wtorek, 21 kwietnia 2015

Rozdział 11


    Długowłosy blondyn zarzucił torbę przez ramie i ogłosił w domu, że wychodzi. Zamknął za sobą drzwi i ruszył do szkoły. Poranki bywały chłodne, co wcale go nie cieszyło. Gdyby było zimno, jeszcze bardziej nie chciałoby mu się chodzić do szkoły. W takie dni chciałby sobie pospać dłużej niż zwykle. Do zimy było jeszcze trochę czasu, a już się wzdrygał, gdy tylko pomyślał o tym, że z rana będą mrozy. Być może ta zima nie będzie taka mroźna, jak poprzednia. Miał taką nadzieję. Na pierwszym skrzyżowaniu jak zwykle spotkał się z Hidanem, który w tym miejscu zazwyczaj na niego czekał. Chociaż czasami zupełnie go olewał i szedł do szkoły w samotności.
- Yo – rzucił na powitanie odrywając wzrok od swojego telefonu, po czym znów zatopił spojrzenie w ekranie, na którym widniała gra. Chodził z nosem w telefonie, co nie wszystkim wydawało się bezpieczne i mądre. Szli rozmawiając o zbliżających się egzaminach, którymi Hidan jakoś specjalnie się nie przejmował, w przeciwieństwie do Deidary. Po tym zmienili temat na oglądany ostatnio mecz baseballowy, co było dla nich obojgu dużo lepszym i ciekawszym tematem. Gdy tak rozmawiali z każdym krokiem zbliżając się do szkoły, Dei postanowił szybko rozpocząć nowy temat.
- Słuchaj.. - zaczął. - Powinieneś dać już spokój Akasunie – Miał z nim pogadać, to to właśnie robi. Problem w tym, że nie wiedział czy Hidan da się przekonać.
- Dlaczego? - zapytał nie odrywając wzroku od swojego ukochanego smartfona – Dobrze się bawię... - Deidare oblała aura zażenowania. Dobrze się bawił, znęcając się nad innymi.. Wszystkiego się spodziewał, ale nie tak durnej odpowiedzi.
- Po prostu. Nie jest taki zły. Jakbyś postarał się z nim za kumplować pewnie byście się polubili.. Obaj jesteście trochę dziwni, ale dobrze się z wami spędza czas – Słysząc te słowa, szarowłosy uniósł swe spojrzenie na Deia.
- Spędzałeś z nim czas? - zapytał o to co go najbardziej interesuje.
- Tak.. trochę. - skinął głową. - Byłem mu zanieść rzeczy, które zostawił w szkole. A potem pomogłem mu z Chemii.. - wyjaśnił. - Trochę pogadaliśmy, wydaję się całkiem spoko. Nie licząc jego trochę egoistycznej postawy. - ostatnie zdanie dodał ciszej.
- Ts.. Jesteś za dobry – stwierdził, powracając do swojej gry. - Jak chcesz to się z nim zadawaj, ja nie mam zamiaru – postanowił, jak na kogoś upartego przystało. Nawet gdyby chciał dać mu szanse to nie przyzna się tak łatwo.
- To chociaż zostaw go w spokoju – powiedział, po czym zapadła dłuższa chwila ciszy. - Obrażałeś jego rodziców, a wiesz... on mieszka tyko z babcią..
- No i? - nie zrozumiał.
- Pomyślałem, że może jego rodzice gdzieś wyjechali, albo... może ich w ogóle nie mieć.. - przerwał na krótką chwilę, by zaraz dodać - Więc, takie obrażanie było szczególnie chamskie. - Hidan nie odpowiedział na to nic. Nie był człowiekiem, który zastanawia się nad swoimi słowami, ani też nad tym czy to co mówi, kogoś zrani jakoś wyjątkowo. Wiadomo było, że każdy jest inaczej silny psychicznie, ale tego też nie brał pod uwagę. W ogóle go to nie obchodziło. Jednak dobrze wiedział, jak czuje się Yahiko, którego rodzice wyjechali do Stanów Zjednoczonych i odwiedzają go tylko dwa albo trzy razy w roku. Nie było mu lekko, bo naprawdę za nimi tęsknił, choć starał się to ukryć. Chociaż może to trochę wina Yahiko, który nie zgodził się na wyjazd do Ameryki, chcąc pozostać w Japonii. A jego siostra nie chciała polecieć z rodzicami buntując się, że skoro jej braciszek zostaje, to ona też. Takim o to sposobem rudowłosy został w Japonii razem z siostrą pod opieką dziadka. Nigdy nie mówił im czy żałuje swojej decyzji, ale każdy z jego przyjaciół domyślał się, że były chwilę w jego życiu, kiedy naprawdę brakowało mu rodziców, i wtedy na pewno żałował, że z nimi nie poleciał.
- Ciepło dzisiaj – zmienił temat szarowłosy, patrząc na bezchmurne niebo. Deidara uśmiechnął się pod nosem, bo dobrze wiedział, że dał Hidanowi trochę do myślenia. Chociaż odrobinę do myślenia, to i tak dużo jak na Hidana. Może i lubił się bić, może i był chamski, nieposłuszny, buntowniczy, ale miał serce we właściwym miejscu. Tylko czasami o tym zapominał.

     Uczniowie schodzili się do szkoły i z każdą minutą przybywało ich coraz więcej. Jedni ruszali do sal lekcyjnych, drudzy na wuef, na sale gimnastyczną, inni wciąż jeszcze tłoczyli się przy szafkach na buty, albo na szkolnym dachu. Do rozpoczęcia pierwszej lekcji zostało jeszcze pięć minut, więc większość uczniów siedziało już w klasach. Sasori stał przed salą, w której zawsze miał lekcję. Stał i zastanawiał się co zrobić. Skoro już przyszedł do szkoły, to wypadało by tam wejść, najlepiej tak, jak gdyby nigdy nic się nie stało. Postanowił olać tą całą aferę z tym przerobionym zdjęciem, ale nie było to takie łatwe jak mu się jeszcze wczorajszej nocy wydawało. Nabrał dużo powietrza do płuc i po chwili wypuścił je szybko. Odsunął drzwi wchodząc do klasy. Oczywiście prawie wszyscy na niego spojrzeli, ale on postanowił to zignorować. Zasunął za sobą drzwi i ruszył do swojej ławki. Usiadł w niej wyjmując zeszyt i piórnik z torby. Czuł na sobie wzrok innych, i choć go to wkurzało, nie reagował. Wlepił swój wzrok w widok za oknem, a dokładniej w budynek naprzeciwko, który był połączony łącznikiem z budynkiem w którym się znajdował. Tamten budynek to liceum. Uczyło tam wielu tych samych nauczycielu co tu, i wielu uczniów stąd szło tam do liceum. Uczniom nie można było przechodzić przez ten łącznik, chyba, że za zgodą nauczyciela, wtedy to co innego. Po chwili do sali wszedł profesor Asuma. Uczył ich fizyki. Był wyrozumiały, ale także wymagający. Nie lubił olewania prac domowych, bo zadawał je niezwykle rzadko, więc uważał, że od czasu do czasu mogli by się wysilić. Po sprawdzeniu obecności, zabrał się do tłumaczenia uczniom co to jest prawo Archimedesa. Wstał od biurku i zaczął chodzić po klasie.
- Piszemy – na to polecenie, rozległ się szelest otwieranych zeszytów. - Sześcian o boku równym 0,5 i gęstości 2000 kg/m do potęgi trzeciej został zanurzony w wodzie. Oblicz siłę wypadkową działającą na ten sześcian, wiedząc że... – i tak dalej. Gdy cała klasa przepisała zadanie dodał. - A teraz do roboty, kto zrobi podnosi rękę do góry, a ja sprawdzę – uczniowie wzięli się do pracy. Jednym szło to szybko, innym za to bardzo powoli. Sasori nie bardzo rozumiał o co tu chodzi. Trochę potrwało za nim wszystko sprowadził do wzoru, który znalazł na poprzednich kartkach zeszytu. Pierwszy uniósł rękę w górę Deidara. Profesor Sarutobi wskazał na niego, by ten przeczytał swoje zadanie. Długowłosy wstał, przeczytał dane i przeszedł do rozwiązania.
- Objętość sześcianu V równa się A  do potęgi trzeciej, V równa się 0,5 do potęgi trzeciej, równa się.. – i tak dalej. Trochę zajęło czytanie wszystkich danych, ale jak się okazało, Dei wszystko zrobił dobrze. Asuma spojrzał po klasie.
- Kto zrobił tak jak Deidara? - ponad połowa klasy podniosła rękę w górę, w tym Sasori. Nauczyciel spojrzał na chłopaka nie kryjąc zaskoczenia. Gdy tylko Sasori ujrzał jego wzrok na sobie, od razu opuścił rękę. Profesor podszedł do niego i wziął jego zeszyt do ręki. Przyjrzał się zadaniu.
- Wszystko dobrze, oprócz rozwiązania – odłożył jego zeszyt na ławkę. Sasori odwrócił wzrok. Przecież nie powie teraz, że podniósł rękę bo myślał, że uda mu się nabrać nauczyciela i dzięki temu, nie będzie sprawdzał gdzie popełnił błąd. Jednak wyszło zupełnie na odwrót.
- Chciałem być kreatywny.. - burknął pod nosem.
- Aż za bardzo. Ale dobrze, że się starasz – powiedział, po czym usiadł przy biurku, gdzie zaczął dyktować kolejne zadanie. Drzwi od klasy rozsunęły się, i stanął w nich profesor Iruka.
- Przepraszam, że przeszkadzam ale... - powiedział do Sarutobiego, i rozejrzał się po uczniach. - Sasori, chodź ze mną – zawołał go gestem ręki. Czerwonowłosy wstał, nie bardzo wiedząc o co chodzi i czego od niego chce jego wychowawca. Ale bez gadania wyszedł z nauczycielem z klasy.
- Tak? - zapytał, po zasunięciu drzwi.
- Musisz pójść ze mną do pani dyrektor – powiadomił go, a on stanął jak wryty.
- Dlaczego? - zapytał po chwili. Przecież nic nie zrobił, a może coś się stało? Sam nie wiedział co myśleć.
- Zaraz się dowiesz, chodź – Bez zbędnego tłumaczenia ruszyli w stronę biura dyrektorki Tsunade. Sasori jeszcze nie był w tej szkole na dywaniku u dyrektora. Całą drogę zastanawiał się, co takiego zrobił, choć miał pewne przypuszczenia dlaczego zaprosiła go dyrektorka. Gdy znalazł się tylko w gabinecie dyrektorskim, poproszono go żeby usiadł na fotelu naprzeciw biurka Tsunade. Tak więc zrobił to o co go prosili. Siedział w ciszy czekając aż pani Tsunade skończy coś pisać. To wszystko trochę go stresowało, ta cisza, ta sytuacja.. Drapał palcem w podłokietnik fotela. Po chwili dyrektorka odłożyła długopis i spojrzała na chłopaka.
- Wiesz dlaczego tu jesteś? - zapytała, patrząc na Akasune. Skąd mógł to wiedzieć? Głupie pytanie.. Postanowił się jednak wysilić, i pomyślał nad tym.
- Bo... uciekłem wczoraj z lekcji? - odpowiedział pytaniem, ponieważ nie miał pojęcia z jakiego powodu się tu znalazł, snuł tylko przypuszczenia.
- Nie. Chociaż jak tak dalej będziesz uciekać, to w końcu też się doigrasz. - Kobieta sięgnęła po komórkę która leżała na biurku, coś w niej poklikała i pokazała mu ją. - Chodzi o to zdjęcie – Sasori widząc tą okropną przeróbkę, która go tylko upokarzała, zamarł. W jednej chwili poczuł, jakby wszystko w głowie mu się poplątało. Czuł się zagubiony w tym wszystkim. Nie miał pojęcia, że nauczyciele będą widzieli to zdjęcie, do tego oskarżają jego za rozesłanie swoich nagich zdjęć, to podwójne upokorzenie, i do tego jak ma się z tego wytłumaczyć? Jeśli poskarży na Hidana to po nim, a on jeszcze nie zaczął uczyć się samoobrony.
- Sasori – zaczął Iruka. - Możesz wytłumaczyć, co to za zdjęcie? - Mężczyźnie ciężko było uwierzyć, że chłopak to zrobił. Ale z drugiej strony znał go tylko niedługo ponad miesiąc, nie mógł więc mieć stuprocentowej pewności.
- To przeróbka.. - rzucił cicho, wskazując głową na zdjęcie. - To nie moje ciało.. - to było najważniejsze, żeby im udowodnić, że to nie on nagi pozuje na zdjęciu. Przez chwilę nawet zaczął zastanawiać się, skąd Hidan wziął jego zdjęcie. Nie musiał długo myśleć, bo szybko zdał sobie sprawę, że wziął je z jego facebooka, dlatego też postanowił usunąć tam swój profil, którego i tak nie używa już od dobrych paru miesięcy.
- Wiem – odezwała się Tsunade. Kolor skóry na wklejonej głowie był trochę jaśniejszy niż resztę ciała. Mimo, że na pierwszy rzut oka nie widać nic podejrzanego, to dłuższym przyjrzeniu się, zdjęcie nie wydaje się oryginalne. - Ale dlaczego to zdjęcie zostało rozesłane? I czy ty to zrobiłeś?
- Nie wiem, nie - za dużo pytań, co miał jej powiedzieć. - Nie zrobiłem tego.. Ani tego zdjęcia, ani nie rozesłałem. - dodał dla wyjaśnienia.
- W takim razie kto? - dopytała. Musiała to wiedzieć. Taki bezczelny żart nikomu nie powinien ujść na sucho. Sasori wzruszył tylko ramionami. Iruka już wiedział dlaczego Akasuna poprzedniego dnia uciekł tak szybko ze szkoły, ale też domyślał się kto to zrobił, tak samo jak Tsunade, ale bez żadnych dowodów i bez potwierdzenia, nie mogli nikogo oskarżyć.
- Na pewno nie wiesz? - wtrącił Iruka. Akasuna milczał. - Jeśli nie powiesz, w szkole nie dadzą ci spokoju, nie lepiej to wszystko wyjaśnić? - nie chciał, by chłopak źle się czuł w szkole przez jakiś głupi żart, o którym i tak pewnie za miesiąc wszyscy zapomną, ale mimo wszystko winny nie może tak bez winy sobie chodzić.
- Tylko mi tu nie kłam – uprzedziła chłopaka Tsunade, gdy ten tylko otworzył usta by coś powiedzieć. Po tych słowach od razu je zamknął. - Wyczuwam kłamstwo na kilometr, więc takie metody nie mają szans – wyjaśniła. Sasori westchnął. Strasznie go tu męczą. Kolejne przesłuchanie.. nie podobało mu się to.
- A co jeżeli nie chce powiedzieć? - spojrzał na dyrektorkę spod byka, dumny ze swojego pytania, które według niego powinno zakończyć tą całą durną konwersację.
- Wtedy będziesz tu siedział dopóki nie powiesz – odpowiedziała kobieta. Plan Sasoriego nie wypalił, skrzywił się więc na jej słowa. Co prawda gdyby Tsunade była trochę młodsza i miała większy dekolt, mógłby tu z nią posiedzieć, bo cycki miała całkiem spore. Ale nie była w jego typie, o trzydzieści lat za stara.
- Sasori, to dla twojego dobra – ponownie głos zabrał profesor Iruka. - Może powinniśmy poinformować twoją babcię, może ona coś wie..
- Nie! - wyrwał nagle Akasuna. Spojrzeli na niego ciekaw dlaczego tak krzyknął. - Ee.. nic jej nie mówiłem. Proszę jej nie mówić.. nie chcę żeby się martwiła.. - Wolał by babcia myślała, że ma w szkole mnóstwo kumpli, może i była irytującą babcią, ale wiedział też, że troszczy się o niego najlepiej jak umie i bardzo się cieszyła myśląc, że Dei to jego kolega. Nie chciał psuć jej wyobrażenia o tym, że jest lubiany. Głupio się przyznać, że on, taki wysportowany i przystojny, stał się szkolnym wyrzutkiem.
- W takim razie powiedz, kto to zrobił - Tsunade wyczuła dobry szantaż, i postanowiła go wykorzystać. Nie rozumiała Sasoriego, który krył osobę, która się jawnie z niego naśmiewała. Może jest zastraszany i nie chce powiedzieć, tego też się dowie, jeśli tylko Sasori wyda osobę, która za tym wszystkim stoi. Po jeszcze krótkiej dyskusji, czerwonowłosy w końcu się poddał i w końcu powiedział kto jest jego oprawcą, i wcale nie było to dla nich żadną niespodzianką. Tak się spodziewali, że to Hidan. Sasori nie chciał mówić wiele, ale domyślili się, że nie tylko w ten sposób dokuczał chłopakowi.

     Trwała długa czterdziesto minutowa przerwa, w której to uczniowie mogli spokojnie zjeść lunch. Niektórzy przynosili go ze sobą, a inni chodzili na stołówkę. Na dachu siedziała trójka przyjaciół. Konan i Nagato, którzy zajadali tu swoje obento, przyniesione z domu. Chłopak miał zawsze jedzenie poukładane w przeróżne wzory, takie jak robi się małym dzieciom. Bardzo to śmieszyło jego przyjaciół, choć jak był mały to mu zazdrościli, że jego mama potrafi zrobić z ryżu, mięsa, ryb, wodorostów itd. postać z jakiejś bajki. Teraz byli już na to za duzi, mimo to mama Nagato lubiła to robić, a on jakoś specjalnie się nie sprzeciwiał. Nie chciał jej robić przykrości, i w ogóle mu nie przeszkadzało to, że ma śniadanie jak dzieciak z podstawówki.
- Kiedyś mój brat byłby zachwycony, gdyby moja mama umiała zrobić takiego baymaxa z ryżu... - stwierdziła Konan zaglądając do jego śniadaniówki. Brat Konan miał jedenaście lat i był bardzo poważny jak na swój wiek, ale jak miał sześć lat to bardzo płakał, że jego mama nie umie robić fajnych rzeczy ze śniadania, a jego koledzy mają wypasione jedzenie.
- Teraz jak widzę twojego brata, nie potrafię sobie go wyobrazić jak się bawi z kolegami w piachu. A przecież tak było. - starał się przypomnieć sobie chwilę spędzone z bratem Konan. Był poważniejszy od swoich rówieśników, kiedyś jeszcze parę lat temu wiedział co to zabawa.
- Jego interesują teraz tylko gry, albo fortepian.. - westchnęła. Przynajmniej wychodził z domu i był aktywny. Miała nawet wrażenie, że jej młodszy brat jest poważniejszy od niej. Chociaż czasami wychodziło z niego dziecko. Najczęściej gdy spał. Wyglądał wtedy słodko. - Tym zdjęciem go szantażuje gdy coś od niego chce – dziewczyna pokazała Nagato zdjęcia brata na telefonie, jak słodko śpi z rękami do góry, z nogami na poduszce, a z głową w nogach.
- Wygląda uroczo – stwierdził Nagato z lekkim uśmiechem. - Na prawdę jesteś straszna. Twój brat nie ma z tobą lekko – pokręcił głową z niedowierzaniem. On już dobrze wie co to znaczy być szantażowanym przez siostrę. Na dach w tym momencie wszedł Yahiko. Widząc Konan ucieszył się. Może teraz uda mu się z nią pogadać. Usiadł obok swoich przyjaciół.
- O czym gadacie? - zapytał otwierając swoją śniadaniówkę.
- O bracie Konan – wyjaśnił Nagato, a Konan nawet nie spojrzała na rudego.
- O Junpeiu? Co tam u niego? - zwrócił się do niebieskowłosej, ale ona tylko wstała z miejsca.
- Idę – oznajmiła. - Nagato, do zobaczenia na lekcji – uśmiechnęła się do niego ciepło, aż Yahiko poczuł się zazdrosny. Ten uśmiech powinien być przeznaczony dla niego. Odprowadził ją wzrokiem do wyjścia z dachu, po czym głośno westchnął.
- Co ja mam zrobić, żeby zwróciła na mnie uwagę? - był załamany. Próbował już naprawdę wielu rzeczy. Przepraszał ją aż trzy razy. Raz w esemesie, raz jak był u niej w domu, a raz w szkole. Był dla niej miły i przestał dokuczać Sasoriemu. Co prawda teraz wyszła sprawa z tym nagim zdjęciem, więc jego też o to podejrzewała, choć nie maczał w tym swoich palców.
- Daj jej trochę czasu – Nagato należał do tych cierpliwych ludzi, to też łatwo mu było rzucać takie słowa. Niestety Yahiko nie był cierpliwy.
- Dałem jej już naprawdę dużo czasu. Jak tak dalej pójdzie to... stracę ją na zawsze – spuścił głowę. Na samą myśl o tym przytłaczało go przygnębienie.
- Przesadzasz.. na pewno ci wybaczy. Znacie się od przedszkola. - wiedział co jego przyjaciel czuł do dziewczyny. Wiedział też, że nie wyznał jej tej miłości, bo bał się odtrącenia, więc postanowił ją kochać nie mówiąc jej o tym. Dzięki temu on nie zostanie zraniony, a ona nie poczuje się zakłopotana jego wyznaniem, bo spodziewał się i takiej reakcji. Mimo to Yahiko teraz zastanawiał się, czy jakby wyznał jej miłość, być może nie musiał by być o nią zazdrosny i cała ta sytuacja z Sasorim nie miałaby miejsca.
- To nic nie znaczy. - zaprzeczył niemalże natychmiast. - Muszę coś wymyślić, żeby przestała traktować mnie jak powietrze – drapiąc się palcem po policzku i mrużąc oczy, myślał nad nową strategią.
- Daj sobie z tym spokój – Nagato nie mógł w to uwierzyć. Ten chłopak tak bardzo jest natarczywy, że tylko pogarsza sprawę. - Gwarantuję Ci, że ona ci wybaczy, tylko przestań za nią łazić.
- To co mam zrobić? - był otwarty na propozycje, zwłaszcza, że nic nie przychodziło mu do głowy.
- Zostaw ją w spokoju... chociaż na parę dni – zaproponował przyjacielowi. Yahiko intensywnie myślał nad jego pomysłem.
- Dobra, ale pod warunkiem, że z nią pogadasz.
- Haa? - zdziwił się tym co powiedział. - Dlaczego?
- Ponieważ musisz ją do mnie przekonać – powiedział samemu sobie potakując, czując jaki to genialny plan.
- Czego nie zrozumiałeś ze słów, zostaw ją w spokoju?
- No błagam cię – złożył ręce jak do modlitwy. Prosił i prosił, ale Nagato cały czas starał się go przekonać, że chwila odpoczynku od niego dobrze zrobi Konan, bo jest zbyt nachalny. Jednak rudowłosy nie przestawał prosić. Padł nawet na kolana. - Błagam! - Nagato czuł się zmieszany, nie spodziewał się, że ten przed nim klęknie.
- Przestań... ludzie patrzą.. - powiedział do niego, lekko się rumieniąc. Jeszce pomyślą, że go za coś przeprasza i wezmą go za łobuza. - Dobra, dobra. Pogadam z nią. - powiedział widząc, że Yahiko nie ustępuje.
- Dzięki! - rzucił się kumplowi na szyję. Nagato stwierdził, że jest za bardzo uległy. Ta cecha wkurzała go u siebie. Lubił pomagać przyjaciołom, ale czasami chciałby być bardziej stanowczy. Jego przyjaciele wiedzą, że mimo iż powie „nie”, prędzej czy później ulegnie, i rudowłosy właśnie to wykorzystał. Nagato odepchnął od siebie przyjaciela, widząc jak parę uczniów wciąż wlepia w nich swój wzrok. Najpierw przed nim klęknął, teraz rzuca mu się na szyję... to w oczach innych mogło wyglądać dwuznacznie.

     Za szkolnymi oknami zaczęło się chmurzyć. Ciemne chmury pokryły, jeszcze przed chwilą czyste błękitne niebo. Choć było po godzinie piętnastej, wydawać by się mogło, że już zaczyna się ściemniać i zaraz zapadnie zmrok. W klasie zrobiło się ponuro, przez szarość która wpadała przez okna. Jeszcze rano, nikt nie pomyślałby, że tego dnia będzie padać. Pogoda była taka nie przewidywalna, taka gwałtowna i czasami niebezpieczna. To właśnie urzekało Hidana, który podparty na ręce gapił się w stronę okien. Nie przeszkadzał mu deszcz, nawet go lubił. Miał wrażenie, że deszcz oczyszcza go ze wszystkich trosk. Nigdy nie ucieka przed kroplami spadającymi z nieba. Często przyjaciele śmieli się z niego, że jest stuknięty, bo woli zmoknąć niż schować się pod dachem. On czuł, że chłodne krople deszczu spadające na jego ciało, leczą mu rany. Może to tylko jego wyobraźnia, ale mu to pomagało. Czasami myślał nad swoim życiem i za każdym razem dochodził do wniosku, że wcale nie żyje mu się najgorzej. Czy mogło być lepiej? Oczywiście. Ale czy ma prawo narzekać? W końcu, to z jego winy jest tak jak jest. To dlatego, że milczy. Po chwili dzwonek oznajmił koniec lekcji, i wszyscy poderwali się na ten dźwięk. Hidan zarzucił torbę przez ramię i skierował się do wyjścia.
- Hidan – zaczął profesor Iruka, z którym mieli teraz lekcję. - Ty zostań. - Chłopak przez chwilę zastanawiał się, dlaczego nauczyciel go zatrzymał. Czyżby zauważył, że nie uważał na lekcjach? Nie wiedział. Nie pytał jednak o nic i po prosu został. Sasori, doskonale zdawał sobie sprawę dlaczego Iruka kazał mu zostać, i na całe szczęście nie zatrzymał również jego. Szybko ulotnił się z sali, bo jeżeli się wyda, że wsypał siwego, to czuł że może być z nim nieciekawie. Nie chciał jeszcze tego dnia ryzykować własnym życiem. Zdjął swoje szkolne buty, po czym otworzył szafkę i wyjął z niej swoje trampki i schował tam te buty które przed chwilą zdjął. Trampki były już trochę znoszone, ale wciąż były dobre. Pamiętał, jak prosił mamę, by mu je kupiła. Na początku nie chciała bo uważała, że są za drogie, i że nie będzie płacić tyle pieniędzy za zwykłe trampki. Ale w końcu dała się przekonać. Za co był jej ogromnie wdzięczny. Kupił trochę za duże, jednak teraz były już w sam raz. Po tym jak już zawiązał swoje najukochańsze buty, wyszedł ze szkoły. Ale nim zdążył przekroczyć jej teren, duże krople deszczu zaczęły spadać na ziemię. Zatrzymał się i spojrzał w niebo z którego padało coraz więcej kropel. Nie lubił deszczu.. był taki smutny i ponury. Miał już dosyć smutków. Chciał widzieć słońce, które daje nadzieję, które daje mu powód do radości. Słońce.. które sprawia, że chce mu się żyć. Nie mógł jednak pozwolić, żeby deszcz zniweczył jego plany. Do domu miał blisko, ale to nie do niego zamierzał teraz iść. Stał tylko chwilę, a już był prawie cały mokry. Ruszył z miejsca biegiem, kierując się w przeciwną stronę, od jego domu.
Gdy tylko wszyscy wyszli z sali, profesor Iruka, zasunął drzwi i spojrzał na Hidana, który to zasiadł sobie przy biurku, na jego krześle. Nie skomentował tego jednak, on i tak nie zamierzał siadać, tak więc nie miał nic przeciwko. Szarowłosy dłubał paznokciem w małym odprysku w biurku. Wyglądał na zupełnie beztroskiego, jakby był niewinny.
- Hidan. - słysząc swoje imię, spojrzał na wychowawcę. - Zgadnij dlaczego kazałem ci zostać. - Może chłopak sam się przyzna.
- Nie wiem - szarowłosy wzruszył tylko ramionami. Nie miał pojęcia czego nauczyciel od niego chce. Tyle rzeczy już zrobił, że nawet niektórych nie pamiętał. Iruka mógł na niego nawrzeszczeć za jedną z tych rzeczy, ale niech nie oczekuje, że on będzie pamiętał wszystkie swoje występki. To niemożliwe.
- A powinieneś widzieć – wyjął z kieszeni telefon i pokazał mu to, co wcześniej dyrektorka Sasoriemu. Tego się Hidan najmniej spodziewał, choć akurat to dobrze pamiętał.
- Już widziałem to zdjęcie – rzucił, przenosząc wzrok ze zdjęcia na wychowawcę.
- Wiem, że widziałeś. W końcu ty je zrobiłeś. - padł oskarżycielski cios i to wypowiedziany stanowczym tonem. Piętnastolatek nie był zadowolony z takiego oskarżenia, nawet jeżeli była to prawda.
- Nie jestem gejem.. nie robię facetom nagich zdjęć - czuł, że wpadł w kłopoty, mimo to postanowił się bronić i udawać, że nie wie o co chodzi.
- Nie wnikam w twoją orientacje, ale gołym okiem widać, że to zwykła przeróbka – rzucił to tak lekko i lekceważąco, że Hidan zmarszczył brwi. Ten facet podważa jego umiejętności przerabiania zdjęć.
- Ja bym się nie zorientował. Trzeba mieć talent żeby...
- Przestań kręcić – przerwał mu, opierając się obiema rękami o blat biurka wbijając wzrok w Hidana. - Oboje wiemy, że ty to zrobiłeś. Nie oszukasz mnie, bo ja już znam prawdę. - patrzył nieugiętym spojrzeniem na chłopaka.
- Cholerny kapuś.. - wycedził przez zęby, mając na myśli Sasoriego.
- Tym razem posunąłeś się już za daleko. Na za dużo sobie zaczynasz pozwalać – mówiąc to podszedł do pstryczka i zapalił światło, bo w sali było za ciemno. - Znosiliśmy cię w tej szkole tak długo jak mogliśmy. Staraliśmy się zawsze ci pomóc, a gdy do szkoły przychodziły na ciebie skargi, zawsze cię broniliśmy, z nadzieją, że wreszcie przestaniesz się wydurniać. - Hidan nawet nie śmiał przerywać profesorowi, choć miał na to wielką ochotę. Wkurzało go to, że musi słuchać tych wszystkich kazań na swój temat. Miał ochotę wstać i wyjść, ale nie był aż takim głupcem, by pogorszyć sprawę, która i tak wydawała się nieciekawa.
- Niestety Hidan.. - kontynuował nauczyciel, a Hidan w tym momencie spodziewał się jakiejś kary. - Niestety ale będziesz musiał opuścić tę szkołę. - Chłopak zdębiał, wbijać otępiały wzrok w nauczyciela. Spodziewał się kary, ale nie takiej.
- Jak to.. opuścić? - miał wrażenie, że się przesłyszał. - Czyli że.. zostałem wyrzucony? - Mimo, że zrobił tak wiele głupich rzeczy nie mógł w to uwierzyć. A może właśnie dlatego, że zrobił tak wiele głupot i zawsze mu darowali, tym razem nie mógł uwierzyć.
- Dokładnie.. Taką decyzje podjęła pani dyrektor. Skoro się nie poprawiasz, a coraz bardziej stajesz się nieznośny, więc.. jest to jedyne wyjście – cały czas bacznie obserwował Hidana, patrząc na jego reakcję.
- Ale.. kto powiedział, że się nie poprawię – Nie ma mowy żeby wywalili go z tej szkoły. Miał tu kumpli, a i nauczyciele byli całkiem wyrozumiali.. zazwyczaj. Do tego... jego mama nie będzie z tego powodu zadowolona. Nie chciał dawać jej powodów do zmartwień... ani do tego by mogła na niego nakrzyczeć.
- Nigdy nie starałeś się poprawić, dlaczego teraz miałbyś? - Chłopak zacisnął pięść. Dlaczego miałby teraz? To było logiczne, bo grożą mu wyrzuceniem, a nigdy tego wcześniej nie robili.
- Bo czuję, że mogę – silił się na opanowany ton, ale w rzeczywistości naprawdę się tym przejął. Wywalenie ze szkoły to poważna sprawa, zwłaszcza jak mieszka się z kimś, kto nie lubi jak się na niego w szkole skarżą, a co dopiero jak go wywalą.
- Trudno mi w to uwierzyć. Upokorzyłeś Sasoriego. Czy ty zdajesz sobie z tego sprawę co mu zrobiłeś? - wątpił, by chłopak zastanawiał się nad tym jak będzie czuł się Sasori, ale wiedział też, że Hidan potrafi zrozumieć uczucia innych, tylko to zazwyczaj musi trochę potrwać.
- To miał być żart.. - wbił wzrok w podłogę. Aż go telepało od środka, nie znosił znajdywać się w takiej sytuacji, gdzie musiał być pokorny i uległy. Choć wiedział, że taka sytuacja tego wymaga, cały czas powstrzymywał się by nie powiedzieć czegoś czego będzie żałował, by nie wstać i nie kopnąć w biurko, by nie uciec stąd.
- To miał być żart? - zadziwił się, a jednocześnie prawie roześmiał. Lecz po chwili spoważniał. - Żart z którego nie śmieje się osoba, która padła ofiarą żartu, nie jest śmieszny.
- Skąd mogłem wiedzieć? - zapytał retorycznie. Zapadło chwilowe milczenie. Iruka patrzył na niezadowoloną minę swojego wychowanka, i westchnął w duchu. Był to trudny chłopak. Otworzył szufladę biurka i wyjął z niej jakiś dokument.
- Myślę, że twoi rodzice nie będą zadowoleni, jak dostaną potwierdzenie, że zostałeś usunięty z tej szkoły na zawsze – wziął długopis i przyłożył do kartki. - Masz coś na swoje usprawiedliwienie? - uniósł wzrok na Hidana.
- Nie chciałem.. - to w jego języku znaczyło to samo co przepraszam. Niestety większość osób nie odbierało tego w ten sam sposób.. jak na złość.
- To wszystko? - zapytał i nie czekając na odpowiedź, zaczął coś zapisywać na dokumencie.
- Nie! To znaczy... jeszcze coś.. - sam nie wiedział co, ale musiał coś szybko wymyślić, jednak jak na złość nic nie przychodziło mu do głowy. Iruka oderwał długopis od papieru i znów spojrzał na ucznia. - No... ten.. - drapał się w tył głowy. Tak trudno było mu powiedzieć, że aż nie wiedział jak się do tego zabrać. - Proszę o jeszcze jedną szanse – wypowiedział szybko, jakby parzyły go te sowa. „Proszę” takie trudne słowo. Odetchnął w duchu, że udało mu się to powiedzieć.
- Jesteś pewny, że nie będziesz już więcej dokuczał?
- Tak, jestem pewny, że nie będę już więcej dokuczał Sasoriemu – powtórzył nieco zmieniając wersję. Był wstanie odpuścić sobie znęcanie się nad Sasorim, choć było tak fajnie.
- Nie zrozumieliśmy się. Masz obiecać, że nie będziesz już więcej sprawiał problemów w ogóle. - Hidan zagryzł dolną wargę. Czego on od niego wymaga? To niemożliwe, on tak nie potrafi.
- To za dużo – stwierdził po kilku pólminucie myślenia nad tym.
- W takim razie.. - Profesor wrócił do pisania.
- Okej. - przerwał szarowłosy. - ...Postaram się – wydusił z siebie. Jego wychowawca, taki dobry człowiek, a taki szantażysta. Nigdy by się nie spodziewał tego po nim. Musi się uważniej przyglądać ludziom, bo się okazuje, że ich nie zna.
- No dobrze. Porozmawiam z panią dyrektor, myślę, że jakoś uda mi się ją przekonać. - Chłopak słysząc te słowa wstał z zamiarem pójścia sobie. - Ale nie myśl sobie, że puszcze cię bez żadnych konsekwencji. - Hidan skrzywił się na te słowa. - Siadaj. - Zrobił jak kazał. - wziął z biurka inną karteczkę, przygotowaną już wcześniej i podał ją chłopakowi. - Niech ktoś z twoich rodziców wstawi się jutro u mnie o szesnastej. A żebym miał pewność, że pokazałeś tę kartkę, masz ją przynieść podpisaną. Rozumiesz?
- Pewnie.. – Wcale mu się to nie podobało.
- Jeśli jednak tego nie zrobisz, to twoi rodzice będą mogli się jutro spodziewać telefonu ode mnie. - A niech to! Przejrzał go.
- Moja mama zgubiła telefon i nie ma jeszcze nowego – sam się sobie dziwił, że takie głupie wymówki przychodzą mu do głowy. Na prawdę mógłby się wysilić na coś lepszego.
- To zadzwonię do twojego taty – Nie nabierze się na to słabe kłamstwo.
- Po co? Mój tata nie mieszka ze mną. - Nie przyjechał by tylko po to, żeby sobie pogadać z nauczycielem o jego złym zachowaniu.
- Mówię o twoim drugim tacie..
- To nie jest mój ojciec. - wszedł mu w słowo z podniesionym tonem. Nie lubił jak go tak nazywali. Nie można mieć dwóch ojców.
- W porządku. Ale wiesz o kim mówię. - Wiedział, że Hidan nie przepadał za swoim ojczymem, choć nie miał pojęcia dlaczego tak jest. Widział tego mężczyznę parę razy, i rozmawiał z nim nie raz. Wydawał się miłym i dobrym człowiekiem. Widząc, że chłopak nie jest skory do dalszych rozmów postanowił na tym skończyć – Oprócz tego będziesz miał prace społeczne w każdą sobotę, przez miesiąc. I publicznie przeprosisz Sasoriego na apelu. A teraz jesteś już wolny. - Hidan nie był zadowolony z takiej kary. Mimo to zacisnął zęby, nie chcąc już nic mówić, jeszcze wpadłby w większe kłopoty, bo powiedziałby za dużo. Wstał i wyszedł bez słowa. Nie rzucił nawet cichego do widzenia. Prace społeczne go dobijały, ale publiczne przeprosiny były jeszcze gorsze. Iruka patrzył za nim chwilę. A jednak zależy mu na tym by nie wylecieć ze szkoły. Miał nadzieje, że wziął sobie do serca jego ostrzeżenie i że faktycznie będzie się starał nie przysparzać problemów. Gdyby tylko wiedział, że wstawił się za nim u dyrektorki i poprosił by dała chłopakowi jeszcze szanse na poprawę... Gdyby tylko wiedział, na pewno poczułby się wyjątkowo i niczego by się nie nauczył.

     Czerwonowłosy cały przemoczony stał przed komisariatem, oddychając ciężko. Połowę drogi przebiegł, a wcale nie miał blisko. Deszcz ciągle padał, ale dla niego nie miało to już najmniejszego znaczenia, bo i tak był przemoknięty do suchej nitki. Miał zamiar tam wejść, ale wspomnienia związane z jego ostatnim pobytem tutaj, tylko mu to utrudniały. Nie mógł się jednak poddać po tym jak przebiegł taki kawał drogi w strugach deszczu. Zrobił pierwszy krok, ku dużym szklanym drzwiom, a potem było już łatwiej. Wszedł do środka komisariatu i stwierdził, że nic się nie zmienił od tamtej pory. Te same zielonkawe ściany, ta sama recepcja, te same schody na górę i krzesełka stojące przy ścianie. Podszedł więc do informacji, gdzie siedział mężczyzna w policyjnym stroju.
- Przepraszam.. - zaczął, by zwrócić na siebie uwagę. Policjant podniósł spojrzenie znad kartki, na chłopaka. Mężczyzna od razu poznał chłopaka. Tamtego dnia, również siedział w informacji. O sprawie morderstwa jego rodziców, słyszał cały komisariat.
- W czym mogę ci pomóc? - zapytał miło. Był ciekaw dlaczego chłopak znowu tu przyszedł, czyżby coś się stało? Z drugiej strony nie wyglądał na przestraszonego, więc wykluczył ten powód.
- Chciałbym... - zastanowił się jak to ująć. - Mam sprawę do Inspektora Hatake – oznajmił po chwili.
- Do Inspektora Hatake tak? - uśmiechnął się pod nosem. A to ciekawe, dlaczego ten dzieciak chce się spotkać z Kakashim. Myślał, że po spędzeniu tygodnia w domu siwowłosego, będzie miał go już dość. - Niestety.. nie ma teraz Inspektora Hatake.
- A kiedy będzie? - domyślił się, że pewnie jest w pracy w terenie. Pewnie znowu ratuje komuś życie, albo prowadzi jakieś śledztwo. Paskudna robota, nie potrafiłby tak. Nie zniósł by widoku martwych ciał, nie zniósłby nieprzespanych nocy i tej całej papierkowej roboty.
- Cóż... może przyjść za godzinę, albo za cztery godziny. Nie wiadomo. - Niestety ta praca nie miała ustalonego limitu czasowego. Sasoriemu nie bardzo to odpowiadało. Nie lubił czekać. Mimo to, nie zamierzał też wracać do domu z niczym.
- To ja poczekam – po tych słowach usiadł na krzesełku. Dobrze pamiętał w którym miejscu siedział te trzy miesiące temu, dlatego usiadł zupełnie na innym. Jakby to miało jakieś znaczenie. Policjant nie miał nic przeciwko temu, że chłopak chce sobie poczekać, jednak obawiał się, że Hatake nie wróci za szybko.
- Jesteś pewien, że chcesz czekać? Możesz przyjść jutro. Jutro powinien być tutaj cały czas. - zapytał wychylając się zza lady.
- Poczekam – zapewnił go. Pewnie gdyby poszedł do domu, babcia kazałaby mu się uczyć, a tak to jej pozmyśla, że został w szkole... albo coś innego wymyśli. Cholera! Znowu zapomniał o korepetycjach... Tak bardzo był podekscytowany swoimi zamiarami pójścia na komisariat, a jednocześnie bardzo chciał ulotnić się z klasy gdy Hidan w niej został, że zupełnie o tym zapomniał. Miał nadzieję, że Iruka nie będzie miał nic przeciwko.. Na prawdę nie chciał tych korepetycji. Zwłaszcza, że Deidara ostatnio mu wszystko wyjaśnił, i musiał przyznać, że całkiem dobrze potrafi tłumaczyć. Nie uszło uwadze policjanta w recepcji to jak chłopak jest przemoknięty. Wręcz z niego kapało. Gdyby wyżymać jego ubrania, można by było napełnić nimi wannę. Takie przynajmniej odnosił wrażenie. Chłopak mógł się przeziębić od siedzenia w takim przemokniętym stanie. Powinien zdecydowanie udać się do domu, a nie przychodzić ze szkoły prosto na komisariat w tak ulewny dzień. Akasuna nie czuł się komfortowo w mokrym ubraniu, ale przecież się tutaj nie rozbierze. I nie miał też nic na zmianę. Im dłużej czekał, tym bardziej mu się nudziło, a co gorsza z każdą minutą było mu coraz zimniej, mimo iż na komisariacie było ciepło. Kręcący się tu ludzie, prawie nie zwracali na niego uwagi. Czasami ktoś zerknął dziwiąc się co taki przemoczony chłopak tu robi? Czyżby zgarnęli go z ulicy? Taki młody a już wylądował na policji. Nikt tego nie mówił na głos ale Sasori pozwolił sobie na interpretacje tego co widział w spojrzeniach paru osób. Po godzinie czekania zaczął grać na telefonie, choć baterii mu niewiele zostało, to próbował jakoś zabić nudę. Jednak i bateria po jakimś czasie padła, a on znów zaczął się nudzić. Ubranie było prawie suche, ale jemu wciąż było zimno. Może dlatego, że jego włosy jeszcze nie do końca wyschły, a nogawki i rękawy wciąż były mocno wilgotne. Co chwilę patrzył na zegarek wiszący na ścianie. Przez co miał wrażenie, że czas leci bardzo wolno, prawie że stoi w miejscu. Tak minęło mu półgodziny. A dla niego było to najdłuższe półgodziny w życiu. Drzwi od komisariatu otworzyły się po raz kolejny tego dnia. I w końcu wszedł przez nie Inspektor Hatake, jak i paru innych policjantów. Sasori odetchnął widząc go. Był już wstanie się poddać, gdyby nie było go jeszcze przez chwilę, poszedłby do domu. Kakashi minął Sasoriego nawet na niego nie zerknąwszy. Czyżby go nie zauważył? A może zrobił to specjalnie? Zawsze był taki złośliwy... z tego co pamiętał.
- Kakashi – zawołał go policjant z recepcji. Hatake zatrzymał się i spojrzał na kolegę. - Masz gościa.
- He? Ja? - wskazał na siebie palcem, nie będąc pewnym czy się przesłyszał, w końcu nigdy nie miał gościa. Sasori wstał i podszedł bliżej lady.
- Tak ty – uśmiechnął widząc jego reakcję. Po czym wskazał wzrokiem na Akasune. Kakahi powędrował za jego wzrokiem, i odwracając się za siebie ujrzał Sasoriego. Jego spojrzenie nie wyrażało żadnych emocji, patrzył chwilę na dzieciaka, po czym znów odwrócił się do kolegi.
- Jakiego gościa? Nikogo tu nie widzę. - Sasori zmarszczył brwi na te słowa. Zupełnie go olał.
- Daj spokój.. Ma do ciebie sprawę – zaczął mówić półszeptem. - Nie przychodził by tu gdyby nie było to nic ważnego. Pogadaj z nim. - Hatake ponownie spojrzał na Sasoriego, który wlepiał w niego swoje spojrzenie. Nie miał pojęcia dlaczego dzieciak przyszedł do niego, i raczej nie dowie się jeśli nie zapyta, choć szczerze, prawie w ogóle go to nie interesowało. Podszedł do czerwonowłosego.
- Co jest? - zapytał na odwal się.
- Chciałem.. - rozejrzał się dookoła. Jakoś głupio było mu go o coś prosić przy kręcących się tu ludziach. - ..pogadać.
- O czym? - To go zaczynało zastanawiać. O czym ten prawie obcy mu dzieciak chciałby rozmawiać z nim? Czyżby o zabójcy swoich rodziców? To miało by jakiś sens, zwłaszcza, że jeszcze go nie złapali, a śledztwo wciąż trwa. Ale czy chciałby rozmawiać o kimś, kto tak bardzo go zranił, odbierając mu jedyne osoby, które kochał? Szybko przestał się nad tym zastanawiać, patrząc na Sasoriego masującego sobie kark.
- Ale nie tutaj – dodał po chwili. Ten dzieciak stawia mu jeszcze jakieś żądania. Nie dość, że poświęca mu cenną chwilę swojego życie, to jeszcze śmie żądać.
- Dobra, chodź – jednak ustąpił. Nie będzie się przecież kłócił z dzieckiem, jakby to wyglądało. Musiał jednak przyznać, że ten dzieciak trochę urósł przez te parę miesięcy i do tego jego głos zaczynał się zmieniać. Rozbrzmiewał lekką chrypą, ale zdecydowanie nie była to chrypa chorobowa. Gdy spotkał go ostatnio w szkole, nie zauważył tego. Udali się obaj do biura Kakashiego. Sasori rozejrzał się po biurze. Na wielkość było podobne do biura Minato, w którym również kiedyś był. Stały tu dwa biurka, w tym że jedno było zagracone różnymi rzeczami i raczej nie było używane od dawna.
- No więc... o co chodzi? - zapytał zdejmując swój szary płaszcz. Sasori milczał. To było trudniejsze niż myślał. Nie tak łatwo powiedzieć proszę, więc zdecydowanie nie powie tego słowa. A przynajmniej nie ma zamiaru.
- Naucz mnie jak się bić – wypalił tak nagle, że aż Kakashi, który zmierzał do swojego biurka, zatrzymał się i nie kryjąc zdziwienia spojrzał na Sasoriego. Chłopak trzymał zaciśnięte pięści w nadziei, że ten siwowłosy facet zgodzi się go uczyć.
- O czym ty mówisz...? - rzucił lekko, i kontynuował swą podróż do biurka. Usiadł na swoim wygodnym fotelu i wyjął z szuflady papiery, które miał dzisiaj przejrzeć, było ich dosyć sporo.
- Mówię o tym, żebyś nauczyć mnie, jak się bić – mówił to z lekkim skrępowaniem, bo nie było mu łatwo przyznać się do tego, że nie potrafi robić tego, co większość chłopaków ma we krwi.
- Zapisz się na jakieś lekcje, jestem pewny, że w szkole macie tego typu zajęcia. Dlaczego ja miałbym cię uczyć? Nie mam na to czasu – Teraz powinien za to wszystko obwiniać Minato, bo to on mu kazał pójść do szkoły, gdzie uczy się ten dzieciak. Na pewno przez to, że widział go jak pokazuje sztuki samoobrony, przylazł tu teraz do niego prosić go o taką rzecz.
- Bo... ty. - Nie bardzo miał ochotę tłumaczyć mu dlaczego.
- Beznadziejny argument.. Odmawiam. - rzucił, po czym sięgnął po długopis i zaczął coś zapisywać na kartkach papieru, wyjętych z szuflady. Akasuna zacisnął mocniej pięści. Co miał zrobić, żeby ten facet mu pomógł. Doskonale zdawał sobie sprawę, że może pójść na nauki do szkoły, ale przecież nie mógł pozwolić, by Hidan miał z tego satysfakcję, ani żeby wiedziała o tym babcia.
- Co ci... co.. panu szkodzi? - zapomniał, że ostatnio w szkole upominał go o to, by nie mówił do niego na ty. Być może dlatego mu odmówił.
- Po prostu odmawiam. Czy to ci nie wystarcza? - zapytał nawet na niego nie zerkając. Dlaczego dzieciak chce by go uczył akurat on? Nigdy nikogo nie uczył się bić. Właściwie zastanawiał się czy da się tego nauczyć. Albo się umie albo nie.
- Nie. - odpowiedział buntowniczym tonem i podszedł do biurka. Nie chciał tak łatwo rezygnować, choć już czuł się na przegranej pozycji. Z dorosłymi nie tak łatwo wygrać.
- To ja nic na to nie poradzę – zerknął na niego, gdy ten podszedł do biurka. Sasori stał długą chwilę w ciszy przyglądając się co Kakashi robi. Inspektora trochę to irytowało, ale lepiej jak się gapił, niż jak coś mówił. Właściwie to mógłby sobie już pójść.
- Dlaczego.. dlaczego nie chcesz mi pomóc? Wtedy mi pomagałeś.. - zapytał cały czas patrząc na dokumenty leżące na biurku. Jak miał go przekonać? Z tego co pamiętał, facet był nieugięty i tak samo uparty jak on, to też nie zawsze łatwo było im się dogadać. Kakashi przerwał pisanie i spojrzał na czerwonowłosego.
- Wtedy, miałem ku temu powód.. Byłeś naszym świadkiem i strasznie ryczałeś, że nie chcesz iść do domu dziecka, więc nie miałem innego wyjścia
- Więc tylko dlatego mi pomogłeś? Bo byłem waszym świadkiem? - Nie podobało mu się to, a już na pewno nie stwierdzenie, że strasznie ryczał... ale postanowił udać, że tego nie słyszał. Hatake zauważył w jego oczach smutek i ból, a przecież nie powiedział mu nic złego.. chyba. Niestety nie miał serca z kamienia, toteż nie mógł tego tak zostawić.
- Nie tylko dlatego.. Prosiłeś mnie o to, pamiętasz? Więc się zgodziłem. Nie musiałem co prawda..
- To dlaczego teraz się nie zgodzisz? - wbił spojrzenie pełne nadziei w siwowłosego. Mężczyzna westchnął. Jego upartość była nie do zniesienia.
- Po co ci to? Dlaczego chcesz się nauczyć bić? I dlaczego ode mnie? - zasypał go pytaniami. - Wierz mi, nie jestem żadnym Brucem Lee.
- Wiem o tym.. Ale tylko ty możesz mnie nauczyć. Nie chcę się zapisywać na zajęcia w szkole.. ani nigdzie indziej.. Tam trzeba płacić.
- A więc to dlatego.. - potraktował go jak darmową taryfę.. A już myślał, że uważa go za silnego.
- Chcę się stać silniejszy, po prostu. - Nie wdawał się w szczegóły.
- Dlaczego? - jednak Kakashi był nieugięty. Chciał wiedzieć, co go tak naszło by stać się silniejszym. Jeszcze parę miesięcy temu nic o tym nie wspominał.
- Bo chcę – stał uparcie przy swoim. Nie chciał się zwierzać.
- To nie jest odpowiedź. - Akasuna nie chciał się chwalić tym, że parę razy dostał po ryju od Hidana. To było upokarzające. Dlatego też milczał, nie odpowiadając nic. - W takim razie nie mogę ci pomóc – stwierdził po chwili, wracając do swoich papierów.
- A jak ci będę płacił sto jenów? - zapytał energicznie.
- Nie przyjmuję łapówek. Po za tym co ja sobie kupię za to sto jenów? Paczkę chusteczek do nosa? - Co on go szantażuje taką sumą? To się nawet najbardziej chytry na kasę człowiek na to nie skusi.
- Możesz co innego. Tyle kosztują prezerwatywy. - Gdyby Kakashi miał teraz w ustach picie to na pewno by je wypluł albo by się nim udławił. Spojrzał na Sasoriego zaskoczony tym co ten dzieciak wygaduje.
- Hej... nie pozwalaj sobie na za dużo.. Po za tym skąd ty wiesz ile kosztują prezerwatywy? - zapytał retorycznie, bo chyba wolał nie wiedzieć. I dlaczego zaproponował sumę za którą można kupić prezerwatywy? Czyżby uważał, że w wolnych chwilach robi właśnie to. A może na odwrót, może sądzi, że właśnie ma tego za mało.. Czy warto zagłębiać się w myśli czternastolatka? Chyba raczej sobie odpuści, bo obawiał się że dojdzie do nieciekawych wniosków.
- Widziałem w sklepie – Czy to nie oczywiste? Przecież takie rzeczy sprzedają prawie wszędzie. Nie trudno zauważyć.
- Tak czy inaczej – zmienił temat. - Jeśli nie dowiem się dlaczego chcesz stać się silniejszy, nie pomogę ci.
- A więc się zgadzasz? - zapytał wychwytując słowa pomogę ci.
- Chyba coś powiedziałem.. - ten dzieciak w ogóle go nie słucha. To wkurzające. - NIE pomogę ci, jeśli nie powiesz mi dlaczego chcesz być silniejszy – powtórzył dokładniej.
- A jeśli powiem to mi pomożesz?
- Zobaczymy. - Sasori zastanawiał się przez parę minut, czy warto mu o wszystkim powiedzieć. Nie czuł takiej potrzeby, do tego nie chciał być już zupełnie uważany za kogoś słabego.
- Po prostu.. Nie chcę być słaby bo... nie za bardzo mnie lubią.. Chciałbym nauczyć się bić, albo chociaż bronić... tak na wszelki wypadek. - Odpuścił sobie wspominanie o tym, że już dostał po twarzy.
- Grozi ci ktoś? - zapytał dla pewności. W końcu trochę dziwna była chęć nauki samoobrony tylko z powodu tego, że ktoś go nie lubi.
- Czy to ważne? Pomożesz mi czy nie? - postanowił przejść do sedna, miał dość gadania o sobie, choć nie robił tego za długo.
- Dobrze, że mam wybór, bo już myślałem że sam zadecydowałeś. Pomyślmy.. - zastanowił się nad jego pytaniem, które brzmiało dla niego jak rozkaz.
- Proszę! – rzucił w obawie, że usłyszy „Nie”. Hatake spojrzał na niego zdumiony tym co usłyszał. To musiało być dla niego trudne, skoro dopiero teraz powiedział „proszę”. Mógł to przecież zrobić wcześniej, a jednak zrobił to teraz, gdy najbardziej bał się odmowy. Widział, że bardzo mu na tym zależy.
- W porządku, niech ci będzie – westchnął, a Sasori poczuł ulgę i naprawdę się ucieszył. - A co z babcią? - dodał po chwili.
- Z babcią? - nie wiedział czemu o nią pyta, być może z grzeczności. - Dobrze, zdrowa jest.
- Nie o to pytam. - jakby go to interesowało. - Chodziło mi o to czy ona się na to zgodzi.
- Jak za darmo to na pewno się zgodzi – powiedział to pewnie, choć sam wątpił czy Chiyo by się na to zgodziła. A nawet jeśli, to pewnie dociekałaby, do czego mu to potrzebne.
- W porządku. A teraz chodź – wstał od biurka kierując się w stronę wyjścia.
- Idziemy na pierwszą lekcję? - zapytał podekscytowany.
- Puknij się w sagan – rzucił do niego, zakładając swój płaszcz. - Myślisz, że nie mam dziś nic innego do roboty? - zapytał retorycznie. - Zawiozę cię do domu, a uczyć cię będę w weekendy. I to tylko w niedzielę. - po tych słowach wyszli z biura. Sasoriemu nie spodobały się takie wymagania. Bo jeden dzień w tygodniu to zdecydowanie za mało.

     Przed drzwiami jedno piętrowego domu stał wysoki piętnastolatek. Nie należał do tchórzy, ale zawsze przerażało go, gdy musiał pokazywać matce złe oceny lub kartkę z wezwaniem do szkoły. Wiedział, że pokładała w nim duże nadzieje, jeśli chodziło o szkołę, zwłaszcza że był jedynakiem. Patrzeć na jej pełen zawodu wzrok, nie było łatwo. Drugą rzeczą, którą starał się unikać jak ognia było spotkanie się z drugim mężem jego mamy, choć było to nieuniknione bo mieszkali pod jednym dachem. Zerknął na podjazd, by upewnić się, że ojczyma nie ma w domu, po czym nacisnął klamkę. Wszedł do domu, gdzie wąski i krótki korytarz prowadził prosto do salonu, który był połączony z kuchnią. A dalej był znów wąski i krótki korytarz po którego obu stronach były drzwi do sypialni, jego pokoju i łazienki. Słyszał brzęk naczyń i szum wody, więc zrozumiał, że jego rodzicielka myje naczynia. Gdy tylko zdjął buty i kurtkę ruszył w głąb domu. W kuchni rodzicielka przywitała go uśmiechem.
- Czeeść – powiedział i usiadł przy kuchennej ladzie. - Co na obiad? - zapytał wyciągając z kieszeni telefon.
- Dopiero co wróciłam z pracy, jeszcze nic nie zrobiłam. Może zamówimy pizze? - zapytała z tym samym uśmiechem, blondwłosa kobieta. Wyglądała bardzo młodo, ale to dlatego, że była młoda, miała trzydzieści dwa lata. Hidan nie był planowanym dzieckiem, raczej nikt w wieku siedemnastu lat nie myśli o dzieciach. Mimo to kochała go najbardziej na świecie. Nie chciała żeby jej syn tak lekko myślał o sprawach łóżkowych jak ona kiedyś. Wiedziała, że ma dziewczynę, ale z całych sił chciała wierzyć, że jej syn z nią nie sypia.
- Jasne – odpowiedział nie odrywając wzroku od telefony. Kobieta zmarszczyła brwi, i zabrała mu telefon. - Hej! - oburzył się. Jak to tak bezkarnie przerywać mu grę.
- W co tam teraz grasz? - spojrzała na ekran telefonu. - O, wygląda ciekawie. O co w tym chodzi? - Wiedziała, że chłopak lubił gry. Kiedyś grywali razem na konsoli, choć ona zawsze przegrywała.. Konsola pojechała z jego ojcem do Osaki, więc Hidan może grać tylko wtedy gdy jest u niego w odwiedzinach. Wiedziała, że lubił tam przebywać, czasami martwiła się że woli swojego ojca od niej. Miał z nim lepszy kontakt, więcej tematów do rozmów, a i nawet bardziej słuchał jego niż jej.
- Pokażę ci – wziął od niej telefon i zaczął grać. Kobieta podparła się na łokciu o ladę i zamiast na grę patrzyła z uśmiechem na twarz swojego syna. Był jej, i kochała go za to że jest. Miała z nim co prawda dużo problemów, czasami już nie wiedziała jak sobie z nim radzić, ale to jest miłość bezwarunkowa. Gdy zaszła w ciąże była załamana. Ale kiedy ujrzała go po raz pierwszy już wiedziała, że będzie jej szczęściem. Może czasami traktowała go jak dziecko, ale on był bardziej dojrzały niż się wydawał. Hidan spojrzał na nią i widząc, że wlepia w niego swój wzrok, z tą samą miną co zawsze wyłączył grę.
- Nie patrz się tak – odwrócił od niej wzrok. To go zawstydzało. Czuł się jak dziecko gdy to robiła. - Lepiej zamów tę pizzę..
- Już, już – podeszła do telefony. - A jak tam w szkolę? - Nie znosił tego pytania. Zwłaszcza wtedy gdy musiał o czymś powiedzieć. A raczej nie przynosił ze szkoły dobrych nowin, tak więc nigdy nie były to jego ulubione chwilę życia. Jego mama była miła, zazwyczaj radosna i uśmiechnięta, ale potrafiła się nieźle wkurzyć. A do tego wszystko gadała ojczymowi... Nie mógł jej winić, traktowała go jak członka rodziny, w przeciwieństwie do Hidana. Ale sobie też dziwić się nie mógł, facet nie był dla niego tak miły, jak dla jego mamy. Kobieta była z nim szczęśliwa, więc nie śmiał narzekać.
- Dlaczego zawsze o to pytasz? - zirytował się. Nie trudno było go wkurzyć.
- Oho. Co zrobiłeś? - zapytała patrząc na niego. Zwykle odpowiadał coś w stylu „normalnie” albo „dobrze”, tylko gdy miał coś na sumieniu wkurzał się o to pytanie.
- Nic – rzucił bez namysły. Była to już instynktowna odpowiedź, jednak teraz była ona nie na miejscu, bo tak czy inaczej, musi pokazać tę cholerną kartkę do podpisania. Zastanawiał się chwilę, czy nie lepiej zostawić tego profesorowi Iruce.. W końcu jeżeli on nie da tej kartki do podpisu, to on i tak zadzwoni. Ale z drugiej strony kobieta może mieć pretensje o to, że sam się nie przyznał gdy pytała.
- No słucham? - i tak wiedziała, że coś tu nie gra. Za dobrze znała swoje dziecko. Hidan zrezygnowany wyjął kartkę z kieszeni. Rozłożył ją, bo była pozwijana i położył na ladzie przytrzymując ją dłonią, jednocześnie zakrywając to co profesor na niej napisał. Miho, tak się nazywała matka Hidana, sięgnęła po kartkę, ale szarowłosy zbyt mocno ją trzymał. Nie chciała również za nią szarpać, bo mogłaby się rozerwać. - Hiadan, daj spokój.
- Co ja robię? Po prostu podpisz.. - zostawił akurat miejsce na podpis, więc nie widział problemu.
- Przecież i tak się dowiem co zrobiłeś
- Nie z tej kartki - Wiedział, że na kartce napisana jest tylko godzina spotkania i sala w której spotkanie ma się odbyć. Mimo to jeśli odda podpisaną kartkę, bez wiedzy rodzicielki gdzie i kiedy co ma być, tak więc nie tylko opóźni swój ochrzan, ale również dzwonienie nauczyciela do jego mamy.
- Hidan! - krzyknęła zdenerwowana. Nie będzie się z nim siłować.
- Przecież możesz podpisać
- Daj mi tę kartkę – wyciągnęła rękę po daną rzecz, patrząc nieustępliwie na syna. Hidan również nie poddawał się tak łatwo, to też przez chwilę walczyli na spojrzenia. Jednak jak to zazwyczaj bywało szarowłosy przegrywał. Nikt nie wygra ze stanowczym i ostrym spojrzeniem jego matki. Oderwał dłoń od kartki i przysunął ją bliżej kobiety. Miho wzięła ją do ręki, przeczytała a później podpisała.
- Powiedz coś znowu narobił? - westchnęła, oddając mu kartkę. - I dlaczego tak pomiąłeś kartkę, jak ty to teraz oddasz, takie niechlujne.. wstyd. - mógłby bardziej przykładać się do estetyki.
- Jaka kartka, takie traktowanie.. I tak dowiesz się jutro, nie muszę ci mówić. Miałaś dzwonić po pizze – próbował zmienić temat.
- Wolę się dowiedzieć od ciebie – skrzyżowała ręce na piersi. Skoro jego wychowawca wzywa ją do szkoły, to naprawdę musiał sprawić nie lada kłopot.
- A ja wolę milczeć – był uparty. Przyznawanie się do błędów nie było w jego stylu. Zdecydowanie wolał już gdy ktoś na niego doniósł, przynajmniej wtedy oszczędzał sobie tłumaczenia co takiego dokładnie zrobił.
- Nie podoba mi się twój ton – stwierdziła podchodząc bliżej lady. - Powinieneś przeprosić i okazać skruchę, a ty jeszcze śmiesz się tak odzywać. Tak bezczelnie. - Tego Hidan nie znosił, jej kazań. Dobrze wiedział, że miała rację. Był bezczelny, ale trudno mu było okazać pokorę. Starał się właśnie tego nie okazywać. Trwało długie milczenie, a Hidan nie powiedział nic, choć bardzo liczyła na to, że przeprosi. Choć raz mógłby przeprosić bez kłótni, tak po prostu z dobrych chęci. - Oddaj telefon – wyciągnęła rękę w stronę syna. Chłopak uniósł na nią wzrok.
- Jeszcze nie wiesz co zrobiłem?
- Domyślam się, że coś bardzo głupiego – Była nieugięta. Nie chciała krzywdy dla syna, ale bała się że jak tak dalej będzie się zachowywał, to jego przyszłość nie będzie ciekawa. Nie chciała by wyrósł na kogoś, kto źle traktuje innych. Martwiła się. Wiedziała, że uwielbia swój telefon, dlatego też postanowiła mu go zabrać. Bolało ją to, że musi na niego krzyczeć, ale powtarzała sobie, że to przecież dla jego dobra. Miała nadzieję, że to zrozumie.
- A jeżeli nie? - nie był chętny do oddawania swojej komórki. Dostał ją od ojca, była cholernie droga, obiecał że będzie o nią dbał. I tak właśnie robi. Bardziej troszczy się o swój telefon niż ludzi.
- Oddaj - nie miała zamiaru ustąpić. Hidan zmarszczył brwi wkurzony tym, że chce mu zabrać akurat to. Niech sobie weźmie coś innego. Chciałby tak powiedzieć, ale nie będzie pogarszać sprawy. Nerwowym ruchem wyjął swojego smartfona i położył go na ladzie, po czym wstał z krzesła i udał się do swojego pokoju. 


Od Autorki: No to was załatwiłam jeszcze dłuższym rozdziałem xD Nie bijecie T-T No taki wyszedł.. nie chciałam niczego skracać na siłę, ani też wydłuużać, dlatego jest jaki jest. Mam nadzieję, że dotrwaliście do jego końca :) Jeśli tak to Wielkie Dzięki :D
Wiem, wiem, prawie miesięczna przerwa między rozdziałami O: Ten czas tak szybko zleciał, że myślałam, że minął dopiero drugi tydzień -_- Ja i moje poczucie czasu. W każdym razie ten miesiac nie był specjalnie produktywny, więc muszę wziąć się w garść i zacząć sumiennie i regularnie pisać! O tak, musi być  właśnie tak xD
I oczywiście podziękowania za to że czytacie, i że komentujecie <3
Jesteście moim powerem! :D 


Jak tam wasze zdrówko? :D

Bo moje średnio :< Rozchorowałam się i już tydzień mnie trzyma T-T
Jak ja nie lubię chorować! >.< Szczególnie złośliwie przechodzę przeziębienia, więc jest to dla mnie wielkie utrapienie. Dlatego nigdy nie lubiłam chorować, wolałam chodzić do szkoły O:
Dziwna ja. xD

A na gifie mój MONŻ Leluch xD
Ja i moja porąbana dziecinna mózgownica ^^'' 
Ale teraz mogę zwalić wszystko na chorobę, mwuahaha x) 



6 komentarzy:

  1. Bardzo fajny rozdział i nareszcie będzie dużo Hatake! Z tego chyba najbardziej się cieszę. xD Nie wiem czemu, ale jak Sasori przyszedł na ten komisariat i rozmawiał z Kakashim, to cały czas się śmiałam. xD
    Najbardziej rozśmieszyło mnie to:
    "A co z babcią? - dodał po chwili.
    - Z babcią? - nie wiedział czemu o nią pyta, być może z grzeczności. - Dobrze, zdrowa jest."
    Przez kilka minut się z tego śmiałam. xD
    Znam to poczucie czasu. ;_; Ja za każdym razem mówię sobie, że napiszę rozdział, a tu mija tydzień, dwa tygodnie, miesiąc i nawet nie wiem kiedy. ;_;
    Zdrowia! :3 Ja tam się cieszę, bo praktycznie nie choruję, a jak już to 2 dni i jestem zdrowa. xD
    Weny! xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No bo ten czas tak szybko leci, że to jest jakieś przegięcie normalnie O:
      Cieszę się, że rozdział się podobał ^^
      Dziękuję! :D Weny nigdy za wiele, zwłaszcza teraz gdy jej brak. :P

      Usuń
  2. Ha! Sasori jednak nie zidiociał! Wiedziałam że wykorzysta znajomości! Skubany ma kumpli w policji ;-; Zazdro!
    Ale od początku. Dei <3 Zaczynają się zaprzyjaźniać z Saso*w* nareeeeszcie *w* Już czuje tych przyszłych best frendsów! XD Ale szczerze powiem że gdyby na przykład zamiast Deia najlepszym kumplem Saso został... Hidan wcale bym się nie pogniewała :P To by było takie: WOW! Oni się tak nie lubili a teraz takie koleżki! WOOOOW!! XDD Ogólnie Hidana tu lubie (powtarzam się, wiem.) bo on taki zły i w ogóle! I nareszcie się wyjaśniły te jego problemy w domu. Myślałam że to będzie jakaś większa afera ale nie narzekam. Siwy może to inaczej przeżywać itd.. Po za tym ma bardzo fajną mamę. Od razu ją polubiłam, jest BARDZO wyrozumiała w stosunku do niego i się powinien cieszyć :P
    I jeszcze go prawie ze szkoły wyrzucili.. dużo się działo w tym rozdziale.. XD Ale Iruka spoko gość mu darował. +100 do charyzmy!
    Sasori siwego wsypał z tą przeróbką.. xc ale w sumie mu się należało.. biednego skorpionka tak męczyć! Chamstwo! Hah a jak się Hidan wykłócał z Iruką że przeróbka jest idealna XD "Profesjonalnie zrobiona!" XD Ten to nie wie kiedy zamknąć ryja :P
    Konan&Yahiko&Nagato. Ajajaj ich to się nie da nie lubić! Konan ciągle ofochana (Dobrze!) a Nagato tylko takie; stary, daj jej czas! Pfff do Yahiko takie teksty? Przecież to niemożliwe jest XD A teraz sobie jeszcze Nagato problemów narobi.. good job!
    Kakashi wymiata! Inspektor Hatake mnie rozbraja xd Cała ich rozmowa na komisariacie była według mnie tak dziecinna i bezsensowna że aż trudno sobie to wyobrazić :D Najlepszy moment to bezsprzecznie:

    - A jak ci będę płacił sto jenów? - zapytał energicznie.

    - Nie przyjmuję łapówek. Po za tym co ja sobie kupię za to sto jenów? Paczkę chusteczek do nosa? - Co on go szantażuje taką sumą? To się nawet najbardziej chytry na kasę człowiek na to nie skusi.

    - Możesz co innego. Tyle kosztują prezerwatywy. - Gdyby Kakashi miał teraz w ustach picie to na pewno by je wypluł albo by się nim udławił.

    Hahahahaha też bym się udławiła XDD Śmiałam się jak głupia kiedy to po raz pierwszy czytałam. A po tym jeszcze te przemyślenia Kakashiego:

    Czyżby uważał, że w wolnych chwilach robi właśnie to. A może na odwrót, może sądzi, że właśnie ma tego za mało..

    Nie no padłam XDD Kto jak kto ale Saso wie jak się targować!
    I udało mu się! Wywalczył lekcje samoobrony raz w tygodniu za darmolca! Temu to tylko zazdrościć.. (A Kakasiemu współczuć xD)
    Już się nie mogę doczekać tych lekcji. Ale jeszcze lepiej będzie kiedy Hidan na własnej skórze pozna rezultaty! Będą wciry! XD
    Co do długości rozdziałów: NIE NARZEKAJ ŻE ZA DŁUGIE! IM DŁUŻSZE TYM LEPSZE!! ;D ;D

    No to chyba na tyle.. Czekam cierpliwie na następny rozdział i życzę duuuuuuużo weny! Pozdrawiam! ;*
    Ps; ZDROWIA, ZDROWIA I JESZCZE RAZ ZDROWIA! ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaraz, zaraz xD z Hidanem jeszcze się wszystko do końca nie wyjaśniło ;p To znaczy, dalszej części już się mniej więcej można domyślić, ale i tak nie wszystko opisałam w tym rozdziale :P
      Sasori taki uparty, a Kakashi wcale nie lepszy O.o Trudno im się chyba będzie dogadać, oj trudno xD
      Dziękuję Ci Bardzo! :D

      Usuń
  3. Ohayo!!! :D
    Matko święta, nikt się nie spóźnia z komentarzami, jak ja xD ale wiedz, że to wszystko twoja wina xD Tak zajebiście piszesz, że miałam doła, a z tego doła narodziły się pokłady weny, chęci i pomysłów, z których musiałam niezwłocznie skorzystać :) Dlatego pisz więcej takich genialnych notek, bo patrz jak dobrze na mnie działają xD Chyba największą motywacją na komentarze jest dodanie mi roboty xD cóż ja tam się cieszę i dzisiaj cię oficjalnie narobię, nie? :P
    Zaczynam!
    Deidara w końcu przejrzał na oczy i dostrzegł w Sasorim swojego najlepszego przyszłego przyjaciela, znaczy chyba, nie wiem co szykujesz, ale mam nadzieje, że właśnie skończą jako przyjaciele :P No i wstawił się za nim u Hidana, a to najwyraźniej wymaga nie byle odwagi :D Potem ten opis zachowania Hidana… no powiem ci, że nawet do mnie trochę przemówił, ale nie, nie wybaczyłam mu świństwa, które zrobił Saso! >.<
    Jeeee, biedny Saso XD Taki fail XD chciał być mądry, a wyszło jak zwykle XD miałam kiedyś podobną sytuacje jak podpowiadałam koledze w odpowiedzi, dostał tróję, ale nauczycielka zauważyła, że mu podpowiadam i wzięła mnie do odpowiedzi, a nic nie umiałam, co innego czytać odpowiedzi z zeszytu! Dostałam ledwo dwóję :< stare dzieje… xD niezłe przesłuchanie u dyrektora o.O Złamali Saso! Szok :P myślałam, że to będzie na zasadzie, że nic nie powie, to zaimponuje Hidanowi i zaczną się frendzić – ale widzę, że szykujesz coś oryginalniejszego :D
    Zauważyłam jeden błąd :P
    „Na dachu siedziała trójka przyjaciół. Konan i Nagato, którzy zajadali tu swoje obento, przyniesione z domu.” <- Jak to trójka skoro jest ich dwóch? No chyba, że drugie śniadanie to też przyjaciel, no to sorry xD zawsze mi się podobało te kreacje śniadaniowe, ale jezu, nie chciało by mi się, byłabym bardzo leniwą matką xD No i Yahiko nadal jest w kręgu nienawiści Konan xD ale jako jedyny biega za jej przebaczeniem, więc powinno to do niej przemówić :P zamiast tego jeszcze wykorzystuje dobre serce Nagato – rzecz jasna w tyłku ma jego rady i niech postępuje jak mówi xD
    Ojejku, jak mi się podobała ta rozmowa Iruki z Hidanem *___* Podoba mi się u ciebie to, że aż czuć różnicę wieku między postaciami, ja muszę nad tym baaardzo popracować XD wracając, Iruka to ładnie pojechał z tym, że gołym okiem widać przeróbkę, straszne, a Hidan taki był z siebie dumny xD w ogóle wychowawca bardzo wierzy w swoich uczniów, skoro już wcześniej ubłagał Tsunade aby go nie wyrzucała, a tego musiał sprytnie podejść xD choć Hidan starał się wykaraskać z obietnic :P Zobaczymy jak będzie wyglądać jego zmiana i czy w ogóle nastąpi :P
    Potem ta cała akcja na komisariacie mnie po prostu zniszczyła XDDD Saso powinien być w przyszłości negocjatorem xD Kakashi się ładnie zdziwił na wieść, że ma gościa, ale widząc Saso najwidoczniej wolał go nie mieć xD no, ale jak to przystało na policjanta, pomagał xD fajna była ta ich rozmowa zaczęła się od rozkazu, potem jakieś przekupstwo (tu sądziłam, że Kakashi mu pogrozi więzieniem za przekupienie policjanta na służbie xD) no a na końcu już poprosił – i twardzielowi zmiękło serducho xD w ogóle 100jenów i skojarzenia – paczka chusteczek do nosa i prezerwatywy xDD no Kakashi gołym okiem widać czego brakuje w twoim życiu :P
    „- A co z babcią? - dodał po chwili.
    - Z babcią? - nie wiedział czemu o nią pyta, być może z grzeczności.” <- LECI NA NIĄ ( ͡° ͜ʖ ͡°) XDDDD
    Już wiemy na kogo zużyje prezerwatywy xD a tak poważnie to to było fajne, mam nadzieje, że im te lekcje wyjdą xD
    No i odwiedzamy Hidana, boziu jaką on ma kochaną mamę <3 a ja myślałam, że będzie jedną z tych co się stale wydzierają na dzieci i przeszkadza im choćby ich oddech :P ale najwyraźniej to ojczym Hidana ma brudno za uszami, no ale muszę poczekać na ewentualne potwierdzenie x) to jak się z nią droczył z tym papierkiem było takie lajtowe xD ja bym dawno dostała po dupie xD bo za czasów mojego wychowania nie było bezstresowego wychowania xD
    Dobra to ja lecę na dalszą część, nie? ale skomentuje pewnie wieczorem ^^”
    ŻYCZĘ DUŻO WENY, CZASU I OCHOTY NA PISANIE :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam,
    jak widać informacja o wydaleniu podziałała na Peina, choć mam nadzieję, ze już nie będzie zaczepiał Saaoriego, no i zgodził się Kakashi go trenować, choć mam pewną wizję Sasori udaje się na cmentarz i tam go widzi Pein...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń