sobota, 29 listopada 2014

Rozdział 2


    Po domu rozległ się klasyczny dźwięk dzwoniącej komórki, która przy okazji wibrowała po kuchennym blacie. Mężczyzna sięgnął ręką po telefon i wcisnął zieloną słuchawkę przykładając komórkę do ucha.
- Jak tam chłopak? - usłyszał znajomy głos w słuchawce. Kakashi westchnął ciężko dając do zrozumienia Nadinspektorowi, że jest nieciekawie, a przynajmniej tak to zrozumiał Minato. - Coś nie tak?
- Beznadziejnie... - wymruczał do telefonu. - Nie zmrużyłem oka, całą noc ryczał.. - rzucił pretensjonalnie zwracając swoje zaspane spojrzenie w stronę sypialni.
- Nie możesz mieć do niego pretensji.. Na pewno jest mu ciężko – Namikaze starał się bronić chłopca.
- To niech mu będzie ciężko, ale trochę ciszej – Chłopak nocą wcale nie płakał specjalnie głośno, ale jego szloch dało się słyszeć całkiem wyraźnie.
- Jesteś okrutny, to jeszcze dziecko – rzekł niezadowolony, choć dobrze wiedział, że takiej oziębłości mógł spodziewać się po Kakashim. - Założę się, że nawet do niego nie zajrzałeś przez całą noc..
- A co ja jestem jego niańka? - warknął. Przez całą noc starał się zasnąć, nie myślał nawet wstawać do chłopca.
- Dzisiaj przesłuchanie...
- Zasnął jakąś godzinę temu – przerwał mu. - Padł ze zmęczenia. - Zdawał sobie sprawę, że przesłuchanie będzie dla Sasoriego twardym orzechem do zgryzienia. Na tę okazję powinien być wyspany, inaczej będzie jeszcze gorzej.
- A więc jednak trochę się nim przejmujesz – Przez telefon Kakashi nie widział twarzy Minato, ale gdyby ją widział, to dałby słowo, że uśmiechałby się właśnie tym swoim zwycięskim uśmiechem.
- Nie opowiadaj bzdur – prychnął pod nosem. - Wreszcie zasnął, więc i ja się mogę przespać. Muszę się położyć, bo inaczej zasnę na stojąco. - Po dogadaniu paru spraw odnośnie przesłuchania, Kakashi rozłączył się i skierował w stronę kanapy. Nagle usłyszał szczeknięcie psa.
- Ćśś.. cicho – uspokoił go, szybko do niego dobijając złapał go za mordkę. - Oszalałeś? Chcesz go obudzić? - Pies wyswobodził się z uścisku przyjaciela i podszedł do komody z której zdjął swoją smycz. Usiadł ze smyczą w pysku pod drzwiami i zaczął merdać ogonem. Hatake patrzył na niego z politowaniem. Akurat o siódmej rano musiało zachcieć mu się lać.. też mu przyjaciel. W ogóle go nie obchodzi, że się nie wyspał, i coś czuł że się już nie wyśpi. Niechętnie powlekł się do psa i zapiął mu smycz.
Wrócił do domu po dwudziestu minutach, nie chciał spacerować zbyt długo z psem, bo dzieciak mógł się w każdej chwili obudzić. Mógłby się poczuć nieswojo. Pies pierwsze co zrobił po powrocie, to dobił do miski z wodą. Kakashi odłożył smycz na swoje miejsce i skierował się do sypialni sprawdzić czy Sasori nadal śpi. Jak się okazało spał i to całkiem twardym snem. Płakanie tak go wymęczyło, aż w końcu padł. Przynajmniej w takiej chwili może odpocząć od wrażeń, na jego twarzy był błogi spokój, oznaczało to że nie śni mu się żaden koszmar. Całe szczęście, w życiu jeszcze nie raz obudzą go złe sny. Siwowłosy był tego pewien. Po tym co przeżył zdziwiłby się, gdyby ich nie miał. Nalał do szklanki wody z butelki i wypił ją do dna. Po tym położył się na kanapie z zamiarem drzemki. Gdy tylko przyłożył głowę do poduszki od razu zasnął.
Otworzył oczy. Pierwsze co ujrzał to biały sufit, jeszcze niezbyt wyraźny. Zamrugał parę razy i ostrość w jego oku poprawiła się. Podniósł się do siadu i spojrzał na zegarek stojący na komodzie. Było wpół do dwunastej. Przez chwilę myślał, że może się przewidział, spojrzał więc jeszcze raz. Duża wskazówka na szóstce, mała na jedenastce. Nie, nie pomylił się. A miał się tylko zdrzemnąć, miał być czujny. Nic nie wyszło z tych planów. Nagle przypomniał sobie o swoim gościu. Szybko zwrócił swój wzrok ku sypialni. Drzwi były w takim samym uchyleniu w jakim je zostawił, to chyba znaczyło, że dzieciak śpi. Mieli przesłuchiwać Akasune o czternastej, więc nie ma powodu by go budzić. Przynajmniej jak na razie. Przeciągnął się, wstał i skierował swe kroki do łazienki.
Dochodziła trzynasta a chłopak jeszcze spał. Hatake postanowił go wybudzić, no bo ileż można spać? Wszedł do sypialni, gdzie spał Sasori przykryty kołdrą, z której wystawała mu tylko głowa. Jak można spać tak opatulonym, gdy na dworze było ciepło? Nie rozumiał. Podszedł do niego i zaczął nim ostrożnie potrząsać.
- Hej, pobudka – Na te słowa czerwonowłosy nakrył się jeszcze bardziej ściągając brwi. Chyba nie podobało mu się, że ktoś go budzi. - Wstawaj, nie marudź. - dodał głośniej.
- Pięć minut.. tato.. - jęknął błagalnie. Kakashiego trochę to zdezorientowało. Chłopak się rozczaruje, gdy się obudzi, ale przecież nie może wiecznie spać. Prychnął pod nosem i szybkim ruchem zrzucił z niego kołdrę. Sasori otworzył oczy i ujrzał... Inspektora Hatake. Patrzył na niego bez żadnej reakcji, lecz po krótkiej chwili wspomnienia wróciły. Zerwał się z łóżka do siadu, tak jakby wybudził się z jakiegoś koszmaru. A miał taki piękny sen, w którym byli jego rodzice, myślał że to prawda.. a to był tylko pieprzony sen, który narobił mu nadziei. Zacisnął palce lewej ręki na włosach. Świadomość prawdy była nie do zniesienia. Do oczu znów zaczęły napływać mu łzy.
- Hej. Ryczałeś całą noc, ile ty masz wody w organizmie? - zapytał retorycznie, i częściowo żartobliwie. Widząc, że chłopak znów wylewa z siebie łzy westchnął, dużo wzdychał, usiadł na łóżku obok niego. - Płakanie w niczym ci nie pomoże – zabrzmiało okrutnie, ale było to prawdą.
- Nic mi już nie pomoże... - wyszlochał.
- Stało się, co się stało. Czasu nie cofniesz. - Sasori słysząc te słowa zaciskał palce jeszcze mocniej na swoich włosach. - Jeśli będziesz płakać cały czas, to tylko zmarnujesz swoje życie, które dali ci twoi rodzice. Nie chcieliby tego. Mogli się o ciebie w ogóle nie starać – sadził że dzieciak już wie skąd się biorą dzieci. - Z drugiej strony, gdyby cie nie było, nie musiał byś teraz tak cierpieć. - analizował to przy nim jak gdyby nigdy nic. - Może byłeś za bardzo rozpieszczony i musisz nauczyć się życia, poprzez tak wielka stratę...
- Przestań! - zatkał sobie uszy dłońmi. Nie chciał tego słuchać. Kto normalny mówi o takich rzeczach? Czy ludzie giną po to, by inni mogli się czegoś nauczyć? Bez sensu.. Kakashi złapał za nadgarstki chłopaka i odciągnął je od jego uszu.
- Przestań się mazać. Jeśli się teraz poddasz.. to zginiesz – powiedział patrząc mu prosto w oczy. Nie miał na myśli dosłownej śmierci, a psychiczną. Jednak czerwonowłosy odebrał to bardzo dosłownie. Dlaczego miałby zginąć? To dziwne, bo bardzo cierpiał i nie wiedział jak sobie z tym wszystkim poradzić, nie widział sensu życia, a jednak nie chciał umierać. Kakashi puścił jego ręce i wstał z łóżka.
- Chodź na śniadanie – rzucił wychodząc z sypialni, zostawiając Sasoriego samego sobie. Chłopak patrzył w miejsce gdzie przed chwilą stał siwowłosy mężczyzna. Zastanowił się nad tym co mu powiedział. Było mu ciężko, ten facet nigdy tego nie zrozumie, jak on w ogóle śmiał go pouczać? Z drugiej strony nie mógł zaprzeczyć, że miał rację.. chociaż do końca jej nie rozumiał,to czuł że nie może się poddać. Ale było to cholernie trudne. Nie mógł jeszcze teraz o tym myśleć, gdy jego rana była tak świeża, nie potrafił zebrać w sobie sił, by przestać się mazgaić. Postanowił jednak spróbować, pokazać mu, że nie jest beksą. Wytarł łzy starając się opanować i nie myśleć o tym co było. Było to trudniejsze niż mu się wydawało, bo im bardziej starał się nie wspominać, tym bardziej te straszne wspomnienia go nachodziły. Każdą łzę cisnącą się do oka szybko wycierał.
Po zjedzeniu.. dosyć ubogiego śniadania, którym była jajecznica z jednego jajka i sok, poczuł się trochę lepiej, oczywiście tylko fizycznie, bo psychicznie wciąż był załamany. Kakashi wtajemniczył go w plan dnia, czyli czeka go przesłuchanie, na które wcale się nie cieszył. Widział przesłuchania tylko w filmach i zawsze tam wyglądały okrutnie, bał się. Hatake rozwiał jego obawy, mówiąc mu że nie jest żadnym przestępcą, żeby musieli uciekać się do brutalnych metod przesłuchania. Zapewnił go, że będą zadawać mu tylko pytania.
- Długo to będzie trwało? - zadał kolejne pytanie wsiadając już do samochodu. Ciągle pytał i pytał. Miał obawy, nie chciał nikomu opowiadać o tym co się stało. Było to dla niego trudne.
- To zależy – odpowiedział zapinając pasy.
- Od czego? - naciskał wciąż zapłakanym głosem. Mężczyzna przekręcił kluczyk i ruszyli w drogę.
- Od tego jak będziesz współpracował – Po tych słowach, które w odczuciu Sasoriego wydały się naprawdę oschłe, zaprzestał zadawania pytań. Do tego nie odezwał się już ani słowem w drodze na komisariat. Miętolił w palcach materiał spodni. Denerwował się jak przed wywołaniem do tablicy, nigdy tego nie lubił. 

    Dojechali na miejsce. Trzynastolatek niechętnie wyszedł z samochodu. Komisariat od wczorajszego wieczoru nie zmienił się w ogóle. Oprócz tego, że był bardziej oświetlony, z powodu słońca, którego promienie wpadały przez okna. Zmienił się też policjant w recepcji. Co do innych kręcących się tu, nie miał pewności. Nie przyglądał się ich twarzą. Do tego przy długim biurku w recepcji stał jakiś blond włosy chłopczyk, na oko chodzący jeszcze do podstawówki, który rozmawiał z recepcjonistą. Inspektor Hatake od razu zauważył dzieciaka.
- A ten tu czego? - mruknął do siebie, po jego tonie nie można było wiele wywnioskować, ponieważ był obojętny. - Usiądź tam i zaczekaj – rzucił do Sasoriego gdy podeszli do rzędu krzesełek, stojących przy ścianie. Nie protestował, usiadł jak mu kazano. Za niedługo będzie musiał się zwierzać z tego co widział... Same myśli o tym przyprawiały go o dreszcze i zbieranie się łez w kąciku oczu. A co dopiero o tym mówić? To straszne.
- Cześć Kakashi! - krzyknął blondynek podbiegając do mężczyzny. - Zobacz co mam! - wyciągnął do niego rękę w której trzymał prawdziwą odznakę.
- Aha.. - rzucił szybko, krótko zerkając na pokazywaną mu rzecz. - Bardzo fajne – dodał na odczep i minął chłopca kierując się do gabinetu Namikaze. Był pewien, że tam go znajdzie, na pewno przygotowuje papiery na przesłuchanie. Naruto odprowadził wzrokiem Kakashiego, po czym wzruszył tylko ramionami i podszedł do Sasoriego, który właśnie wycierał kolejną łzę z policzka.
- Dlaczego płaczesz? - zagadał bez krępacji. Miał dużą śmiałość do ludzi.
- Nie płaczę – zbeształ go wzrokiem. Nie podobało mu się, że jakiś małolat się do niego przyczepił.
- Bo żałujesz tego co zrobiłeś? - dopytał bardzo ciekawy odpowiedzi. Był też bardzo ciekawskim dziewięciolatkiem. Mówił do niego jak do kolegi, nie przejmował się tym czy chłopak jest złodziejem czy też kimś gorszym, nie mógł go tutaj tknąć, bo przecież tutaj pracuje jego tata. Nie pozwoliłby go skrzywdzić.
- Niczego nie zrobiłem – burknął marszcząc brwi. Nie chciał gadać z dzieciakiem, nie lubił wścibskich ludzi.
- To czemu tu jesteś? - uniósł brew, nie rozumiejąc po co siedzi w poczekalni. Myślał, że policja łapie tylko tych co, coś zrobili. Nigdy nie myślał o tych niewinnych, policja kojarzyła mu się z łapaniem przestępców.
- Nie twoja sprawa.. - miał ochotę go uderzyć, co prawda był od niego starszy i nie wypadało, ale miał ochotę się na kimś wyżyć. Ten stres zjadał go od środka.
- Jak masz na imię? - zapytał nie obrażając się za niemiłe uwagi. Sasori westchnął. To dziecko było zbyt nieświadome tego jakie jest wkurzające, przez to nie potrafił go walnąć. Sumienie mu nie pozwalało. 
- Sasori – rzucił krótko. Kiedy zacznie się to przesłuchanie? I gdzie znowu poszedł Kakashi? Znowu został tutaj sam... nie licząc tego blondynka. Chciał mieć już wszystko za sobą, czuł potrzebę ucieczki. Najchętniej by stąd uciekł, uciekł przed przesłuchaniem, ale wtedy okazałby się zwykłym tchórzem. Gdyby tylko mógł, gdyby tylko się dało uciec przed przeszłością... ale nie da się. Musi ją znieść zaciskając pięści i zęby. Trudno było dźwigać taki ciężar, jak strata osób które kochał. Patrząc na chłopca stojącego przed nim, zaczynał mu zazdrościć, że ma rodziców, a miał na pewno, i że jest taki szczęśliwi. Kiedy on taki był? Już nie pamiętał, zaczynał zapominać. Nie chciał zapomnieć czym jest szczęście.
- A ja Naruto – usiadł na krzesełku obok czerwonowłosego. - Spójrz – pokazał mu odznakę, którą dostał od taty. Odznaka należała do Minato, była już nieco zużyta, dlatego miał nową, a tą starszą dał synowi. Wiedział, że się ucieszy z takiego prezentu, od dawna prosił go o prawdziwą odznakę policyjną. Sasori przyjrzał się odznace. Może i nie należała do najnowszych, ale nie było tego specjalnie widać.
- Miałem taką.. - od razu przypomniała mu się gwiazdka. Miał wtedy osiem lat, otwierał prezent z roztargnieniem. Pod kolorowym papierem, widniał zestaw małego policjanta. Czyli czapka, kajdanki, pistolet, oczywiście plastikowy, gwizdek, lizak drogowy i odznaka, może nie była prawdziwa, ale z bardzo twardego tworzywa. Na to wspomnienie łzy wypłynęły mu z oczu. Takie chwile się już nigdy nie powtórzą. Już nigdy nie przeżyje świąt ze swoimi rodzicami. Żałował, że czasami był dla nich taki niedobry.
- Dlaczego znowu płaczesz? - zdziwił się. Czy on powiedział coś nie tak? Przecież nic mu nie zrobił. Niech przestanie, bo jeszcze będzie na niego.
- Nie płaczę... - wyszlochał wycierając łzy w przedramię. Mały Uzumaki nie bardzo wierzył mu w to co mówił. Miał już w końcu dziewięć lat, nie jest głupi, potrafi odróżniać ludzkie emocje i nie nabierze się tak łatwo.

