poniedziałek, 17 listopada 2014

Rozdział 1


    Akasuna siedział na jednym z krzesełek ustawionych w rzędzie pod ścianą. Cały się trząsł, cały czas widział przed oczami to co się wydarzyło dzisiejszego wieczoru. Nie zwracał na nikogo uwagi, mimo iż po komisariacie kręciło się paru policjantów, jak i innych ludzi w cywilnych ubraniach. Chłopak nie zaprzątał sobie nimi głowy, dla niego już nic się nie liczyło. W tym momencie nawet nie widział swojej przyszłości, widział tylko to co się stało niecałą godzinę temu. Jego rodzice zostali zamordowani na jego oczach. Łzy spływały mu po policzkach, ale nie wydobywał z siebie żadnego dźwięku. Patrzył w jeden punkt oczami smutnymi i jednocześnie pustymi. Nie chciał wierzyć w to co się stało, nie chciał by to była prawda, ale była. To tak bardzo bolało, że chciałby zniknąć żeby już nigdy nie czuć tej rozdzierającej jego serce pustki. Gdyby mógł cofnąć czas, albo gdyby mógł być superbohaterem, na pewno obronił by rodziców, jednak nie był ani magikiem i też daleko mu było do bohatera. Miał już trzynaście lat, uważał że był już prawie dorosły, a nie potrafił nawet starać się im pomóc. Nie chciał być taki słaby. Nawet nie bardzo umiał się bić, bo przecież nigdy tego nie musiał robić, zawsze ktoś go obronił albo byli to rodzice albo jego przyjaciel Komushi. Nigdy nie był sam, nie miał pojęcia jak to teraz będzie, nie chciał być sam, nie chciał nie mieć rodziców. Pragnął by to wszystko okazało się koszmarem, głupim koszmarem o którym zapomni gdy tylko się obudzi. Pragnął by jego rodzice żyli, chciał się do nich przytulić, chciał poczuć ich zapach i powiedzieć im, że ich kocha, czego nie robił już od dawna, uważał że jest już na to za duży... Teraz żałował, że im tego nie powiedział.
Podszedł do niego wysoki blond włosy mężczyzna o ciemnych niebieskich oczach. Stanął nad chłopcem i popatrzył na niego chwilę. Dzieciak w ogóle nie reagował, cały czas wzrok miał wbity w jeden martwy punkt. Mężczyzna spotkał się już z takimi przypadkami, po takim przeżyciu zawsze ludzie dostają szoku, a w szczególności dzieci. Niektóre krzyczą, niektóre uciekają, a jeszcze inne duszą to wszystko w sobie. Położył mu rękę na ramieniu i w tym momencie czerwonowłosy spojrzał z przestrachem na mężczyznę, który uśmiechnął się do niego delikatnie, by pokazać, że nie ma złych zamiarów. Usiadł obok niego, a Sasori nie spuszczał z niego wzroku.
- Jak masz na imię? - zapytał łagodnym i przyjemnym tonem. Chwilę trwało za nim odpowiedział.
- Sa..Sasori.. - wyjąkał przez ściśnięte gardło, wycierając łzy z oczu, ale one i tak mimowolnie do nich napływały.
- Ja jestem Minato – przedstawił się bardzo dokładnie. Zdawał sobie sprawę, że w takich sytuacjach ludzie bywają rozkojarzeni i trzeba mówić wyraźnie. - Możemy chwilę porozmawiać? - Widział w oczach chłopaka wahanie nad odpowiedzią. Nic dziwnego, nikt w takim stanie nie ma ochoty na rozmowy, ale niestety było to konieczne inaczej nie będą wstanie mu pomóc. Po chwili czekania Sasori niepewnie skinął głową, na znak że się zgadza. - Świetnie – uśmiechnął się jeszcze milej, po czym z poważniał. - Sasori, czy masz kogoś kto zaopiekował by się tobą? - mówił powoli tak by chłopak wszystko zrozumiał, wiedział że to pytanie może być dla niego bolesne, ale musiał je zadać. Pytali sąsiadów, okazało się że ma podobno babcię, ale wyjechała za granicę i sąsiedzi nie wiedzieli jej już rok, nie mieli więc też pewności co się z nią stało. Postanowił więc wypytać o to Sasoriego. - Jest ktoś, kto zaopiekowałby się tobą? - powtórzył widząc, że chłopak nie jest chętny do odpowiedzi. - Masz ciocię, wujka, babcię? - słowo babcia celowo powiedział na końcu.
- M..mam.. - odpowiedział półszeptem. Minato nadstawił uszy, ale nie doczekał się kontynuacji wypowiedzi. Sasori nie chciał mieszkać z babcią, od razu na wspomnienie o niej chciało mu się płakać, zawsze była surowa i nie miała z nim najlepszych kontaktów. Chciał mieszkać z rodzicami.. dlaczego tak się stało? Dlaczego? Nie chciał mieszkać z babcią, nie przepadał za nią.
- Masz babcię? - chłopak niechętnie skinął głową, i ponownie wytarł łzy z policzków. - Wiesz gdzie mieszka? - wszystko po kolei. Jak dowiedzą się w jakim kraju jest, będą mogli ją odszukać i do tego znaleźć jej numer telefonu. Uważał, że zapytanie dzieciaka o numer nic nie da, nie sądził by pamiętał go w takiej sytuacji. Sasori nie odpowiedział na to pytanie, choć dobrze wiedział gdzie jest jego babcia. - Wiesz gdzie mieszka? - powtórzył po raz kolejny, ale efekt był tym sam. - Nie wiesz? - na to też nie odpowiedział. - Sasori, posłuchaj to bardzo ważne. - Akasuna odwrócił od niego wzrok. Nie obchodziło go to, że dla kogoś to jest ważne, nie chciał mieszkać z babcią. Nawet nie myślał o tym, że nie ma innego wyjścia, że nie ma innej rodziny, która mogłaby się nim zająć. Nie myślał o tym, dlatego był taki uparty. - Jeśli nie powiesz gdzie mieszka twoja babcia, będziesz musiał zamieszkać w sierocińcu – dodał spokojnie po dłuższej chwili ciszy. Nie chciał go straszyć, po prostu taka była prawda. Na te słowa Sasori spojrzał nagle na mężczyznę. W sierocińcu? Czyli że miałby mieszkać w domu dziecka? Nie ma mowy! Tam jest strasznie, nie lubił domów dziecka. Nie chciał tam iść. Chociaż nigdy tam nie był, ale kojarzyło mu się z najsmutniejszym miejscem na świecie.
- Nie.. nie mogę.. - jęknął przestraszony. Minato spojrzał na niego niezrozumiale. - Ja nie chcę.. - zagryzł dolną wargę próbując powstrzymać się jakoś od głośnego płaczu. Niebieskooki spojrzał na niego pobłażliwie, po czym westchnął.
- To gdzie mieszka twoja babcia? - zapytał po raz kolejny nie tracąc przy tym cierpliwości. Akasuna milczał przez moment, ale zaczynał zdawać sobie sprawę, że ma tylko taki wybór, albo babcia, albo sierociniec.
- W Szkocji.. w Galsgow.. - wydusił w końcu. Wyjechała tak daleko nie wiadomo po co. Co prawda dzwoniła dosyć często i zapraszała Sasoriego do siebie ale on nigdy nie chciał tam pojechać, ze względu na to, że u babci w domu zawsze panowały zasady, których nie znosił.
- Zuch chłopak – uśmiechnął się i wstał z krzesła. - To nam na pewno pomoże. Poczekaj tu jeszcze trochę – powiedział i skierował się do dosyć długiej i wysokiej lady za którą siedział jeden z policjantów. - Shikaku, poszukaj w Glasgow kobiety Chiyo Akasuna – znał imię od sąsiadów.
-Już sprawdzam – powiedział i zaczął stukać palcami w klawiaturę komputera.
- Prześlij mi informacje jak znajdziesz, i miej na oku chłopca – rzucił i skierował swoje kroki na schody. Sasori wiódł za nim wzrokiem dopóki nie zniknął na górze. Patrzył jeszcze chwilę na ostatni stopień schodów, gdzie jeszcze przed chwilą widział buta mężczyzny.
Gdyby miał tyle odwagi to uciekłby stąd gdzieś daleko i już nigdy nie wrócił, nie chciał widzieć tego miasta, nie chciał widzieć tych ludzi, wszystko przypominało mu o przeszłości z którą wiązało się wiele wspomnień z rodzicami. Sama myśl o tym, że oni już nie żyją i że więcej ich nie zobaczy pogrążała go w ogromnym smutku, w świecie rozpaczy z którego nie było już wyjścia. Nawet nie liczył ile wylał już łez, rodzice nie żyli od godziny, a on już potwornie za nimi tęsknił, a tęsknota pogłębiała się przez świadomość tego, że tej nocy widział ich po raz ostatni. Ta myśl bolała go najbardziej. Mimo, że wiedział co się stało, nie chciał przyjmować tego do świadomości, ale przecież przed prawdą nie ucieknie. Prędzej czy później będzie musiał się z nią zmierzyć i spojrzeć jej prosto w oczy. Po raz kolejny otarł łzy, rękaw jego koszuli był już cały mokry. A jego dłoń w którą się gryzł, została już opatrzona bandażem. Na prawdę chciał przestać płakać, chciał pokazać, że jest silny ale nie potrafił. Łzy wylewały się z niego jak ze studni bez dna. Tak bardzo cierpiał, że nie potrafił zrobić nic innego jak tylko płakać. Widok martwych rodziców wyrył mu się tak mocno, że cały czas widział go w swojej głowie, ten widok na zawsze pozostanie dla niego najwyraźniejszy ze wszystkich wspomnień.
Szklane, szerokie drzwi od komisariatu otworzyły się i wszedł przez nie siwowłosy mężczyzna, w szarym płaszczu. Spojrzał przed siebie i ujrzał czerwonowłosego chłopaka zalanego łzami, którego wcześniej wyciągną z szafy. Zawiesił na nim wzrok na krótką chwilę, po czym podszedł do niego i wyciągnął z kieszeni chusteczki, podał mu je. Sasori spojrzał na ofiarowaną rzecz, po czym przeniósł zapłakany wzrok na mężczyznę. Od razu go poznał, to ten co wsadził go do radiowozu. Trzęsącą się ręką sięgnął po chusteczki. Kakashi poszedł dalej krocząc w głąb korytarza.
- Kakashi – zaczął Shikaku – Minato chciał cie widzieć – poinformował kolegę z pracy.
- Idę, idę – rzucił na wydechu i wszedł po schodach na górę. Będąc już na górze zapukał do drzwi i nie czekając na pozwolenie wszedł do środka. Minato siedział przy biurku. Oderwał wzrok od komputera i spojrzał na Hatake.
- I czego się dowiedziałeś? - zapytał blondyn. Kakashi podszedł do biurka i zasiadł na fotelu naprzeciw Nadinspektora Namikaze.
- Niewiele – nie było to pocieszające, bo każda informacja była bardzo cenna. - Z tego co wiadomo, chłopakowi została tylko babcia, ojciec był redaktorem w gazecie, a matka stomatologiem. Nikt nie widział twarzy mordercy, sąsiedzi słyszeli tylko strzały, paru mówiło że jakiś cień kręcił się koło ich domu. Ale nic konkretnego. - wyjaśnił powtarzając wszystko co usłyszał.
- A chłopak? Myślisz, że widział jego twarz? - w końcu musieli jakoś złapać tego morderce, nie mogą pozwolić żeby sobie biegał na wolności za to co zrobił, i mógł się założyć że to nie jedyne przestępstwo jakie popełnił.
-Siedział w szafie, z niej chyba niewiele widać – powiedział zastanawiając się nad tym. - A nawet jeżeli coś widział, to chyba nie jest dobry moment, żeby go o to pytać.
- Zdecydowanie nie jest to dobry moment – zgodził się wzdychając. Wątpił w to by chłopak powiedział im coś o mordercy w takiej chwili, nie będzie chciał ich nawet słuchać. Kto by chciał w takim momencie przypominać sobie twarz oprawcy, który zabił rodziców.
- To co robimy? - liczyła się każda sekunda, jutro morderca może być daleko stąd i trudniej będzie go znaleźć. Minato sam jeszcze nie wiedział, dlatego zmienił temat.
- Dzwoniłem do jego babci... - ta rozmowa nie należała do przyjemnych, musiał poinformować ją o śmierci syna i jego żony. Do tego namówić, by wróciła do kraju i zaopiekowała się wnukiem, na szczęście kobieta się zgodziła i nie miała żadnych oporów przed tym, w przeciwieństwie do jej wnuka. - Nie jest wstanie przylecieć w ciągu paru godzin, najwcześniej będzie jutro w nocy. Chłopak musi przenocować w sierocińcu, problem tylko w tym, że samo słowo sierociniec go już parzy.. - trudno będzie go tam zaciągnąć, a nie chciał robić nic co pogorszyło by stan psychiczny chłopaka. - Dlatego... mam prośbę Kakashi..
- Nie. - odpowiedział od razu. Nie znosił dzieci, nie będzie nikomu udostępniał swojego łóżka, jego dom to nie hotel.
-Sam bym go wziął, ale wiesz jaki jest Naruto, zaraz zacznie wypytywać co się stało.. wolałbym tego uniknąć – jego dziewięcioletni syn nie miał za gorsz wyczucia, jeśli coś go interesowało to pytał i już.
- W takim razie poproś kogoś innego. Dlaczego ja miałbym niańczyć tego dzieciaka? - zapytał retorycznie. Nie uśmiechało mu się zajmowanie się dzieckiem.
- Nikt ci nie każe go niańczyć, po prostu go przenocuj. To tylko jedna noc. - mógłby poprosić kogoś innego, ale to właśnie do Kakashiego miał największe zaufanie, i wiedział że pomimo tego iż ciągle gada, że nie znosi dzieci to potrafi się czasem z nimi dogadać, jak na przykład z Naruto, który go uwielbia. - To rozkaz. - dodał, widząc nieugięte spojrzenie Kakashiego. Hatake spiorunował go wzrokiem, wiedział że rozkazu odmówić nie może.
- Niech cię... - wycedził przez zęby. - Dobra, przenocuje go – wstał z krzesła i skierował się do wyjścia. - Ale będzie spał na podłodze – dodał ostrzegawczo i wyszedł z gabinetu. Miał niewielkie mieszkanie, kuchnia połączona z salonem, łazienka i sypialka. Tyle mu miejsca wystarczyło, nie miał rodziny, więc większy dom nie był mu potrzebny.
Czerwonowłosy wciąż siedział na tym samym krześle, z podkulonymi kolanami, o które opierał głowę. Nie miał już siły na nic. Ani na płacz, ani na rozmowy, ani na nic. Nie wyobrażał sobie dalszego życia w taki sposób w jaki się zapowiadało. Tak bardzo chciał zniknąć, by nic już nie czuć, by nie cierpieć, by zapomnieć. Czy już do końca życia będzie tak się czuł? Czy już na prawdę nigdy nie zobaczy rodziców? To wszystko wydawało się takie nieprawdziwe, nierealne. A jednak, to wszystko to nie żaden sen, to po prostu prawda , okrutna prawda w którą tak bardzo nie chciał wierzyć, którą chciał oszukać.
- Dzieciaku.. - Usłyszał męski głos, który wyrwał go z rozmyśleń. Podniósł głowę, by spojrzeć na mężczyznę. Chłopak miał podpuchnięte czerwone oczy, które szkliły się od łez. - Wstawaj, idziemy – oznajmił Hatake. Nie był zadowolony, że musi go ze sobą brać ale nie miał innego wyjścia.
- Gdzie..? - zapytał zachrypniętym od płaczu głosem.
-Przenocujesz u mnie – wyjaśnił. Może i nie przepadał za dziećmi, ale naprawdę było mu żal chłopaka, sam stracił we wczesnym wieku rodziców, więc mógł się poniekąd z nim utożsamić. Wiedział co może czuć.
- A babcia? - nie bardzo rozumiał, przecież mieli dzwonić po babcie. Nadal nie podobało mu się mieszkanie z tą starą zrzędą, ale nie chciał iść do sierocińca. Co jeżeli ten facet go tam wywiezie? Co jeśli tylko kłamie, że ma u niego nocować?
- Twoja babcia przyleci jutro w nocy – Nie jej wina, w końcu nie od niej zależą loty samolotów. Sasori patrzył na niego niepewnie. Siwowłosy mężczyzna miał dziwne oczy, które trochę przerażały Akasune. Jedno miał czarne a drugie czerwone, nigdy nie widział człowieka o czerwonych tęczówkach, to było dziwne.
- Zostanę.. poczekam tutaj – stwierdził jeszcze bardziej kuląc do siebie nogi. Nie ufał mu.
- Nie możesz tu zostać – To zdecydowanie nie było miejsce dla dziecka, chodziło tędy wiele ludzi, często niebezpiecznych przyprowadzanych przez policjantów na przesłuchania. Po co miał patrzeć na kolejne gęby kryminalistów? - Za dużo ludzi się tu kręci. Chodź – chwycił go za ramię i pociągnął lekko.
- Zostaw! - wrzasnął, przez co zwrócił na siebie uwagę paru policjantów. Kakashi jednak nie puścił go, chłopak zaczął się szarpać. - Puszczaj... - wyjąkał przestraszony. Z całych sił próbował się wyswobodzić. Niestety mężczyzna był dla niego za silny.
- Uspokój się.. - mruknął znudzony szarpaniną dzieciaka. - Uspokój się, nic ci nie zrobię – powtórzył już wyraźniej. Sasori nie zamierzał przestawać, szarpał się coraz mocniej. Złapał się nawet krzesła obok i przyciągał do niego, by wyrwać swoje ramie z uścisku mężczyzny.
- Puść go, Kakashi – odezwał się jeden z policjantów. Hatake jednak nie zareagował. Chłopak wciąż się szarpał, a mężczyzna nawet się nie zmęczył trzymając go. Westchnął w końcu i mocno przyciągnął go do siebie.
-Posłuchaj.. - rzucił nachylając się do niego tak, by jego wzrok był nieco wyżej od wzroku chłopca. - Gdybym chciał ci zrobić krzywdę, zrobił bym to jak byłeś jeszcze w szafie – zabrzmiało poważnie, na tyle poważnie, że chłopak przestał się szarpać. Zapadła chwila ciszy. Sasori wlepiał w niego przestraszone i zaskoczone spojrzenie jeszcze przez moment, po czym przełknął głośno ślinę. Kakashi wyprostował się i puścił jego ramię. - Ile masz lat? - zapytał zmieniając temat, by trochę oswoić ze sobą chłopaka. Mógł co prawda od tego zacząć, ale nie lubił pracować wolno, bez żadnych ceregieli było najlepiej.
- Trzynaście – odpowiedział półszeptem.
- Trzynaście? - był nieco zdziwiony. Chłopak był dosyć niski, miał delikatną buzię bardziej przypominającą jedenastolatka, do tego sądząc po jego głosie, nie zaczął nawet jeszcze przechodzić mutacji. Sasori skinął głową, potakując mężczyźnie. Zdawał sobie sprawę, że jest niski, kiedyś mu to nie przeszkadzało, ale po wakacjach ma iść do drugiej gimnazjum i jego koledzy już go przerośli, więc to naturalne, że jego niski wzrost zaczął go złościć. Mężczyzna już o nic więcej nie pytał. Wyszli razem z komisariatu i skierowali się w stronę czarnego BMW. Kakashi otworzył drzwi chłopcu, a gdy ten już wsiadł, poszedł z drugiej strony i również zasiadł w fotelu w samochodzie. Sasori wciąż czuł lęk, obawę że może zawiezie go do domu dziecka. Nie mógł mu przecież ufać, nie znał go.
Nocne ulice Tokio wyglądały przepięknie, wszelakie kolorowe światła upiększały im drogę, ale Sasori nie zwracał na to uwagi. Patrzył prosto w lusterko, obserwując czerwone oko mężczyzny. W filmach zazwyczaj złoczyńcy mieli czerwone oczy, więc nie mógł spuścić wzroku z mężczyzny, bo nie chciał umierać. Jeżeli chciałby go skrzywdzić, ucieknie. Myślał, a raczej był przekonany że siwowłosy nie zauważył, że się na niego patrzy a jednak, zauważył.
- Długo jeszcze będziesz mi się przyglądał? - zapytał poirytowany, a Sasori szybko odwrócił wzrok i spiął wszystkie mięśnie, jakby zaraz miało dojść do najgorszego. Ale mężczyzna jechał dalej, nawet nie podniósł na niego ręki. Nie zamierzał go skrzywdzić? A może planuje to zrobić jak już dojedzie na miejsce. Nie potrafił się wyluzować, najgorsze myśli przychodziły mu do głowy. - Przestań wreszcie się mnie bać – rzucił widząc jego zdenerwowanie na twarzy. - Czy ja ci wyglądam na jakiegoś zbira? - pokręcił głową z niedowierzaniem. Żeby wziąć go za aż takiego potwora? Chłopak trząsł się jak galareta, domyślił się, że wyobraża sobie nie wiadomo co. Co prawda, potrafił być naprawdę straszny, ale akurat tego dzieciak nie musiał wiedzieć.
- Twoje oko.. - powiedział Sasori nieśmiało. Nie wiedział, czy się nie ze złości gdy o tym wspomni, dlatego wolał być ostrożny. No tak, zupełnie o nim zapomniał, dwa różne kolory oczu, zwłaszcza o tak nietypowym kolorze może budzić w ludziach zdziwienie, ale żeby się bać? Musiał wybaczyć chłopcu, w końcu przeżył coś strasznego, więc wyobraźnia działa jak działa.
- Jest sztuczne, nie przejmuj się nim – wyjaśnił krótko. Nie zamierzał wdawać się w szczegóły.
Po chwili mężczyzna zatrzymał samochód i odpiął pasy. Czerwonowłosy wciąż siedział na miejscu, zastanawiając się czy to dobry pomysł by wysiadać, ale Hatake wysiadając rzucił do niego, że jeśli nie wyjdzie będzie nocował w samochodzie, a to na pewno nie jest bezpieczniejsze niż nocowanie u niego w domu. Chłopak po tych słowach wyszedł z auta. Przed sobą ujrzał dom. Był to jedno piętrowy dom, dosyć długi, z płaskim dachem, takim jak są w blokach. Podeszli do drzwi po których obu stronach widniały okna. Sasori nie sądził, że policjanci zarabiają tak mało, żeby nie stać ich było na większy dom. Dom wydawał się biedny, choć z zewnątrz był na prawdę zadbany. Gdy tylko weszli do środka, od razu rzucił się na nich pies. Kudłaty, długowłosy owczarek niemiecki, skakał na swojego pana ze szczęścia merdając ogonem. Trzynastolatek cofnął się krok. Pies był naprawdę duży, trochę się go przestraszył.
- Nie bój się – powiedział głaskając psa na powitanie. - Nie gryzie – dodał zdejmując płaszcz i wieszając go na wieszaku. Był środek lata, a on i tak chodził do pracy w płaszczu, nie ruszał się tam bez niego. Z tym płaszczem wiązały się ważne dla niego wspomnienia, zawsze dodawał mu odwagi i przypominał, po co w ogóle wybrał taki zawód. Akasuna rozejrzał się po domu. Z dworu wchodziło się od razu do skromnego salonu który połączony był z kuchnią. W salonie stała kanapa przy ścianie, jeden fotel, okrągły stolika pośrodku i dwa krzesełka przy nim, a naprzeciw stolika na niewielkiej komodzie stał nieduży telewizor. W kuchni stało parę szafek kuchennych, lodówka, kuchenka i lada przy której stały trzy krzesełka barowe. Z salonu przechodziło się do sypialni, jak i do łazienki. Łatwo to odgadł bo drzwi i do jednego i do drugiego z pomieszczeń były otwarte.
- Jesteś głodny? - zapytał Kakashi podchodząc do lodówki. Jak już tu jest, to trzeba dać mu jeść. Sasori oczywiście odmówił jedzenia, twierdząc że absolutnie nie jest głodny, i było to prawdą. Jego oczy nie chciały jeść, nie potrafiłby nawet przełknąć jednego kęsa. Hatake rozumiał go, po takim szoku nikt nie byłby głodny, ale i tak nakłonił go do jedzenie, stwierdzając że jak nie zje będzie czuł się jeszcze gorzej. Podał mu zupkę w kubeczku którą zalał wrzątkiem. Akasuna siedział przy ladzie dłubiąc pałeczkami w zupie i od czasu do czasu siorbiąc kluski. Ciężko mu to szło. W tym czasie Kakashi wyjął z szuflady jakieś papiery, i usiadł przy stoliku zaczynając je przeglądać. Czerwonowłosy nie zjadł nawet połowy zupy, już nie mógł. Odsunął kubek od siebie i spojrzał na psa, który leżał na podłodze smacznie sobie śpiąc. Takiemu to dobrze, zero zmartwień.
-Zjadłeś? - zapytał, spoglądając na chłopaka. Nie czekając na odpowiedź zerknął na zegarek, dochodziła druga w nocy. Było cholernie późno. Nie miał pojęcia kiedy to zleciało. Dopiero co była dwudziesta druga, a teraz już dwie godziny po północy. Chłopak zdecydowanie powinien już spać.
- Idź się umyć – rozkazał i wstał z krzesła. Sasori spojrzał na niego. Nie był zbyt chętny do umycia się. Nie dlatego, że się nie mył na co dzień, ale myć się u kogoś zupełnie obcego było to strasznie dla niego dziwne.
- Nie... nie muszę.. - chciał się jakoś wymigać.
- Myślisz, że wpuszczę cię brudnego do mojego łóżka? - spojrzał na niego marszcząc brwi. Akasuna nie wiedział co odpowiedzieć. Był trochę w szoku, dlaczego proponuje mu spanie w jego łóżku? Przecież może spać na kanapie. Nie potrzebuje takich wygód. Ale Kakashi wiedział swoje, ktoś kto był bogaty i zawsze spał na wygodnych łóżkach, nigdy nie zaśnie na kanapie. Miał zbyt miękkie serce. - Tam jest łazienka – wskazał na drzwi obok sypialki. Sasori już bez słowa udał się w tamtą stronę. Nie chciał robić problemów ani sobie, ani Kakashiemu. Zamknął za sobą drzwi od łazienki. Mężczyzna wyciągnął z kieszeni spodni paczkę papierosów, i wyją z niej ostatniego papierosa, po czym włożył do ust. Przeszukał kieszenie spodni i wyjął z jednej z nich zapalniczkę i gdy miał już ją odpalać, przypomniał sobie, że przy dzieciach nie wolno palić... Kolejny powód żeby ich nie znosić. Schował zapalniczkę i udał się z niezapalonym papierosem w buzi do sypialni po świeży ręcznik.
Sasori zdążył się już rozebrać, czuł zimno pod stopami ciągnące od płytek na podłodze. U niego w domu przynajmniej był dywanik na którym można było stanąć. Spojrzał w lustro, był blady. Może jak się obudzi to wszystko okaże się być snem? Skarcił siebie w myślach, że łudzi się jak głupek. Po chwili usłyszał dźwięk otwieranych drzwi, odwrócił się szybko w ich stronę, przez co poślizgnął się i upadł lądując prosto pod prysznicem.
- Ręcznik – oznajmił Kakashi, rzucając mu biały ręcznik, który wylądował na jego głowie. Po tym jak gdyby nigdy nic, wyszedł z łazienki zamykając za sobą drzwi. Sasori zdjął ręcznik z głowy i w małym szoku patrzył na drzwi w których przed chwilą stał Hatake. Już nigdy nie wyjdzie z tej łazienki, ten facet widział go nago, zboczeniec jeden. Nawet nie zapukał.. Był już dojrzewającym facetem, nie małym dzieckiem, któremu zmienia się pieluchy, mógłby chociaż zapukać. Podniósł się w końcu i stanął pod prysznicem włączając wodę.
Pomimo wcześniejszych swoich postanowień, wyszedł z łazienki w ubraniu, w końcu nie będzie paradował w bieliźnie po mieszkaniu obcego faceta, kto wie czy to nie jakiś pedofil. Miał szczerą nadzieję, że nie.
- Nie mam dla ciebie piżamy – odezwał się Kakashi ścieląc sobie na kanapie.
- Nie szkodzi.. - czuł się głupio. Niejaki inspektor Hatake mu pomaga, bo nie chciał iść spać do sierocińca, mógł chyba stwierdzić, że to miłe z jego strony, jednak mu tego nie powie. - Mogę spać tutaj – i tak wątpił czy uśnie, przed oczami wciąż stawały mu te same obrazy z przed paru godzin.
- To jest moja kanapa i z nikim się nią nie dzielę – oznajmił poważnie kończąc ścielić sobie ukochaną kanapę. Nie chciało mu się kłócić z dzieciakiem, oczywiście że wolałby spać w swoim łóżku, ale chłopak zdecydowanie powinien się wyspać, i miał nadzieję że to właśnie zrobi. Sasori wszedł do sypialni, panowała tam ciemność, to dlatego że okno było zasłonięte ciemną roletą. Ledwo udało mu się dojrzeć łóżko. Wycofał się, wyszedł z sypialni.
- Przepraszam... - zaczął nieśmiało łamiącym się głosem. Siwowłosy spojrzał na niego. - Czy mogę... zapalić lampkę? - wstyd pytać się o takie rzeczy w tym wieku, nigdy wcześniej nie zapalał lampki na noc, ale teraz czuł taką nagłą potrzebę. Bał się, naprawdę się bał, ale sam nie wiedział czego.
- Możesz – zgodził się. Trudno.. najwyżej więcej zapłaci za prąd, nie mógł mu odmówić, w końcu chłopak miał bardzo ciężki dzień.
- Dziękuję – Z powrotem zniknął w sypialni, nie zamknął drzwi, zostawił uchylone. Wszedł na łóżko i po omacku poszukał lampki na nocnym stoliku. Gdy już ją znalazł, nacisnął włącznik i w pokoju od razu zrobiło się bezpieczniej. Zdjął z siebie ubranie, i pozostając w samej bieliźnie wszedł pod kołdrę. Mimo, że było późno, nie czuł się senny. Chciałby zasnąć, by chociaż przez chwilę nie myśleć o tym co się stało, ale nie potrafił. Po chwili za drzwiami sypialni również zgasło światło. Usłyszał odgłos otwieranych drzwi i zaraz ujrzał niewielką smugę światła na podłodze, wydobywającą się spod drzwi od łazienki. Wsłuchiwał się w odgłos lejącej się wody, może to by pomogło mu zasnąć. Ale nic z tego. Po piętnastu minutach Kakashi wyszedł z łazienki i znów zapaliło się światło w salonie. Lecz po niedługim czasie znowu zgasło i poza sypialnią zapadła ciemność. Od czasu do czasu słyszał skrzypnięcia kanapy i chodzącego psa po salonie, który zmieniał swoje miejsce spania kilka razy z powodu gorąca, czasami chodził też napić się wody. Pił dosyć głośno. Słyszał jak zegarek tyka gdzieś w domu, nie przeszkadzało mu to, nawet lubił ten dźwięk. W końcu przyzwyczaił się do niego jak i do reszty odgłosów i przestał je zauważać. Nie było już nic czym mógłby zająć umysł, więc straszne wspomnienia powróciły. Znów ścisnęło mu się gardło, a do oczu cisnęły się łzy. Przygryzał wargę chowając się pod kołdrą, by nie płakać zbyt głośno.

Od Autorki: No i mamy pierwszy rozdział za sobą. Mam nadzieję, że się podobał ^^ 
Przez jeszcze jakieś trzy rozdziały będziemy się skupiać głównie na Sasorim, na tym co czuje itd, ale potem pojawi się coraz więcej bohaterów, których losy będziemy śledzić w kolejnych rozdziałach.
Mam nadzieję, że nie zamęczyłam was tymi smutami xD No ale cóż zrobić.. Sasori cierpi. Tak wiem, moja wina. Niszczę mu życie :< Ale spokojnie, Sasori jest silny, poradzi sobie :)
Na pocieszenie po smutach w rozdziale łapcię gifa :D

Poszkodowany Gin. 




13 komentarzy:

  1. No. Prolog zaliczony, rozdział pierwszy też :3 więc przystępuje do komentowania :D

    Nienawidzę komentowania przez telefon, ale co zrobisz :c no nic nie zrobisz :c
    Wrażenie, ogólne, jest dobre :3 przyjemnie się czyta, nie ma błędów stylistycznych (bynajmniej nie zauważyłam). Interpunkcja jest idealna, w odpowiednich miejscach :3 moje potrzeby zaspokojone! :D


    Bo nie ma to jak trauma. Jesteśmy bardzo podobne pod tym względem :D ja też daję swoim ulubionym postaciom jakieś ciężkie przeżycie, traume lub jakąś chorobę xd lubię się nad nimi znęcać :33 XD

    Nie sądziłam, ze Kakashi da się udobruchać Minato :D ale jak w końcu to rozkaz, to co poradzisz ;>
    Jestem mega szczęśliwa, że będziesz pisała, ba, opisywała życie Sasoriego! Jest on moją ukochaną męską postacią z Naruto, a blogi o tematyce Akatsuki, gdzie Saso jest żywy, sa dla mnie perełkami wśród blogsfery <3 jestem Twoją nowa czytelniczką, i będę z utęsknieniem czekać na next'a! :3
    Pozdrawiam, oraz życzę weny :3

    Utau.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uf, strasznie się cieszę że nie narobiłam błędów.. a przynajmniej, że nie aż takich żeby rzucały się w oczy :)
      Hehe Kakashi uległ bo Minato taki przekonywujący xd No oczywiście pod wpływem rozkazu. Chociaż.. gdyby się uparł to przecież nie zwolniłby go o taką rzecz :P
      A ja jestem szczęśliwa, że czytasz :) Więc witam cię na moim blogu ^_^

      Usuń
    2. Ne będę na pewno komentowała regularnie, bo lenistwo jest chorobą wrodzoną. Notki będę czytać regularnie, ale na pewno bęe się starała o systematyczne kometowanie :3

      Pisz szybciutko ^.^

      Usuń
    3. Rozumiem, rozumiem :)
      Sama też jestem leniwa, więc wiem jak to jest :P

      Usuń
  2. Jest!! Jest, jest, jest! Cieszyłam (i nadal ciesze) się jak głupia kiedy zobaczyłam że dodałaś nowy rozdział! :3 Mega mnie zaskoczyłaś bo myślałam że przeniesiesz nas w czasie i Saso będzie miał już 16,17, lat.. a tu niespodzianka! Saso jest gówniarzem! Tzn nie.. jest dorosły! XD Baaardzo dorosły ;3 Kurde.. Kakashi mnie dobija.. Nie chce dziecka wziąć do domu bo nie lubi dzieci xD I jeszcze te czerwone oczy *.* ale.. kakashiego nie da się nie lubić! I tego się trzymajmy ^^ Saso.. saso.. znowu mu kogoś zabijasz ;D Nie wiem czemu ale jak piszesz szarowłosy to od razu mam na myśli Hidana O_o Nawet Naruciak się pojawił! :D Dobra.. czekam na następny rozdział! Babcia będzie- będzie moc! XD Życzę weny i dodaj rozdział szyyybko bo już się doczekać nie mogę! :DD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze mówić, zastanawiałam się nawet czy nie lepiej byłoby przenieś akcję trochę do przodu, ale jednak postawiłam na to, że Sasori będzie dorastał w trakcie opowiadania.
      Tak, ja też pisząc siwowłosy myślę o Hidanie, ale piszę o Kakashim xD Jak się ten pierwszy pojawi to będę musiała coś wykombinować by ich jakoś inaczej opisywać, żeby się nie myliło :P

      Usuń
    2. Już czekam na wejście Hidana xD To dopiero będzie wejście smoka! *.* Zawsze można go nazwać ulizaniec ewentualnie siwy xDD Pozdrawiam po raz drugi ;*

      Usuń
  3. Nowy rozdział^^
    Świetnie opisałaś uczucia Sasoriego. Jestem nienormalna, ponieważ czytając to w kilku miejscach zaśmiałam się, a ogólnie chyba nie powinnam, prawda?
    Pozdrawiam i życzę dużo weny ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To zależy w którym momencie się zaśmiałaś xD
      Nie no.. Jak ci się chce śmiać to co się będziesz powstrzymywać :P
      Ja też się nie raz śmieję do monitora jak coś czytam, nawet jak czytam wiadomości na fejsie O.o

      Usuń
  4. No nie! przepraszam bardzo, ale to co zrobiłaś było kurewsko podłe, bo już delikatniej się tego nie da ująć >.< nie dość, że zabiłaś rodziców Sasoriego to jeszcze podsyłasz mu babcię do opieki?! Spłoniesz w piekle, mówię ci… :P no dobra wiem, że dzięki niej właściwie może być zabawnie, więc ja tam ci wybaczam XD
    Teraz od początku, fajnie opisałaś te akcję na komisariacie w sensie ta miła rozmowa z Minato, ale dopiero by było, gdyby zabrał go do siebie xD Naruto by chyba mu jakąś traume zapoczątkował xD w każdym razie podobała mi się ta rozmowa, taka miła aczkolwiek stanowcza, nie użalał się nad nim, ani nic – fajnie :D no i jej Minato i jego tryb rozkazujący xD Kakashi już od samego początku powinien wiedzieć, że przegra XD zresztą kurde, on tak by się nadawał na opiekuna… chociaż jedno mnie zadziwia, jego metody są takie… twarde, więc dziwne, że nie zapytał Saso o twarz mordercy ;) noo, ale dobrze, że tego nie zrobił :P a Saso to nawet, nawet dobrze się u niego czuł, choć ciężkie warunki i zero prywatności… śmiechłam na tym wejściu do łazienki xD i już jakieś nieprzyzwoite myśli, że Kakashi pedofil xD tak, przyjdzie w nocy i mu utnie xD
    Ale poważnie, podobało mi się, jak Kakashi się zachowywał – udostępnił mu łóżko, oddał kubeczek z zupką i w ogóle nie był takie groźny, to znaczy starał się taki nie być ;) ale te starania Saso w zaśnięciu… boże, wspaniale to opisałaś ;) ;)
    Tyle ode mnie, dzisiaj ja się krótko wypowiedziałam, bo mnie rwie do czytania książki xD
    Życzę ci dużo weny, czasu i ochoty! :D :*

    PS: wyłączyłabyś weryfikację obrazkową? ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, jestem okrutna dla Sasoriego... Co on ze mną ma :O
      Kakashi udaje takiego twardziela xD żal mu Sasoriego to też nie zapytał go o twarz mordercy. Pewnie się bał jakby Saso zareagował :P
      Chojny Kakashi, powinien zostać św. Mikołajem xD
      Faktycznie była włączona weryfikacja :O Nawet nie wiedziałam... no ale już wyłączyłam :)
      Miłego czytania książki ^^

      Usuń
  5. Cześć! ^_^
    Twój blog nie został dodany do Lapidarium Narutowskiego, ponieważ przy zgłoszeniu nie sprecyzowałaś kategorii, w której chcesz aby się on znalazł. Jeśli poprawisz ten drobny błąd, twój blog zostanie dodany do spisu przy najbliższej okazji.
    Pozdrawiam! (:

    OdpowiedzUsuń
  6. Witam,
    haha Kakashi nie znosi dzieci, ale Naruto lubi, a może nocowanie Sasoriego u Namikaze nie byłoby takim złym pomysłem, może by się zaprzyjaźnili...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń