiecaj, że nikomu tego nie powiesz. - powiedział wstając i otrzepując spodnie z brudnych betonowych schodów.
- Obiecuję – posłała mu ciepły uśmiech. Nie czuła potrzeby, by o tym rozpowiadać, a skoro ją prosił żeby zachować to w tajemnicy, to tak właśnie miała zamiar zrobić. Pogadali jeszcze trochę, zupełnie zmieniając temat. Czerwonowłosy musiał przyznać, że była całkiem miła i dobrze się mu z nią rozmawiało. Ojciec dziewczyny skończył montować komputer i razem z córką wrócił do domu. Sasori był niezwykle ucieszony, że wszystko działa jak należy. Babcia wciąż utrzymywała wersję, że najwyżej dwie godziny dziennie przed komputerem, mimo że stoi w jego pokoju to nie pozwalała mu na samowolkę z tym sprzętem. Chciał negocjować z czasem, ale odłożył to na kiedy indziej. Póki co najważniejsze było, że komputer stoi u niego w pokoju. Chiyo robiła tylko problem z tego, co zrobi z biurkiem, które specjalnie kupiła do salonu. Jak nie ma komputera to biurko już jest nie potrzebne. Sasori zaoferował, że mogą sprzedać je przez internet, Chiyo nie bardzo miała pojęcie jak to się robi, tak więc zostawiła to wnukowi. Czerwonowłosy wziął aparat, zrobił parę zdjęć biurku, i wystawił je na sprzedaż w internecie, po tym babcia stwierdziła, że internet może się jednak do czegoś przydać.


Od Autorki: Na początku WITAM Was w Nowym Roku 2015!
Macie rozdział na pocieszenie, bo to ostatni dzień wolnego ^^ Chyba, że nie chodzicie do szkoły O: 
No, jak widzicie pojawili się Konan i Yahiko, i mam nadzieję, że od tego rozdziału będzie się już robić tylko ciekawiej :) W końcu zaczyna pojawiać się Akatsuki :P
Tak w ogóle to ledwo się wyrabiam z pisaniem.. Nie tyle co nie mam weny na pisanie i na czytanie, to jeszcze nie mam weny na oglądanie T-T. A to przecież moje Hobby! Co to się porobiło...
A tak w ogóle, to jak wam minęły święta i sylwester? Było hucznie i wesoło? :D
No i.... Kto oglądał Kevina? xD


Dajcie mi trochę waszej weny :<