    Kakashi siedział przy biurku, naprzeciw Minato i czekał, aż tamten skończy szperać w swoich papierach. Nie pytał czego szukał, ale musiało to być coś ważnego skoro nie odezwał się do niego jeszcze ani słowem. Cierpliwie czekał, choć zdecydowanie wolał, by było już po wszystkim, bo był pewien, że przesłuchanie dzieciaka będzie trudne. Zwłaszcza, że on cały czas beczy. Po paru niezwykle dłużących się minutach, Namikaze wreszcie znalazł potrzebne papiery i usiadł swoim fotelu rzucając spojrzenie na siwowłosego towarzysza.
- Jak tam dzieciak? - zapytał jakby na odczep się. On również przejmował się przesłuchaniem, nie łatwo jest przesłuchiwać dzieci, które widziały takie okrucieństwo. Ale jak trzeba to trzeba.
- Przecież wiesz – rzucił mu znudzone spojrzenie. Pyta go o takie pierdoły.. Marnuje tylko czas. Minato westchnął. Rozmawiali chwilę, o przesłuchaniu, musieli ustalić pewne rzeczy, choć prawie każde przesłuchanie odbywało się tak samo, w każdym razie bardzo podobnie. Jedna osoba powinna przesłuchiwać chłopca, ale ze względu na jego stan psychiczny, ustalili już poprzedniego dnia, że i Kakashi będzie siedział z nimi w pokoju, może to doda odwagi chłopcu, w końcu to on go uratował, a przynajmniej można tak powiedzieć.
- Chciałem, żeby Obito przesłuchał Sasoriego, ale jeśli ty też miałbyś tam być.. zrezygnowałem z tego pomysłu – bardzo nie chętnie, bo Obito najlepiej przesłuchuje świadków z całej policji, robił to bardzo skutecznie i miał bardzo dobre podejście, zwłaszcza do dzieci, świetnie się z nimi dogadywał. Powiedział to jednak po to z nadzieją, że Kakashi powie coś w stylu „Nie ma sprawy, niech go przesłucha Obito”, ale nic takiego się nie stało.
- Bardzo dobrze – powiedział obojętnie. Wcale nie musiał mu tego mówić, samo wspomnienie o Obito działało mu na nerwy. - Po co przywlokłeś tu swojego dzieciaka? Chcesz żeby przeszkadzał w przesłuchaniu?
- Nie miałem go z kim zostawić, Kushina jest u dentysty, przyjdzie tu po niego jak tylko będzie wracać. - wyjaśnił. Naruto nie chciał iść z mamą do dentysty by tam na nią poczekać, uparł się że chce iść z tatą do pracy. A więc zrobił mu tę przyjemność i go tu zabrał. - Nie martw się nie będzie przeszkadzał – zapewnił go z lekkim uśmiechem. Spojrzał na zegarek, po czym wziął papiery do ręki i wstał od biurka, to samo zrobił Hatake i razem wyszli z gabinetu Nadinspektora.

    Naruto cały czas gadał i gadał. Sasroi miał go już dosyć. Był sympatycznym dzieckiem, ale zdecydowanie za dużo mówił. Co prawda na chwilę zapomniał o płaczu, ale wolał chyba płakać niż słuchać opowiadań jak to Naruto spadł z drzewa i została mu blizna na kolanie, albo jak wygrywał z kolegami w fife grając na konsoli. Co go to w ogóle obchodziło? Jak można być takim otwartym? A przede wszystkim, jak można mówić o takich pierdołach? Czy on w jego wieku też taki był? Miał nadzieję, że nie. Gdy tylko ujrzał zmierzających do niego Kakashieg i Minato, wstał natychmiast, tym samym przerywając Naruto kolejny wywód, już nie pamiętał nawet o czym. Cały stres do niego wrócił, tylko tym razem z podwójną mocą. Przesłuchanie już zaraz, nie wiedział jak to wszystko będzie przebiegać, nie miał pojęcia czego się spodziewać.
- Cześć Sasori – odezwał się Minato podając mu dłoń. Czerwonowłosy spojrzał na nią i niepewnie uścisnął. Dłoń Sasoriego była spocona.
- Denerwujesz się? - zapytał z ciepłym uśmiechem. Musiał dać mu do zrozumienia, że nie planują niczego złego i że może mu zaufać.
- Trochę... - nie do końca było to prawdą, bo denerwował się bardzo.
- Nie potrzebnie – zapewnił go. - Chodź, tylko porozmawiamy – wskazał na drzwi na końcu długiego korytarza. Powoli ruszył do drzwi razem z Kakashim, bo Minato tłumaczył coś blondwłosemu chłopcu, który szybko pokiwał głową i podbiegł do recepcjonisty, po tym Namikaze do nich dołączył.
Weszli do niewielkiego pokoju, który miał puste szare ściany, biurko na środku i dwa krzesełka przy nim i to właściwie tyle. Okna były zasłonięte żaluzjami, a na jednej ścianie było lustro, które nazywano lustrem fenickim. Kakashi stanął przy ścianie, gdzieś z boku. Miał być tylko po to, by dodać mu otuchy i odwagi, dzieciom czasami to pomaga. Niebieskooki mężczyzna zajął miejsce przy biurku i wskazał ręką na krzesełko naprzeciw siebie. Sasori, który stał jeszcze przy drzwiach, ruszył w stronę krzesła. Po drodze miętolił w ręku fragment swojej bluzki. Usiadł i czekał w milczeniu aż coś się zacznie.
- Masz trzynaście lat, prawda? - nie było to pytanie z listy przesłuchań, po prostu zwykłe pytanie, by rozładować atmosferę. Chłopak skinął głową. - Jesteś bardzo dzielny. Ten chłopiec z którym rozmawiałeś to mój syn, chciałbym żeby był tak odważny jak ty – Sasori patrzył na niego lekko zdziwiony tym co mówi. On dzielny? Przecież cały czas płacze, zresztą kto by tego nie robił gdyby był w jego sytuacji? Co nie zmieniało faktu, że to co powiedział było bardzo miłe, ale tak strasznie nie prawdziwe. Chciałby być dzielny.
-Nie jestem odważny.. – powiedział półszeptem, przez zaciśnięte gardło. Nie chciał żeby ten miły pan się okłamywał. - Gdybym był odważny.. uratowałbym rodziców – Miał wygórowane ambicje. Zawsze powtarzał sobie, że jeśli komuś by coś się stało czy to jego przyjaciołom, czy rodzinie, był pewien że wskoczyłby za nimi w ogień i nigdy nie rozumiał ludzi którzy siedzieli bezczynnie i nic nie robili, by pomóc. Zawsze uważał ich za tchórzy, a teraz sam nim się stał. Nie znosił się za to.
- Niektóre rzeczy po prostu się dzieją.. bez względu na to czy tego chcemy czy nie. Nic nie można na nie poradzić – Jak wytłumaczyć komuś, że to nie jego wina, jeśli ten ktoś jest święcie przekonany że jego? Nie da się. To siedzi w mózgu i siłą tego się nie wyrwie. Porozmawiali jeszcze dłuższą chwilę, na luźne tematy, po czym Minato wyciągnął z szuflady album w którym mieściły się zdjęcia różnych przestępców i podał go Akasunie. Chłopak spojrzał na album po czym przeniósł niezrozumiałe spojrzenie na mężczyznę.
- Pamiętasz jak wygląda człowiek, który skrzywdził twoich rodziców? - patrzył na niego wyczekująco. Sasoriemu aż ścisnęło się serce. Czy go pamiętał? Był w takim szoku, że nie przypatrywał się jego twarzy, ale na pewno coś pamiętał. Potaknął głową na znak, że pamięta.
- Przejrzyj – wskazał na album. - Może go rozpoznasz. Nie spiesz się. - Trzynastolatek drżącą ręką otworzył album. Tak naprawdę nie chciał go zobaczyć ponownie, nie chciał by jego zdjęcie widniało w tym albumie. Powoli przewracał kartki ze zdjęciami. Na razie żaden nie przypominał mu choć trochę brutala, który wtargnął do ich domu, aczkolwiek niektórzy z tych ludzi na zdjęciu było naprawdę paskudnych. A to bez zęba, a to z bliznami na twarzy, a to o świrniętym wyrazie twarzy, ale co dziwne większość wyglądała zupełnie zwyczajnie. Nie różnili się niczym od zwykłych przechodniów na ulicy. Zamknął album.
- Rozpoznałeś kogoś? - zapytał spokojnie. Sasori pokręcił głową. Nikt nie miał na zdjęciach takich oczu i uśmiechu jak tamten zbir. Jedyne co zapamiętał to uśmiech po tym jak zabił jego rodziców i te oczy które wyglądały tak jakby nie zabiał ludzi, ale jakby oglądał program rozrywkowy w telewizji. To było okropne.
- Był wysoki czy niski? - zadał kolejne pytanie. Zdecydowanie łatwiej przesłuchiwało się osoby dorosłe, można było sobie wtedy pozwolić na dobitniejsze pytania i bardziej szczere. Z dzieckiem bywało trudniej, trzeba było uważać żeby nie poszarpać jego stanu psychicznego, który w takich chwilach nie był stabilny.
- Wysoki.. - powiedział niechętnie. W ten sposób odpowiadał na większość pytań, trzeba było go ciągnąć cierpliwie za język, ale gdy padło pytanie o wygląd twarzy, odpowiedział że nie pamięta. Nie chciało to przejść mu przez gardło. Minato zauważył, że po tym pytaniu odwrócił wzrok i zacisnął pięści na spodniach.
- Ten człowiek zrobił coś strasznego. - postanowił działać. - Zabił twoich rodziców. - Na te słowa łzy napłynęły do oczu chłopaka. - Jeśli powiesz jak wyglądał złapiemy go i spotka go należyta kara. Jeśli tego nie zrobisz, ucieknie i nie poniesie żadnych konsekwencji. To nie byłoby w porządku, prawda? - zapadła cisza. Sasori chciał żeby ten morderca został złapany, bardzo tego chciał, bo czuł do niego nienawiść. Tylko wolałby żeby złapali go bez jego pomocy, nie chciał już o tym myśleć. Chciałby zapomnieć, bo to za bardzo bolało. Wiedział, że nie może cofnąć czasu, a więc mógłby chociaż na chwilę o tym zapomnieć na jeden dzień, lub nawet tydzień, żeby o tym nie myśleć i nie cierpieć.
- Pomóż nam pojmać tego człowieka. Bez ciebie nam się nie uda – Nie do końca było to prawdą. Zawsze mogli po prosić o pomoc FBI, którzy na pewno mieli więcej informacji od nich. Albo poczekać aż wydarzy się podobne morderstwo, co było by dosyć nieciekawym pomysłem. Pewnie prędzej czy później sami wpadli by na jakiś trop, ale wtedy musieliby go szukać gdzieś za granicą, lepiej zająć się tym szybko. Słysząc te słowa, czerwonowłosy poczuł się za to odpowiedzialny, ale nie w sposób obarczony takim ciężkim zadaniem, ale w jak najbardziej pozytywny. Słowa „Bez ciebie nam się nie uda” sprawiły że poczuł się ważny. Pomyślał, że chociaż tak może odpłacić się za śmierć rodziców. Przełknął głośno ślinę i wytarł łzy z oczu.
- Miał... miał małe.. w.. wesołe oczy i... i miał.. - nagle urwał. Gdy tylko pomyślał o jego uśmiechu, aż w nim zawrzało, nigdy wcześniej nie czuł takiej złości do nikogo. Rodzice powtarzali mu, że nienawiść to złe uczucie i nie powinien jej czuć do nikogo, ale to nie było takie proste. Jak mógłby wybaczyć taką zbrodnię? Nie potrafił pozbyć się tego uczucia, i był pewien że nigdy się go już nie pozbędzie. To dziwne, ale dopiero teraz zdał sobie sprawę, jak naprawdę jest wściekły. Wcześniej ciągle płakał i myślał o stracie rodziców, o tym że ich już nie ma, ale nie myślał o tym co czuje do mordercy. Źle czuł się z tym uczuciem, zwłaszcza że rodzice nie chcieli by nienawidził, ale z drugiej strony wcale mu nie przeszkadzało, chciał żeby spotkała morderce odpowiednia kara, chciałby żeby go zabili. Przynajmniej teraz taka myśl przyszła mu do głowy, był bardzo zły.
- I? - ponaglił go Minato widząc, że nad czymś rozmyśla od dłuższego czasu.
- I ohydny uśmiech, najokropniejszy jaki w życiu widziałem – powiedział ze złością w głosie. Po czym spojrzał prosto w niebieskie oczy Nadinspektora. - Ale złapiecie go prawda? Złapiecie i zabijecie? - Minato bardziej był zaskoczony jego zmianą emocjonalną niż samą prośbą o zabicie człowieka, spotykał się już z różnymi przypadkami, jednak prośba o śmierć człowieka z ust trzynastolatka nie wyglądała ciekawie.
- Skończ pieprzyć – warknął Kakashi. - Nawet gdybyśmy chcieli, nie możemy go zabić od tak. - to było nie zgodne z prawem, do tego życie nauczyło siwowłosego, że nie warto od razu uciekać się do zabijania, choćby winny wyrządził najstraszliwszą krzywdę.
- Ale... ale on zabił moich rodziców! - krzyknął ledwo powstrzymując się by nie uronić żadnej łzy. Dlaczego Kakashi broni tego mordercy? Nie rozumiał.
- Jeżeli go zabijemy nie będziemy się niczym od niego różnić! Będziemy takimi samymi pieprzonymi sadystami! - Mówiąc to patrzył prosto w oczy chłopca. Nie podobało mu się tak lekkie podejście Sasoriego do zabicia człowieka. Jego nieugięte spojrzenie sprawiło, że Saosri nieco złagodniał. Już sam nie wiedział co myśleć. Nie chciał być sadystą. Nie chciał też, by zabójca miał tak lekką karę jak tylko zamknięcie za kratkami. A co jeśli ucieknie? Może bardziej powinien wierzyć w strażników więziennych. Nikt go tutaj nie rozumiał, nie wiedzieli co przeżywał, więc jak mogą go pouczać? Postanowił jednak się nie wykłócać i nie sprawiać problemów, nie chciał ich zdenerwować.
- Przepraszam.. - spuścił głowę. Minato westchnął. A chciał by wszystko odbyło się w przyjaznej atmosferze. Niestety Kakashi bywał porywczy, zwłaszcza gdy ktoś obrażał jego morale, nawet jeśli robił to nieświadomie. Choć Kakashi przemówił do rozumu dzieciaka, przynajmniej na tę chwilę, to uważał że dałoby się osiągnąć taki sam efekt w o wiele łagodniejszy sposób. Kolejne minuty przesłuchania upływały już spokojnie. Sasori czasami nie chciał odpowiadać na cięższe dla niego pytania, ale zazwyczaj się przełamywał i mówił. Na niektóre pytanie nie znał odpowiedzi, w końcu nie widział wszystkiego dokładnie, siedział przecież w szafie.
Po niespełna dwóch godzinach męczarni, przesłuchanie wreszcie dobiegło końca. Akasuna był wykończony ciężkimi pytaniami na które nie miał ochoty odpowiadać, a głowa już go bolała od płaczu, bo wylał tam sporo łez. Musiał mówić o rzeczach, które były dla niego niezwykle bolesne. Znów kazano mu usiąść w poczekalni, na jednym z krzesełek. Chciał wracać do domu. Tyle że... czy miał teraz dom? Był niepełnoletni, nie mógł mieszkać sam, do tego wątpił, żeby Kakashi znów go do siebie przyjął. No i jego babcia jeszcze nie wróciła. Nie przepadał za nią, ale nie chciał być sam. Gdzieś tam w głębi serca ją kochał, choć sam się do tego przed sobą nie przyznawał. To w końcu jego babcia.

    Minęła godzina, a on wciąż siedział. Było tu strasznie nudno i przez to nie pozostawało mu nic innego jak myśleć o przykrych zdarzeniach ostatniego dnia. Zaczynał nawet żałować, że nie ma tu tego rozgadanego bachora, przynajmniej by go czymś zajął. Hatake gdzieś wyszedł, a Minato zniknął na górze. Wszyscy go zostawili. Co będzie dalej? Nikt mu nie powiedział. Kazali tylko poczekać, to niewiele mu wyjaśniło. Po chwili podszedł do niego Namikaze.
- Zawiozę cię do mnie do domu – rzucił jak gdyby nigdy nic. Bo może dla niego to było nic, ale nie dla Sasoriego.
- Nie, nie, nie trzeba.. - Dlaczego miałby tam pojechać. Nie znał jego rodziny, oprócz tego małego blondasa, ale nie chciał nadużywać gościnności.
- Twoja babcia przyjedzie późno... - nie dane mu było dokończyć bo trzynastolatek wszedł mu w zdanie.
- Nie szkodzi, ja poczekam – zapewnił go upierając się przy swoim. Postanowił go więcej nie męczyć. Uśmiechnął się tylko do niego.
- To chodź do mojego gabinetu, tam ci będzie wygodniej – Na to się zgodził. Tam mógł pójść, zwłaszcza, że przekonał go argument, że tam mu będzie wygodniej. Od tych krzesełek w poczekalni bolał go już tyłek.
W gabinecie Nadinspektora Namikaze, on siedział przy biurku i pisał coś w papierach. Sasori przyglądał mu się przez jakiś czas, ale szybko znudziło mu się to zajęcie. Ta praca musiała być nudna, czytanie jakiś dokumentów i bazgrolenie wśród nich. Nie miał pojęcia co to ma na celu, ale postanowił nie wnikać. Wstał z wygodnego fotela, podobnego do tego na którym siedział Minato i podszedł do dużego okna. Popatrzył w dół na ulice, nie było wysoko, to tylko pierwsze piętro, ale widok za oknem i tak był ciekawszy niż gapienie się w zapisane papierki. Usiadł na parapecie i przyglądał się ulicznemu ruchowi. Jak to w Tokio, zawsze ktoś się kręcił, więc było ciekawie. Choć nie na tyle, by zająć się patrzeniem przez okno na dłużej niż półgodziny. W czasie przerwy Minato zrobił mu herbaty, a sam wypił kawę, przy okazji starając się nawiązać z nim jakąś rozmowę, by nie dłużyło mu się aż tak bardzo. Sasori nie był zbyt rozmowny, ale chętnie słuchał niebieskookiego, który miał niesamowitą wiedzę o świecie. Stwierdził, że mężczyzna mógłby być nauczycielem. Może nie były to ciekawostki pierwszej klasy, po prostu chciał czymś zaciekawić dzieciaka, a że miał dobry kontakt z dziećmi, to wychodziło mu to bardzo dobrze.
Nastał późny wieczór. Chłopak czuł się już zmęczony, chciałby się położyć spać. Tęsknił za swoim miękkim łóżkiem, które tak uwielbiał. Czy jeszcze kiedyś się w nim położy? Nie miał pojęcia. Miał nadzieję, że tak. Jego łóżko było jedną z najulubieńszych rzeczy w jego pokoju, drugą była rękawica baseballowa, a trzecią komputer. Zaczął się zastanawiać co teraz będzie z jego domem? Nie był pewien czy będzie potrafił tam teraz mieszkać, w końcu to co się stało... stało się w jego domu. Do tego kto zamknął dom na klucz? A co jeśli okradną im dom i cenne rzeczy jakie tam były? Liczył na to, że policjanci zamknęli drzwi. Albo chociaż zabarykadowali. Miał nawet zamiar o to zapytać, gdy nagle drzwi od gabinetu otworzyły się. Odwrócił się w ich stronę i ujrzał Kakashiego, przy którym stała jego babcia. Wyglądała na przemęczoną, a jej oczy były podpuchnięte od płaczu. Wiedział, że cierpiała tak samo jak on, albo chociaż podobnie.
- Babciu.. - zerwał się z fotela i podbiegł do kobiety rzucając jej się w ramiona. Objęła wnuka.
- Już dobrze.. - Przytuliła go mocno. To prawda, nie przepadał za nią. Ale tak bardzo chciał żeby ktoś go przytulił, ktoś kogo kocha.


Od Autorki: Wiem, że to opowiadanie, może i jest z lekka naciągane.. No ale co nie jest? xD Nie jestem z policji, wszystkie potrzebna informacje na temat przesłuchań i pewnych rzeczy związanych z prawem, które mają miejsce w opowiadaniu biorę z internetu. Mam nadzieję, że mnie internety nie kłamią :P Nie, ja w to wierzę. Nie kłamią mnie. Nie mogą! Cóż.. trzeba sobie jakoś radzić i posiłkować się jakimiś informacjami, żeby to nie było takie z kosmosu wzięte xD
No i pojawiła się babcia.. Kto się cieszy? :D Ukochana babcia Sasoriego ^^
Mam nadzieję, że rozdział się udał i że przyjemnie się go wam czytało :)

Czy wy też tak jak Luffy kochacie mięcho? 


Ja osobiście nie przepadam ale jem.. bo witamina B, białko i te sprawy :P 


9 komentarzy:

  1. Huehue każdy kocha mięcho ^^ Pierwszy komentarz! Wygrałam życie! XD Co do rozdziału to był może troszkę naciągany ale wybaczę ci to bo ogólnie fajnie mi się go czytało i poprawił mi humorek! (Dziwnie to trochę że czytanie o trzynastolatku który stracił rodziców poprawia humor ale co tam xD) Kakashi znowu mnie dobija... te jego metody wychowawcze.. albo raczej ich brak xD Biedaczyna się nie wyspał bo dziecko płakało! Do więzienia z nim! Toż to skandal płakać po stracie rodziców! I jeszcze tak miło zbył Naruciaka kiedy do niego podbiegł z tą odznaką xD I czemu Naruto tak go uwielbia?? (Chociaż w sumie też go uwielbiam *.*) I że niby według Minato miał być wsparciem? Ahaa.. Za to Minato był na szczęście trochę delikatniejszy bo by się Saso kompletnie załamał xd Biedny sasori ;( fajnie opisałaś jego zmianę nastroju, to że smutek przeistoczył w nienawiść. Kiedy mówił o sprawcy i o tym że miał radosne oczy i uśmiech na twarzy znowu skojarzył mi się Hidan xD wszędzie go widzę! O_o Babcia jest! Hurra! Nie wiem czemu ale się ciesze że Chiyo jest! Bo bez babci-sknery nie byłoby już tak fajnie! Czekam na wbicie Akatsuki! Czekam na nowy rozdział! Pozdrawiam i życzę weny ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha Kakashi miał być wsparciem, a wyszło trochę inaczej ^^ Zamiast wspierać biednego Sasoriego, to go opieprzył xD Minato chyba za dużo nadziei w nim pokłada ;p
      No nie dziwię się, że skojarzyłaś sobie Hidana, w końcu to taki świr xD Ale mogę cię zapewnić, że zabójcą nie jest Hidan :)
      Nowy rozdział postaram się dodać jak najszybciej, i Dziękuję ^^

      Usuń
  2. No, mięso. Zależy ;D Ale Luffiego kocham <3
    Kurde, ktoś mnie wyprzedził.. xD Emo, jesteś zua ;_;
    Rozdział.. Lekko naciągany, ale to nie koniec świata. Przecież trzeba jakoś pomału wkręcać w fabułę, sama mam czasami takie odczucia co do mojego bloga. Potrafię pisać długo i bez sensu XD Ale, no. Kakshi, jak to Kakashi. Nie jest zbyt sympatyczny XD Zdziwiła mnie wzmianka o Obito, mało kiedy się pojawia na blogach ;o Dobra, u mnie też się pojawia XD Znaczy, dopiero się pojawi :D Minato jest świetny, uwielbiam naszego kochanego nadinspektora <3 I te jego oczka <33 A Naruto, trochę za bardzo otwarty. Ale w końcu ma charakter Kushiny, so close XD Sasori, mój biedny Sasori.. ;___; Ja też lubię dawać moim postaciom jakieś straszne przeżycia, blizny, i te takie XD Też jestem zua i bezuczuciowa XD Opisywanie mordercy musi być trudne.. Ci portreciści pracujący w policji muszą mieć niezłą wyobraźnię, talent. Też tak chcę ;c
    No cóż, czekam na nowy rozdział. Nie mogę się doczekać, aż mój kochany Saso będzie dorosły <3 ehh <333
    Pozdrawiam, kochana!
    Życzę weny, hehe :D

    Utau ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Eee tam xD aż taka zua nie jestem... oby xDD

      Usuń
    2. No kto nie kocha Luffiego? :P Takiego oszołoma nie da się nie kochać xD
      Kakashi niesympatyczny, ano niesympatyczny xp może ma ku temu swój powód, może nie, to się okaże :) Heh, Minato przystojniak, niestety zajęty :<
      Na dorosłego Sasoriego, a raczej na takiego w wieku licealnym będzie trzeba troszkę poczekać :)
      Wena zawsze się przydaje, Dziękuję! :D

      Usuń
  3. Dzień doooooobry xD Albo wieczór, jak wolisz xDD
    Mały wstępik. Jestem Twoją nową czytelniczką i będę podpisywać się '~Katsu'.
    Co do rozdziałów i prologu to baaardzo Ci wyszły c: Jestem pod wrażeniem. Piszesz poprawnie i lekko, przez co przyjemnie się czyta. To jest duży plus, bo dzisiaj znaleźć taki blog to rzadkość. Bardzo mi się podoba i oczywiście czekam na więcej. Przy okazji powiedz mi moja droga: to będzie blog yaoi czy nie? XDDDD Tak tylko pytam xD
    Przy okazji mam nadzieję, że nie skończysz tak szybko bloga i będzie co czytać.
    Życzę wytrwałości w pisaniu i weny c:
    Do następnej notki!
    ~Katsu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzień Dobry i Dobry wieczór :D
      Witam Cię Katsu na moim blogu :) Ale mnie wychwaliłaś, normalnie czuję się zawstydzona ^^ Cieszę się, że Ci się podoba mój blog, mam nadzieję, że moje kolejne rozdziały nie zawiodą :)
      To nie będzie blog yaoi. Ale na pocieszeni mogę dodać, że takie yaoistyczne sytuację, czasami będą pojawiać się w opowiadaniu ^^
      Nie wiem jeszcze dokładnie z ilu rozdziałów będzie składać się to opowiadanie, ale na pewno będzie składać się z dwóch sezonów :D
      Dziękuję :)

      Usuń
  4. Hejo :D
    Pamiętasz mnie jeszcze? :P
    Ta, trochę minęło od mojego ostatniego komentarz, ale złapała mnie taka okropna niechęć do komentowania, że wstyd… niemniej jednak teraz wszystko ładnie nadrobię :D mam nadzieję, że moje słowa cię zadowolą i przypiszą się do motywowania w dalszych rozdziałach :D
    YOSH! Przede mną 5 rozdziałów, zaczynam! xD
    Ten Kakashi… w ogóle nie ma podejścia do dzieci :P Tylko by na nie narzekał, bo się nie wyspał… jego własny pies też jest przeciw niemu, skoro wyciąga go rano na spacer xD właściwie to byłam podejrzliwa co do tego, jak Sasori spał, sądziłam, że ucieknie na przykład do swojego domu – cokolwiek, ale na szczęście sobie spał :) chociaż ta pobudka jaką mu nieczuły Kakashi zaprezentował była okrutna… mógł mu jakieś miłe śniadanie zrobić, takie do łóżka… no ja się nie dziwie, że na starość jest kawalerem xD w dodatku te jego „pocieszenie” Saso, by nie beczał, że jakby było fajnie gdyby Saso w ogóle nie było na świecie… że śmierć czegoś uczy… NORMALNIE, JA PIERDOLĘ, CZŁOWIEKU XDDD Nie mogłam się ładniej wyrazić – przepraszam :<
    Naruto mnie rozwala XD jak się do kogoś przyssie to nie ma przebacz XD Ale jak z tą odznaką podszedł do Kakashiego się pochwalić to się rozpłynęłam <3 Kochane to było, a ten mu „Aha… fajne” XD bardzo nieczułe xD aż się sobie dziwie, że to lekceważenie mi się tak podoba xD a potem Naruto zagadał do Sasoriego – wiesz, bardzo mi się spodobało to, że nie zmieniłaś podczas tego spotkania toru sytuacji na jakieś dziecinne zabawy tylko utrzymałaś tą żałobną postawę Saso :> Naprawdę wielki respect xD
    Tak, to takie chłopięce by gadać o swoich cielesnych bliznach, czego Saso się czepiał? Powinien też się pochwalić swoimi, a nie! taki smutas z niego -___- :P Scena z prze słuchaniem wyszła ci zajebiście xD fajnie mi się czytało jak opisujesz te wszystkie procedury i potem je tłumaczysz :D Dziecko na policji traktuje się jak porcelanę xD ale to było takie wspaniałe ;) aż sobie zagooglowałam co oznacza lustro fenickie, bo słyszałam tylko o weneckim, ale z tego co widzę to to samo… chyba xD Podoba mi się jak działa Minato – powoli, delikatnie – nie to co Kakashi, jeszcze brzydko się przy młodym wyraża XD
    No i tego, na końcu jak Minato się zaoferował z zaproszeniem do siebie to byłam taka hepi xD ale Saso mi tam nijak nie pomaga XD no cóż, mimo wszystko chciał być z babcią – osobą, która go rozumie, dzieli z nim ból i w ogóle… ta scena mnie rozczuliła :D chociaż mam nadzieje, że jeszcze opowiadanie się otrze o spotkanie Naruto z Sasorim xD
    Dobra, to ja lecę czytać dalej…! :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej,
    Kakashi wydaje mi się taki zgorzkniały, ciekawe co z Sasorim, teraz to Naruto uroczy blondynek...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń