Kakashi Hatake nie był zadowolony
z faktu, że musi pracować już od czwartej rano. Zwykle nie
narzekał na pracę, nawet gdy musiał pracować przed wschodem
słońca, jednak tym razem było inaczej. Nie dość, że stał na
dachu jednego z dosyć wysokich budynków, gdzie było zimniej niż
na dole, to jeszcze musiał znosić obecność czarnowłosego
mężczyzny, który w tym momencie patrzył przez lornetkę,
obserwując niższy budynek, przypominający magazyn, mieszczący się
naprzeciw. Czarnowłosy również nie skakał z radości z powodu
pracy z Kakashim. Obaj mężczyźni za sobą nie przepadali, i nie
mieli najmniejszej ochoty ze sobą przebywać. Postanowili zająć
się swoją pracą, starając się nie zwracać na siebie uwagi, ale
było to zbyt trudne, bo sama ich obecność była dla nich
drażniąca. Ich zadanie było proste, musieli patrzeć czy osoba
którą śledzą nie wychodzi z magazynu. Było to nudne zadanie, ale
nie należało również do najłatwiejszych, wystarczyła chwila
nieuwagi, i wszystko poszło by na marne. Siwowłosy postanowił
zrobić sobie, krótką przerwę. Wyciągnął paczkę papierosów z
kieszeni i włożył fajkę do ust, wygrzebał z kieszeni spodni
zapalniczkę i podpalił papierosa. Drażniący dym doszedł do
nozdrzy Obito. Mężczyzna zwrócił swe pretensjonalne spojrzenie w
stronę Kakashiego.
- Mógłbyś to zgasić? Nie znoszę
tego smrodu.. - burknął niezadowolony, odrywając wzrok od
rolnetki. Pomachał ręką w powietrzu odganiając od siebie
papierosowy dym.
- O, naprawdę? - udał zaskoczonego.
Sięgnął do kieszeni i wyjął drugiego papierosa, włożył do
ust i podpalił. Przez chwilę Obito patrzył na niego z
politowaniem.
- Jesteś nienormalny – z
kwestionował, rzucając mu wściekłe spojrzenie. Podwójny dym
drażnił go coraz bardziej. Nie rozumiał jak można palić
papierosy, jak można było palić jednego papierosa, a co dopiero
dwa naraz. Siwowłosy w ogóle nie dbał o zdrowie, ale jakoś nie
specjalnie go to obchodziło.
- Że też akurat, z tobą muszę
dzisiaj pracować.. – powiedział Hatake, rzucając jednego
papierosa na ziemie i przydeptał go butem. Nie zamierzał palić
dwóch jednocześnie. - Tyle ludzi w policji, a przydzielono mi
akurat ciebie..
- To chyba ty zostałeś przydzielony do
mnie – rzucił z powagą.
- Nie żartuj... Nie jesteś aż taki
dobry – powiedział przeciągle.
- Ty niby jesteś lepszy? – parsknął
śmiechem. - Nie bądź śmieszny..
- Ale to ja jestem inspektorem –
Kłócili się niczym małe dzieci.
- Nie mów mi tylko, że na to
zasłużyłeś. Dostałeś ten tytuł z litości.. - rzucił z
pogardą. - Gdyby to się nie wydarzyło, nigdy byś.. - przerwał,
widząc jak Hatake oddala się od niego podchodząc, jak gdyby nigdy
nic. Wkurzył się. Ten siwy gość go olewał. Obito dobrze
wiedział, że Kakashi nie lubi wspominać tego dnia, zresztą on sam
tego nie znosił, ale jeszcze bardziej nie znosił Kakashiego,
dlatego też specjalnie przypominał mu tamto wydarzenie sprzed lat.
-Skończ pieprzyć człowieku niższy
stopniem i wracaj do pracy – odezwał się po chwili, chowając
paczkę papierosów do kieszeni spodni. Po tych słowach skupił, swą
uwagę na budynku na przeciwko. Uchiha zacisnął pięść ze złości.
Nie podobały mu się rozkazy z ust Kakashiego. Siwowłosy był od
niego wyższy tylko jednym stopniem. Obito miał zamiar pewnego dnia
zając jego stanowisko, jednocześnie zrzucając siwego na niższy
stopień. Wkurzało go to, że Hatake, zawsze był o krok przed nim.
- Sam wracaj do pracy – wcisnął mu
mocno lornetkę w ręce. - Teraz ja mam przerwę. - Zarządził
kierując się do wyjścia z dachu. Hatake popatrzył za nim,
marszcząc brwi. Westchnął. Przyłożył oczy do lornetki i zaczął
obserwować budynek. Cholernie nie lubił takiej nudnej roboty.
Dlaczego Minato przydzielił mu właśnie to zadanie? I dlaczego dał
mu do towarzystwa Obito? Dobrze wiedział przecież, że od prawie
pięciu lat nie dogadują się ze sobą.
- Jesteście tam...? Odbiór.... -
usłyszał znajomy głos w krótkofalówce. Odczepił ją od paska
spodni, by zbliżyć ją do swoich ust.
- Tu Kakashi.. Słysze cię.. - odezwał
się wciąż patrząc przez lornetkę.
- Co wy... do cholery robicie?
Dostałem informacje.. że podejrzany przemieszcza się... czwartą
aleją... Dlaczego nie dostałem od... was wcześniej.. żadnych
informacji...?.. - po głosie Namikaze, stwierdził, że jest
wkurzony.
- Jak to czwartą aleją!? - mówiąc to
wypadł mu papieros z ust, tak był zaskoczony, że nawet nie dbał o
niedokończonego papierosa. Nie mógł w to uwierzyć. Przecież
oderwali wzrok, od podejrzanego obszaru tylko na moment. Czyżby ten
przebiegły młokos wiedział, że go obserwują? Nie, to niemożliwe.
Spieprzyli sprawę i już. Nie ma się co usprawiedliwiać. Usłyszał
westchnięcie. dochodzące z głośniczka.
- ...Zmiana planów.. B2.. - tyle
wystarczyło, by Kakashi zrozumiał o co chodzi. Od razu zerwał się
ku wyjściu. W tym samym momencie na dach ponownie wszedł Obito.
- A ty dokąd? - zapytał nie mając
pojęcia dokąd tak Kakashi się spieszy.
- Zmiana planów, zbieraj się –
rozkazał, jak przystało na dowódcę.
- Nie rozkazuj mi.. - warknął, ale
oczywiście miał zamiar wykonać polecenie, bo musiał, i to go
najbardziej drażniło. Kakashi zatrzymał się przy drzwiach i
popatrzył obojętnym spojrzeniem na dawnego przyjaciela.
- Lepiej zapnij rozporek – rzucił, po
czym przekroczył próg drzwi i zbiegł na dół po schodach. Obito
aż para wyleciała nosem, słysząc tak durną uwagę z ust Hatake.
Gdzie ten idiota patrzy? I w ogóle co go obchodzi jego rozporek?
Denerwowała go najdrobniejsza uwaga z jego ust. Mimo wszystko zapiął
zamek w spodniach, bo uważał, że tak nie wypada chodzić. Pobiegł
za Inspektorem, bo zorientował się, że nie ma pojęcia, co się
stało i dokąd teraz zmierzają.
Przez trzy dni od pobicia Sasori
unikał Hidana i jego kolegów jak ognia. Na przerwach siedział w
klasie, bo tu się czuł bezpieczniej, do łazienki chodził tylko
wtedy gdy mu się na prawdę bardzo chciało. Co prawda nic go już
nie bolało fizycznie, ale sama myśl o laniu jakie mu zafundowali,
sprawia, że na jego twarzy pojawia się grymas. Denerwowało go to,
że zachowuje się jak tchórz, zwłaszcza, że nawet Hidan przestał
zwracać na niego swoją uwagę, jak i cała reszta paczki tego
szalonego, a jednocześnie zupełnie cichego idioty. Trudno było go
rozgryźć, był taki znudzony życiem szkoły, że interesowało go
tylko to co się dzieje w jego telefonie. Nigdy by nie pomyślał, że
może być taki agresywny. Teraz już to wie, i nie zamierza mieć z
nim nic wspólnego, jednak czuł się upokorzony. Chciałby mu się
postawić, przestać uciekać, oddać mu, lub po prostu postraszyć.
Ale niestety.. nie potrafił się bić, i był za niski by dorównać
Hidanowi.
Tego dnia również, starał się
unikać sprawców, którzy go pobili. Czuł się w tej szkole dosyć
samotny, mimo że na każdej przerwie miał z kim rozmawiać. Jego
nowa klasa nie była taka zła, nie licząc dwóch pajaców,
należących do jakiejś szkolnej mafii.
Lekcja historii z profesorem Iruką,
dłużyła mu się niemiłosiernie długo.. Nie znosił tego
przedmiotu, był tak nudny, że usypiał go lepiej niż rzępolenie
kołysanek. Nie lubił uczyć się o wojnach, na takich tematach
zawsze odlatywał myślami gdzieś daleko. Podparty na dłoni,
patrzył przez okno, obserwując mecz piłki nożnej, który
rozgrywała jedna z klas trzecich na wuefie. Patrzył na ten zacięty
mecz, który rozgrywał się paręnaście metrów od okna, a
jednocześnie jego powieki same mu się zamykały. Były takie
ciężkie.. Gdyby mógł, wyszedłby pograć sobie z tą nieznaną mu
klasą, i rozbudził się choć trochę. Czuł że zaraz zaśnie, ale
starał się z całych sił wytrzymać.
- Sasori – odezwał się profesor,
podchodząc z książką do ławki, w której siedział Akasuna. -
Sasori! – powtórzył głośniej, a chłopak spojrzał
zdezorientowany na nauczyciela i wstał.
- T-tak? - zapytał, nie bardzo wiedząc
o co chodzi.
- Odpowiedz na pytanie – wyjaśnił,
czekając aż czerwonowłosy wykona jego polecenie. Akasuna czekał
chwilę na dalszą wypowiedź Iruki, która przybliżyła by mu
nieco, na jakie to pytanie ma odpowiedzieć, jednak nic takiego się
nie wydarzyło. Sasori przełknął głośno ślinę, orientując
się, że może mieć kłopoty. Wolał nie dostawać jedynki, bo
babcia go zabije. Już od końca wakacji cały czas mu powtarzała,
żeby w szkole bardzo się starał. Nie jego wina, że nie jest
szóstkowym uczniem, ale jego wina, że się nie stara, dobrze o tym
wiedział, ale był zbyt leniwy, żeby nauczyć się na tę piątkę.
- Nie usłyszałem... - rzucił
półszeptem, sugerując że słuchał całego wywodu nauczyciela,
lecz niedosłyszał tylko pytania.
- A może znowu nie słuchałeś, co? -
spojrzał wymownie na ucznia, który tylko odwrócił wzrok. Cała
klasa patrzyła teraz na Sasoriego, co wcale nie pomagało mu się
zrelaksować.
- Słuchałem tylko... - szukał w
swojej głowie jakiejś konkretnej wymówki. Ważne, żeby była
wiarygodna. - Tylko...
- Powtórzę – przerwał mu
nauczyciel. - To bardzo proste, więc się postaraj – uśmiechnął
się do niego, zachęcająco. Wiedział, że chłopak jest nowy w
klasie i przez te parę dni nie za klimatyzował się jeszcze. Chciał
dać mu szanse, więc nie pytał go trudnych rzeczy na początku. - W
którym roku, Amerykanie przeprowadzili atak na Hiroshime i Nagasaki?
- w klasie zapadło milczenie. Parę osób podniosło rękę do góry.
Sasori nie mówił nic. Nie miał pojęcia, w którym to było roku.
- W.. tysiąc dziewięćset.... -
zaczął, żeby nie było, że nic nie mówi. Myślał intensywnie,
ale w głowie miał pustkę. Dlaczego zadał akurat takie pytanie?
Chociaż, pewnie na żadne nie znał by odpowiedzi. Nie miał głowy
do dat. Daty były beznadziejne, nie potrafił się nigdy nauczyć
ich na pamięć, cudem zdawał egzaminy.
- Na pewno uczyłeś się tego w
podstawówce – dziwiło go, że chłopak nie pamięta daty, tak
historycznego wydarzenia. To jedno z prostszych pytań. Nie znał go
jeszcze dobrze, dostał informacje, że nie uczył się najlepiej w
poprzedniej szkole, mimo to sądził, że takie historyczne
wiadomości nie są mu obce. Rozejrzał się po sali i wskazał na
jedną z uczennic – Proszę..
- W tysiąc dziewięćset czterdziestym
piątym - powiedziała i dumna z siebie usiadła w ławce.
- Dziękuję. Zapamiętaj – rzucił do
Sasoriego, po czym kontynuował swój wykład. Sasori odetchnął z
ulgą, że ominęła go zła ocena. Usiadł w ławce, tym razem
starając skupić choć trochę na nudnej gadaninie profesora, bo
gdyby go jeszcze raz zapytał, to pewnie by już nie przymknął oka.
Lekcje w końcu dobiegły końca, ku uciesze uczniów. Większość uczniów uczęszczała do szkolnych klubów, gdzie rozwijali swoje pasje i zainteresowania. Tym razem dwójka chłopaków, postanowiła zrezygnować z pójścia na zajęcia. Hidan i Deidara
wyszli z klasy jako pierwsi i szybko pobiegli na błonie z tyłu
szkoły. Szarowłosy widział, że przez ostatnie dwa dni Sasori
wraca właśnie tamtędy. Schowali się za ścianą szkoły, po to by
czerwonowłosy wychodząc z budynku ich nie zauważył. Obserwowali
teren i czekali na niego. Deidara spojrzał na przyjaciela,
zamyślając się nad czymś.
- Jesteś pewien, że chcesz go bić?
Straszna z niego dupa.. - stwierdził, nieco zmartwiony tym, co Hidan
może zrobić takiej ciapie, która nawet nie stara się bronić.
- Chcę się tylko podrażnić –
wyjaśnił, ciągle obserwując błonie. - Muszę się wyżyć.. -
dodał po chwili, jakby było to oczywiste. Długowłosy westchnął.
- To może zacznij częściej się
masturbować – oparł się o ścianę zakładając ręce na pierś.
- Więcej już nie mogę. Zabiłbym się
– rzucił spokojnie, takie tematy w ogóle ich nie krępowały.
- Ale wiesz... jak będziesz się tak na
nim wyżywać, to jego zabijesz – stwierdził, zerkając w niebo.
Tego dnia świeciło słońce, a po błękitnym niebie płynęły
białe obłoki. Od czasu do czasu zawiał delikatny wiatr, by
przeczesać ludziom włosy i przypomnieć im by przez zimę nie
zapomnieli, o tym jaki jest przydatny w upalne dni.
- Daj spokój...– machnął ręką,
wciąż wypatrując Akasuny.
- Pójdziesz do poprawczaka – Nie
mówił tego w celu nastraszenie go, nawet wątpił by coś takiego
przestraszyło Hidana. Blondyn, często głośno myślał, i te słowa
właśnie tak brzmiały. Jak zwykła myśl. Wysoki spojrzał na
przyjaciela zażenowany jego wizją przyszłości, za kogo on go ma?
Nie jest zbirem, a przynajmniej się za takiego nie uważał.
- Nie zabiłbym go – Był pewny swoich
słów. Nie zamierzał nikogo zabijać. Hidan, nie kontrolował siły
swoich uderzeń, więc zrobienie komuś dużej krzywdy nie było
wcale wykluczone, jednak on nie przyjmował tego do świadomości.
- Co robicie? - zapytał Yahiko,
podchodząc do nich. Od bocznej strony szkoły było ich widać,
dlatego rudowłosy łatwo ich znalazł.
- Wypatrujemy Sasoriego – oświecił
go Dei. Yahiko pokiwał głową na znak, że rozumie i schował ręce
do kieszeni. Zapadła chwila ciszy. Hidan wiązał buta, Deidara, tym
razem patrzył w ziemie, a rudy przed siebie. Znali się od dawna,
więc cisza w ogóle ich nie krępowała. Czasami po prostu milczeli,
bo nie było o czym mówić, albo po prostu nie chciało im się
gadać. Milczenie w gronie przyjaciół może być tak samo dobre,
jak wygadanie się im.
- Chyba go znalazłem – odezwał się
po dłuższej chwili Yahiko, wskazując palcem przed siebie, w prost
na sylwetkę Akasuny. Siwowłosy od razu się zerwał i pobiegł w
stronę czerwonowłosego. Deidara i Yahiko spojrzeli po sobie, po
czym ruszyli biegiem za Hidanem.
Sasori nagle poczuł jak ktoś szarpną
go mocno za kołnierz, i po chwili znalazł się na wprost
szarowłosego, który mocno trzymał go za mundurek. Widząc Hidana,
momentalnie zaczął się wyrywać, ale wysoki był zbyt silny co i
tak już mu udowodnił trzy dni temu.
- Puszczaj mnie... - wycedził przez
zęby marszcząc brwi. Czego znowu od niego chcą? Co tym razem
zrobił? Bał się tego, że znów dozna bólu z rąk tego idioty.
- A gdzie Ci się spieszy? - zapytał,
uśmiechając się chytrze. Sasori nie rozumiał czemu zawsze się
tak uśmiechają, nie tylko Hidan, ale cała reszta jego kumpli.
Uśmiechają się jakby czuli się lepsi od innych. Takie wrażenie
właśnie odnosił, ale mogło być to spowodowane tym, że nie
darzył ich sympatią.
- Do domu. Muszę iść do domu –
rzucił szybko, wciąż starając się wyrwać swój mundurek z rąk
szarowłosego. Ale wysoki chłopak miał mocno zaciśnięte palce na
jego ubraniu. Tak jakby nie chciał puścić go za wszelką cenę,
jakby ten mundurek należał do niego i chciał go właśnie teraz
odebrać.
- Do mamusi? - dopytał złośliwie.
- Nie.. - zamilkł na chwilę. Nawet
gdyby chciał, nie mógłby do niej pójść. Może gdyby im to
powiedział, zostawili by go w spokoju. Ale nie mógł tego zrobić,
wykazał by się jeszcze większym tchórzostwem, gdyby obronił się
właśnie taką taktyką. - Puść mnie! - krzyknął po chwili.
- Uu, nie wiedziałem, że tak potrafisz
– wyszczerzył się w pewnym siebie uśmiechu. Przynajmniej nie był
skarżypytą, to się ceniło u Hidana, więc Sasori zdobył u niego
plus.. Bardzo malutki plusik.
- Puszczaj.. - powtórzył już
spokojniejszym tonem, piorunując Hiadana wzrokiem.
- Puszczę cię – oznajmił, i mocno
pociągną Czerwonowłosego za koszule, po czym puścił go, dzięki
czemu Sasori wylądował na trawie. Za nim zdążył się podnieść,
szarowłosy usiadł na jego plecach przyciskając go bardziej do
ziemi. Uczniów już prawie nie było na błoniach, bo albo poszli do
domu, albo siedzieli w salach, na zajęciach po za lekcyjnych. Grupka dziewczyn z pierwszej klasy przeszła obok, zerkając tylko na leżącego Sasoriego przygniecionego przez wysokiego chłopaka. Nie miały odwagi się odezwać. Plotek w szkole o sile Hidana było sporo, jednak większość z nich była zupełnie zmyślona.
Hidan wykręcił rękę Akasuny do tyłu, na co ten jęknął z bólu.
- Czego ode mnie chcesz?.. - wydusił z
siebie. Nie rozumiał, czym sobie zasłużył na takie traktowanie,
przecież nic nie zrobił.
- Czego chcę? - zapytał, jakby było
to oczywiste. - Chcę się tylko zabawić.
- Ale ja.. nie chcę.. - ciężko było
mu mówić gdy ten siedemdziesięciokilogramowy gość na nim
siedział. Do tego zrobił sobie z niego zabawkę. Kim on jest, żeby
tak go traktować? Nie jest żadnym śmieciem. Też jest człowiekiem,
i chciał być godnie traktowany.
- Mówiłeś coś? - jeszcze bardziej
wykręcił mu rękę. Sasori zawył z bólu. Jeszcze trochę a mu ją
złamie, a on przez ten ból nie mógł się nawet ruszyć. Czuł
się strasznie, był zupełnie bezbronny.
- Aua! - krzyknął, gdy poczuł, że
zbliża się do granic wytrzymałości. Niemal czuł jak kość mu
zaraz pęknie. Miał wrażenie, że Hidan naprawdę posunie się do
złamania mu ręki. Był psychiczny. Dlaczego ktoś taki chodzi do
szkoły? Nie rozumiał. Tak wielu rzeczy nie rozumiał, że aż go to
przerażało. Yahiko, zazwyczaj nie wtrącał się w poczynania
szarowłosego przyjaciela, bo ufał swoim przyjaciołom i nie wierzył
by Hidan potrafił kogoś aż tak dotkliwie skrzywdzić. Deidara nie
chciał na to patrzeć. W końcu co za dużo to nie zdrowo. Otworzył
usta, by przerwać tę całą durną zabawę Hidana, gdy nagle:
- Hidan! - usłyszeli znajomy głos i
spojrzeli przed siebie. Ku nim zmierzała wściekła Konan. - Zostaw
go! - krzyknęła podchodząc do nich. Sasori uniósł wzrok by
zobaczyć stojącą nad nim niebieskowłosą wybawicielkę. Miał
szczęście, że była w pobliżu, a jednocześnie... był to
obciach. Uratowała go dziewczyna.. co za niezręczna i wstydliwa
sytuacja.
- Bawimy się – odezwał się Hidan,
jak gdyby nigdy nic.
- Ah tak? W takim razie, twoja mama się
ucieszy jak przekaże jej.. - poszperała trochę w szkolnej torbie –
to. - pokazała mu jego spisane oceny i uwagi na kartce podpisanej
przez jego wychowawcę. Hidana twarz momentalnie zmieniła się ze
spokojnej, obojętnej i pewnej siebie na zdziwioną, aż w końcu
niezadowoloną. Zmarszczył brwi.
- Skąd to masz? - Puścił rękę
Sasoriego, ale wciąż na nim siedział. Sasori poczuł jak ból opuszcza jego rękę. Hidan zastanawiał się jakim
sposobem udało jej się zdobyć ten dokument.
- Twój wychowawca kazał mi to tobie
przekazać, chciał żebyś pokazał rodzicom, ale wiem że tego nie
zrobisz, więc pomyślałam... - za nim dokończyła popatrzyła na
przyjaciela wymownie, czekając na jego reakcję. Hidan dobrze
wiedział co chciała powiedzieć. Wstał z Sasoriego i wyrwał jej
kartkę z ręki, po czym zbeształ ją wzrokiem. Wszystko mu popsuła.
Sasori odetchnął w duchu i wstał z ziemi. Spodnie na kolanach były
zielone od trawy, już wiedział, że babcia będzie o to pytać i
narzekać, że pobrudził spodnie do szkoły. Zdziwił się, że
Hidan tak łatwo ustąpił. Czyżby aż tak bardzo bał się mamy?
Taki z niego bohater, a boi się pokazać ocen mamie. Zaśmiał się
w myślach.
- A wy co!? - zwróciła się wściekle
do Deidary i Yahiko. - Potraficie się tylko przyglądać!? - Deidara
nie zaprzeczył. Miała rację, nic z tym nie robili, bo często sami
uczestniczyli w bójkach, jednak nie powinni znęcać się nad
słabszymi. Rozumiał to, a więc dlaczego nie interweniował
wcześniej? Sasori czuł się głupio, widząc jak Konan go broni.
Sam tego nie potrafił, był strasznym fajtłapom. Nie może pozwolić
by dziewczyny go broniły, musi coś z tym zrobić. Tylko co? Nad tym
się właśnie zastanawiał.
- Ja mu przecież nic nie robiłem –
usprawiedliwił się Yahiko, by wyjść przy Konan na tego dobrego i
niewinnego.
- Ale też mu nie
pomogłeś! - Była wściekła. Już nie raz pomogła osobą nękanym
przez Hidana, ale nie mogła uwierzyć, że znęcają się też nad
Sasorim. Myślała, że nic do niego nie mają. Gdy o nim wspominała,
reagowali w jak najbardziej przyjazny sposób, tylko na początku
Hidan słysząc jego imię przekręcał oczami. Myślała, że
wszystko jest już w porządku. Poczuła się oszukana, przez
własnych przyjaciół.
- Nie dramatyzuj –
wtrącił Deidara. - Przecież żyje – wskazał na Sasoriego, który
stał o własnych siłach. Było lepiej niż ostatnio. Żadnych
siniaków na twarzy, czy większych uszkodzeń oprócz bólu ręki,
który w tym momencie dawał o sobie znać.
- Ty jeszcze też, ale jak
mnie zdenerwujesz to nie mogę obiecać, że długo pobędziesz
jeszcze w tym stanie – uśmiechnęła się do niego znacząco, a
długowłosy spojrzał na nią z politowaniem. Konan co prawda, miała
twardą rękę, i potrafiła przyłożyć nawet chłopakom, ale bez
przesady. Nie była aż tak silna, by mogła z nimi wygrać. Choć z
drugiej strony żaden z nich by jej nie uderzył, w końcu jakby na
to nie patrzeć, była kobietom, a oni zachowali w sobie jakieś
pokłady kultury.
- Ja... chyba już pójdę
– wtrącił się czerwonowłosy. Na prawdę nie miał ochoty
słuchać ich kłótni. Nie dość, że go to nie ciekawiło, to
jeszcze czuł się tu zupełnie zbędny. Nie żeby specjalnie chciał
być zauważany przez jego oprawców, ale nie czuł się tu
komfortowo.
- Też idę – oznajmiła,
i na odchodne rzuciła swoim przyjaciołom ostrzegawcze spojrzenie.
Nic sobie z tego nie zrobili, jedynie Yahiko czuł się z tym źle,
bo dziewczyna się na niego wściekła, a nie lubił gdy to robiła.
Jednak jego złe samopoczucie nie trwało długo.
- Idziecie do mnie? -
zapytał rudzielec, patrząc na odchodzącą niebieskowłosą. Wiedział, że
złość prędzej czy później jej przejdzie, więc sądził, że
nie ma się czym martwić. Przeniósł pytające spojrzenie na swoich
kumpli.
- Spoko – rzucił Hidan,
rwąc kartkę z ocenami na pół, po czym zgniótł ją w dłoni.
Cała trójka ruszyła w stronę domu rudowłosego. Nigdy nie
pogardzili jego zaproszeniem. Yahiko mieszkał w bardzo tradycyjnym
japońskim domu, połączonym z Dojo, gdyż jego dziadek niegdyś
uczył sztuk walki. Mało kto teraz mieszkał w takim domu, a na
pewno nie przyjaciele Yahiko.
- Może znów urządzisz
imprezę jak ostatnio? - przypomniał mu Dei, uśmiechając się na
samą myśl o tym, jak to zepsuli drzwi wejściowe.
- Nie dzięki, nie chce
żeby dziadek znowu za mną ganiał z kijem bambusowym – Jego
dziadek potrafił się na prawdę bardzo wkurzyć, ale Yahiko miał
szczęście bo prawie zawsze zdołał mu uciec, a gdy wracał,
dziadkowi złość już przechodziła.
- Chciałbym to zobaczyć
– zaśmiał się blondyn.
- A ja chciałbym, żeby
ktoś wreszcie zapłacił za te drzwi – spojrzał wymownie na
Hidana. W stawienie nowych wcale nie kosztowało mało. Mimo iż
rodzice z zagranicy przysyłali im pieniądze, to nie zmieniało
faktu, że wcale nie musieliby płacić za drzwi, gdyby nikt ich nie
zepsuł.
- Co chcesz? - szarowłosy
spojrzał na niego obojętnie. - Przecież się tylko oparłem. To
był wypadek.
- Aha.. oparłeś. -
mruknął sarkastycznie. - Butem!? - dobrze wiedział, że nie był
to żaden wypadek. To było wyważenie drzwi kopniakiem. I to
wszystko dlatego, że Hidan chciał się pobawić w Bruce Lee.
- Przynajmniej coś się
działo – Hiadan wzruszył ramionami. Po chwili ich temat zszedł
na oceny szarowłosego, jednak szybko się skończył, bo wysoki nie
chciał o tym rozmawiać. Nie obchodziło go to, że koledzy chcą mu
pomóc w nauce, on po prostu nie chciał, żeby się w to wtrącali.
- O nie.. - rudy nagle się
zatrzymał. Dei i Hidan, którzy zatrzymali się parę kroków dalej
spojrzeli na niego. - Zapomniałem.. Muszę iść po siostrę! - nie
czekając na kolegów, odwrócił się i pobiegł pędem przed
siebie. Zawsze był taki roztrzepany, ciągle się spóźniał albo o
czymś zapominał.
- No... i po imprezie –
stwierdził blondyn patrząc na zakręt, za którym przed chwilą
zniknął Yahiko.
- Trudno – wzruszył
ramionami. - Pójdziemy na lepszą imprezę. - Obaj spojrzeli na
siebie z wymownymi uśmiechami. Jeden i drugi dobrze wiedzieli co to
znaczy. Pobiegli przed siebie, w stronę klubu dla dorosłych. Nie
wpuszczali tam nieletnich, jednak ich paczka doskonale wiedziała jak
sobie pooglądać, nie narażając się na wyrzucenie z budynku. Klub
mieścił się w jedno piętrowym ceglastym budynku. Nad parterem był
strych do którego wchodziło się od zewnątrz, po specjalnej anty
pożarowej drabinie. Często kręcili się tam strażnicy, więc
musieli uważać, ale przeważnie udawało im się wejść na górę.
Na strychu wystarczyło odsunąć deskę, która przykrywała
średniej wielkości dziurę, dzięki której z góry mogli patrzeć
na tańczące kobiety, które były w bardzo skąpych strojach.
Przez połowę drogi
Kanan, wygłaszała Sasoriemu przemowę na temat tego, jak bardzo
wstyd jej za jej przyjaciół, i jak bardzo jest na nich wściekła.
Co drugie zdanie pytała go, jak się czuje. Martwiła się o niego.
To słuchanie zaczęło go nawet już męczyć, i w normalnych
okolicznościach by jej przerwał, ale dlatego że go uratowała,
postanowił wysłuchać jej do końca. Tym razem postara się być
naprawdę miły.
- No – odetchnęła, gdy
poczuła że już wystarczająco sobie ponarzekała, i że emocje z
niej nieco opadły. - Boli cię coś? - zapytał z troską.
- Nie, nic. Czuję się..
naprawdę dobrze – zapewnił ją, choć kłamał. Ręka go bolała.
Nie był to silny ból, ale czuł to nie przyjemne pulsujące uczucie
w ręce.
- Nie daj się im – Nie
chciała by traktowali go jak kogoś gorszego od siebie, to nie było
dobre, i do tego nie zachowywali się jak przystoi na Japończyków.
To wbrew ich kulturze, ale niestety chłopaków mało co to
obchodziło.
- Jasne, następnym razem
im przyłożę, teraz mnie zaskoczyli - zapewnił ją, udając
pewnego siebie, co mu nawet wychodziło. Nie miał zamiaru się
przyznawać, że tak łatwo powalili go na ziemie.
- Nie o to mi chodziło –
Jeśli on odda, będzie miał większe kłopoty, tego była pewna. -
Powinieneś to komuś powiedzieć – stwierdziła, uważała że tak
będzie najlepiej dla jego dobra.
- Sam sobie poradzę –
powiedział poważniejąc. Nie był skarżypytą, i nie zamierzał
być. Może popełniał błąd, może kiedyś będzie tego żałować,
ale nie chciał się skarżyć.
- Sama bym powiedziała,
ale wiesz... To w końcu moi przyjaciele, są jak bracia. Nie mogę
na nich donieść, nawet jeżeli są idiotami – czuła się winna,
bo zrozumiała, że poprzednie zadrapania wcale nie było od piłki
do kosza, ale również od jej przyjaciół. Czuła się winna bo nic
wcześniej nie zauważyła. Całe szczęście, że tego dnia miała
czym zaszantażować Hidana, w przeciwnym razie mogło nie pójść
tak łatwo.
- Ale solidarność.. -
rzucił z lekką pogardą, chowając ręce w kieszeniach spodni. W
rzeczywistości zazdrościł im tak silnej przyjaźni, i tego że są
sobie tak wierni. Nie sądził żeby on był powodem dla którego
warto jest porzucić przyjacielską więź, ale i tak czuł się
zazdrosny. Sam miał dobrych przyjaciół z którymi znał się od
dziecka. Teraz nie ma żadnego. Nie mógł mieć do nikogo pretensji,
przestali się przyjaźnić, bo sam zerwał z nimi kontakt. Po chwili
doszli pod własne domy.
- Trzymaj się –
uśmiechnęła się do niego i ruszyła do drzwi, przy których
zatrzymała się jeszcze na chwilę. - I pamiętaj. Nie pozwól im
się tak traktować – pomachała mu i zniknęła za drzwiami
własnego domu. Sasori patrzył za nią chwilę, po czym westchnął.
- Łatwo ci mówić –
rzucił do siebie i skierował swe kroki do swojego domu.
Akasuna wszedł do
domu, i tak jak się spodziewał jego babci nie umknęły plamy z
trawy na spodniach. Na swoje usprawiedliwienie rzucił tylko, że
grał w piłkę i się po prostu przewrócił. Chiyo ponarzekała,
pokrzyczała coś, o tym że nie gra się w piłkę w mundurku, że
od tego jest strój na wuef i że jak następnym razem to się
powtórzy, to nie będzie już taka miła, bo przecież trawa tak
trudno się spiera. Słuchał jej zrzędzenia, o jego niemądrym
zachowaniu, dla spokoju. Ona ponarzeka, on poudaje że się tym
przejmuje, a potem będzie już wolny. Wiedział, że kłócenie się
z babcią nie zawsze daje rezultaty, a przez to potrafił wpadać
nawet w większe kłopoty, tak więc milczenie i czekanie aż
skończy, było dobrym pomysłem, by w te kłopoty nie wpaść.
Chociaż, czasami aż w nim kipiało, żeby się odezwać, nauczył
się jednak trzymać język za zębami, dla swojego własnego dobra.
W końcu mógł pójść do swojego pokoju, i poudawać że się
uczy. Przebrał się z mundurka, w t-shirt i dżinsowe spodnie. Mimo,
że babcia kazała uprać mu spodnie od mundurka, on rzucił szkolne
ubranie na łóżko i usiadł przy biurku. Nie rozumiał dlaczego
babcia zrobiła taki raban o brudne spodnie, skoro to jemu kazała je
prać.. Przecież to jego mundurek i jego sprawa w czym chodzi do
szkoły. Dorośli zdecydowanie za bardzo przejmują się tak mało
ważnymi sprawami, a potem narzekają na problemy, które sami sobie
stwarzają z byle pierdoły. Sięgnął do szkolnej torby, wyjął z
niej książki i poukładał na biurku, otwarte na pierwszej lepszej
stronie, po czym wyją zeszyt, sięgnął po długopis, włączył go
i przyłożył do zeszytu, a potem podparł podbródek na jednej
ręce i patrzył przez okno, udając że się uczy. Posiedzi tak z
dwie godziny, myśląc o niebieskich migdałach lub rysując coś w
brudnopisie, a babcia pomyśli że się uczył. Robił tak od
początku roku. Nie sprawdzała jego zeszytów, na całe szczęście,
chyba mu wierzyła. Jak do tej pory nie przyniósł żadnej złej
oceny, ale zostały mu jeszcze całe dwa semestry, więc wszystko się
mogło zdarzyć, a był nawet pewny, że doczeka się jedynki. Póki
co nie przejmował się tym, żył chwilą, nie bardzo interesowało
go to jak jego oceny będą prezentować się na koniec roku. Tym
będzie się martwił dopiero przed wakacjami.
- Czy wyście oszaleli!? -
rzucił oburzony, i jednocześnie zrezygnowany Mintao, do stojących
naprzeciw niego Kakshiego i Obito. Był wściekły bo niewiele
brakowało, ale ich podejrzany, który swoją drogą okazał się
winny, uciekłby gdyby nie to że inny członek policji, zauważył
go w ostatniej chwili. Myślał, że może na nich liczyć, wiedział,
że za sobą nie przepadają, ale do tej pory jeśli musieli pracować
razem, to jakoś im to szło, ciężko, ale nigdy niczego nie
spartolili tak jak teraz. Co prawda nie była to sprawa życia i
śmierci, a winy chłopak, to tylko młody człowiek, handlujący
ziołem, ale mimo wszystko zlekceważyli to zadanie i to nie podobało
się Minato.
- Mogę liczyć na
wyjaśnienia? - kontynuował patrząc na nich surowym wzrokiem, ale
obawiał się że nie potrafi być zbyt surowy. Ten wzrok co najwyżej
działał na jego syna, a i też nie zawsze. Obaj mężczyźni, nie
wyglądali na pokornych, a nie też na takich którzy żałują tego
co zrobili. Kakashi stał z rękami w kieszeni i wbijał wzrok w okno
swoim ospałym spojrzeniem. Za to Obito, patrzył z mordem w stronę
Kakashiego. Gdyby ten idiota nie zaczął palić nic by się nie
wydarzyło. Stali tak chwilę w milczeniu, aż w końcu siwowłosy
postanowił odezwać się pierwszy.
- Miałem przerwę na
papierosa, więc to jego wina – wskazał lekkim ruchem głowy na
Uchihe, któremu żyłka drgała na skroni.
- Gdybyś nie dmuchał na
mnie tym dymem, w ogóle bym nie musiał przerywać mojej pracy –
warknął, krzyżując ręce na piersi.
- Wtedy, też nie musiałeś
przerywać pracy, kto ci kazał?.. - odpowiedział obojętnie.
Namikaze patrzył na nich z politowaniem. Kłócili się niczym małe
dzieci, aż trudno pomyśleć, że byli kiedyś najlepszymi
przyjaciółmi. Czy mógł się dziwić ich nastawieniu do siebie?
Wiedział dlaczego tak jest i wiedział też że Obito nienawidzi
Kakashiego, choć jego nienawiść nie do końca była uzasadniona.
Sam wmówił sobie parę rzeczy, nie chcąc słuchać wyjaśnień
siwowłosego, a gdy już dowiedział się całej prawdy, i tak nie
potrafił mu wybaczyć, i nie chciał mieć nic wspólnego z
siwowłosym, który po czymś takim dostał awans na inspektora.
- Dobra, dosyć –
przerwał im ich przekomarzania. - Przyznaję, popełniłem błąd
dając was razem do jednego zadania, ale myślałem, że zachowacie
się bardziej odpowiedzialnie. Po prostu... – zacisnął palce w
kącikach oczu. Już sam nie wiedział, co mógłby im powiedzieć,
żeby dotarło. Obawiał się, że na nich nic nie działa. - ..
wyjdźcie stąd. - bez żadnych sprzeciwów skierowali się w stronę
drzwi. - I przestańcie zachowywać się jak dzieci – W głębi
duszy przejmowali się całą tą sprawą, nie chcieli jej zepsuć i
czuli się winni, jednakże nie dawali tego po sobie poznać, a
zwłaszcza nie Kakashi. Wychodząc zamknęli drzwi za sobą.
- Słyszałeś? - rzucił
Uchiha. - To chyba było do ciebie – dogryzł mu, licząc na to że
Kakashi się wkurzy, gdy porówna się go do dziecka, w końcu sam za
nimi nie przepadał.
- Naprawdę? - zapytał w
zamyśleniu przypominając sobie słowa Minato, które rzucił do
nich chwilę temu. - Jestem pewny, że patrzył na ciebie, gdy to
mówił – powiedziawszy te słowa, ruszył przed siebie w głąb
korytarza, zostawiając za sobą niezadowolonego Obito. Czarnowłosy
patrzył za nim przez chwilę z miną mówiącą „niech cię szlag,
Hatake”, a potem odwrócił się i poszedł w drugą stronę,
również znikając w głębi długiego korytarza.
Od Autorki: Łojojoj, jak dawno nie było już tutaj rozdziało O: Prawie trzy tygodnie temu :< Musicie mi wybaczyć, ale brak czasu i weny plus lenistwo, no sami rozumiecie.. To nie są dobre połączenia. Mimo wszystko nie myślcie sobie, że pisanie tego bloga mnie nudzi, bo tak nie jest :D Po prostu piszę go wolniej, ale go piszę i nie zamierzam porzucać, i mam nadzieję, że nigdy takiego zamiaru mieć nie będę :)
W każdym razie historia idzie na przód, i jak na razie Saso wciąż jest dupa, taką jaką był :D Ale oby to się zmieniło ;P
A pamiętacie Pokemony? :D
Ja pamiętam te pierwsze wersje tego anime :D Pamiętam jak się zbierało plastikowe kapsle z Chipsów xD Ale był na to szał! Się codziennie kupowało po pińć paczek O: Dobrze, że wtedy dzieci, były aktywne to się nie grubło xD
Kakashi! <3 Jak ja za nim tęskniłam. :D
OdpowiedzUsuńJak mnie wkurza Hidan. :( No bo co biedny Sasori mu takiego zrobił? Oni są nienormalni. xd
Mam nadzieję, że następny szybko się pojawi i też będzie tam Kakashi.. Itachi też mógłby być. :D
Weny! :*
Nie wiedziałam, że tak wiele osób lubi Kakashiego O: JA też go bardzo lubię, dlatego pojawił się w moim opowiadaniu ^^
UsuńMam nadzieję, że najdzie mnie szybka ochota na pisanie gdy będzie czas, więc też liczę na to że szybko wstawię tu nowy rozdział :)
Bardzo Dziękuję! :D
Kakashi się pojawił! Awww chłopie gdzieś ty się podziewał my tu tęsknimy! :D Pojawił się i... spartolił misję ;P Brawo, brawo! (Wszystko wina Obito xd) O co chodzi z tymi "dawnymi najlepszymi przyjaciółmi"? Arg jak mnie to ciekawi! A trzeba jeszcze czekać XC Nawet ja domyśliłam się że ma z tym coś wspólnego Rin, pytanie tylko: CO? Czyżby inspektor Hatake ją zabił? Wrrrr nie lubie czekać na wyjaśnienia xd
OdpowiedzUsuńA może inspektor Hatake w ramach pokuty nauczy Saso się bić? Tak specjaaalnie dla mnie? *w*
A skoro już mowa o Saso... BABA NIE FACET. Japiernicze nie daj się Sasori! Żeby Konan cię musiała ratować?! Wstydź się! Jakoś tak dziwnie mi się czyta o naszym kochanym czerwonowłosym jak jest takim niekujońskim fajtłapą :P Wolałam go na Twoim poprzednim blogu.. był taki bardziej.. Sasorowaty xd Ale rozumiem że chciałaś zmienić jego charakter żeby nie było że ciągle to samo. Z jednej strony to super a z drugiej... z drugiej nie do końca xd Trzymam kciuki za Sasoriego żeby się w końcu nauczył bić i skopał dupsko Hidanowi! A przede wszystkim żeby jak najszybciej dołączył do Akatsuki! <3 Czekam niecierpliwie na ten moment! :3
Hidan.. ja go nie potrafię znielubić ^^ Na tym blogu go lubie nie wiem właściwie dlaczego! Taki nieokrzesany, zboczony wariat <3 Wrrr xd Hahaha razem z Deiem podglądają tancerki w klubie dla dorosłych? Czemu mnie to nie dziwi? To takie w stylu Hidana c;
Pobił się z Saso (a raczej ON pobił Saso) bo musiał odreagować.. to tez w jego stylu xd Hidan taki hidanowaaany! (tak dużo nowych słów.. tak dużo..)
Yahiko nie popisał się biedny przed Konan. Trzeba było ustawić tą scenkę i jakby przyszła Konan to Yahiko mógł pomóc Saso i by wyszedł na bohatera! Wszystkie laski jego xd
Konan. Ona też rządzi i nikt nie zaprzeczy że tak nie jest! Tak prosto wykiwała Hidana.. na oceny go sprytna wzięła xD
A tak ogólnikowo to.. super rozdział! Pomijając ciamajde Saso to świetnie się go czytało ;) Przeżywam te bójki razem z Saso i nie mogę ciągle czytać jak obrywa.. xC Ale! Mam wielką nadzieję że w końcu to się zmieni i Saso rozwali system (i Hidana przy okazji) :3 Więcej Kakashiego! *w*
Pozdrawiam i życzę duuuuuużo weny! :*
Ps. Pika pika! Pokemony! Arg jak ja je lubiłam *.* Też miałam jazdę na te kapsle XD kupowałam z braciszkiem bo dziesięć paczek dziennie! Jako dobra, starsza siostra dawałam mu chipsy a on mi moje żeeeetony!
A i tak wszystkie gdzieś wcięło ;__;
Pika! Pika! :333
Wiem :( Dla mnie też taki ciapowaty Sasori jest średnio fajny. I zdaje sobie sprawę, że dla większości też taki jest. Ale różni są ludzie prawda? Nawet tacy :) Jednakże, nie masz się co martwić, bo Sasori nie będzie taki zawsze :D Co to, to na pewno. Przejdzie w swoim życiu zmianę O: Ale nie tak od razu, trochę cierpliwości :) Na szczęście są inne postacie które ci się podobają, i bardzo mnie to cieszy ^^
UsuńJa już wiem co zrobię z Kakashim i Sasorim x) Czy Inspektor Hatake będzie go uczył czy nie, to się okaże xD
A z przyjaźnią Obito i Kakashiego też wszystko się wyjaśni :)
Dziękuję Ci bardzo :D
Ps. Mnie też się te kapsle gdzieś zapodziały O: To podejrzane, że wszyscy je gdzieś pogubili xP
Nie będzie taki zawsze?! Ha! Ale mi ulżyło.. już myślałam że taki ciapa nr.1 w akatsuki XP
UsuńCzekam na Kakashiego&Sasoriego w akcji i ucze się cierpliwości :3
Pozdrawiam po raz drugi ^^
Wpadam dosłownie na sekundę!
OdpowiedzUsuńKakashi - świetny, Sasori - taki trochę ciapowaty, Hidan - agresywny i zboczony (tak bardzo w jego stylu </3), podglądają striptizerki z Deiem (y)
PS.: Pokemony rządzą! I, co ciekawsze, wiecie, że pomimo tak długiego czasu nadawania ta seria nadal ma sens? No święto normalnie :O Teraz wychodzi najnowsza seria (ma już z 40 odcinków około) - Pokemon XY. Pikachu i Ash (lub w japońskiej wersji - Satoshi) nadal wymiatają x3 Ja kapsli nigdy nie zbierałam, ale mój kuzyn już tak xd
PS2.: A pamiętacie ten pierwszy, najpierwsiejszy opening Pokemonów? Aż się łezka w oku kręci :")
Pozdrowionka!
Shori
Uwielbiam imię Satoshi :D Dlatego właśnie ojciec Sasoriego w tym opowiadaniu nazywał się Satoshi :P Po za tym..Ash? Serio? Jak można zmienić imię z takiego zarąbistego jak Satoshi.. na Ash? Kto to wymyślał, nosz skandal xD
UsuńOczywiście, że pamiętam pierwszy opening Pokemonów *-* Czasami nawet sobie go słucham, bo jet taki zarąbisty :D
Dzięki że czytasz :) Pozdrawiam :D
Hejoo :D
OdpowiedzUsuńPierwsze ci powiem, że wiem, iż w poprzednim rozdziale nie ma mojego komentarza – też jestem tym oburzona, bo go na bank pisałam, ale widocznie się nie dodał… przepraszam, ale staram się nadrobić wszystkie blogi, jak najszybciej, więc skomentuje tylko bieżący. Ale wiedz, że bardzo mi się tamten podobał :D Hidan osiągnął szczyt debilizmu… -.- serio, wywołałaś u mnie takie skrajne emocje…!
A co do bieżącego, wiesz kiedy nie piszesz tak ciągle o Saso tylko o innych bohaterach to notka wydaje się krótsza, niż zwykle o.O ciekawe to xD no i jestem nienasycona xD dumna jesteś? Nie powinnaś xD więc żadnych trzytygodniowych przerw! Zlituj się, babo :P
No to od początku i końca jednocześnie xD Kakashi & Obito – no czuć, czuć jak bardzo lubią działać sobie na nerwy xD wszakże taki skąpiec jak Kakashi wypalał dwa pety tylko po to, aby zdenerwować Obito… cóż, Minato chociaż wie, że nigdy nie przysłuży się na dobre zrobienie z nich drużyny ;) ale ciekawi mnie ten konflikt, w którym Rin na bank odgrywa jakąś rolę, ale o co dokładniej chodzi? Też ją tu uśmierciłaś czy coś? Rany… ja chcę w twoim opowiadaniu od razu wszystko wiedzieć XD
A teraz przechodząc do młodych-dorosłych xD oj tak… jak Sasori został „nagle” zapytany z tej historii to omg, miałam tak samo .___. Raz miałam takiego farta, że strzeliłam i było dobrze – tak się wygrywa życie xD a potem, jak te durnie czaili się na Saso, bo Hidan chciał się nad nim poznęcać to żal mi się go zrobiło :< miałam taką nadzieje, że Dei się wreszcie ogarnie i stanie w obronie Saso ale nie :< Przykre, ale na szczęście Konan w porę dotarła! Jednak no, laska broni chłopaka… ale wiocha xD trzeba przyznać, że dziewczę ma temperament. Tak zaszantażować kolegę xD a Saso ma w myślach beke, bo Hidan boi się mamy xD no i oczywiście biedny Yahiko :< nic nie zrobił, a dostał opieprz od swojej Konan xD myślę, że on jako pierwszy się spróbuje zakumplować z Saso, czego się nie robi dla miłości, co? xD
Konan jest taką miłą koleżanką <3 i dobra z niej przyjaciółka :D ta solidarność jest godna podziwu ^^
Dobra, tyle ode mnie, czekam na next’a :D tradycyjnie życzę weny, czasu i ochoty :D
PS: Jasne, że pamiętam Pokemony :D kapsle z chipsów, naklejki z jakiś niedobrych jogurtów lub naklejki do zeszytu z rogalika czipikao xD
Ano widzisz Soli, tak to bywa z tym bloggerem, że się czasami pisze komentarz a tu błąd i ni ma :< Tak mi głupio czytać komentarze od ciebie.. Oczywiście bardzo lubię jak czytasz mój blog i go komentujesz ^^ tyle, że ja na twoim nie dodałam komentarza od grudnia O: Ale o tym wszystkim ci opowiem na twoim blogu jak już go skomentuje... po tym jak go już nadrobię, a będzie to niebawem bo już nadrobiłam tyle, że jestem na 58 rozdziale :D I to na części drugiej. Taka dumna z siebie jestem xD Choć powinnam się wstydzić :/
UsuńTak, Hidan podpada mnie również, chociaż to ja wymyśliłam że jest taki xp No ale nie mogę stworzyć wszystkich bez wad :P A Hidan musi mieć największe xD Zresztą świrom łatwiej wybaczyć xp
Sasori musi się wziąć w garść bo na razie niezła dupa z niego... w obu znaczeniach tego słowa ;)
Dziękuję bardzo! :D
Hej,
OdpowiedzUsuńHidean się uwziął na Sasoriego, teraz to Konann stanęła w jego obronie, co tak bardzo poróżniło Obito i Kakashiego? ciekawe jak by zareagował jak by dowiedział się, co spotkało Sasoriego...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia