Czerwonowłosy chłopak ubrany w
szkolny mundurek siedział na wzgórzu pokrytym zieloną trawą. Choć
jesień zbliżała się nie ubłagalnie szybko, ta trawa wciąż była
jeszcze soczyście zielona, a z pagórka widać było niewielkie
jezioro, w którym pływały łabędzie i kaczki. Było to bardzo
ciche miejsce, z daleka od miejskiego harmidru, ludzie przychodzili
tu głównie łowić ryby, tak jak ten staruszek, który właśnie
siedział pod jednym z drzew z wędką w ręku. Na oczy miał
nasunięty kapelusz, siedział w pozycji półleżącej, opierając
się plecami o konar drzewa. Z daleka Sasori nie widział go
dokładnie, ale mógłby przysiąc, że dziadzio po prostu sobie śpi.
Nie rozumiał, jak można tak cierpliwie czekać aż jakaś ryba
postanowi się złapać na haczyk. To była zbyt nużąca i nudna
robota jak dla niego, nigdy tego nie robił i nawet nie miał
zamiaru, ale ten starszy pan siedzący pod drzewem z wędką w ręku,
wydawał się taki spokojny i niczym nie strudzony, że przez chwilę
pomyślał, że łowienie ryb to najbardziej bezproblemowy i
opłacalny zawód świata, a zwłaszcza w Japonii, gdzie prawie każdy
Japończyk w swoim dziennym menu ma rybę. Myśląc nad tym chwilę,
położył się na trawie, z rękami założonymi za głowę. Niebo
było błękitne, a po nim płynęły puszyste białe obłoki. Pewnie
jego babcia zrobiła by mu raban o to, że nie ma już upałów, i że
leżenie na ziemi może kosztować go przeziębienie lub jakieś
zapalenie. Nie było jednak specjalnie zimno, dlatego też nawet nie
zaprzątał sobie głowy, martwieniem się o jakieś przeziębienia.
Siedział już tutaj dobre trzy godziny, wcześniej był w salonie
gier, gdzie wydał swoje pieniądze, które babcia dała mu do
szkoły. I tak zleciało mu razem pięć godzin. Były to jego
pierwsze wagary, bo w szkole prywatnej nigdy nie był na wagarach i
to nie tylko dlatego, że nie można było, ale dlatego że lubił
tamtą szkołę i nie czuł potrzeby by z niej uciekać. W tej
szkole... nie miał zamiaru spotkać się znowu oko w oko z Hidanem.
Nie chciał na niego patrzeć... tak sobie wmawiał, ale prawdą było
to, że się bał. Bał się, że znów się go czepi i pobije. Nie
wiedział za co musiał tak cierpieć, zadawał sobie pytanie, czy on
jest jakiś inny? Przecież wcześniej nie był przez nikogo
znienawidzony, choć zdarzało mu się pyskować do wielu
silniejszych od siebie osób, ale wtedy jego przyjaciel zawsze stawał
w jego obronie. Teraz twierdził, że była to głupota, że tak
pozwalał Komushiemu narażać się za niego. Wyciągnął telefon z
kieszeni i spojrzał na godzinę. Stwierdził, że pora wracać do
domu, mniej więcej o tej porze kończy lekcje, a za nim dotrze to
będzie akurat na godzinę na którą przeważnie wraca. Miał
nadzieję, że babcia niczego nie będzie podejrzewać. Wstał,
przeciągnął się ostatni raz rzucił spojrzenie na staruszka,
który to właśnie siłował się z jakąś rybą, po czym chwycił
torbę z ziemi, odwrócił się i poszedł w stronę domu.
- Gdzie byłeś? – zapytała Chiyo,
gdy tylko zdążył wejść do domu. Kobieta stała z rękami na
piersi, nerwowo tupiąc nogą o podłogę. Chłopak poczuł nie miłe
uczucie w żołądku, które zawsze mu towarzyszyło gdy musiał się
z czegoś tłumaczyć rodzicom, a wiedział, że zrobił źle.
- W szkole – silił się na ton, który
nie zdradzi jego kłamstwa.
- Nie prawda – stwierdziła, patrząc
na niego surowo. - Gdzie byłeś naprawdę? - domagała się prawdy.
Dobrze wiedziała, że ją kłamie, nie podobało jej się
postępowanie wnuka, a już szczególnie nie tolerowała kłamstwa.
- Mówiłem.. w szkole – kolejny raz
okłamał babcię, zdejmując szkolną torbę, nie zdając sobie
sprawy, że babci już nie może oszukać. Gdyby wiedział, co ona
wie, nie odważył by się tak bezczelnie kłamać.
- Nie było cię w szkole! - krzyknęła,
zdenerwowana jego tak łatwym podejściem do oszukiwania jej. -
Dzwonił twój wychowawca, nie było cię w szkole. - Sasori otworzył
szerzej oczy. Jednak babcia się o wszystkim dowiedziała..
Spodziewał się, że to się może zdążyć ale liczył na to, że
w szkołach państwowych nie przejmują się aż tak bardzo
wagarowaniem uczniów. Nic nie odpowiedział babci, odwrócił tylko
wzrok, gdyż wymówki już mu się skończyły i było mu zwyczajnie
głupio. Teraz jak nakryła go na kłamstwie, będzie mu trudniej
znajdować wiarygodne wymówki, choć dobrze wiedział, że nie
powinien kłamać, ale nie miał pojęcia jak inaczej oszczędzić
sobie kłopotów ze strony babci.
- Już ci się szkołą znudziła? -
kontynuowała zdenerwowana Chiyo. - Wagarów ci się zachciało?
Zastanów się co robisz. Szkoła jest bardzo ważna, to twoja
przyszłość! - jak on nie znosił takiej gadaniny. Szkoła to twoja
przyszłość. Był pewien że nie tylko dzięki szkole ludzie
osiągają sukcesy. To kwestia szczęścia i uporu, oraz silnej woli.
Takie było jego zdanie, ale nie zamierzał kłócić się o to z
babcią, postanowił dalej milczeć. Do czasu.
- Nie będzie dziś komputera –
zadecydowała, na co Sasori momentalnie zareagował.
- Dlaczego? Nie dość że mogę
korzystać z niego tylko przez dwie godziny, to jeszcze mi to
odbierasz? - wolałby dostać szlaban na wychodzenie, teraz gdy nie
miał się z kim kolegować, nie robiło mu to różnicy czy wychodzi
czy nie. Staruszka jednak dobrze o tym wiedziała, lecz uważała, że
brak komputera przez jeden dzień to i tak za mało.
- Przestań narzekać i idź do kąta –
Usłyszawszy to Sasori zaniemówił. Ile on ma lat? Sześć? Ta jego
babcia była jakaś zacofana. W kącie to on może stał jak był w
przedszkolu, ale nie w tym wieku.
- Ale.. bo... to nie... pff...
nieważne.. – pokręcił głową z niedowierzaniem. Widząc
nieustępliwą minę babci postanowił udać się do kąta, choć
wydawało mu się to dziwnie upokarzające. Traktowała go jak
dziecko, nie podobało mu się to. - Nasikam do tego kąta – rzucił
w złości, jakby to miało coś zmienić.
- Rób co chcesz, najwyżej będziesz to
sprzątał – powiedziała i poszła do kuchni. Sasori zbeształ ją
wzrokiem. Stara baba zniweczyła jego niecne plany. Udał się do
kąta między telewizorem, a oknem i stanął przodem do ściany. Do
kitu za takimi wagarami. Teraz miał tylko nadzieję, że nie będzie
musiał stać tutaj za długo.
Wybiła godzina siedemnasta
trzydzieści i większość uczniów dopiero teraz zaczęła
opuszczać budynek szkoły. Wielu zostawało na zajęciach poza
lekcyjnych, a niektórzy po prostu odbywali karę siedząc w klasie
po lekcjach. Nagato, który uczęszczał na dodatkowe lekcje
kaligrafii, również szykował się do wyjścia. Ubierał właśnie
swoją cienką kurtkę, przy okazji żegnając się z kolegami i
koleżankami z klubu. Interesował się kaligrafią, sztuką było
stworzyć napis tak oryginalny, a jednocześnie piękny by ludzie się
nim zachwycali. Choć piękność w tym wypadku miała dwojakie
znaczenie. Nie mógł się doczekać aż wróci do domu i będzie
mógł przejrzeć magazyn o kaligrafii, który pożyczył my Itachi,
choć sam czarnowłosy absolutnie się tym nie interesował,
wygrzebał jakieś stare zżółknięte pismo, które niegdyś
należało do jego dziadka. Kaligrafia się nie starzała, można
było czerpać inspirację od najstarszych pokoleń i mieszać stare
style z tymi nowymi, wtedy mogło wyjść coś oryginalnego i
abstrakcyjnego. Choć nie było to takie łatwe, jak mogło by się
wydawać. Yahiko nigdy nie mógł pojąć co Nagato widzi w tych
znakach. Rudowłosy docenia kaligrafistów, bo on również, jak i
niemal każdy w Japonii dostrzegał w tym sztukę, jednak dla niego
było to tak nudne zajęcie, że gapienie się na sufit było
ciekawsze. Nagato próbował nawet nauczyć przyjaciela kaligrafii,
ale Yahiko za każdym razem trafiał szlag, gdy okazywało, że jego
kaligrafia jest beznadziejna. Nie miał do tego smykałki, dlatego
też Nagato już nigdy więcej nie próbował go do niej przekonywać.
Gdy tylko zmienił buty, wyszedł ze szkoły kierując się prosto do
domu. Nie był jedyny z paczki swoich przyjaciół, który
uczestniczył w zajęciach poza lekcyjnych. Właściwie nie wiele
było osób w szkole, które na nie, nie uczęszczały. Konan zawsze
zostawała w klubie literackim, gdyż uwielbiała czytać książki i
potem o nich rozmawiać. A raczej nie mogła liczyć na rozmowę o
książkach w gronie swoich przyjaciół. Yahiko, należał do klubu
modelarskiego. Od dziecka uwielbiał wszystko co dało się składać,
łączyć i rozwalać. Hidan, należał do drużyny Baseballowej.
Grał na pozycji miotacza i świetnie sobie radził. Szarowłosy
należał do osób, które najchętniej nie uczestniczyłyby w
żadnych zajęciach, ale nie lubił wracać do domu zbyt wcześnie.
Itachi, należał do klubu karate. Interesował się sztukami walki
od dziecka, a tą pasję zaszczepił w nim ojciec, który posłał go
na pierwsze zajęcia, w drugiej klasie podstawówki. A Deidara...
Deidara, nie uczęszczał na żadne zajęcia. Nie tylko dlatego, że
nie miał ochoty, ani obowiązku, bo uczył się całkiem dobrze, ale
też dlatego, że często pomagał rodzicom w restauracji.
Po dwudziestu minutach drogi,
Nagato był już w domu. Mieszkał w piętrowym domu, razem z
rodzicami i dwiema siostrami. Wielokrotnie marzył by mieć brata, bo
siostry potrafiły doprowadzać go do szału, zwłaszcza ta młodsza.
- Wróciłem - oznajmił od progu
zdejmując kurtkę i buty.
- Obiad będzie za półgodziny –
usłyszał miły głos mamy dochodzący z kuchni. Zawsze jedli
później, bo ojciec pracował do osiemnastej, a kobieta lubiła, gdy
wszyscy wspólnie siedzieli przy stole.
- W porządku – rzucił zaglądając
na chwilę do kuchni, by przywitać się z rodzicielką. Po tym
wszedł na górę do swojego pokoju. Zasunął za sobą drzwi,
otworzył okno, by napuścić trochę świeżego powietrza, po czym
wyjął z torby magazyn o kaligrafii i siadając przy biurku zaczął
go przeglądać. Niedługo cieszył się tą ciszą i spokojem, bo
zaraz drzwi od jego pokoju odsunęły się głośno, a w nich stanęła
jego młodsza siostra. Spojrzał na nią pretensjonalnie. Dlaczego
ona zawsze musi mu przeszkadzać? Była strasznie ciekawska i
irytująca.
- Co robisz? - zapytała, od razu do
niego dobijając. Zajrzała do starego czasopisma, zaciekawiona, co
też takiego ogląda jej brat. On od razu zakrył kartki łokciami,
tak by nic nie widziała. Nie była to żadna tajemnica, ale lubił
się z nią troszeczkę podrażnić, w końcu była jego młodszą
siostrą, to rola starszego brata.
- Uczę się – odpowiedział, chcąc
ją zbyć.
- Kłamiesz. I tak widziałam co to -
dziesięciolatka pokazała mu język. - Pograjmy w coś – zażądała.
Parę godzin czekała, aż wreszcie przyjdzie i będzie mógł
towarzyszyć jej w jakiejś grze.
- Później – powiedział, wracając
do swojej lektury. Prawie codziennie z nią grał, jak nie w gry
planszowe, to na konsoli. Była maniaczką gier. Często grali w gry
całą rodziną, była to już ich taka rodzinna tradycja, która
zacieśniała więzy.
- Teraz – chciała grać teraz, a jej
głupi brat woli oglądać jakieś krzywe znaki w jakieś
średniowiecznej gazecie. Tyle na niego czekała, tak się cieszyła,
że będzie mogła z nim zagrać, a on od razu do pokoju i jakby go
znów nie było. Nie zareagował na jej słowa, więc chwyciła go za
rękę i zaczęła ciągnąć. Postanowiła działać siłą.
- Karin, przestań.. - wyrwał rękę z
jej uścisku, patrząc na nią marszcząc brwi. Dlaczego ona zawsze
musi mu przeszkadzać? Co za różnica czy zagra z nią teraz czy
później. Chociaż później zapewne by się uczył i nie miał by
na to czasu.
- Jeśli nie zagrasz to powiem mamie co
widziałam – oznajmiła oburzona postawą jej brata. Chłopak
spojrzał na nią niezrozumiale.
- Co widziałaś? - wolał wiedzieć, co
takiego widziała za nim jej odmówi. Nie chciał się w nic
wpakować, nie lubił mieć problemów i unikał ich jak ognia. Nie
często mu to jednak groziło, bo zazwyczaj był grzecznym i
spokojnym nastolatkiem.
- Widziałam, jak oglądasz gołe panie
w komputerze – powiedziała dumna ze swojego szantażu. Jak to
dobrze, że wczorajszej nocy zachciało jej się siku i idąc do
łazienki, przez przypadek zobaczyła monitor komputera na którym
widniały nagie kobiety. Nie przyglądała się długo, bo w ogóle
ją to nie interesowało, ale widziała co widziała i to jej
wystarczy. Słysząc jej słowa, na twarzy Nagato pojawiły się
nieznaczne rumieńce.
- Nie prawda.. nie oglądam takich
rzeczy – jego siostra nie miała dowodów, mimo to sam fakt, że
ona to widziała, zawstydzał go.
- Przecież widziałam – upierała
się. - Mama cie skrzyczy, bo nie można oglądać takich zboczonych
rzeczy – Nawet nie wiedział, że jego siostra zna takie słowa jak
„zboczenia” ale co prawda miała już dziesięć lat, a on w jej
wieku też już znał to pojęcie.
- To nie były zboczone rzeczy.. -
starał się usprawiedliwić, szukając w głowie jakiejś wymówki.
- Uczyłem się.. biologii, o anatomii człowieka. Musiałaś się
pomylić, to nie było nic zboczonego - zapewniał ją, siląc się
na najbardziej naturalny ton. Nie lubił oszukiwać, ale w tym
wypadku nie miał wyjścia. Kto normalny przyznał by się siostrze
czy rodzicom, a zwłaszcza matce, do oglądania pornografii. Nawet
ktoś tak prawdomówny jak Nagato, nie zrobiłby tego. Co prawda
zdarzały mu się drobne kłamstewka, gdy drażnił się z Karin, ale
zazwyczaj one zaraz wychodziły na jaw, a on miał zawsze ubaw, że
mu uwierzyła.
- Mama sprawdzi historie – powiedziała
pewna, że wygrała. Co ta jego siostra taka nie poważna? Przecież
to oczywiste, że zawsze gdy przegląda takie strony, usuwa historię.
Tym razem też to zrobił. A może jednak nie? Nie pamiętał.
Usunął, czy nie usunął? Takie pytanie pojawiło się w jego
głowie. Był niemal pewien, że to zrobił, ale nie miał też stu
procentowej pewności, po prostu nie pamiętał. Jak mógł
zapomnieć? Przecież to było wczoraj w nocy, całkiem niedawno.
Dlaczego czasami zapomina się tak oczywistych rzeczy? I to zawsze
wtedy gdy tak bardzo chciałby to pamiętać.
- W porządku, niech sprawdzi –
powiedział udając, że wcale się tym nie przejmuje. Jeśli będzie
obojętny i pewny siebie, to siostra może uzna, że nie warto mówić
mamie. Tak przynajmniej myślał.
- Maaaamooooooo! - wydarła się na cały
dom. Nagato momentalnie wstał z krzesła.
- Dobra! Zagram z tobą.. - zgodził
się. Z taką siostrą to nic nie można sobie zaplanować, naprawdę
czasami strasznie go wkurzała.
- Świetnie – uśmiechnęła się do
niego zadowolona, że wyszło na jej. Pierwsza wyszła z pokoju, on
westchnął i ruszył za nią. Następnym razem będzie musiał
zapisywać czy usuwał tę historię czy nie.
Minął tydzień. Chcąc nie chcąc
Sasori musiał chodzić do szkoły. Jeśli by nie poszedł zapewne
znów sterczał by w kącie całe półgodziny, a babcia zdenerwowała
by się jeszcze bardziej. Była stara, pomyślał, że może lepiej
już jej tak nie denerwować, nie chciałby żeby dostała zawału.
Wcześniej nie sądził, że potrafi aż tak się wkurzyć. Nie
rozumiał, dlaczego tak bardzo zależy jej na tym czy on chodzi do
szkoły czy nie. Przecież to jego sprawa, to jego wykształcenie,
nie jej. Nie złościła się tak, nawet wtedy gdy przyłapała go na
siedzeniu przy komputerze po nocach. A przecież złamał zasadę,
powinna być wściekła. Zupełnie jej nie rozumiał, różnica
pokoleń go przerażała. Bo sądził, że w tym leży problem. Od
tamtej pory nie poszedł na wagary, chodził sumiennie do szkoły
przez kolejne dni. Jak zwykle unikał Hidana i jego kolegów, ale oni
ponownie nie zwracali na niego uwagi, lecz tym razem już wiedział,
że to tylko taka zagrywka by pomyślał sobie, że dali mu spokój.
Był pewien, że pewnego dnia znowu się go czepią. Konan miała ich
na oku za każdym razem, gdy była w pobliżu, ale widząc że od
tygodnia nic Akasunie nie robią, stwierdziła, że nie ma się już
o co martwić, tak więc przestała być przewrażliwiona na tym
punkcie. Zbliżały się egzaminy, więc nauczyciele kładli duży
nacisk na naukę. Czerwonowłosy radził sobie nie najlepiej, szybko
zapominał nowo nauczonych tematów, głównie dlatego, że
niedokładnie słuchał na lekcji, nie odrabiał prac domowych, i w
ciągu jednego tygodnia uzbierał dwie jedynki. Nie podobało się to
wychowawcy klasy drugiej, profesorowi Iruce, dlatego też wezwał
chłopaka na długiej przerwie do pokoju nauczycielskiego. Sasori
stał z rękami w kieszeni przy biurku nauczyciela, i czekał aż ten
skończy szukać jakiś papierów w szufladzie. Po niecałej minucie
Iruka wyjął kartkę z ocenami chłopca.
- Ręce – upomniał go, gdy tylko
zwrócił swój wzrok ku niemu. Sasori z grymasem na twarzy wyjął
ręce z kieszeni spodni. Nie dość, że zabiera mu przerwę, to
jeszcze zabrania stać tak jak lubi. Wiedział, ze to niekulturalnie,
ale czasami po prostu się zapominał.
- Spójrz – podał mu kartkę z
ocenami. - Tak się prezentują twoje oceny – Sasori chwilę
patrzył na profesora, po czym przeniósł wzrok na kartkę.
- To tylko dwie jedynki.. - powiedział
po chwili milczenia. Lepsze dwie niż pięć. Tak uważał.
- Jak na razie dwie. Jak myślisz?
Będzie więcej? - Sasori ponownie spojrzał na wychowawcę i
wzruszył ramionami. - Ja myślę, że tak, bo w ogóle się nie
starasz.
- To nie takie proste.. - odwrócił
wzrok. Prawdą było, że nie lubił się uczyć, i zawsze liczył na
ud szczęścia, że może jakimś cudem napisze sprawdzian na dwóje,
albo tróje. Zresztą oceny nie były tak ważne, ważniejsze były
egzaminy, więc to nimi się bardziej przejmował.
- Jeśli potrzebujesz pomocy to
powiedz..
- Poradzę sobie – przerwał mu
zirytowany i odłożył kartkę na biurko. Iruka zmarszczył brwi.
Nie podobało mu się takie zachowanie.
- Weźmiesz tę kartkę do domu –
przysunął kartkę bliżej niego. - Dasz babci do podpisu i
przyniesiesz ją z powrotem do mnie. - rzucił stanowczo. Był
pewien, że jego babcia nawet nie wie o tych jedynkach, czas żeby
się dowiedziała i przypilnowała chłopaka w nauce.
- Ale...
- A od poniedziałku.. - przerwał mu. - ..będziesz zostawał po lekcjach na korepetycjach – oznajmił tonem nieznoszącym sprzeciwu. Był łagodnym i miłym nauczycielem, ale jeśli chodziło o dobro ucznia, czasami musiał zmienić ton, by dotarło. - Czy wszystko jasne?
- A od poniedziałku.. - przerwał mu. - ..będziesz zostawał po lekcjach na korepetycjach – oznajmił tonem nieznoszącym sprzeciwu. Był łagodnym i miłym nauczycielem, ale jeśli chodziło o dobro ucznia, czasami musiał zmienić ton, by dotarło. - Czy wszystko jasne?
- Tak... - odpowiedział ponuro,
niezadowolony z rozkazu profesora. Wziął kartę ocen i ukłonił
się lekko nauczycielowi, po czym wyszedł z pokoju nauczycielskiego.
Zasunął za sobą drzwi i westchnął ciężko. Cholerny Iruka..
Dlaczego tak na niego naciska? Wystarczyło, żeby powiedział mu, by
wziął się do roboty. Po co od razu jakieś głupie korepetycje.. I
do tego ta karta ocen. Spojrzał na swoje dwie jedynki wypisane na
kartce. Nie prezentowało się to dobrze. Nie wiele myśląc,
rozerwał kartkę na pół i wyrzucił do kosza.
Lekcja matematyki należała do
jego ulubionych przedmiotów, bo radził sobie z nią najlepiej.
Matematyka, to tylko cyferki, nie widział w tym nic trudnego.
Zapewne gdyby przykładał się do innych lekcji, nie miałby z nimi
większych problemów, jednak niechęć do nauki była zbyt silna.
Matematyka wchodziła mu szybko i łatwo to też nie musiał się
męczyć, dlatego ten przedmiot kojarzył mu się dobrze. Niestety
czasami i matematykę potrafił oblać, jeżeli nie uważał na
lekcjach, na których to pojawiały się nowe ćwiczenia. Po
matematyce przyszła pora na język Japoński, i jedyne co go na tej
lekcji pociągało, to młoda nauczycielka Kurenai. Była bardzo
ładna, lubił na nią patrzeć, zapewne nie tylko on. Zamiast
uważnie słuchać lekcji, on zawieszał wzrok na jej twarzy. Patrzył
na jej oczy, nos, usta, i myślał o rzeczach, o których tylko
chłopcy w jego wieku mogli myśleć. Następną i ostatnią lekcją
była muzyka. Co lekcje coś śpiewali, nie znosił tego. Nie lubił
śpiewać, bo krępowało go wtedy to, jak wszystkie koleżanki
zwracały na niego uwagę. Tak się w niego wpatrywały, aż w końcu
przestawały śpiewać, reszta klasy szła w ich ślady, aż w końcu
słychać było tylko czerwonowłosego, który milkł ostatni. Zawsze
się wtedy rumienił i starał się to ukryć. Chociaż bywało
zabawnie na lekcjach muzyki, gdy na przykład Hidan przerywał
śpiewanie innym, zaczynając śpiewać zupełnie inną piosenkę.
Klasa zazwyczaj wybuchała śmiechem, a nauczycielka zawsze
przywracała ich do porządku. O piętnastej trzydzieści, dźwięk
dzwonka oznajmił wszystkim koniec lekcji. Większość uczniów jak
zwykle zostawało na zajęcia dodatkowe, a niektórzy, tak jak Sasori
szli do domu. Jednak dla Sasoriego, był to ostatni dzień, w którym
wychodził ze szkoły o tej porze. Od poniedziałku będzie zmuszony chodzić
na głupie korepetycje. Zdawał sobie sprawę, że to wszystko po to
by mu pomóc, ale nie zmieniało to faktu, że były to kolejne
godziny nauki. Chował do szafki swoje szkolne obuwie, i gdy właśnie
miał zamknąć szafkę, ktoś go uprzedził. Pierwsze co ujrzał na
swojej szafce to czyjaś dłoń. Szybko odwrócił się za siebie,
uniósł wzrok i zobaczył szarowłosego we własnej osobie, który
opierał się o jego szafkę. Po swojej lewej stronie zobaczył
rudowłosego chłopaka, którego imienia nie pamiętał, i Deidare,
który to stał z rękami w kieszeni patrząc gdzieś w bok.
- Czego chcesz? - zapytał marszcząc
brwi. Miał już i tak nie najlepszy dzień, a ci idioci chcą mu go
jeszcze bardziej popsuć. Miał nadzieję, że tym razem uda mu się
wyjść z tego bezboleśnie.
- O, jaki zły. Nie wiedziałem, że tak
potrafisz – Hidan zignorował jego pytanie.
- Chyba zaczynamy go już wkurzać –
zabłysną spostrzegawczością Yahiko.
- No coś ty... - mruknął Akasuna, tak
by tego nie słyszeli.
- Hę? Co mówiłeś? - Szarowłosy
nadstawił uszu.
- Nic... Muszę już iść – zrobił
krok ku wyjściu z nadzieją, że puszczą go wolno. Hidan zniweczył
jego plan. Złapał go za koszulę, i przybił do szafek. Sasori
skrzywił się lekko, pod wpływem uderzenia.
- Pozwoliłem? - zapytał z mordem w
oczach. Czerwonowłosy patrzy z przerażeniem w jego oczy. Wydawały
się takie groźne i niebezpieczne. Jakby naprawdę chciał zrobić
mu krzywdę. Tylko dlaczego? Postanowił o to zapytać. Bał się, bo
mógł przecież za to oberwać. Hidana stać na wszystko, za głupie
pytanie, może stracić zęby, albo skończyć z połamaną kością.
Po chwili jednak zdobył się na odwagę.
- Dla...
- Zostaw Konan w spokoju – przerwał
mu rudowłosy. On również patrzył na Sasoriego wrogim spojrzeniem.
Nie podobało mu się to, że czerwonowłosy kręci się koło jego
miłości, i że Konan tak bardzo go lubi. Akasuna nie rozumiał skąd
taki rozkaz.
- Słyszałeś? - odezwał się
szarowłosy, gdy Sasori milczał dłuższą chwilę.
- Nic jej nie robię.. - odpowiedział
na swoje usprawiedliwienie. Tylko się kolegowali, nie mógł nawet
nazwać jej przyjaciółką, mieszkali koło siebie, czasami wracali
do domu razem, jednak mało kiedy. Ich znajomość ograniczała się
do wymiany paru zdań gdy się spotykali raz na jakiś czas.
- Nie obchodzi mnie to.. Po prostu ją
zostaw – zażądał Yahiko. Sasoreimu nie podobały się takie
rozkazy, bo należał do tej buntowniczej grupy ludzi. Nie lubił
rozkazów, już w szczególności nie lubił rozkazów od ludzi
których nie znosił. I kto wie czemu, być może dlatego że był
młody i zbyt dumny, zrobił jedną z głupszych rzeczy, jakie mógł
w tym momencie zrobić.
- Nie. - odpowiedział, z pewnością w
głosie. Mógłby na tym zakończyć, ale kontynuował. - Nie należy
do was, mogę z nią spędzać czas, nikt mi nie zabroni.
Deidara plasnął się dłonią w
czoło. Ten głupek sam się prosił o lanie. Niby nie powiedział
nic strasznego, ani obraźliwego, ale to wystarczyło żeby tamta
dwójka zagwarantowała mu liczne siniaki. Hidan nie lubił
sprzeciwów, choć jednocześnie jarało go to, czuł wtedy jakby...
większą chęć by temu komuś przywalić. Yahiko... był zwyczajnie
zazdrosny.
- Nie? - zapytał rudy, zaciskając
pięść.
- Nikt? - zaśmiał się Hidan. Spojrzał
na Yahiko i obaj zgodnie skinęli głowami. Rudowłosy chwycił
Sasoriego za ręce, wykręcając mu je do tyłu, by go unieruchomić.
Niespełna czternastolatek starał się wyrwać, ale było to
trudniejsze niż myślał. Każde silniejsze szarpnięcie powodowało
mu ból. Nie sądził, że rudy chłopak, który był wyższy tylko o
czoło, może mieć taką siłę.
- Dei.. - zaczął Hidan. - Idź stój
na czatach – spojrzał na przyjaciela, który jako jedyny nie
wtrącał się do tej zabawy.
- Dlaczego ja? - zapytał znudzony, na
samą myśl o tym jakie nudne zajęcie mu przydzielił.
- Dlatego, że tylko ty go nie bijesz...
chyba, że chcesz – patrzył na niego cierpliwe wyczekując
odpowiedzi.
- Nie chcę, nie mam ku temu powodów –
spojrzał na czerwonowłosego. Niezadowolone spojrzenie chłopaka wbite było w Hidana. Deidara domyślał się, że Sasori obserwował jego każdy ruch w obawie, że może w każdej chwili oberwać. Gdyby chłopak był trochę silniejszy... albo dużo
silniejszy, w końcu nie znał jego teraźniejszej siły, na pewno
łatwo wyrwał by się z uścisku jego kumpla. - Z resztą... -
kontynuował, przenosząc swoje spojrzenie na Hidana. - Ty też nie
masz do tego powodów. Yahiko też nie.
-Ja mam! - oburzył się rudy. - On
zarywa do mojej Konan – oznajmił to tak, jakby od tego zależało
jego życie. Deidara parsknął śmiechem.
- Po pierwsze, Konan nie jest twoja. Po
drugie, kiedy niby do niej zarywał? I po trzecie, Konan... nie jest
twoja. Przestań żyć w fantazjach erotycznych.
- Odwal się! Co ty tam wiesz... Ciebie
żadna nie chcę, bo myli cię z kobietom – nie pozostawał dłużny
długowłosemu. Deidarze żyłka na skroni zaczęła pulsować, jak
zwykle zresztą gdy ktoś go wkurzył.
- Co ty możesz wiedzieć o oryginalnej
urodzie rudzielcu...
- Dobra, japa cwele. - wtrącił Hidan.
- Oboje jesteście brzydcy jak chuj. Spór został rozwiązany.
- Wypraszam sobie – odezwał się
oburzony Yahiko - Mój chuj jest ładny – powiedział na przekór.
- Czesałeś mu już dzisiaj rudą
grzywę? - zapytał szarowłosy, bardziej retorycznie, bo nawet nie
chciał znać odpowiedzi na to pytanie.
- Zaraz rzygnę... - skrzywił się na
te słowa Dei.
Sasori słuchał ich porąbanej
rozmowy, patrząc na nich z politowaniem. Nie miał pojęcia czy się
śmieć czy płakać. Przestał ich słuchać zdając sobie sprawę,
że przestali skupiać swoją uwagę na nim. Być może ma szansę
się wydostać. Szarpnął się mocno, w celu uwolnienia się z
uścisku. Poczuł ból, i na jego twarzy pojawił się grymas. A
jednak, nawet jeśli rozmawia o czym innym nie zapomina, że ma go
mocno trzymać... Cholera.. Po chwili znów skupili się na Sasorim.
- A może, bijcie się uczciwie –
zaproponował Dei. To lepsze niż patrzenie jak ten kurdupel obrywa.
- Co ty.. - parsknął Hidan. - Nie
miałby szans. Zresztą, to tchórz. Ciapowatość i tchórzostwo to
wrodzone cechy. - spojrzał na Sasoriego, który nic nie mówił.
Stał trzymany przez Yahiko, patrząc w podłogę.
- Mówisz...
- Mówisz...
- No spójrz na niego. Szarpie się jak
panienka i myśli, że to mu coś da. Ja nie wiem... albo jego matka
uczyła go bić, albo odziedziczył po swoim starym te metody. Co by
znaczyło, że i jego ojciec był cipką...
- Zamknij się... - wycedził przez zęby
Akasuna. Mogli go obrażać, mogli go bić, ale nie pozwolił na to,
by nabijali się z jego rodziców.
- Co? - nachylił się nad nim, tak by ich
oczy były na równym poziomie. - Mów głośniej tchórzu...
- Zamknij się! - zamarszczył brwi, wbijając swój wściekły wzrok prosto w oczy Hidana. Zaskoczyło to
szarowłosego. Nie spodziewał się takiej wściekłości z jego
strony. Po chwili uśmiechnął się i wyprostował.
- Syndrom gimbusa, który broni mamusię
i tatusia – znalazł jego słaby punkt. Teraz znęcanie się nad
nim osiągnęło nowy poziom. - Skoro cię to boli, to znaczy.. że
chyba miałem rację. Twój stary to cienias, tak samo musiał być
cienki w łóżku, skoro spłodził.. takie coś.. - spojrzał z
pogardą na Sasoriego.
- Hidan - wtrącił Dei. Uważał, że
już przesadził. Pojazd po rodzicach nie był w porządku, bo
każdego by to zabolało. - Daj spokój..
- Jaki spokój? Dopiero zaczynam –
Obaj przyjaciele Hidana, musieli przyznać, że wysoki był tego dnia
bardziej rządny krwi niż zwykle. Domyślali się dlaczego, ale nie
chcieli poruszać tego tematu.
- Dobra.. - wtrącił się również
Yahiko. On też uważał, że Hidan zaczął zachowywać się
niesprawiedliwe. - Obiecaj, że zostawisz Konan, to cię puścimy –
dobra okazja na szantaż, musiał wykorzystać. Sasori jednak
milczał. Po tym jak szarowłosy obrażał jego rodziców, tym
bardziej nie miał ochoty na słuchanie ich rozkazów.
- Udaje teraz bohatera – ponownie
odezwał się Hidan. - Nie chce żeby wyszło na jaw, że ma
dupowatych starych. Ale wiesz co? Już za późno. Musisz się ich
wstydzić. Dajesz im torby żeby zakładali na głowy? - Akasuna nic
nie odpowiedział. - Nic nie powiesz? - patrzył na wściekłe
spojrzenie Sasoriego, które szkliło się, jakby zaraz miał się
rozpłakać. Lecz nie zamierzał płakać, choć było mu przykro, to
gniew który w nim wzbierał stawał się silniejszy od smutku.
- Eh... Jesteś do niczego. Tak samo jak
twoja matka. Musiała mieć coś z jajnikami, skoro urodziłeś się
taki spaczony. Czekaj, czekaj... - zrobił chwilową pauzę. -
Widziałem dziwkę podobną do ciebie, czy to nie była może twoja
stara? - Nagle ogromna siła wezbrała w Sasorim. Wyrwał się on z
uścisku Yahiko, i rzucił na Hidana. Wszystko działo się tak
szybko, że szarowłosy po chwili znalazł się na podłodze, a
Sasori usiadł na nim i wściekły jak jeszcze nigdy w życiu uderzył
go z pięści w twarz.
- Odwal się od mojej rodziny!! -
wrzasnął, po czym szybko zszedł z Hidana i wybiegł ze szkoły.
Nie był na tyle głupi by zostać i czekać na jego zemstę. Cała
trójka gapiła się w stronę drzwi z otwartymi ustami. Wysoki
chłopak podniósł się z podłogi, rozmasowując obolałą szczękę.
- Puściłeś go? - pytanie skierował
do Yahiko.
- Nie... - odpowiedział w lekkim szoku.
Nie spodziewał się tego. Nikt z nich się nie spodziewał. Kto by
pomyślał, że taki kurdupel ma taką siłę. A jeszcze pięć
minut temu byli przekonani, że absolutna z niego ciapa, która nawet
nie potrafi złożyć dłoni w pięść.
- Należało ci się – stwierdził
Deidara. Takiego wzroku jaki miał Sasori podczas napadu wściekłości,
nie widział nawet u Hidana.
- Przestań... - Musiał przyznać, że
bolało go uderzenie chłopaka. Wkurzył go tym, nie miał zamiaru mu
tak łatwo darować, ale jednocześnie mu zaimponował. Wreszcie
ktoś, kto może jest godny, by nazywać się jego przeciwnikiem, a
nie ofiarą. Chociaż dziwił się, że aż tak bardzo zdenerwowały
go docinki o rodzicach. Wiedział, że to wkurzające, ale żeby
zdenerwować się aż tak? Może jest maminsynkiem, kto go tam wie.
Nie wnikał w to. Nagle usłyszeli znajomy śmiech. Odwrócili się w
stronę dochodzącego dźwięku i ujrzeli zmierzającego ku nim
Itachiego, który klaskał w dłonie.
- Brawo – rzucił do Hidana, a ten
zbeształ go spojrzeniem. - To była tylko kwestia czasu, aż ktoś
ci w końcu przywali – dodał półżartem.
- To jeszcze nie koniec. - zapowiedział
poważnie. - Nie daruje mu tego.. - zacisnął pięść, odwracając
wzrok ku szklanym drzwiom, za którymi zniknął Sasori.
Zimny powiew powietrza wpadł przez
drzwi do pokoju rudowłosego piętnastolatka. Zadrżał czując zimno
na swojej skórze. W połowie września wieczory potrafiły być już
chłodne. Chłopak wstał z podłogi i zasunął drzwi, które
prowadziły do ogrodu. Po ich zasunięciu od razu zrobiło się
cieplej. Ponownie zasiadł na podłodze, wracając do czytania
szkolnej lektury „Tydzień Świętego Mozołu”. Mieli mieć
jutrzejszego dnia sprawdzian z tego opowiadania, tak więc nie było
rady, musiał wziąć się za czytanie, choć za tym nie przepadał.
Drzwi od jego pokoju otworzyły się i weszła przez nie Konan.
Zerknął na nią, w ogóle nie zaskoczony jej przybyciem. Często
przychodziła bez zapowiedzi.
- Cześć – rzucił, po czym powrócił
wzrokiem do czytania książki. Nie było w tym nic niegrzecznego, a
przynajmniej nie dla nich, ponieważ Konan zawsze czuła się u niego
jak u siebie, to też nie musiał jej nijak gościć. Tak uważał.
Sama potrafiła pójść do kuchni i zrobić sobie herbaty, lub coś
do jedzenia. Zawsze się rządziła, jakby była u siebie. Ale nic w
tym dziwnego dla nich nie było. Znali się niemal od urodzenia, więc
jego dom, był dla niej prawie jak jej. Jednak tym razem nie było
tak jak zawsze. Niebieskowłosa nie wzięła jakiegoś magazynu i
nie położyła się na jego łóżku, ani też nie włączyła sobie
telewizora by coś obejrzeć, i przy okazji zamienić z nim parę
słów. Tym razem stała nad nim z założonymi rękami na biodrach.
Uniósł wzrok by na nią spojrzeć. Wyglądała jakby coś ją
zdenerwowało, to stwierdził po jej minie.
- Co? - zapytał po chwili. Konan
wyrwała mu książkę z ręki i uderzyła go nią w głowę. - Hej!
- oburzył się, zaskoczony sytuacją.
- Prosiłam, żebyście dali mu spokój!
- rzuciła zła na przyjaciela. Zawiodła się na nim. Yahiko szybko
zorientował się o kogo chodzi. Zmarszczył brwi i wstał z podłogi.
- Dlaczego masz do mnie pretensje? To
Hidan go dręczy. - Wkurzało go to, jak niebieskowłosa broni
Akasune. Dlaczego jej tak na nim zależy? Ta niewiedza denerwowała
go jeszcze bardziej.
- Ty też tam byłeś! Po za tym
myślałeś, że się nie dowiem, że pomagałeś Hidanowi się nad
nim znęcać? Myślałeś, że byliście sami w szkole i nikt was nie
zobaczy? Śmieszne.. - prychnęła oburzona.
- Skoro wszystko wiesz, to powinnaś
wiedzieć, że to Sasori przywalił Hidanowi..
- Nie o tym mówię idioto! - krzyknęła
przerywając mu. - Jakbyś się czuł, gdyby tobie tak ktoś
dokuczał? Zastanawiałeś się kiedyś nad tym? - Nie odpowiedział,
zacisnął tylko pięść, patrząc na wściekłą Konan. - No jasne,
nie... No bo po co.. Masz gdzieś co czują inni. - Nie mówiła
tego, by wzbudzić w nim poczucie winy. Była po prostu zła, o to
że jej najlepszy przyjaciel, jest taki nieczuły i niewyrozumiały.
Zapadła chwila ciszy. Yahiko nie należał do osób, które długo
się nad czymś zastanawiają. Był kompany w gorącej wodzie, tak
przynajmniej mówił dziadek, więc często docierało do niego, że
zrobił coś głupiego już po fakcie. Zazwyczaj też nie wnikał w
to co robi Hidan, i kto mu podpadł. W ogóle go to nie obchodziło,
ale tym razem widząc, że Sasori całkiem dobrze dogaduje się z
Konan, poczuł się zazdrosny. Mieszkał tuż obok niej, miał
większe szanse by ją zdobyć, zwłaszcza teraz gdy Konan zaczęła
obwiniać również jego, za to że Hidan się uwziął na
czerwonowłosego.
- To nie... - zaczął.
- Nawet nie wstawiłeś się za nim..
Nie powiedziałeś, żeby przestali – patrzyła na niego, oczami
pełnymi zawodu i niesmaku do niego.
- Nie posłuchali by mnie...
- Co z tego! - ponownie nie dała mu
dojść do słowa. Bolało ją to. Bolało ją, bo nie lubiła
chamstwa, i poczucia wyższości u innych. Dobrze wiedziała jaki
jest Hidan, przyzwyczaiła się już przymrużać na to oko, ale nie
sądziła, że jej przyjaciele oleją jej prośbę. Zwłaszcza
Yahiko. - Nawet nie próbowałeś... - wcisnęła mu mocno jego
książkę, popychając go przy tym, po czym już bez słowa wyszła
z jego pokoju. Chłopak stał na środku z książką w ręku i
patrzył za nią z lekko otwartymi ustami.
- Cholera... - wycedził przez zęby
rzucając książkę na podłogę.
Od Autorki: Tak.. ja też śmiechłam jak pisałam, że babcia kazała iść Sasoriemu do kąta :x Babcia trzyma reżim xD Z taką babcią to nikt nie miał by lekko. Mam nadzieję, że po tym rozdziale Sasori trochę zyskał w waszych oczach x) Nie wincie go proszę, za jego ciapowatość. Parę miesięcy temu stracił rodziców, do tego widział ich śmierć na własne oczy, teraz jest prześladowany w szkole, to wszystko różnie wpływa na psychikę. W jednym rozdziale było wspomniane, że Sasori nie był taki zawsze, gdyż mimo iż nie umiał się bić, to zaczepiał ludzi i był pyskaty :P Dlatego też, zapewne powróci do swojego dawnego stanu, a może nawet w końcu nauczy się bić :D Dlatego nie skreślajcie go tak szybko ;)
Następny rozdział będzie trochę dłuższy.. może o stronę lub dwie... mam nadzieję, że to was nie przerazi :P
Dziękuję, że czytacie! I dziękuję za każdy komentarz, to daje mi motywację i chęć do pracy :) DZIĘKUJĘ! <3
Jeśli jeszcze ktoś nie oglądał Mój Sąsiad Totoro, to polecam :)
Bardzo dobra i sympatyczna opowieść :D Jak zreszrtą wiele innych tworów Studia Ghibli :P
Wiem, że bardzo wychwalam to studio, ale wiele tych filmów na prawdę bardzo inspiruje mnie do pisania.
Na przykład... taka ciekawostka dla tych co czytali mój poprzedni blog xD
Film pt. Zrywa się Wiatr (kaze ni tachinu), a zwłaszcza główna piosenka tego filmu, była inspiracją do Epilogu. Nie wiem czy napisałabym ten epilog tak, jak go napisałam, a chyba nie wyszedł najgorzej :p gdybym nie słuchała wtedy tej piosenki.
Film pt. Zrywa się Wiatr (kaze ni tachinu), a zwłaszcza główna piosenka tego filmu, była inspiracją do Epilogu. Nie wiem czy napisałabym ten epilog tak, jak go napisałam, a chyba nie wyszedł najgorzej :p gdybym nie słuchała wtedy tej piosenki.
Rany! To żem się rozpisała O:
To, że nie komentuje to nie znaczy, że mnie nie ma :) Piszę, bo czasami mam tak, że nie wiem co napisać w komentarzu, a czasami mi się nie chce...
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo ciekawy. Najbardziej interesuje mnie to, kiedy chłopaki dowiedzą się, że rodzice Sasoriego nie żyją...
Ale w ogóle nie spodziewałam się, że Saso pójdzie na wagary a co dopiero przywali Hidanowi :D
Tak mnie teraz zastanawia.... Dei zaprzyjaźni się z Saso i Yahiko i Hidan to będą ich wrogowie? Takie tam moje przypuszczenia.
Czekam na następny rozdział!
Pozdrawiam i życzę dużo weny ^^
Ależ ja rozumiem :)
UsuńNie wymagam pisania komentarzy pod każdym rozdziałem :P Ważne, żeby chociaż co jakiś czas się odezwać ^^
Kiedyś się na pewno dowiedzą :D
Ano widzisz, ale kto by na jego miejscu nie poszedł xD
Wrogowie? Jakbym śmiała rozdzielić Akatsuki xP
Możesz być pewna, że wrogami nie będą :P
Dziękuję! ^^
Szkoda mi Sasoriego, ale to jak przywalił Hidanowi było piękne! Nareszcie coś zrobił! :D
OdpowiedzUsuńAle i tak w dalszym ciągu nie mogę się doczekać, aż pojawi się Kakashi! Bo mam nadzieję, że tak będzie. Dopóki się nie pojawi to uwierz, że będę pisała o nim w każdym komentarzu! No bo po prostu uwielbiam go no i chcę go! :D
Rozdział bardzo fajny i nie mogę się doczekać kolejnego! :)
Weny! xx
Bardzo się cieszę, że tak bardzo lubisz Kakashiego :)
UsuńJednakże ja już prawie całe to opowiadanie mam zaplanowane i Kakashi ma już zarezerwowany dla siebie czas w odpowiednich rozdziałach, także raczej nie będę go wciskać nigdzie na siłę :P
Będzie tam gdzie musi, i kiedy musi :) Ale zapewniam cię, że będzie. Nawet w następnym rozdziale się pojawi :D
Dziękuję! :D
No i jest rozdzialik ! Yeah ! Jak zawsze szkoda mi Sasora, ale co poradadzić xD Znam jego ból też mieszkam z babcią więc wiem co czuje xd Ehh Yahiko szkoda tej sytuacji z nim, ale należało mu się w końcu nawet nie próbował. Mam pytanie jeśli zamierzasz zrobić drugą serie to jak to bedzie wyhlądało? Historia będzie wtedy o Sasorim w trzeciej gimnazjum jesli tak to beda Nagato, Konan i Yahiko? Obecnie są w trzeciej więc wtedy chyba juz wyjdą no to ich nie będzie, a może bedzie to seria o wakacjach? Jak bedziesz wiedziec to daj znać bo jestem ciekawa. Licze że rudy i Konan sie pogodzą ^^ Czekam na kolejny rozdział, pozdrawiam i weny życzę :*
OdpowiedzUsuńJeszcze nie wiem czy podzielę serię na dwa sezony, czy trzy. Jednakże, jak Sasori będzie w 3 gimnazjum, to wcale nie zamierzam rezygnować z Yahiko, Konan i reszty :) Jeszcze o tym nie wspominałam w rozdziale, ale będę wspominać :D Szkoła do której chodzą bohaterowie, to nie tylko gimnazjum ale również i liceum. Dwa w jednym, tylko każde w innym skrzydle :P
UsuńPo za tym akcja opowiadania, nie dzieję się tylko w szkole. Spokojnie. Na pewno Yahiko, Konan, Nagato i Itachiego, nie zabraknie gdy przejdą do kolejnej klasy xP
Dziękuję! :D
SASO! JESTEM Z CIEBIE DUMNA! PRZYWALIŁEŚ (W KOŃCU) HIDANOWI!!!!!! XD
OdpowiedzUsuńTo chyba pierwszy rozdział w którym nie mam dość mazgajowatego Saso! A czemu? Bo już nie jest takim mazgają! No powiedzmy.. w kącie nadal stoi xD
A jak już mowa o kącie.. hahahaha Chiyo to jest dopiero autorytet! Nawet nastolatki się jej grzecznie słuchają i w kącie cichuteńko siedzą! Ma baba temperament, nie ma co ^^
Nie było Kakashiego a rozdział i tak był super! Awww ta scena z "bijatyką" Hidana i Saso <3 tzn... trudno to nazwać bijatyką.. po prostu Hidan dostał w ryj a Saso sobie poszedł.. albo zwiał.. NIEWAŻNE! XD Ważne że Hidan dostał po mordzie ;3 Chciał to ma. Nie szkoda mi go xd
Yahiko, Yahiko.. ciebie mi też nie szkoda! Należał mu się opieprz od Konan. Mam oczywiście nadzieję że się pogodzą aleee.. nieprędko xd niech odpłaci swoje winy!
Nagato.. Hahhah co to było? Gołe panie ogląda po nocach bo się uczy biologii.. ok ok to wcale nie jest dziwne xd
Itachi.. nie było cię dużo a jednak cię pamiętam! (Rozdział czytałam w piątek xD) Ciebie się nie da nie pamiętać Uchiha!
A tak.. ogólnikowo: rozdział był zaaajebisty! Saso się stał już prawie mężczyzną! Gratulacje! Wreszcie nastąpił ten "przełom" i teraz z górki! Chyba.. ;-;
Dzisiaj krócej bo poniedziałek i.. i leń XD poniedziałki.. grrr...
Pozdrawiam i życzę duuuuużo weny! <3
O! Zapomniałam o najważniejszym! Siwy! Tzn Hidan (XD) co się w końcu dzieje w tej jego chaupie?! Grr.. trzeba czekać X'C
Jestem mega zadowolona, że Saso stał się twoją dumą w tym rozdziale xD
UsuńNo widzisz jaka Chiyo twarda babka :D Wyobraź sobie jakie dzieciństwo musiał mieć ojciec Saso, z taką surową matką xP
Dobra... nie jest aż taka zła. Jeszcze pokaże, że ma serce :P
Oj Yahiko zapłaci za swoje, Konan jest ostro wkurzona, tak łatwo to mu się nie da ugłaskać :D
Itachiego będzie więcej w następnym rozdziale :)
Cieszy mnie, że ci się rozdział podobał ^^
A co z Hidanem, to się wszystko wyjaśni. I to już niebawem :P
Dziękuję! :D
Cześć, wiem – spóźniona, ale wiesz moim wytłumaczeniem jest przyrost weny na zajęcie się swoimi bazgrołami :P w ogóle, tak między nami – pisarkami xD to, że my nie wyrabiamy z komentarzami można zrozumieć, ale inni CZYTELNICY? Wstyd xD chociaż dzięki tym leniom nie czuję się taka najgorsza xD
OdpowiedzUsuńDobra, a teraz przechodzę do meritum xP
Uuu, Saso wagaruje, ale w sumie komu się to chociaż raz w życiu nie zdarzyło? Mi, ale mnie nie wliczajmy xD Chiyo, jaka kara XD do kąta xD no serio? ile on ma lat xD ech te babcie xD chociaż moja w życiu mi nie dała kary xD
Jeee, Nagato i pornole? No proszę, proszę xD śmieszy mnie ta wersja xD i Karin jego siostrą, biedny chłopak xD ale no jej szantaż był skuteczny xD i bardzo okrutny :P Został przyłapany, gdy jechał na ręcznym xD nieźle, nieźle xD Nie miałam takiej sytuacji, bo od zawsze mój brat miał ze mną i siostrą wspólny pokój… ale jezu do dziś miałabym z niego bekę xD
No i wracamy do Sasoriego, aż dziw, że istnieje jakaś szkoła, w której nauczyciele serio interesują się uczniami xD biedny Saso nie dość, że został wysłany na korepetycje to jeszcze mu nie pozwalają stać tak, jak lubi xD masakra, ale powiem, że Iruka jest dobrym nauczycielem ;) potem po lekcjach ciąg dalszy dokuczania… Hidan mnie zaczynał już wkurzać, ale dostał po ryju, w dodatku sam powiedział, że go bolao xD heh, dobrze mu tak :P Następny Yahiko i jego z dupy argumenty, no serio… tym razem jego głupota była głupia, a nie urocza xD Jedynie Deidara jakoś w porządku zareagował, chociaż to wciąż nie było jakieś przełomowe xD te jego tłumaczenie „Konan nie jest twoja” prawda, prawda – do Yahiko trzeba powtarzać kilka razy xD
„- Dobra, japa cwele. - wtrącił Hidan. - Oboje jesteście brzydcy jak chuj. Spór został rozwiązany.
- Wypraszam sobie – odezwał się oburzony Yahiko - Mój chuj jest ładny – powiedział na przekór.
- Czesałeś mu już dzisiaj rudą grzywę? - zapytał szarowłosy, bardziej retorycznie, bo nawet nie chciał znać odpowiedzi na to pytanie.
- Zaraz rzygnę... - skrzywił się na te słowa Dei.”
- Musiałam to zacytować xD Hidan – piękne podsumowanie xDD Yahiko – Weź się nie kompromituj, chłopie xD Dei – no, ja chyba też bym to zrobiła xDD
Potem to już było przegięcie, tak jak Dei sądzę, że pojazd po rodzicach nie jest ani trochę zabawny :/ i pięknie to zrobiłaś, że akurat w tym momencie mu wpieprzył – scena zasługuje na Oscara :D
No i ostatni wątek – Konan taka władcza :D Dobrze, że ona postanowiła nagadać chłopakom, chociaż Yahiko to za wiele nie zrobi, bo to przecież Yahiko, ale no… może się chłopak ogarnie -.-
Dziękuję, że piszesz xD następny koment dodam wieczorem xD
Pozdrawiam ;*
Ty się nie przejmuj, że jesteś spóźniona, bo ja też się u ciebie spóźniam :)
OdpowiedzUsuńŁo Soli O: Nigdy nie wagarowałaś? Ja np. lubiłam szkołę... ale czasami trzeba było się zerwać z lekcji :D
Dałam biednemu Nagato, taką niedobrą siostrę.. :< Jaka ze mnie niedobra twórczyni xD No ale ktoś ją musiał przygarnąć no.. a padło na Nagato, bo i nazwisko się zgadza i kolor włosów xD
Ah, Hidan i jego metafory :P O ile metaforom można to nazwać O.o
Władcza Konan nie da się tak łatwo przeprosić x)
Dziękuję!! ^^
Witam,
OdpowiedzUsuńno i w końcu przywalili Hidanowi i dobrze, ale teraz z drugiej strony będzie się mścił... może Yahiko teraz się zmieni, i cóż mogłaby prawda wyjść na jaw, telewizja trąbiła a oni nic nie wiedzą...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia