sobota, 21 marca 2015

Rozdział 9


    Czerwonowłosy chłopak ubrany w szkolny mundurek siedział na wzgórzu pokrytym zieloną trawą. Choć jesień zbliżała się nie ubłagalnie szybko, ta trawa wciąż była jeszcze soczyście zielona, a z pagórka widać było niewielkie jezioro, w którym pływały łabędzie i kaczki. Było to bardzo ciche miejsce, z daleka od miejskiego harmidru, ludzie przychodzili tu głównie łowić ryby, tak jak ten staruszek, który właśnie siedział pod jednym z drzew z wędką w ręku. Na oczy miał nasunięty kapelusz, siedział w pozycji półleżącej, opierając się plecami o konar drzewa. Z daleka Sasori nie widział go dokładnie, ale mógłby przysiąc, że dziadzio po prostu sobie śpi. Nie rozumiał, jak można tak cierpliwie czekać aż jakaś ryba postanowi się złapać na haczyk. To była zbyt nużąca i nudna robota jak dla niego, nigdy tego nie robił i nawet nie miał zamiaru, ale ten starszy pan siedzący pod drzewem z wędką w ręku, wydawał się taki spokojny i niczym nie strudzony, że przez chwilę pomyślał, że łowienie ryb to najbardziej bezproblemowy i opłacalny zawód świata, a zwłaszcza w Japonii, gdzie prawie każdy Japończyk w swoim dziennym menu ma rybę. Myśląc nad tym chwilę, położył się na trawie, z rękami założonymi za głowę. Niebo było błękitne, a po nim płynęły puszyste białe obłoki. Pewnie jego babcia zrobiła by mu raban o to, że nie ma już upałów, i że leżenie na ziemi może kosztować go przeziębienie lub jakieś zapalenie. Nie było jednak specjalnie zimno, dlatego też nawet nie zaprzątał sobie głowy, martwieniem się o jakieś przeziębienia. Siedział już tutaj dobre trzy godziny, wcześniej był w salonie gier, gdzie wydał swoje pieniądze, które babcia dała mu do szkoły. I tak zleciało mu razem pięć godzin. Były to jego pierwsze wagary, bo w szkole prywatnej nigdy nie był na wagarach i to nie tylko dlatego, że nie można było, ale dlatego że lubił tamtą szkołę i nie czuł potrzeby by z niej uciekać. W tej szkole... nie miał zamiaru spotkać się znowu oko w oko z Hidanem. Nie chciał na niego patrzeć... tak sobie wmawiał, ale prawdą było to, że się bał. Bał się, że znów się go czepi i pobije. Nie wiedział za co musiał tak cierpieć, zadawał sobie pytanie, czy on jest jakiś inny? Przecież wcześniej nie był przez nikogo znienawidzony, choć zdarzało mu się pyskować do wielu silniejszych od siebie osób, ale wtedy jego przyjaciel zawsze stawał w jego obronie. Teraz twierdził, że była to głupota, że tak pozwalał Komushiemu narażać się za niego. Wyciągnął telefon z kieszeni i spojrzał na godzinę. Stwierdził, że pora wracać do domu, mniej więcej o tej porze kończy lekcje, a za nim dotrze to będzie akurat na godzinę na którą przeważnie wraca. Miał nadzieję, że babcia niczego nie będzie podejrzewać. Wstał, przeciągnął się ostatni raz rzucił spojrzenie na staruszka, który to właśnie siłował się z jakąś rybą, po czym chwycił torbę z ziemi, odwrócił się i poszedł w stronę domu.
- Gdzie byłeś? – zapytała Chiyo, gdy tylko zdążył wejść do domu. Kobieta stała z rękami na piersi, nerwowo tupiąc nogą o podłogę. Chłopak poczuł nie miłe uczucie w żołądku, które zawsze mu towarzyszyło gdy musiał się z czegoś tłumaczyć rodzicom, a wiedział, że zrobił źle.
- W szkole – silił się na ton, który nie zdradzi jego kłamstwa.
- Nie prawda – stwierdziła, patrząc na niego surowo. - Gdzie byłeś naprawdę? - domagała się prawdy. Dobrze wiedziała, że ją kłamie, nie podobało jej się postępowanie wnuka, a już szczególnie nie tolerowała kłamstwa.
- Mówiłem.. w szkole – kolejny raz okłamał babcię, zdejmując szkolną torbę, nie zdając sobie sprawy, że babci już nie może oszukać. Gdyby wiedział, co ona wie, nie odważył by się tak bezczelnie kłamać.
- Nie było cię w szkole! - krzyknęła, zdenerwowana jego tak łatwym podejściem do oszukiwania jej. - Dzwonił twój wychowawca, nie było cię w szkole. - Sasori otworzył szerzej oczy. Jednak babcia się o wszystkim dowiedziała.. Spodziewał się, że to się może zdążyć ale liczył na to, że w szkołach państwowych nie przejmują się aż tak bardzo wagarowaniem uczniów. Nic nie odpowiedział babci, odwrócił tylko wzrok, gdyż wymówki już mu się skończyły i było mu zwyczajnie głupio. Teraz jak nakryła go na kłamstwie, będzie mu trudniej znajdować wiarygodne wymówki, choć dobrze wiedział, że nie powinien kłamać, ale nie miał pojęcia jak inaczej oszczędzić sobie kłopotów ze strony babci.
- Już ci się szkołą znudziła? - kontynuowała zdenerwowana Chiyo. - Wagarów ci się zachciało? Zastanów się co robisz. Szkoła jest bardzo ważna, to twoja przyszłość! - jak on nie znosił takiej gadaniny. Szkoła to twoja przyszłość. Był pewien że nie tylko dzięki szkole ludzie osiągają sukcesy. To kwestia szczęścia i uporu, oraz silnej woli. Takie było jego zdanie, ale nie zamierzał kłócić się o to z babcią, postanowił dalej milczeć. Do czasu.
- Nie będzie dziś komputera – zadecydowała, na co Sasori momentalnie zareagował.
- Dlaczego? Nie dość że mogę korzystać z niego tylko przez dwie godziny, to jeszcze mi to odbierasz? - wolałby dostać szlaban na wychodzenie, teraz gdy nie miał się z kim kolegować, nie robiło mu to różnicy czy wychodzi czy nie. Staruszka jednak dobrze o tym wiedziała, lecz uważała, że brak komputera przez jeden dzień to i tak za mało.
- Przestań narzekać i idź do kąta – Usłyszawszy to Sasori zaniemówił. Ile on ma lat? Sześć? Ta jego babcia była jakaś zacofana. W kącie to on może stał jak był w przedszkolu, ale nie w tym wieku.
- Ale.. bo... to nie... pff... nieważne.. – pokręcił głową z niedowierzaniem. Widząc nieustępliwą minę babci postanowił udać się do kąta, choć wydawało mu się to dziwnie upokarzające. Traktowała go jak dziecko, nie podobało mu się to. - Nasikam do tego kąta – rzucił w złości, jakby to miało coś zmienić.
- Rób co chcesz, najwyżej będziesz to sprzątał – powiedziała i poszła do kuchni. Sasori zbeształ ją wzrokiem. Stara baba zniweczyła jego niecne plany. Udał się do kąta między telewizorem, a oknem i stanął przodem do ściany. Do kitu za takimi wagarami. Teraz miał tylko nadzieję, że nie będzie musiał stać tutaj za długo.

     Wybiła godzina siedemnasta trzydzieści i większość uczniów dopiero teraz zaczęła opuszczać budynek szkoły. Wielu zostawało na zajęciach poza lekcyjnych, a niektórzy po prostu odbywali karę siedząc w klasie po lekcjach. Nagato, który uczęszczał na dodatkowe lekcje kaligrafii, również szykował się do wyjścia. Ubierał właśnie swoją cienką kurtkę, przy okazji żegnając się z kolegami i koleżankami z klubu. Interesował się kaligrafią, sztuką było stworzyć napis tak oryginalny, a jednocześnie piękny by ludzie się nim zachwycali. Choć piękność w tym wypadku miała dwojakie znaczenie. Nie mógł się doczekać aż wróci do domu i będzie mógł przejrzeć magazyn o kaligrafii, który pożyczył my Itachi, choć sam czarnowłosy absolutnie się tym nie interesował, wygrzebał jakieś stare zżółknięte pismo, które niegdyś należało do jego dziadka. Kaligrafia się nie starzała, można było czerpać inspirację od najstarszych pokoleń i mieszać stare style z tymi nowymi, wtedy mogło wyjść coś oryginalnego i abstrakcyjnego. Choć nie było to takie łatwe, jak mogło by się wydawać. Yahiko nigdy nie mógł pojąć co Nagato widzi w tych znakach. Rudowłosy docenia kaligrafistów, bo on również, jak i niemal każdy w Japonii dostrzegał w tym sztukę, jednak dla niego było to tak nudne zajęcie, że gapienie się na sufit było ciekawsze. Nagato próbował nawet nauczyć przyjaciela kaligrafii, ale Yahiko za każdym razem trafiał szlag, gdy okazywało, że jego kaligrafia jest beznadziejna. Nie miał do tego smykałki, dlatego też Nagato już nigdy więcej nie próbował go do niej przekonywać. Gdy tylko zmienił buty, wyszedł ze szkoły kierując się prosto do domu. Nie był jedyny z paczki swoich przyjaciół, który uczestniczył w zajęciach poza lekcyjnych. Właściwie nie wiele było osób w szkole, które na nie, nie uczęszczały. Konan zawsze zostawała w klubie literackim, gdyż uwielbiała czytać książki i potem o nich rozmawiać. A raczej nie mogła liczyć na rozmowę o książkach w gronie swoich przyjaciół. Yahiko, należał do klubu modelarskiego. Od dziecka uwielbiał wszystko co dało się składać, łączyć i rozwalać. Hidan, należał do drużyny Baseballowej. Grał na pozycji miotacza i świetnie sobie radził. Szarowłosy należał do osób, które najchętniej nie uczestniczyłyby w żadnych zajęciach, ale nie lubił wracać do domu zbyt wcześnie. Itachi, należał do klubu karate. Interesował się sztukami walki od dziecka, a tą pasję zaszczepił w nim ojciec, który posłał go na pierwsze zajęcia, w drugiej klasie podstawówki. A Deidara... Deidara, nie uczęszczał na żadne zajęcia. Nie tylko dlatego, że nie miał ochoty, ani obowiązku, bo uczył się całkiem dobrze, ale też dlatego, że często pomagał rodzicom w restauracji.
Po dwudziestu minutach drogi, Nagato był już w domu. Mieszkał w piętrowym domu, razem z rodzicami i dwiema siostrami. Wielokrotnie marzył by mieć brata, bo siostry potrafiły doprowadzać go do szału, zwłaszcza ta młodsza.
- Wróciłem - oznajmił od progu zdejmując kurtkę i buty.
- Obiad będzie za półgodziny – usłyszał miły głos mamy dochodzący z kuchni. Zawsze jedli później, bo ojciec pracował do osiemnastej, a kobieta lubiła, gdy wszyscy wspólnie siedzieli przy stole.
- W porządku – rzucił zaglądając na chwilę do kuchni, by przywitać się z rodzicielką. Po tym wszedł na górę do swojego pokoju. Zasunął za sobą drzwi, otworzył okno, by napuścić trochę świeżego powietrza, po czym wyjął z torby magazyn o kaligrafii i siadając przy biurku zaczął go przeglądać. Niedługo cieszył się tą ciszą i spokojem, bo zaraz drzwi od jego pokoju odsunęły się głośno, a w nich stanęła jego młodsza siostra. Spojrzał na nią pretensjonalnie. Dlaczego ona zawsze musi mu przeszkadzać? Była strasznie ciekawska i irytująca.
- Co robisz? - zapytała, od razu do niego dobijając. Zajrzała do starego czasopisma, zaciekawiona, co też takiego ogląda jej brat. On od razu zakrył kartki łokciami, tak by nic nie widziała. Nie była to żadna tajemnica, ale lubił się z nią troszeczkę podrażnić, w końcu była jego młodszą siostrą, to rola starszego brata.
- Uczę się – odpowiedział, chcąc ją zbyć.
- Kłamiesz. I tak widziałam co to - dziesięciolatka pokazała mu język. - Pograjmy w coś – zażądała. Parę godzin czekała, aż wreszcie przyjdzie i będzie mógł towarzyszyć jej w jakiejś grze.
- Później – powiedział, wracając do swojej lektury. Prawie codziennie z nią grał, jak nie w gry planszowe, to na konsoli. Była maniaczką gier. Często grali w gry całą rodziną, była to już ich taka rodzinna tradycja, która zacieśniała więzy.
- Teraz – chciała grać teraz, a jej głupi brat woli oglądać jakieś krzywe znaki w jakieś średniowiecznej gazecie. Tyle na niego czekała, tak się cieszyła, że będzie mogła z nim zagrać, a on od razu do pokoju i jakby go znów nie było. Nie zareagował na jej słowa, więc chwyciła go za rękę i zaczęła ciągnąć. Postanowiła działać siłą.
- Karin, przestań.. - wyrwał rękę z jej uścisku, patrząc na nią marszcząc brwi. Dlaczego ona zawsze musi mu przeszkadzać? Co za różnica czy zagra z nią teraz czy później. Chociaż później zapewne by się uczył i nie miał by na to czasu.
- Jeśli nie zagrasz to powiem mamie co widziałam – oznajmiła oburzona postawą jej brata. Chłopak spojrzał na nią niezrozumiale.
- Co widziałaś? - wolał wiedzieć, co takiego widziała za nim jej odmówi. Nie chciał się w nic wpakować, nie lubił mieć problemów i unikał ich jak ognia. Nie często mu to jednak groziło, bo zazwyczaj był grzecznym i spokojnym nastolatkiem.
- Widziałam, jak oglądasz gołe panie w komputerze – powiedziała dumna ze swojego szantażu. Jak to dobrze, że wczorajszej nocy zachciało jej się siku i idąc do łazienki, przez przypadek zobaczyła monitor komputera na którym widniały nagie kobiety. Nie przyglądała się długo, bo w ogóle ją to nie interesowało, ale widziała co widziała i to jej wystarczy. Słysząc jej słowa, na twarzy Nagato pojawiły się nieznaczne rumieńce.
- Nie prawda.. nie oglądam takich rzeczy – jego siostra nie miała dowodów, mimo to sam fakt, że ona to widziała, zawstydzał go.
- Przecież widziałam – upierała się. - Mama cie skrzyczy, bo nie można oglądać takich zboczonych rzeczy – Nawet nie wiedział, że jego siostra zna takie słowa jak „zboczenia” ale co prawda miała już dziesięć lat, a on w jej wieku też już znał to pojęcie.
- To nie były zboczone rzeczy.. - starał się usprawiedliwić, szukając w głowie jakiejś wymówki. - Uczyłem się.. biologii, o anatomii człowieka. Musiałaś się pomylić, to nie było nic zboczonego - zapewniał ją, siląc się na najbardziej naturalny ton. Nie lubił oszukiwać, ale w tym wypadku nie miał wyjścia. Kto normalny przyznał by się siostrze czy rodzicom, a zwłaszcza matce, do oglądania pornografii. Nawet ktoś tak prawdomówny jak Nagato, nie zrobiłby tego. Co prawda zdarzały mu się drobne kłamstewka, gdy drażnił się z Karin, ale zazwyczaj one zaraz wychodziły na jaw, a on miał zawsze ubaw, że mu uwierzyła.
- Mama sprawdzi historie – powiedziała pewna, że wygrała. Co ta jego siostra taka nie poważna? Przecież to oczywiste, że zawsze gdy przegląda takie strony, usuwa historię. Tym razem też to zrobił. A może jednak nie? Nie pamiętał. Usunął, czy nie usunął? Takie pytanie pojawiło się w jego głowie. Był niemal pewien, że to zrobił, ale nie miał też stu procentowej pewności, po prostu nie pamiętał. Jak mógł zapomnieć? Przecież to było wczoraj w nocy, całkiem niedawno. Dlaczego czasami zapomina się tak oczywistych rzeczy? I to zawsze wtedy gdy tak bardzo chciałby to pamiętać.
- W porządku, niech sprawdzi – powiedział udając, że wcale się tym nie przejmuje. Jeśli będzie obojętny i pewny siebie, to siostra może uzna, że nie warto mówić mamie. Tak przynajmniej myślał.
- Maaaamooooooo! - wydarła się na cały dom. Nagato momentalnie wstał z krzesła.
- Dobra! Zagram z tobą.. - zgodził się. Z taką siostrą to nic nie można sobie zaplanować, naprawdę czasami strasznie go wkurzała.
- Świetnie – uśmiechnęła się do niego zadowolona, że wyszło na jej. Pierwsza wyszła z pokoju, on westchnął i ruszył za nią. Następnym razem będzie musiał zapisywać czy usuwał tę historię czy nie.

     Minął tydzień. Chcąc nie chcąc Sasori musiał chodzić do szkoły. Jeśli by nie poszedł zapewne znów sterczał by w kącie całe półgodziny, a babcia zdenerwowała by się jeszcze bardziej. Była stara, pomyślał, że może lepiej już jej tak nie denerwować, nie chciałby żeby dostała zawału. Wcześniej nie sądził, że potrafi aż tak się wkurzyć. Nie rozumiał, dlaczego tak bardzo zależy jej na tym czy on chodzi do szkoły czy nie. Przecież to jego sprawa, to jego wykształcenie, nie jej. Nie złościła się tak, nawet wtedy gdy przyłapała go na siedzeniu przy komputerze po nocach. A przecież złamał zasadę, powinna być wściekła. Zupełnie jej nie rozumiał, różnica pokoleń go przerażała. Bo sądził, że w tym leży problem. Od tamtej pory nie poszedł na wagary, chodził sumiennie do szkoły przez kolejne dni. Jak zwykle unikał Hidana i jego kolegów, ale oni ponownie nie zwracali na niego uwagi, lecz tym razem już wiedział, że to tylko taka zagrywka by pomyślał sobie, że dali mu spokój. Był pewien, że pewnego dnia znowu się go czepią. Konan miała ich na oku za każdym razem, gdy była w pobliżu, ale widząc że od tygodnia nic Akasunie nie robią, stwierdziła, że nie ma się już o co martwić, tak więc przestała być przewrażliwiona na tym punkcie. Zbliżały się egzaminy, więc nauczyciele kładli duży nacisk na naukę. Czerwonowłosy radził sobie nie najlepiej, szybko zapominał nowo nauczonych tematów, głównie dlatego, że niedokładnie słuchał na lekcji, nie odrabiał prac domowych, i w ciągu jednego tygodnia uzbierał dwie jedynki. Nie podobało się to wychowawcy klasy drugiej, profesorowi Iruce, dlatego też wezwał chłopaka na długiej przerwie do pokoju nauczycielskiego. Sasori stał z rękami w kieszeni przy biurku nauczyciela, i czekał aż ten skończy szukać jakiś papierów w szufladzie. Po niecałej minucie Iruka wyjął kartkę z ocenami chłopca.
- Ręce – upomniał go, gdy tylko zwrócił swój wzrok ku niemu. Sasori z grymasem na twarzy wyjął ręce z kieszeni spodni. Nie dość, że zabiera mu przerwę, to jeszcze zabrania stać tak jak lubi. Wiedział, ze to niekulturalnie, ale czasami po prostu się zapominał.
- Spójrz – podał mu kartkę z ocenami. - Tak się prezentują twoje oceny – Sasori chwilę patrzył na profesora, po czym przeniósł wzrok na kartkę.
- To tylko dwie jedynki.. - powiedział po chwili milczenia. Lepsze dwie niż pięć. Tak uważał.
- Jak na razie dwie. Jak myślisz? Będzie więcej? - Sasori ponownie spojrzał na wychowawcę i wzruszył ramionami. - Ja myślę, że tak, bo w ogóle się nie starasz.
- To nie takie proste.. - odwrócił wzrok. Prawdą było, że nie lubił się uczyć, i zawsze liczył na ud szczęścia, że może jakimś cudem napisze sprawdzian na dwóje, albo tróje. Zresztą oceny nie były tak ważne, ważniejsze były egzaminy, więc to nimi się bardziej przejmował.
- Jeśli potrzebujesz pomocy to powiedz..
- Poradzę sobie – przerwał mu zirytowany i odłożył kartkę na biurko. Iruka zmarszczył brwi. Nie podobało mu się takie zachowanie.
- Weźmiesz tę kartkę do domu – przysunął kartkę bliżej niego. - Dasz babci do podpisu i przyniesiesz ją z powrotem do mnie. - rzucił stanowczo. Był pewien, że jego babcia nawet nie wie o tych jedynkach, czas żeby się dowiedziała i przypilnowała chłopaka w nauce.
- Ale...
- A od poniedziałku.. - przerwał mu. - ..będziesz zostawał po lekcjach na korepetycjach – oznajmił tonem nieznoszącym sprzeciwu. Był łagodnym i miłym nauczycielem, ale jeśli chodziło o dobro ucznia, czasami musiał zmienić ton, by dotarło. - Czy wszystko jasne?
- Tak... - odpowiedział ponuro, niezadowolony z rozkazu profesora. Wziął kartę ocen i ukłonił się lekko nauczycielowi, po czym wyszedł z pokoju nauczycielskiego. Zasunął za sobą drzwi i westchnął ciężko. Cholerny Iruka.. Dlaczego tak na niego naciska? Wystarczyło, żeby powiedział mu, by wziął się do roboty. Po co od razu jakieś głupie korepetycje.. I do tego ta karta ocen. Spojrzał na swoje dwie jedynki wypisane na kartce. Nie prezentowało się to dobrze. Nie wiele myśląc, rozerwał kartkę na pół i wyrzucił do kosza.
   Lekcja matematyki należała do jego ulubionych przedmiotów, bo radził sobie z nią najlepiej. Matematyka, to tylko cyferki, nie widział w tym nic trudnego. Zapewne gdyby przykładał się do innych lekcji, nie miałby z nimi większych problemów, jednak niechęć do nauki była zbyt silna. Matematyka wchodziła mu szybko i łatwo to też nie musiał się męczyć, dlatego ten przedmiot kojarzył mu się dobrze. Niestety czasami i matematykę potrafił oblać, jeżeli nie uważał na lekcjach, na których to pojawiały się nowe ćwiczenia. Po matematyce przyszła pora na język Japoński, i jedyne co go na tej lekcji pociągało, to młoda nauczycielka Kurenai. Była bardzo ładna, lubił na nią patrzeć, zapewne nie tylko on. Zamiast uważnie słuchać lekcji, on zawieszał wzrok na jej twarzy. Patrzył na jej oczy, nos, usta, i myślał o rzeczach, o których tylko chłopcy w jego wieku mogli myśleć. Następną i ostatnią lekcją była muzyka. Co lekcje coś śpiewali, nie znosił tego. Nie lubił śpiewać, bo krępowało go wtedy to, jak wszystkie koleżanki zwracały na niego uwagę. Tak się w niego wpatrywały, aż w końcu przestawały śpiewać, reszta klasy szła w ich ślady, aż w końcu słychać było tylko czerwonowłosego, który milkł ostatni. Zawsze się wtedy rumienił i starał się to ukryć. Chociaż bywało zabawnie na lekcjach muzyki, gdy na przykład Hidan przerywał śpiewanie innym, zaczynając śpiewać zupełnie inną piosenkę. Klasa zazwyczaj wybuchała śmiechem, a nauczycielka zawsze przywracała ich do porządku. O piętnastej trzydzieści, dźwięk dzwonka oznajmił wszystkim koniec lekcji. Większość uczniów jak zwykle zostawało na zajęcia dodatkowe, a niektórzy, tak jak Sasori szli do domu. Jednak dla Sasoriego, był to ostatni dzień, w którym wychodził ze szkoły o tej porze. Od poniedziałku będzie zmuszony chodzić na głupie korepetycje. Zdawał sobie sprawę, że to wszystko po to by mu pomóc, ale nie zmieniało to faktu, że były to kolejne godziny nauki. Chował do szafki swoje szkolne obuwie, i gdy właśnie miał zamknąć szafkę, ktoś go uprzedził. Pierwsze co ujrzał na swojej szafce to czyjaś dłoń. Szybko odwrócił się za siebie, uniósł wzrok i zobaczył szarowłosego we własnej osobie, który opierał się o jego szafkę. Po swojej lewej stronie zobaczył rudowłosego chłopaka, którego imienia nie pamiętał, i Deidare, który to stał z rękami w kieszeni patrząc gdzieś w bok.
- Czego chcesz? - zapytał marszcząc brwi. Miał już i tak nie najlepszy dzień, a ci idioci chcą mu go jeszcze bardziej popsuć. Miał nadzieję, że tym razem uda mu się wyjść z tego bezboleśnie.
- O, jaki zły. Nie wiedziałem, że tak potrafisz – Hidan zignorował jego pytanie.
- Chyba zaczynamy go już wkurzać – zabłysną spostrzegawczością Yahiko.
- No coś ty... - mruknął Akasuna, tak by tego nie słyszeli.
- Hę? Co mówiłeś? - Szarowłosy nadstawił uszu.
- Nic... Muszę już iść – zrobił krok ku wyjściu z nadzieją, że puszczą go wolno. Hidan zniweczył jego plan. Złapał go za koszulę, i przybił do szafek. Sasori skrzywił się lekko, pod wpływem uderzenia.
- Pozwoliłem? - zapytał z mordem w oczach. Czerwonowłosy patrzy z przerażeniem w jego oczy. Wydawały się takie groźne i niebezpieczne. Jakby naprawdę chciał zrobić mu krzywdę. Tylko dlaczego? Postanowił o to zapytać. Bał się, bo mógł przecież za to oberwać. Hidana stać na wszystko, za głupie pytanie, może stracić zęby, albo skończyć z połamaną kością. Po chwili jednak zdobył się na odwagę.
- Dla...
- Zostaw Konan w spokoju – przerwał mu rudowłosy. On również patrzył na Sasoriego wrogim spojrzeniem. Nie podobało mu się to, że czerwonowłosy kręci się koło jego miłości, i że Konan tak bardzo go lubi. Akasuna nie rozumiał skąd taki rozkaz.
- Słyszałeś? - odezwał się szarowłosy, gdy Sasori milczał dłuższą chwilę.
- Nic jej nie robię.. - odpowiedział na swoje usprawiedliwienie. Tylko się kolegowali, nie mógł nawet nazwać jej przyjaciółką, mieszkali koło siebie, czasami wracali do domu razem, jednak mało kiedy. Ich znajomość ograniczała się do wymiany paru zdań gdy się spotykali raz na jakiś czas.
- Nie obchodzi mnie to.. Po prostu ją zostaw – zażądał Yahiko. Sasoreimu nie podobały się takie rozkazy, bo należał do tej buntowniczej grupy ludzi. Nie lubił rozkazów, już w szczególności nie lubił rozkazów od ludzi których nie znosił. I kto wie czemu, być może dlatego że był młody i zbyt dumny, zrobił jedną z głupszych rzeczy, jakie mógł w tym momencie zrobić.
- Nie. - odpowiedział, z pewnością w głosie. Mógłby na tym zakończyć, ale kontynuował. - Nie należy do was, mogę z nią spędzać czas, nikt mi nie zabroni.
Deidara plasnął się dłonią w czoło. Ten głupek sam się prosił o lanie. Niby nie powiedział nic strasznego, ani obraźliwego, ale to wystarczyło żeby tamta dwójka zagwarantowała mu liczne siniaki. Hidan nie lubił sprzeciwów, choć jednocześnie jarało go to, czuł wtedy jakby... większą chęć by temu komuś przywalić. Yahiko... był zwyczajnie zazdrosny.
- Nie? - zapytał rudy, zaciskając pięść.
- Nikt? - zaśmiał się Hidan. Spojrzał na Yahiko i obaj zgodnie skinęli głowami. Rudowłosy chwycił Sasoriego za ręce, wykręcając mu je do tyłu, by go unieruchomić. Niespełna czternastolatek starał się wyrwać, ale było to trudniejsze niż myślał. Każde silniejsze szarpnięcie powodowało mu ból. Nie sądził, że rudy chłopak, który był wyższy tylko o czoło, może mieć taką siłę.
- Dei.. - zaczął Hidan. - Idź stój na czatach – spojrzał na przyjaciela, który jako jedyny nie wtrącał się do tej zabawy.
- Dlaczego ja? - zapytał znudzony, na samą myśl o tym jakie nudne zajęcie mu przydzielił.
- Dlatego, że tylko ty go nie bijesz... chyba, że chcesz – patrzył na niego cierpliwe wyczekując odpowiedzi.
- Nie chcę, nie mam ku temu powodów – spojrzał na czerwonowłosego. Niezadowolone spojrzenie chłopaka wbite było w Hidana. Deidara domyślał się, że Sasori obserwował jego każdy ruch w obawie, że może w każdej chwili oberwać. Gdyby chłopak był trochę silniejszy... albo dużo silniejszy, w końcu nie znał jego teraźniejszej siły, na pewno łatwo wyrwał by się z uścisku jego kumpla. - Z resztą... - kontynuował, przenosząc swoje spojrzenie na Hidana. - Ty też nie masz do tego powodów. Yahiko też nie.
-Ja mam! - oburzył się rudy. - On zarywa do mojej Konan – oznajmił to tak, jakby od tego zależało jego życie. Deidara parsknął śmiechem.
- Po pierwsze, Konan nie jest twoja. Po drugie, kiedy niby do niej zarywał? I po trzecie, Konan... nie jest twoja. Przestań żyć w fantazjach erotycznych.
- Odwal się! Co ty tam wiesz... Ciebie żadna nie chcę, bo myli cię z kobietom – nie pozostawał dłużny długowłosemu. Deidarze żyłka na skroni zaczęła pulsować, jak zwykle zresztą gdy ktoś go wkurzył.
- Co ty możesz wiedzieć o oryginalnej urodzie rudzielcu...
- Dobra, japa cwele. - wtrącił Hidan. - Oboje jesteście brzydcy jak chuj. Spór został rozwiązany.
- Wypraszam sobie – odezwał się oburzony Yahiko - Mój chuj jest ładny – powiedział na przekór.
- Czesałeś mu już dzisiaj rudą grzywę? - zapytał szarowłosy, bardziej retorycznie, bo nawet nie chciał znać odpowiedzi na to pytanie.
- Zaraz rzygnę... - skrzywił się na te słowa Dei.
Sasori słuchał ich porąbanej rozmowy, patrząc na nich z politowaniem. Nie miał pojęcia czy się śmieć czy płakać. Przestał ich słuchać zdając sobie sprawę, że przestali skupiać swoją uwagę na nim. Być może ma szansę się wydostać. Szarpnął się mocno, w celu uwolnienia się z uścisku. Poczuł ból, i na jego twarzy pojawił się grymas. A jednak, nawet jeśli rozmawia o czym innym nie zapomina, że ma go mocno trzymać... Cholera.. Po chwili znów skupili się na Sasorim.
- A może, bijcie się uczciwie – zaproponował Dei. To lepsze niż patrzenie jak ten kurdupel obrywa.
- Co ty.. - parsknął Hidan. - Nie miałby szans. Zresztą, to tchórz. Ciapowatość i tchórzostwo to wrodzone cechy. - spojrzał na Sasoriego, który nic nie mówił. Stał trzymany przez Yahiko, patrząc w podłogę.
- Mówisz...
- No spójrz na niego. Szarpie się jak panienka i myśli, że to mu coś da. Ja nie wiem... albo jego matka uczyła go bić, albo odziedziczył po swoim starym te metody. Co by znaczyło, że i jego ojciec był cipką...
- Zamknij się... - wycedził przez zęby Akasuna. Mogli go obrażać, mogli go bić, ale nie pozwolił na to, by nabijali się z jego rodziców.
- Co? - nachylił się nad nim, tak by ich oczy były na równym poziomie. - Mów głośniej tchórzu...
- Zamknij się! -  zamarszczył brwi, wbijając swój wściekły wzrok prosto w oczy Hidana. Zaskoczyło to szarowłosego. Nie spodziewał się takiej wściekłości z jego strony. Po chwili uśmiechnął się i wyprostował.
- Syndrom gimbusa, który broni mamusię i tatusia – znalazł jego słaby punkt. Teraz znęcanie się nad nim osiągnęło nowy poziom. - Skoro cię to boli, to znaczy.. że chyba miałem rację. Twój stary to cienias, tak samo musiał być cienki w łóżku, skoro spłodził.. takie coś.. - spojrzał z pogardą na Sasoriego.
- Hidan - wtrącił Dei. Uważał, że już przesadził. Pojazd po rodzicach nie był w porządku, bo każdego by to zabolało. - Daj spokój..
- Jaki spokój? Dopiero zaczynam – Obaj przyjaciele Hidana, musieli przyznać, że wysoki był tego dnia bardziej rządny krwi niż zwykle. Domyślali się dlaczego, ale nie chcieli poruszać tego tematu.
- Dobra.. - wtrącił się również Yahiko. On też uważał, że Hidan zaczął zachowywać się niesprawiedliwe. - Obiecaj, że zostawisz Konan, to cię puścimy – dobra okazja na szantaż, musiał wykorzystać. Sasori jednak milczał. Po tym jak szarowłosy obrażał jego rodziców, tym bardziej nie miał ochoty na słuchanie ich rozkazów.
- Udaje teraz bohatera – ponownie odezwał się Hidan. - Nie chce żeby wyszło na jaw, że ma dupowatych starych. Ale wiesz co? Już za późno. Musisz się ich wstydzić. Dajesz im torby żeby zakładali na głowy? - Akasuna nic nie odpowiedział. - Nic nie powiesz? - patrzył na wściekłe spojrzenie Sasoriego, które szkliło się, jakby zaraz miał się rozpłakać. Lecz nie zamierzał płakać, choć było mu przykro, to gniew który w nim wzbierał stawał się silniejszy od smutku.
- Eh... Jesteś do niczego. Tak samo jak twoja matka. Musiała mieć coś z jajnikami, skoro urodziłeś się taki spaczony. Czekaj, czekaj... - zrobił chwilową pauzę. - Widziałem dziwkę podobną do ciebie, czy to nie była może twoja stara? - Nagle ogromna siła wezbrała w Sasorim. Wyrwał się on z uścisku Yahiko, i rzucił na Hidana. Wszystko działo się tak szybko, że szarowłosy po chwili znalazł się na podłodze, a Sasori usiadł na nim i wściekły jak jeszcze nigdy w życiu uderzył go z pięści w twarz.
- Odwal się od mojej rodziny!! - wrzasnął, po czym szybko zszedł z Hidana i wybiegł ze szkoły. Nie był na tyle głupi by zostać i czekać na jego zemstę. Cała trójka gapiła się w stronę drzwi z otwartymi ustami. Wysoki chłopak podniósł się z podłogi, rozmasowując obolałą szczękę.
- Puściłeś go? - pytanie skierował do Yahiko.
- Nie... - odpowiedział w lekkim szoku. Nie spodziewał się tego. Nikt z nich się nie spodziewał. Kto by pomyślał, że taki kurdupel ma taką siłę. A jeszcze pięć minut temu byli przekonani, że absolutna z niego ciapa, która nawet nie potrafi złożyć dłoni w pięść.
- Należało ci się – stwierdził Deidara. Takiego wzroku jaki miał Sasori podczas napadu wściekłości, nie widział nawet u Hidana.
- Przestań... - Musiał przyznać, że bolało go uderzenie chłopaka. Wkurzył go tym, nie miał zamiaru mu tak łatwo darować, ale jednocześnie mu zaimponował. Wreszcie ktoś, kto może jest godny, by nazywać się jego przeciwnikiem, a nie ofiarą. Chociaż dziwił się, że aż tak bardzo zdenerwowały go docinki o rodzicach. Wiedział, że to wkurzające, ale żeby zdenerwować się aż tak? Może jest maminsynkiem, kto go tam wie. Nie wnikał w to. Nagle usłyszeli znajomy śmiech. Odwrócili się w stronę dochodzącego dźwięku i ujrzeli zmierzającego ku nim Itachiego, który klaskał w dłonie.
- Brawo – rzucił do Hidana, a ten zbeształ go spojrzeniem. - To była tylko kwestia czasu, aż ktoś ci w końcu przywali – dodał półżartem.
- To jeszcze nie koniec. - zapowiedział poważnie. - Nie daruje mu tego.. - zacisnął pięść, odwracając wzrok ku szklanym drzwiom, za którymi zniknął Sasori.

     Zimny powiew powietrza wpadł przez drzwi do pokoju rudowłosego piętnastolatka. Zadrżał czując zimno na swojej skórze. W połowie września wieczory potrafiły być już chłodne. Chłopak wstał z podłogi i zasunął drzwi, które prowadziły do ogrodu. Po ich zasunięciu od razu zrobiło się cieplej. Ponownie zasiadł na podłodze, wracając do czytania szkolnej lektury „Tydzień Świętego Mozołu”. Mieli mieć jutrzejszego dnia sprawdzian z tego opowiadania, tak więc nie było rady, musiał wziąć się za czytanie, choć za tym nie przepadał. Drzwi od jego pokoju otworzyły się i weszła przez nie Konan. Zerknął na nią, w ogóle nie zaskoczony jej przybyciem. Często przychodziła bez zapowiedzi.
- Cześć – rzucił, po czym powrócił wzrokiem do czytania książki. Nie było w tym nic niegrzecznego, a przynajmniej nie dla nich, ponieważ Konan zawsze czuła się u niego jak u siebie, to też nie musiał jej nijak gościć. Tak uważał. Sama potrafiła pójść do kuchni i zrobić sobie herbaty, lub coś do jedzenia. Zawsze się rządziła, jakby była u siebie. Ale nic w tym dziwnego dla nich nie było. Znali się niemal od urodzenia, więc jego dom, był dla niej prawie jak jej. Jednak tym razem nie było tak jak zawsze. Niebieskowłosa nie wzięła jakiegoś magazynu i nie położyła się na jego łóżku, ani też nie włączyła sobie telewizora by coś obejrzeć, i przy okazji zamienić z nim parę słów. Tym razem stała nad nim z założonymi rękami na biodrach. Uniósł wzrok by na nią spojrzeć. Wyglądała jakby coś ją zdenerwowało, to stwierdził po jej minie.
- Co? - zapytał po chwili. Konan wyrwała mu książkę z ręki i uderzyła go nią w głowę. - Hej! - oburzył się, zaskoczony sytuacją.
- Prosiłam, żebyście dali mu spokój! - rzuciła zła na przyjaciela. Zawiodła się na nim. Yahiko szybko zorientował się o kogo chodzi. Zmarszczył brwi i wstał z podłogi.
- Dlaczego masz do mnie pretensje? To Hidan go dręczy. - Wkurzało go to, jak niebieskowłosa broni Akasune. Dlaczego jej tak na nim zależy? Ta niewiedza denerwowała go jeszcze bardziej.
- Ty też tam byłeś! Po za tym myślałeś, że się nie dowiem, że pomagałeś Hidanowi się nad nim znęcać? Myślałeś, że byliście sami w szkole i nikt was nie zobaczy? Śmieszne.. - prychnęła oburzona.
- Skoro wszystko wiesz, to powinnaś wiedzieć, że to Sasori przywalił Hidanowi..
- Nie o tym mówię idioto! - krzyknęła przerywając mu. - Jakbyś się czuł, gdyby tobie tak ktoś dokuczał? Zastanawiałeś się kiedyś nad tym? - Nie odpowiedział, zacisnął tylko pięść, patrząc na wściekłą Konan. - No jasne, nie... No bo po co.. Masz gdzieś co czują inni. - Nie mówiła tego, by wzbudzić w nim poczucie winy. Była po prostu zła, o to że jej najlepszy przyjaciel, jest taki nieczuły i niewyrozumiały. Zapadła chwila ciszy. Yahiko nie należał do osób, które długo się nad czymś zastanawiają. Był kompany w gorącej wodzie, tak przynajmniej mówił dziadek, więc często docierało do niego, że zrobił coś głupiego już po fakcie. Zazwyczaj też nie wnikał w to co robi Hidan, i kto mu podpadł. W ogóle go to nie obchodziło, ale tym razem widząc, że Sasori całkiem dobrze dogaduje się z Konan, poczuł się zazdrosny. Mieszkał tuż obok niej, miał większe szanse by ją zdobyć, zwłaszcza teraz gdy Konan zaczęła obwiniać również jego, za to że Hidan się uwziął na czerwonowłosego.
- To nie... - zaczął.
- Nawet nie wstawiłeś się za nim.. Nie powiedziałeś, żeby przestali – patrzyła na niego, oczami pełnymi zawodu i niesmaku do niego.
- Nie posłuchali by mnie...
- Co z tego! - ponownie nie dała mu dojść do słowa. Bolało ją to. Bolało ją, bo nie lubiła chamstwa, i poczucia wyższości u innych. Dobrze wiedziała jaki jest Hidan, przyzwyczaiła się już przymrużać na to oko, ale nie sądziła, że jej przyjaciele oleją jej prośbę. Zwłaszcza Yahiko. - Nawet nie próbowałeś... - wcisnęła mu mocno jego książkę, popychając go przy tym, po czym już bez słowa wyszła z jego pokoju. Chłopak stał na środku z książką w ręku i patrzył za nią z lekko otwartymi ustami.
- Cholera... - wycedził przez zęby rzucając książkę na podłogę.


 Od Autorki: Tak.. ja też śmiechłam jak pisałam, że babcia kazała iść Sasoriemu do kąta :x Babcia trzyma reżim xD Z taką babcią to nikt nie miał by lekko. Mam nadzieję, że po tym rozdziale Sasori trochę zyskał w waszych oczach x)  Nie wincie go proszę, za jego ciapowatość. Parę miesięcy temu stracił rodziców, do tego widział ich śmierć na własne oczy, teraz jest prześladowany w szkole, to wszystko  różnie wpływa na psychikę. W jednym rozdziale było wspomniane, że Sasori nie był taki zawsze, gdyż mimo iż nie umiał się bić, to zaczepiał ludzi i był pyskaty :P Dlatego też, zapewne powróci do swojego dawnego stanu, a może nawet w końcu nauczy się bić :D Dlatego nie skreślajcie go tak szybko ;)
Następny rozdział będzie trochę dłuższy.. może o stronę lub dwie... mam nadzieję, że to was nie przerazi :P
Dziękuję, że czytacie! I dziękuję za każdy komentarz, to daje mi motywację i chęć do pracy :) DZIĘKUJĘ! <3

Jeśli jeszcze ktoś nie oglądał Mój Sąsiad Totoro, to polecam :)


Bardzo dobra i sympatyczna opowieść :D Jak zreszrtą wiele innych tworów Studia Ghibli :P
Wiem, że bardzo wychwalam to studio, ale wiele tych filmów na prawdę bardzo inspiruje mnie do pisania. 
Na przykład... taka ciekawostka dla tych co czytali mój poprzedni blog xD
Film pt. Zrywa się Wiatr (kaze ni tachinu), a zwłaszcza główna piosenka tego filmu, była inspiracją do Epilogu. Nie wiem czy napisałabym ten epilog tak, jak go napisałam, a chyba nie wyszedł najgorzej :p gdybym nie słuchała wtedy tej piosenki.
Rany! To żem się rozpisała O:


11 komentarzy:

  1. To, że nie komentuje to nie znaczy, że mnie nie ma :) Piszę, bo czasami mam tak, że nie wiem co napisać w komentarzu, a czasami mi się nie chce...
    Rozdział bardzo ciekawy. Najbardziej interesuje mnie to, kiedy chłopaki dowiedzą się, że rodzice Sasoriego nie żyją...
    Ale w ogóle nie spodziewałam się, że Saso pójdzie na wagary a co dopiero przywali Hidanowi :D
    Tak mnie teraz zastanawia.... Dei zaprzyjaźni się z Saso i Yahiko i Hidan to będą ich wrogowie? Takie tam moje przypuszczenia.
    Czekam na następny rozdział!
    Pozdrawiam i życzę dużo weny ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ ja rozumiem :)
      Nie wymagam pisania komentarzy pod każdym rozdziałem :P Ważne, żeby chociaż co jakiś czas się odezwać ^^
      Kiedyś się na pewno dowiedzą :D
      Ano widzisz, ale kto by na jego miejscu nie poszedł xD
      Wrogowie? Jakbym śmiała rozdzielić Akatsuki xP
      Możesz być pewna, że wrogami nie będą :P
      Dziękuję! ^^

      Usuń
  2. Szkoda mi Sasoriego, ale to jak przywalił Hidanowi było piękne! Nareszcie coś zrobił! :D
    Ale i tak w dalszym ciągu nie mogę się doczekać, aż pojawi się Kakashi! Bo mam nadzieję, że tak będzie. Dopóki się nie pojawi to uwierz, że będę pisała o nim w każdym komentarzu! No bo po prostu uwielbiam go no i chcę go! :D
    Rozdział bardzo fajny i nie mogę się doczekać kolejnego! :)
    Weny! xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że tak bardzo lubisz Kakashiego :)
      Jednakże ja już prawie całe to opowiadanie mam zaplanowane i Kakashi ma już zarezerwowany dla siebie czas w odpowiednich rozdziałach, także raczej nie będę go wciskać nigdzie na siłę :P
      Będzie tam gdzie musi, i kiedy musi :) Ale zapewniam cię, że będzie. Nawet w następnym rozdziale się pojawi :D
      Dziękuję! :D

      Usuń
  3. No i jest rozdzialik ! Yeah ! Jak zawsze szkoda mi Sasora, ale co poradadzić xD Znam jego ból też mieszkam z babcią więc wiem co czuje xd Ehh Yahiko szkoda tej sytuacji z nim, ale należało mu się w końcu nawet nie próbował. Mam pytanie jeśli zamierzasz zrobić drugą serie to jak to bedzie wyhlądało? Historia będzie wtedy o Sasorim w trzeciej gimnazjum jesli tak to beda Nagato, Konan i Yahiko? Obecnie są w trzeciej więc wtedy chyba juz wyjdą no to ich nie będzie, a może bedzie to seria o wakacjach? Jak bedziesz wiedziec to daj znać bo jestem ciekawa. Licze że rudy i Konan sie pogodzą ^^ Czekam na kolejny rozdział, pozdrawiam i weny życzę :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze nie wiem czy podzielę serię na dwa sezony, czy trzy. Jednakże, jak Sasori będzie w 3 gimnazjum, to wcale nie zamierzam rezygnować z Yahiko, Konan i reszty :) Jeszcze o tym nie wspominałam w rozdziale, ale będę wspominać :D Szkoła do której chodzą bohaterowie, to nie tylko gimnazjum ale również i liceum. Dwa w jednym, tylko każde w innym skrzydle :P
      Po za tym akcja opowiadania, nie dzieję się tylko w szkole. Spokojnie. Na pewno Yahiko, Konan, Nagato i Itachiego, nie zabraknie gdy przejdą do kolejnej klasy xP
      Dziękuję! :D

      Usuń
  4. SASO! JESTEM Z CIEBIE DUMNA! PRZYWALIŁEŚ (W KOŃCU) HIDANOWI!!!!!! XD

    To chyba pierwszy rozdział w którym nie mam dość mazgajowatego Saso! A czemu? Bo już nie jest takim mazgają! No powiedzmy.. w kącie nadal stoi xD
    A jak już mowa o kącie.. hahahaha Chiyo to jest dopiero autorytet! Nawet nastolatki się jej grzecznie słuchają i w kącie cichuteńko siedzą! Ma baba temperament, nie ma co ^^

    Nie było Kakashiego a rozdział i tak był super! Awww ta scena z "bijatyką" Hidana i Saso <3 tzn... trudno to nazwać bijatyką.. po prostu Hidan dostał w ryj a Saso sobie poszedł.. albo zwiał.. NIEWAŻNE! XD Ważne że Hidan dostał po mordzie ;3 Chciał to ma. Nie szkoda mi go xd

    Yahiko, Yahiko.. ciebie mi też nie szkoda! Należał mu się opieprz od Konan. Mam oczywiście nadzieję że się pogodzą aleee.. nieprędko xd niech odpłaci swoje winy!

    Nagato.. Hahhah co to było? Gołe panie ogląda po nocach bo się uczy biologii.. ok ok to wcale nie jest dziwne xd

    Itachi.. nie było cię dużo a jednak cię pamiętam! (Rozdział czytałam w piątek xD) Ciebie się nie da nie pamiętać Uchiha!

    A tak.. ogólnikowo: rozdział był zaaajebisty! Saso się stał już prawie mężczyzną! Gratulacje! Wreszcie nastąpił ten "przełom" i teraz z górki! Chyba.. ;-;
    Dzisiaj krócej bo poniedziałek i.. i leń XD poniedziałki.. grrr...

    Pozdrawiam i życzę duuuuużo weny! <3

    O! Zapomniałam o najważniejszym! Siwy! Tzn Hidan (XD) co się w końcu dzieje w tej jego chaupie?! Grr.. trzeba czekać X'C

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem mega zadowolona, że Saso stał się twoją dumą w tym rozdziale xD
      No widzisz jaka Chiyo twarda babka :D Wyobraź sobie jakie dzieciństwo musiał mieć ojciec Saso, z taką surową matką xP
      Dobra... nie jest aż taka zła. Jeszcze pokaże, że ma serce :P
      Oj Yahiko zapłaci za swoje, Konan jest ostro wkurzona, tak łatwo to mu się nie da ugłaskać :D
      Itachiego będzie więcej w następnym rozdziale :)
      Cieszy mnie, że ci się rozdział podobał ^^
      A co z Hidanem, to się wszystko wyjaśni. I to już niebawem :P
      Dziękuję! :D

      Usuń
  5. Cześć, wiem – spóźniona, ale wiesz moim wytłumaczeniem jest przyrost weny na zajęcie się swoimi bazgrołami :P w ogóle, tak między nami – pisarkami xD to, że my nie wyrabiamy z komentarzami można zrozumieć, ale inni CZYTELNICY? Wstyd xD chociaż dzięki tym leniom nie czuję się taka najgorsza xD
    Dobra, a teraz przechodzę do meritum xP
    Uuu, Saso wagaruje, ale w sumie komu się to chociaż raz w życiu nie zdarzyło? Mi, ale mnie nie wliczajmy xD Chiyo, jaka kara XD do kąta xD no serio? ile on ma lat xD ech te babcie xD chociaż moja w życiu mi nie dała kary xD
    Jeee, Nagato i pornole? No proszę, proszę xD śmieszy mnie ta wersja xD i Karin jego siostrą, biedny chłopak xD ale no jej szantaż był skuteczny xD i bardzo okrutny :P Został przyłapany, gdy jechał na ręcznym xD nieźle, nieźle xD Nie miałam takiej sytuacji, bo od zawsze mój brat miał ze mną i siostrą wspólny pokój… ale jezu do dziś miałabym z niego bekę xD
    No i wracamy do Sasoriego, aż dziw, że istnieje jakaś szkoła, w której nauczyciele serio interesują się uczniami xD biedny Saso nie dość, że został wysłany na korepetycje to jeszcze mu nie pozwalają stać tak, jak lubi xD masakra, ale powiem, że Iruka jest dobrym nauczycielem ;) potem po lekcjach ciąg dalszy dokuczania… Hidan mnie zaczynał już wkurzać, ale dostał po ryju, w dodatku sam powiedział, że go bolao xD heh, dobrze mu tak :P Następny Yahiko i jego z dupy argumenty, no serio… tym razem jego głupota była głupia, a nie urocza xD Jedynie Deidara jakoś w porządku zareagował, chociaż to wciąż nie było jakieś przełomowe xD te jego tłumaczenie „Konan nie jest twoja” prawda, prawda – do Yahiko trzeba powtarzać kilka razy xD
    „- Dobra, japa cwele. - wtrącił Hidan. - Oboje jesteście brzydcy jak chuj. Spór został rozwiązany.
    - Wypraszam sobie – odezwał się oburzony Yahiko - Mój chuj jest ładny – powiedział na przekór.
    - Czesałeś mu już dzisiaj rudą grzywę? - zapytał szarowłosy, bardziej retorycznie, bo nawet nie chciał znać odpowiedzi na to pytanie.
    - Zaraz rzygnę... - skrzywił się na te słowa Dei.”
    - Musiałam to zacytować xD Hidan – piękne podsumowanie xDD Yahiko – Weź się nie kompromituj, chłopie xD Dei – no, ja chyba też bym to zrobiła xDD
    Potem to już było przegięcie, tak jak Dei sądzę, że pojazd po rodzicach nie jest ani trochę zabawny :/ i pięknie to zrobiłaś, że akurat w tym momencie mu wpieprzył – scena zasługuje na Oscara :D
    No i ostatni wątek – Konan taka władcza :D Dobrze, że ona postanowiła nagadać chłopakom, chociaż Yahiko to za wiele nie zrobi, bo to przecież Yahiko, ale no… może się chłopak ogarnie -.-
    Dziękuję, że piszesz xD następny koment dodam wieczorem xD
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Ty się nie przejmuj, że jesteś spóźniona, bo ja też się u ciebie spóźniam :)
    Ło Soli O: Nigdy nie wagarowałaś? Ja np. lubiłam szkołę... ale czasami trzeba było się zerwać z lekcji :D
    Dałam biednemu Nagato, taką niedobrą siostrę.. :< Jaka ze mnie niedobra twórczyni xD No ale ktoś ją musiał przygarnąć no.. a padło na Nagato, bo i nazwisko się zgadza i kolor włosów xD
    Ah, Hidan i jego metafory :P O ile metaforom można to nazwać O.o
    Władcza Konan nie da się tak łatwo przeprosić x)
    Dziękuję!! ^^

    OdpowiedzUsuń
  7. Witam,
    no i w końcu przywalili Hidanowi i dobrze, ale teraz z drugiej strony będzie się mścił... może Yahiko teraz się zmieni, i cóż mogłaby prawda wyjść na jaw, telewizja trąbiła a oni nic nie wiedzą...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń